piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 112

Rozdział 112. 

"Czas leczy rany" - z biegiem tygodni, miesięcy i lat mojego życia coraz bardziej wierzyłam w prawdziwość tego powiedzenia. Na początku trudno było mi pogodzić się z odejściem mamy, lecz z czasem nauczyłam się z tym żyć. Przechodziłam rok w żałobnym stroju (co nie było znowu takie trudne, gdyż ostatnio i tak prawie cały czas ubierałam się na czarno). Pierwsza rocznica śmierci mamy była dla mnie dniem pełnym smutku, zadumy i refleksji na temat życia i przemijania.
W gruncie rzeczy po kilkunastu miesiącach od jej pogrzebu, zaczęły się długo wyczekiwane przygotowania do mojego ślubu z Germanem. On sam nie zwykł mnie o to nagabywać. Doskonale rozumiał, że potrzebuję czasu. Na początku odsuwałam od siebie tę myśl, ale ona wciąż powracała i pamiętałam o złożonej obietnicy. Nie chciałam jednak robić niczego w pośpiechu. Ten dzień miał być wyjątkowy i... radosny. 
W końcu cierpliwość mojego narzeczonego została wynagrodzona. Któregoś wieczoru, kiedy już zasypialiśmy, a światło dawno było zgaszone, dotknęłam dłonią jego ramienia i wyszeptałam "kochanie" wprost do jego ucha. Mruknął cicho, żeby dać mi znać, że mnie słucha. Przyzwyczaił się już chyba - co jakiś czas budziłam go w nocy. Czasem potrzebowałam porozmawiać, innym razem chciałam, żeby mnie przytulił, jeszcze innym zapragnęłam się z nim kochać.
Tym razem oznajmiłam, że musimy w końcu zacząć przygotowywać nasz ślub. German pocałował mnie lekko w czoło i mocniej przytulił do siebie. Wiedziałam, że bardzo się ucieszył z tego, co powiedziałam.
Suknia została kupiona - na zakupy wybrałam się z Violettą i Olgą. Nie była to może zbyt dobrze dobrana kompania, lecz jakoś nam się udało. Moja siostrzenica wciąż pokazywała mi pełne koronek, zdobień i przepychu kiczowate kreacje. Raz nawet zaproponowała bym kupiła suknię w odcieniu jasnego różu. Czy ona oszalała? - pomyślałam. Co za bezguście. Olga z kolei chciała, żebym wybrała suknię z trzymetrowym trenem i ogromnym dołem. Przymierzyłam ich kilka zanim w oko wpadła mi ta idealna. Wisiała na manekinie. Była bez ramiączek, sięgająca ziemi, lekko poszerzana u dołu, z delikatnego białego materiału. Moje towarzyszki stwierdziły, że jest stanowczo zbyt prosta. Jednak kiedy ją włożyłam - wyglądała i wspaniale. Nie było się nad czym zastanawiać, musiałam ją kupić.
Organizacją naszego wielkiego dnia zobowiązała się zająć osoba, po której najmniej bym się tego spodziewała... Malvada! Uznałam, że stosownym będzie poinformować ją, że mamy zamiar się pobrać - w końcu, od biedy można powiedzieć, że należała do grona moich... przyjaciół. Ona natychmiast uznała, że musi przylecieć do Buenos Aires i zająć się wszystkim, bo ja przecież ewidentnie sobie z tym nie poradzę. Chciała zaplanować przebieg wesela. Ponoć kiedyś pracowała jako organizatorka przyjęć. Nie wiedziałam, czy to prawda, ale z drugiej strony - co miałam do stracenia?
