piątek, 26 grudnia 2014

Jednorazówka od B o serialu "Once Upon a Time"

Wesołych Świąt, moi drodzy!
Z tej strony B.
Obiecałam pewnej osobie, że napiszę jednorazówkę o OUAT.
Więc oto jest :D
Przepraszam też tą specjalną osóbkę za poślizg
i za to, że będzie musiała teraz czytać moje wypociny.
A także pozdrawiam ją i ściskam.
Mam nadzieję, że ta osoba wie o kogo chodzi.
Mam taką szczerą nadzieję, bo to wspaniała osóbka.
Osoba, której imienia wiecznie zapominam, 
choć jest dość charakterystyczne.
~B


23 grudnia

Powody, aby obchodzić Boże Narodzenie: 
  1. Świętowanie przyjścia na świat biblijnego zbawiciela
  2. Spędzanie czasu z rodziną
  3. Prezenty
  4. Niepowtarzalna atmosfera
  5. Wszechobecna życzliwość


- Henry! Mówiłam ci już. Możesz obchodzić Boże Narodzenie, ale jako legendarna wybawicielka, która spędza ostatnio każdą wolną chwilę w towarzystwie rodziców - nie mam na to ochoty. 
Emma odłożyła kartkę na stół i przeniosła wzrok na syna. Orzechowe oczy wpatrywały się w nią błagalnie. Westchnęła. 
- Mamo, proszę. Babcia i dziadek już się zgodzili. Chcą urządzić przyjęcie wigilijne i zaprosić wszystkich! - Zawołał chłopiec.
- Nie dasz mi spokoju, prawda? - Przewróciła oczami. - Dobrze, dobrze!
Henry uściskał blondynkę i skoczył na równe nogi.
- Wiedziałem, że się zgodzisz! Przejęcie będzie w "Restauracji Babuni" (trochę zmieniam nazwy własne, aby zachować sens całego tekstu). Muszę jeszcze tylko zaprosić dziadka Rumplestiltskina i babcię Bellę. 
Kobieta parsknęła cicho śmiechem, otworzyła lodówkę i wyjęła jogurt truskawkowy.
- Idź jeśli chcesz. - Powiedziała. - A ja w tym czasie namaluje nasze drzewo genealogiczne, bo zaczynam się gubić. - Dodała sarkastycznie.
W odpowiedzi usłyszała jedynie trzaśnięcie drzwiami i tupot nóg na schodach.


Bella czytała właśnie "Wyspę Skarbów", wtulona w swojego świeżo upieczonego męża, który zerkał jej przez ramię. Było to ich pierwsze wspólne popołudnie od wielu dni.
- Nie uważasz, że powinniśmy... Wiesz... Nie masz dość tego, że twój dom jest różowy? - Zaczęła nagle.
- To łososiowy! - Zaprzeczył. 
- Ale moglibyśmy go przemalować na niebiesko albo...
- Bello, kochanie, jak często widuje się takie domy?
- Rzadko, ale...
Ich dyskusję przerwało pukanie do drzwi. 
- Otworzę! - Zaoferowała pani Gold, wstając.
- Nie sądzę, aby to było konieczne, kochanie. Pewnie znowu ktoś rzucił jakąś klątwę, a nasz boski książę nie wie, co z tym fantem zrobić, więc lata po mieście z rodziną i... - Nie skończył, gdyż Bella wróciła do pokoju, prowadząc jego wnuka. 
- Cześć, dziadku! - Chłopiec jak zawsze tryskał entuzjazmem.
- Henry, co za niespodzianka! - Powiedział Gold, wstając i poprawiając swój nieodłączny krawat. - Co cię sprowadza?
- Przyszedłem was zaprosić na przyjęcie bożonarodzeniowe. Odbędzie się w Wigilię w "Restauracji Babuni". Przyjedziecie, prawda?
Rumplestiltskin rzucił szybkie spojrzenie Belli. Nabrał powietrza i...
- Z chęcią przyjdziemy. - Powiedziała jego żona, uśmiechając się rozbrajająco. - Dziękujemy za zaproszenie. 
Z gardła Rumplestiltskina wydobył się cichy jęk.
- No tak, bo marzyłem o spędzeniu świąt w towarzystwie bandy młotków, niedorobionych czarnoksiężników i zapatrzonych w siebie piratów. Raj. - Mruknął na tyle cicho, by wnuk go nie dosłyszał. 
- Henry, masz może ochotę na gorąco czekoladę? - Bella, nawet jeśli to usłyszała, nie dała tego po sobie poznać. - Z cynamonem?
- To by było super! Dzięki, babciu! 
Pewnie gdyby ktoś inny nazwał zaledwie kilkanaście lat od siebie starszą żonę dziadka "babcią", zabrzmiałoby to idiotycznie. Ale w ustach Henry'ego brzmiało to naturalnie i szczerze. 
- Zaczekaj tu z dziadkiem, a ja idę ją przygotować. - Wychodząc, kobieta rzuciła jeszcze mężowi spojrzenie znad ramienia, tak bardzo dla niej charakterystyczne. - Rumple, może pokaż Henry'emu bibliotekę. Daję głowę, że mu się spodoba. 
Gold kiwnął głową i skierował wzrok na syna Emmy. Maluch był niewątpliwie wierną kopią swojego ojca. Miał może ciut jaśniejsze i prostsze włosy, ale identyczne oczy, nos i ten sposób uśmiechania się. 
- To prawda, że porywałeś dzieci, dziadku? - Rozległo się nagle pytanie. - Tak pisało w książce o magicznych stworzeniach. 
- Oczywiście. - Rumplestiltskin wyszczerzył się. - I pożerałem je na kolację. To co, chcesz zobaczyć bibliotekę, młody człowieku? 




