niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 22

Rozdział 22.

Drzwi mojego pokoju otworzył German. Zastał mnie leżącą na łóżku z zapłakanymi oczami ubraną nadal w suknię ślubną jego byłej narzeczonej.
- Angie, co się dzieje? Proszę nie płacz...
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam.
Dlaczego mnie pocałował? Nie powinien tego robić, jest moim szwagrem. A jeszcze gorsze było to, że odwzajemniałam jego pocałunki, że czułam się dobrze, gdy mnie całował, że mi tego brakowało... 
Mogłam spodziewać się różnych odpowiedzi, ale nie spodziewałam się, że pochyli się i znów mnie pocałuje.
I znów poczułam się dobrze, znów opanowała mnie ta magia, to cudowne uczucie, gdy się całowaliśmy. Czułam, że niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia...
Gdy wreszcie skończyliśmy German szepnął:
- Kocham Cię, Angie... A Ty? Nie mów, że nic do mnie nie czujesz...
- Nie mówię - szepnęłam bez zastanowienia.
German ujął moją twarz w swoje dłonie i znów pocałował. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie... Całowaliśmy się namiętnie, zachłannie. Nie chcieliśmy tego zakańczać, moglibyśmy całą wieczność spędzić w swoich objęciach... Po pewnym czasie jednak oderwaliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy. Moja twarz nadal była lekko mokra od łez, German otarł mi ją swoją dłonią. 
- Nie lubię, kiedy jesteś smutna.
Chciałam się uśmiechnąć, ale nie byłam w stanie... German zrobił to, czego tak bardzo potrzebowałam -  przytulił mnie. W jego ramionach czułam się taka... bezpieczna...
Gdy zakończyliśmy uścisk German cmoknął mnie w policzek i wyszedł bez słowa z mojego pokoju.
Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Zawahałam się, ale w końcu wyjęłam z szafki list od Germana. Chyba setny raz przyglądałam się jego pismu. Patrzyłam i patrzyłam. Nagle dostrzegłam kartkę wsuniętą w szparę w drzwiach. Podniosłam ją i przeczytałam to, co było na niej napisane.


Wątp, czy gwiazdy lśnią na niebie; 
Wątp o tym, czy słońce wschodzi; 

Wątp, czy prawdy blask nie zawodzi; 

Lecz nie wątp, że kocham Ciebie. 
                                           German

"To przecież fragment "Hamleta". Skąd on wie, że kocham twórczość Szekspira?" - pomyślałam. 
Nagle przypomniałam sobie o sukni. Zdjęłam ją i ubrawszy się w zwykłe ubrania, wyszłam do ogrodu. 
Księżyc był tej nocy w pełni. Dostrzegłam jakąś postać koło basenu. Gdy podeszłam bliżej rozpoznałam Ramallo. 
- Ramallo! Co pan tu robi? - zapytałam zdumiona.
- Nie było pani w pokoju, więc szukałem pani tu - przyjaciel Germana uśmiechnął się na widok mojej zdziwionej miny. - Mam dla pani radę. Proszę powiedzieć Germanowi, co pani do niego czuje. Znajdzie go pani w gabinecie.
Po tych słowach poszedł do domu. Wiedziałam, iż ma rację, wiedziałam, co muszę zrobić. Jedyne, czego nie wiedziałam, to czy wystarczy mi odwagi. 
_______________________________________
Rozdział przypadł wam do gustu?
Jak myślicie, czy Angie wystarczy odwagi?
Gracias por estar con nosotros. ♥
J & B

PS. Jutro troszkę dłuższy rozdział. :)

Rozdział 21

Rozdział 21. 

Gdy zeszłam na dół zobaczyłam Jade trzymającą na rękach duże pudełko. Z kuchni przyszli Olga i Ramallo, a German wyszedł ze swojego gabinetu. Kobieta nachalnie otworzyła pudełko. Wyciągnęła z niego białą suknię - zapewne miała to być jej kreacja na zbliżający się ślub. Pisnęła z zachwytu i rzuciła się w ramiona Germana, który nie do końca podzielał jej entuzjazm. Gdy uwolniła go z uścisku złapała sukienkę i zaczęła wymachiwać mi nią przed oczami.
- Widzisz, jaka jest piękna? Zazdrościsz? - śmiała mi się w twarz.
- Wiesz, że nie za bardzo - odparłam obojętnie.
- Daj spokój, przecież każda kobieta chciałaby mieć taką suknię. A German jest mój - dodała szeptem.
Wywróciłam oczami i pobiegłam do swojej sypialni. 