Udzielić nam ślubu miał z kolei ksiądz Oscuro. Nie było dyskusji, gdy tylko powiedziałam mu, co się szykuje, od razu zaklepał sobie prowadzenie ceremonii. Przez jakiś czas zastanawialiśmy się nad miejscem. Moja siostrzenica chciała, żebyśmy polecieli do Paryża. Olga ochoczo poparła ten pomysł. German z kolei chciał urządzić uroczystość na Filipinach - w miasteczku o nazwie Angeles. Było to z jego strony bardzo słodkie, ale uznałam, że ten pomysł zakrawa na lekką przesadę. Ostatecznie postanowiłam, że pobierzemy się tutaj, w Buenos Aires. Wybraliśmy mały kościółek we wschodniej części miasta.
Przygotowania ciągnęły się tygodniami. Zaproszenia zostały rozesłane, Violetta zaprosiła też swoich przyjaciół. W przeddzień ślubu w domu panowała gorączkowa atmosfera przygotowań. Olga gotowała jak szalona - zapewniałam ją, że naprawdę wystarczą dwa, może trzy rodzaje ciasta, ale ona uparła się, że zrobi ogromny tort, blok czekoladowy, sernik, przekładaniec, tartę owocową... I wiele innych, których nazw nie zapamiętałam. Mogliśmy oczywiście poprosić, aby wraz z wynajmowaną salą przygotowano jedzenie, lecz Olga uparła się, że sama się tym zajmie. Wolałam się nie sprzeciwiać. Malvada nadzorowała przygotowania. Javier ochoczo pomagał. Przyjechał też Miguel, dlatego w domu panował wesoły rozgardiasz. W dzień uroczystości z Włoch przyleciał Federico. Brunhilda na razie nic chyba nie wiedziała o naszych planach. W zasadzie wtedy nawet się nad tym nie zastanawiałam. Byłam pochłonięta przygotowaniami. Wybrałam się do fryzjera, który ułożył moje włosy w pleciony kok hiszpański. Kiedy miałam już na sobie suknię długo stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie. Fryzura wyglądała bardzo kunsztownie. Na plecy spadał mi biały welon. Suknia sięgała ziemi, dlatego gdy chciałam swobodnie iść, musiałam podnieść ją lekko do góry. Buty na szczęście miałam dość wygodne - nie chciałam zakładać dziesięciocentymetrowych szpilek, gdyż i bez tego byłam dość wysoka. Białe czółenka miały mały obcas i leciutko stukały o podłogę.
Miałam zrobiony delikatny makijaż - zaróżowione policzki, wytuszowane rzęsy... Właściwie nic nadzwyczajnego, ale wystarczyło, żebym wyglądała ładnie. Zależało mi na naturalnym wyglądzie.
Prawdę mówiąc serce biło mi jak oszalałe. Patrzyłam na białą damę w lustrze i nie dowierzałam, że to naprawdę się dzieje. Brałam ślub z Germanem! Byłam... szczęśliwa. Nigdy w życiu nie byłam szczęśliwsza. Czułam, że już nic nie zniszczy naszego szczęścia.