Ulice Storybrooke pokrywała dziesięciocentymetrowa warstwa śniegu. Miasteczko wyglądało jak żywcem wyjęte z pocztówki. Za jej panowania chodniki były odśnieżane. Regina Mills zaklęła. Odkąd Śnieżka została burmistrzem, w mieście panowało zamieszanie. Nie przeszkadzało jej to specjalnie, o ile mogła się normalnie przemieszczać. Ale kiedy szpilki grzęzły w śnieżnym puchu, a szczękające zęby przeszkadzały w wypowiedzeniu inkantacji, mającej ją rozgrzać, kobieta na nowo czuła potrzebę, aby rzucić złowrogą klątwę, która zmieni wojowniczą następczynię tronu w posłuszną nauczycielkę - Mary Margaret. 
- Regina! Regina, zaczekaj! 
- O wilku mowa, a wilk... - Mruknęła pod nosem panna Mills.
- Jak dobrze, że cię złapałam. - Śnieżka podbiegła do niej, pchając przed sobą wózek z małym Nealem. - Urządzamy świąteczne przyjęcie i chcemy cię zaprosić. Prawda, maluszku? - Tu zwróciła się do syna. 
- Święta? Z tobą, twoją rodziną i wspaniałymi metodami wychowawczymi? - Regina parsknęła śmiechem. - No tak, to może być ciekawe.
- Henry'emu bardzo na tym zależy... - Teraz uderzała w czułą strunę.
- A mi zależy na chodzeniu po odśnieżonych ulicach. - Mills rozejrzała się ostentacyjnie. - Jak widać, marzenia się nie spełniają. Zresztą jeśli chce, mój dom stoi otworem. 
- To twój syn, ale też nasz wnuk! Chcemy spędzić Boże Narodzenie wspólnie. 
- Tak dla przypomnienie, jestem też twoją macochą. A twój syn nosi imię zmarłego ojca swojego siostrzeńca. Nasze drzewo genealogiczne wygląda jak... 
- Według Emmy, jak słuchawki do telefonu po godzinnym pobycie w kieszeni.
- Ten raz się z nią zgodzę. Przypomnij Henry'emu, że przychodzi dziś do mnie na kolacje. A teraz zejdź mi z drogi. - Powiedziała Regina, wymijając kobietę i wózek.
- Przyjdzie Robin! - Zawołała za nią Śnieżka. 
Mills zatrzymała się gwałtownie i wbiła wzrok w rozmówczynię.
- A Miriam? 
Milczenie. Na ustach Reginy znów pojawił się drwiący uśmieszek.
- I twój ostatni argument upadł. - Zawahała się. - Przyjdę, ale tylko dla Henry'ego. 
Po tych słowach znów ruszyła energicznie, poprawiając włosy. Nim odeszła, Śnieżka zdążyła zauważyć rumieńce na jej policzkach. I byłaby gotowa się założyć, że nie były spowodowane mrozem. 