Przyjechaliśmy do kościoła trochę wcześniej, aby wszystko przećwiczyć. Świątynia była naprawdę malownicza. Białe ściany, ciemnoszary dach, piękna dzwonnica i arkady. Wymarzone miejsce na zawarcie związku małżeńskiego. Popołudniowe słońce wpadało przez okna do kaplicy i oświetlało piękne witraże z kolorowego szkła. Ołtarz był pełen kwiatów, cudownie przybrany w kolory bieli i błękitu.

W końcu zaczęła się ceremonia. Z organów rozbrzmiewał Marsz Weselny. Szłam do ołtarza na drżących nogach, usiłując się uśmiechać. Prowadził mnie Ramallo. Ksiądz Oscuro był na swoim miejscu, pod ołtarzem, w odpowiednim stroju. Uśmiechał się lekko. Ławki zapełniał tłum gości, których jakoś sporo się namnożyło. German miał na sobie idealny, czarny garnitur. Wyglądał bardzo elegancko. Kontemplował mnie swoimi czekoladowymi oczami, a na jego twarzy szczęście mieszało się ze zdenerwowaniem, podobnie jak w mojej duszy. Stanęłam u jego boku i rozejrzałam się po kościele. Zobaczyłam w pierwszej ławce Violettę, uśmiechniętą od ucha do ucha, w towarzystwie Leona. Byli też inni uczniowie studia, Pablo, Beto, nawet Gregorio. Malvada siedziała z drugiej strony, uczesana gładko i ubrana na czarno (tak dla odmiany). Zjawili się też Jackie i doktor Gancho (ale oni to chyba byli wszędzie). Zobaczyłam też kilka osób znanych mi jedynie z widzenia, a nawet takich których w ogóle nie kojarzyłam.
Miałam wrażenie, że ten powolny spacer trwał wiecznie. Ołtarz zdawał się wcale nie być bliżej. Okropnie się denerwowałam, ale usiłowałam ukryć to za maską z uśmiechem.
Kiedy w końcu dotarłam do celu, German delikatnie ujął moją dłoń i zacisnął na niej palce. Skierowałam wzrok w stronę księdza Oscuro, który teatralnie odchrząknął i przystąpił do prowadzenia ceremonii.
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć tę wspaniałą dwójkę świętym węzłem małżeńskim - Robert zdawał się czarować gości, bo Olga i Beto płakali wniebogłosy, choć było to dopiero pierwsze zdanie w kazaniu. - Angeles i German przepłynęli ocean, aby być razem. Ocean problemów, bólu i cierpienia, ale udało im się. I oto stoją dziś tu, w tym Domu Bożym, gotowi, by płynąć dalej, lecz tym razem nie ku sobie, ale razem we wspólnie wybranym kierunku. Moi drodzy, pamiętam pierwsze spotkanie z wami. Oboje byliście zagubieni, nieszczęśliwi i rozdzieleni. Tak jak Ewa i Adam poznali Rajski Ogród i życie tutaj, tak i wy poznaliście zarówno radość, jak i cierpienie. Dziś stoicie tu razem, a wasze twarze lśnią światłem miłości, światłem, które pochodzi od samego Boga. Bo bez Niego nie ma miłości. Nie tej prawdziwej, wiecznej, cierpliwej i łaskawej. Wy ją odnaleźliście - tym razem do chóru płaczących dołączyła się Emilie. - Oboje straciliście ludzi, których szczerze kochaliście. Małżonków, partnerów, rodziców... Oboje przeżyliście tragedie, które was zmieniły. Zmienił się błysk w waszych oczach, zmieniło się wasze podejście do ludzi. Ale wasze serca pozostały takie jak na początku drogi. Niezmiennie zdolne do kochania. I tak jest z każdym z nas. Nieważne, czy jesteś księdzem, księgową czy uczniem. Nieważne, czy masz lat dziesięć czy dziewięćdziesiąt. Każdy z was zasłużył na miłość. Czegokolwiek byśmy nie zrobili, wciąż jesteśmy dziećmi kochającego Ojca. On wciąż nas kocha. Ale nie tylko on. Każdy z nas ma kogoś, kto nas kocha - rodzica, brata czy siostrę, ukochaną lub ukochanego - zawsze znajdzie się osoba, która będzie nas kochała nawet, jeśli złamiemy wszystkie istniejące nakazy i zakazy. Nawet jeżeli będziemy ją ranić. Bo byliśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Ale nie wyraża się ono tym samym kolorem oczu czy włosów. Wyraża się zdolnością do miłości, zdolnością, która nigdy nie gaśnie. Zapamiętajcie to, proszę. Znam ludzi, którzy twierdzą, że nie potrafią kochać. Potrafią. Wy też potraficie. Idźcie więc i kochajcie. Przyjaciół i nieprzyjaciół. Nie istnieje szczęście bez miłości. Tak jak nie istnieje wolność bez miłości. Miłość jest wolnością i to ona was uwolni. Musicie tylko kochać. Amen. 
 Po tych słowach Oscuro przeszedł do najważniejszej części ceremonii. Do chwili, gdy mieliśmy powiedzieć sobie najważniejsze "tak" w naszym życiu. I tak też się stało.Wymieniliśmy się obrączkami i złożyliśmy na swych ustach najcudowniejszy, najwspanialszy pocałunek, bo ten najważniejszy. Był pieczęcią pod przysięgami, które złożyliśmy i potwierdzeniem naszej dozgonnej miłości. 
   Po zakończonych zaślubinach, każdy chciał do nas podejść, wymienić uścisk i złożyć gratulacje. Uśmiechałam się do każdego, teraz już z dużo większą swobodą, bez dręczącego mnie ucisku wewnętrznego. Wypełniało mnie szczęście, które rozpierało moje trzewia, jakby za wszelką cenę chciało wydostać się na zewnątrz.

Około godziny osiemnastej przyjechaliśmy na miejsce, gdzie odbyć się miało nasze wesele. Sala była ogromna i pięknie przystrojona. Kiedy rozejrzałam się dookoła, wszędzie wisiały białe wstążki i kwiaty. Po prawej stronie stało kilkanaście stolików nakrytych kremowymi obrusami. Każde miejsce było odpowiednio oznaczone małą karteczką ze wskazaniem gościa. Malvada zadbała o każdy szczegół. W drugiej części sali był parkiet taneczny. Poprosiliśmy Maxiego, aby zajął się oprawą muzyczną, więc stał teraz przy stole DJ-a z dumną miną, ubrany w jaskrawy garnitur. Wtedy głos zabrała Violetta.
- Moi drodzy - zwróciła się do gości. - Obserwowaliśmy tę dwójkę przez ostatnie kilka lat. Ich wzloty, ale także ich upadki. Ilekroć rozchodzili się, tylekroć jakaś niewidzialna siła znów ich łączyła. Jakby ich związek był zapisany w gwiazdach - uśmiechnęła się aż nazbyt szeroko. - Pamiętam ich pierwsze spotkanie w Buenos Aires. Pamiętam ich przekomarzanie się i słabe żarty. Pamiętam każdą sekundę. I mogę powiedzieć teraz tylko jedno. Angie, tato, cieszę się, że jesteście razem.
Po tym krótkim przemówieniu stanęliśmy z mężem na parkiecie, a nasz DJ puścił piosenkę, którą mieliśmy zapamiętać do końca życia. I tak zaczął się pierwszy taniec młodej pary. Utwór wybrali moi dawni uczniowie i miała to być niespodzianka, więc do ostatnich chwil nie znałam melodii. Stałam, słuchając muzyki, gdy nagle z transu wyrwał mnie dotyk dłoni Germana, którą położył na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki, objęci. W tym układzie znajowaliśmy się aż do końca pierwszej piosenki, drugiej, trzeciej i jeszcze kolejnej... Czułam, że całe wieki mogłabym spędzić w ramionach mężczyzny o czekoladowych oczach.
Nagle usłyszałam znajomą melodię... a następnie znajomy głos. Wtem spostrzegłam, że na scenie stoi Pablo. Nasze spojrzenia spotkały się, podczas gdy on śpiewał. [KLIK]

Did I disappoint you or let you down? 
Should I be feeling guilty or let the judges frown? 
'Cause I saw the end before we'd begun, 
Yes I saw you were blinded and I knew I had won. 
So I took what's mine by eternal right. 
Took your soul out into the night. 
It may be over but it won't stop there, 
I am here for you if you'd only care. 
You touched my heart you touched my soul. 
You changed my life and all my goals. 
And love is blind and that I knew when, 
My heart was blinded by you. 
I've kissed your lips and held your head. 
Shared your dreams and shared your bed. 
I know you well, I know your smell. 
I've been addicted to you. 

Goodbye my lover. 
Goodbye my friend. 
You have been the one. 
You have been the one for me. 