- Kochana moja! Gdzie tak śpieszysz? - Killian Jones uśmiechnął się, łapiąc hakiem rękę Emmy. 
- Dostałam zgłoszenie o włamaniu. Will Scarlett postanowił tym razem dostać się do sklepu... - Blondynka wyrzucała z siebie słowa z prędkością niemalże światła. 
- Spokojnie, spokojnie, spokojnie! - Zawołał pirat, zbliżając się do niej i kładąc dłoń na jej policzku.
- Jeśli się nie pośpieszę, on mi znowu ucieknie!
- A jeśli się pośpieszysz, złapiesz go, a on ucieknie z więzienie. Bardzo pocieszające.
- Jestem szeryfem, muszę...
- Odpocząć. Są święta. Lepiej zrobisz, jeśli spędzisz czas z synem lub diabelnie przystojnym piratem, którego akurat spotkałaś.
Emma uśmiechnęła się i lekko przechyliła głowę. Rumieńce na jej policzkach nadały jej wygląda jednego z tych aniołków, które zdobią szczyty choinek. 
- Ktoś tu ma o sobie zbyt wysokie mniemanie. 
- Nie da się ukryć, że słuszne.  
Kobieta zastanowiła się. Perspektywa spędzenia czasu z Killianem kusiła ją, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jej ojciec dzwonił ostatnio do niej ilekroć przebywała z ukochanym, zupełnie jakby miał jakiś radar. 
- Ten jeden jedyny raz... zrobię wyjątek. Ale pomożesz mi go potem złapać? 
- Jak sobie życzysz. 
Uśmiech ponownie rozjaśnił twarz Swan. Stanęła na palcach, złapała kapitana za kołnierz skórzanej kurtki i przycisnęła jego usta do swoich. Po chwili oderwali się od siebie, dusząc ciężko. Komórka Emmy zaczęła dzwonić jak na zawołanie.
- Czy musisz zawsze nosić przy sobie to piekielne urządzenie? 




- Cześć, Henry! Dokąd tak pędzisz? - Grace uśmiechnęła się do biegnącego chłopca.
Młodzieniec zatrzymał się i spojrzał na córkę Szalonego Kapelusznika. W przeciwieństwie do swojego ojca, ona odznaczała się wyjątkową zdolnością trzeźwego myślenia.
- Paige! Znaczy... Grace, bo klątwa jest w końcu złamana... - Syn Emmy zaczął się jąkać. 
- Możesz mnie nazywać jak ci wygodnie. - Rudowłosa zaśmiała się. - Przyzwyczaiłam się do obu imion. 
Mimo tego, że dziewczyna urodziła się na długo przed Henrym i to w Zaczarowanym Lesie, tu wciąż byli w jednej klasie. Uroki klątw. 
- Jasne. - Rumieniec pokrył policzki, a po chwili całą twarz chłopca. - Ja... Dziadkowie urządzają przyjęcie świąteczne i zapraszam wszystkich. Jeśli masz ochotę... Wpaść... Z tatą, jeśli zechce, oczywiście... To... zapraszam. - Wykrztusił w końcu.
- Dziękuję. Byłoby fajnie. Spytam go i ci powiem, dobrze?
- Jasne. - Powtórzył Henry.
Dziewczyna zaśmiała się, a syn Emmy jej zawtórował. 
- Miłego dnia. - Powiedziała i ruszyła w stronę biblioteki. - I lepiej ubierz się ciepło, robi się naprawdę chłodno. - Dodała
- Super. Znaczy... Na pewno się ubiorę. Ciepło. - Odparł maluch, czując jakieś dziwne uczucie w okolicy żołądka. 
Pokręcił głową. Regina miała rację, nie powinien jeść wcześniej tej miski cukierków. 