I am a dreamer but when I wake, 
You can't break my spirit - it's my dreams you take. 
And as you move on, remember me, 
Remember us and all we used to be 
I've seen you cry, I've seen you smile. 
I've watched you sleeping for a while. 
I'd be the father of your child. 
I'd spend a lifetime with you. 
I know your fears and you know mine. 
We've had our doubts but now we're fine, 
And I love you, I swear that's true. 
I cannot live without you. 

Goodbye my lover. 
Goodbye my friend. 
You have been the one. 
You have been the one for me. 

And I still hold your hand in mine. 
In mine when I'm asleep. 
And I will bare my soul in time, 
When I'm kneeling at your feet. 

Goodbye my lover. 
Goodbye my friend. 
You have been the one. 
You have been the one for me. 

I'm so hollow, baby, I'm so hollow. 
I'm so, I'm so, I'm so hollow.

Kiedy skończył, miałam łzy w oczach. Smutek w jego głosie był nie do zniesienia. Czy miałam jakieś wątpliwości? Nie, kochałam Germana. Ale Pablo był dla mnie kimś ważnym i nie mogłam patrzeć jak cierpi. Zszedł ze sceny i zniknął. Miałam ochotę za nim pójść, ale wtedy dostrzegłam, że mój mąż patrzy na mnie.spode łba. Otarłam łzę z prawego oka i spojrzałam na niego. Nie powiedział nic, tylko pocałował mnie leciutko i ruszył w stronę sceny. Po chwili usłyszałam jak śpiewa. [KLIK]

Honey you are a rock
Upon which I stand
And I came here to talk
I hope you understand 
The green eyes, yeah the spotlight, shines upon you
And how could, anybody, deny you
I came here with a load
And it feels so much lighter now I met you
And honey you should know
That I could never go on without you
Green eyes

Honey you are the sea
Upon which I float
And I came here to talk
I think you should know

The green eyes, you're the one that I wanted to find
And anyone who tried to deny you, must be out of their mind
Because I came here with a load
And it feels so much lighter since I met you
Honey you should know
That I could never go on without you
Green eyes, green eyes

On również przez cały utwór nie oderwał ode mnie wzroku, co sprawiło, że nieco się zarumieniłam. Kiedy skończył, a wszyscy bili brawo, on wciąż stał na scenie i na mnie patrzył. Nagle, Olga, która trzymała za krawat Ramallo, weszła na postument i razem ze swoim mężem zajęli miejsce Germana. [KLIK]

You're the light, you're the night
You're the color of my blood
You're the cure, you're the pain
You're the only thing I wanna touch
Never knew that it could mean so much, so much

You're the fear, I don't care
'Cause I've never been so high
Follow me to the dark
Let me take you past our satellites
You can see the world you brought to life, to life

So love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

Fading in, fading out
On the edge of paradise
Every inch of your skin is a holy Grail I've got to find
Only you can set my heart on fire, on fire
Yeah, I'll let you set the pace
'Cause I'm not thinking straight
My head spinning around I can't see clear no more
What are you waiting for?

Love me like you do, lo-lo-love me like you do(like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

Love me like you do, lo-lo-love me like you do (like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

I'll let you set the pace
'Cause I'm not thinking straight
My head spinning around I can't see clear no more
What are you waiting for?

Love me like you do, lo-lo-love me like you do 
Love me like you do, lo-lo-love me like you do 
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

Wszyscy zaczęli skakać i się wygłupiać. Chociaż Olga fałszowała niemiłosiernie, podobnie jak wtórujący jej Ramallo, byłam jej bardzo wdzięczna, że przełamała smutną atmosferę. Zrobiło się bardzo wesoło, a ja i Geman w końcu zatańczyliśmy szybszy taniec. Można było przewidzieć, że po jednym utworze Olga nie ustąpi. Zaśpiewała jeszcze kilka bisów, po czym zmieniła repertuar. Gdy zaczęły brzmieć jakieś metalowe kawałki, zdecydowaliśmy z Germanem, że czas się ulotnić. Wszyscy byli już lekko wstawieni, ale młodzież bawiła się doskonale. Jako bardzo odpowiedzialni dorośli, zostawiliśmy ich samym sobie, zabierając tylko dwie butelki wina.