24 grudnia



Invitation

If you are a dreamer, come in
If you are a dreamer, a wisher, a liar,
A hope-er, a pray-er, a magic bean buyer...
If you're a pretender, come sit by the fire
For we have some flax-golden tales to spin.
Come in!
Come in!
- Shel Silverstein                                 

"Restauracja Babuni" była pięknie udekorowana. W rogu, zaraz koło lady stała olbrzymia choinka, przybrana różnokolorowymi bombkami, światełkami i długim łańcuchem. Pod nią piętrzyły się prezenty, które miały zostać później wręczone. Pakunki, różnej wielkości, zawinięte w różny papier i owinięte różnymi wstążkami, połączone wspólnie skrywanymi tajemnicami dotyczącymi zawartości. Z lady zwisały wypchane słodyczami bożonarodzeniowe skarpety na prezenty, które porozwieszała Ruby, wcześniej zdobywszy od Emmy informacje na temat zwyczajów świątecznych. Stoliki zsunięto razem tak, aby tworzyły jeden duży stół. Zastawiony był najróżniejszymi potrawami: od hamburgerów po jabłecznik. Każdy, kto postanowił przyjść, przynosił ze sobą własne danie, przez co ich liczba dawno przekroczyła standardowe dwanaście. Pomieszczenie wypełnione było ludźmi. Koło schodów zgromadzili się chętni do kolędowania, którzy niemiłosiernie męczyli "Snow Is Falling". Książę i Śnieżka doglądali syna, rozmawiając jednocześnie z panią Lucas i rzucając od czasu do czasu spojrzenie w stronę tańczącej z Hakiem Emmy. Wyglądała na niebywale szczęśliwą. Tuż obok Ruby zabawiała Frankensteina historyjką dotyczącą jakiegoś nieznośnego klienta. Archie, który był jednym ze śpiewającym, posyłał jej z kąta tęskne spojrzenie. Szalony Kapelusznik, który w końcu zdecydował się przyjść, popijał herbatę, uśmiechając się tajemniczo. Jak to on. Jego córka, Paige, rozmawiała właśnie z Henrym na temat jakiejś książki. Oboje byli zarumienieni i na zmianę się zająkiwali. Regina, która przyglądała się im od dłuższego czasu, otworzyła usta ze zdumienia. Nawet ona dostrzegła już to, czego dzieci nie widziały przez pryzmat niewinności. Kobieta jeszcze nie wiedziała, ale Robin miał jej tego wieczoru zakomunikować, że powiedział Miriam prawdę i zdecydowali się na rozwód. Zresztą jego żona nie rozpaczała zbytnio z tego powodu. Przynajmniej nie teraz, gdy była zajęta rozmową z Sidneyem. Nawet Gburek odłożył na chwilę skwaszoną minę, aby cieszyć się towarzystwem Novy. Ba, sam Rumplestiltskin siedział grzecznie z Jasiem, Małgosią oraz Pinokiem i przysłuchiwał się Belli, która czytała im właśnie na głos "Opowieść Wigilijną".

Wspaniały wieczór. Pozbawiony klątw, złowrogich zaklęć czy czegokolwiek innego, co mogłoby zakłócić szczęście zgromadzonych. I tu historia mogłaby się zakończyć. Ale w Wigilijną noc każde wypowiedziane słowo ma moc. Moc jednoczenie, ale i moc podziału. Moc siania nadziei i moc niszczenia złudzeń. Moc nieokiełznaną i nieznaną, ale niewątpliwie potężną. I tak padają słowa pełne mocy:

- W końcu się znaleźliśmy.
- Zawsze się znajdziemy.

- Kocham Cię, Swan. Kocham każdą część ciebie.
- Nawet tą magiczną?
- Tą najbardziej.
- Ja też Cię kocham, Killian.

- Ale nie możemy mieć jednak błękitnego domu? 
Jako dziecko zawsze chciałam mieć błękitny dom. 
W książce, którą ostatnio czytałam taki był, muszę 
Ci ją pokazać! 
- Kochanie, jeśli chcesz, nasz dom może być nawet 
w kropki. O ile będzie nasz.  


- Paige, nie miałabyś może ochoty na gorącą czekoladę?
- Z cynamonem?
- Z cynamonem.
- Zawsze.

- Czyli ona...
- Się już nie liczy. Chcę być z Tobą. To Ciebie kocham.
- Ale wiesz, że nie zamieszkam w lesie?
- Nawet na to nie liczyłem.
- I nie popieram kradzieży.
- Tak, coś o tym słyszałem. 

Słowa. Każde z nich kryło uczucia. Nawet te najbardziej błahe. Zgromadzona moc była więc przeogromna. A co za tym idzie - wprost musiał się zdarzyć bożonarodzeniowy cud. 


Ziemia zadrżała. Oczy wszystkich zgromadzonych w "Restauracji Babuni" zwróciły się w stronę drzwi, które gwałtownie otworzyły się z hukiem. Kształt, na początku niewyraźny, z każdą chwilą stawał się ostrzejszy. Wreszcie stał się rozpoznawalny. W drzwiach lewitowała niewielka koperta, która po chwili opadła delikatnie na próg. Pierwsza zerwała się Emma. Podbiegła do wejście i delikatnie podniosła kawałek papieru. Koperta nie była zaklejona. Obróciła ją. Ani śladu po adresacie czy nadawcy. Ostrożnie wyjęła ze środka list. Był napisany czarnym atramentem, a litery mogłyby stanowić wzór do podręczników kaligrafii. Zaczęła czytać. Po chwili jej oczy wypełniły się łzami. 
- To list... - Zaczęła.
- Tyle widzimy, panno Swan. - Przerwał jej Gold.
- Co jest tam napisane? - Spytała Ruby.
 Emma zaczęła czytać na głos.

Zasłużyliście na szczęśliwe zakończenie. 
Każdy z Was.
Dałem Wam możliwość pokierowania historiami, 
które zacząłem.
Wykorzystaliście swoje szanse.
Straciliście bliskich,
ale także zyskaliście przyjaciół, miłość...
Stoczyliście wiele walk.
Byliście pełni nadziei.
Byliście pełni wiary.
Dlatego mam dla was coś,
czego nie umieściłem w książce Henry'ego 
(potomka światła i ciemności), 
gdy ją tworzyłem.
Ostatnio stronę.
To mój prezent świąteczny dla Was.
Wy pokierowaliście losem,
ja pokieruje zakończeniem.
Pozwólcie mi na to.
                           Autor

- Mamo, sprawdź czy w kopercie jest coś jeszcze! - Poradził Henry.
Jasnowłosa jeszcze raz otworzyła kopertę. Tym razem znalazła w niej kartkę. Wyglądała jakby ktoś ją wyrwał z książki, od której wszystko się zaczęło. Z jednej strony znajdował się opis zdjęcia klątw, pogodzenia zwaśnionych i znalezienia przez wszystkich szczęśliwego zakończenia. Na drugiej stronie była ilustracja. Ukazywała wszystkich mieszkańców Zaczarowanego Lasu, którzy siedzą wspólnie przy wielkim stole. A pomiędzy Śnieżką i jej mężem, zasiadali Emma i Henry. Każdy ubrany był w charakterystyczny dla siebie strój. Podpis pod ilustracją głosił "I żyli długo i szczęśliwie".


                                                                                             
I to by było na tyle. 
Nie jakieś specjalne. Świąteczne takie :D
Pozwoliłam sobie powciskać moje ulubione pary.
I kochany wiersz :D
Ba, wcisnęłam tu nawet moje wymarzone zakończenie serialu :D
I niech ktoś mi powie, jaki kolor ma poniższy dom, bo nie mogę tego rozgryźć XD

Dyskusje nad kolorem tego domu już dwa czy trzy razy spotkałam w różnych opowiadaniach o Rumbelli/GoldenSwan, ale zawsze pozostają nierozstrzygnięte, więc może wy mi pomożecie.
Trzymajcie się ciepło :D 
           ~B