German zaprowadził mnie do samochodu, odpalił silnik i ruszyliśmy przed siebie. Jechaliśmy na wschód.  Nie wiedziałam, gdzie mój świeżo upieczony mąż ma zamiar mnie zabrać, ale ufałam mu. Nie chciał mnie przecież porwać. Wobec tego było mi wszystko jedno. Liczyło się tylko to, że był ze mną.

Zatrzymaliśmy się po jakiejś godzinie jazdy. German pomógł mi wysiąść z samochodu, po czym wziął mnie za rękę. Rozejrzałam się dookoła. Spacerowaliśmy drogą, wzdłuż której świeciły piękne latarnie. Niebo było rozgwieżdżone. Powietrze było bardzo czyste, a jednocześnie rześkie. German założył mi na ramiona swój garnitur. Wdychałam oszałamiający zapach jego perfum, spotęgowany wonią otoczenia. W miarę, jak oddalaliśmy się od samochodu, coraz wyraźniej słychać było szum. W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie kończyła się malownicza droga. Staliśmy przy wejściu na plażę. O dziwo, nie byliśmy sami. Zobaczyłam kilka osób, które były właśnie w trakcie wypuszczania papierowych lampionów. Kilka z nich unosiło się już wysoko nad ziemią, rozświetlając mrok nocy. Śledziłam lot jednego z nich, aż do chwili gdy zniknął z oczu. Usiedliśmy z Germanem na murku. Oparłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zapadłam z drzemkę. 
Obudził mnie huk. Gdzieś w oddali uderzył piorun, a chwilę później usłyszałam rozprzestrzeniający się po okolicy grzmot. Otworzyłam raptownie oczy. German szepnął, żebym się nie bała. Strach gdzieś się ulotnił. Byłam bezpieczna z moim mężczyzną. Pozostali ludzie gdzieś się ulotnili. Teraz byliśmy sami. German pokazał mi niedaleko latarnię morską. Skinęłam głową i ruszyliśmy szybko w jej stronę, widząc, że burza przybiera na sile. Dotarliśmy na miejsce po jakimś kwadransie, jednak w tym czasie pioruny nie uderzały zbyt często. Nie spadł też deszcz. Weszliśmy do środka latarni i spiralnymi schodami dostaliśmy się na samą górę. Można było tam usiąść, gdyż ktoś wstawił niewielką ławeczkę. Latarnia wyglądała na nieużywaną od dłuższego czasu. Spojrzałam przez szybę na czarną toń oceanu. Niebo przeszył słaby piorun i był to ostatni ślad burzy tej nocy. Byliśmy bezpieczni, ale jakoś nie chciałam się stamtąd usuwać. Miejsce, w którym się znaleźliśmy, miało w sobie coś romantycznego. 
Wciąż mieliśmy na sobie ślubne stroje. Moja kunsztowna fryzura rozpadła się pod wpływem wiatru. Rozplątałam włosy, co sprawiło, że miałam jeszcze większy zamęt na głowie. Usiadłam obok Germana i spojrzałam mu w oczy. Ledwie mogłam je dojrzeć w ciemnościach. Ale wiedziałam, że patrzą na mnie z taką samą miłością, jaką ja czułam w sercu. Pocałowałam go delikatnie i przytuliłam się do jego piersi. 
- Angeles - usłyszałam jego szept. Rzadko tak do mnie mówił.
- Tak, Germanie? 
- Kocham cię.
- A ja ciebie - odpowiedziałam. Widziałam, że noc powoli blednie. Nie wiedziałam, która była godzina, ale chyba niewiele brakowało do świtu. Taka była nasza noc poślubna.
___________________________________________
Tadam! 
To niewiarygodne wręcz, ale wstawiamy rozdział!
German i Angie się pobrali. :D
Któż by się tego spodziewał?
Czekamy na Wasze komentarze.
Un beso enorme. ♥

J & B