Gdy kilka godzin później zeszłam na dół napotkałam Olgę, która wyjaśniła mi, że Jade wyszła na manicure, Ramallo pracuje w gabinecie Germana, a pan domu wyszedł na spotkanie, co wyjaśniało nieprzeniknioną ciszę w domu. Na manekinie w salonie wisiała biała suknia. Uszyta z pięknej, delikatnej tkaniny, zdawała się lśnić żywym blaskiem. 

- Och, więc to jest ta słynna ślubna suknia Jade - mruknęłam.
- O tak, jest bardzo piękna. Ale nie mogę się pogodzić z tym, że będzie miała ją na sobie ta wiedźma - westchnęła Olga.
- Tak... Szkoda tak pięknej sukni.
- Angie - podsunęła szeptem kobieta - Angie, przymierz ją.
- Nie żartuj, Olgo. Przecież ta piękna suknia należy do Jade... 
- Ty na pewno będziesz wyglądała w niej sto razy lepiej. Sama bym przymierzyła, ale chyba rozumiesz...
- Nie mogę... 
Ale Olga zdejmowała już suknię z manekina. Podała mi ją i uśmiechnęła się łobuzersko.
- Spokojnie, przecież nikogo tu nie ma.
- No dobrze, ale tylko na chwilkę... - uległam. - Zaraz wrócę. 
Złapałam sukienkę i pobiegłam do łazienki z zamiarem przebrania się. Pasowała na mnie idealnie, była bardzo przyjemna w dotyku i niesamowicie piękna. Upięłam włosy w koka i wróciłam do salonu.
Olga otworzyła aż usta ze zdumienia i zaczęła klaskać szeroko się uśmiechając. 
- Angie, wyglądasz cudownie - powiedziała.
- Dzięki, Olgo. 
Uśmiechnęłam się do kobiety podchodząc do lustra. 
- Zaraz wrócę. Chyba przypala mi się kurczak - stwierdziła marszcząc nos.
Wpatrywałam się z uśmiechem w swoje odbicie w lustrze. Rzeczywiście wyglądałam całkiem ładnie. Westchnęłam na myśl, że w sukni, którą właśnie mam na sobie, Jade stanie niedługo przed ołtarzem... u boku Germana...
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się. Do domu wszedł German. Nie miałam pojęcia co robić, zaniemówiłam stojąc jak sparaliżowana. Gdy mężczyzna spojrzał na mnie, ubraną w ślubną suknię jego narzeczonej, zaniemówił. Ja również przez chwilę nie mogłam wykrztusić ani słowa.
- German ja tylko... - zaczęłam się jąkać - Przepraszam, ja tylko... Nie powinnam wkładać tej sukienki... Ja... Ja...
- Nie, Angie - mężczyzna przerwał mi moje nieudolne próby usprawiedliwienia się - Nie powinnaś... Ale nie żałuję, że to zrobiłaś. Wyglądasz pięknie - powiedział podchodząc do mnie.
- Och, dziękuję... - odparłam zaskoczona wpatrując się w szwagra. 
Był coraz bliżej. Czułam zapach jego perfum. W pewnej chwili wyglądał jakby chciał jeszcze coś dodać, ale się rozmyślił. Najwyraźniej uznał, że słowa nie są potrzebne. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, patrząc mi w oczy. Nagle jego usta zetknęły się w moimi. Całował mnie. Wiedziałam, że to, co właśnie robię nie powinno mieć miejsca, ale nie protestowałam. Poddałam się uczuciom, natarczywie oddawałam jego pocałunki... Całowaliśmy się delikatnie, ale i namiętnie. Czułam, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Pocałunek sprawił, że totalnie straciłam poczucie rzeczywistości. Do tego stopnia, że nie usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Dopiero chwilę później usłyszałam zduszony okrzyk Jade. Gdy z Germanem niechętnie oderwaliśmy się od siebie spostrzegłam, że Olga bacznie obserwuje tą scenę z uchylonych drzwi kuchni. Po chwili dołączył do niej Ramallo.
- German! - krzyknęła Jade - Co Ty sobie wyobrażasz? Co robiłeś tą panienką? A Ty? Zdejmuj natychmiast moją suknię, wywłoko!
- Nie odzywaj się tym tonem do Angie! - krzyknął German.
- Bronisz jej? - wściekła się Jade.
- Tak, bronię. Jade, przykro mi, ale z nami koniec. Proszę, abyś się stąd wyprowadziła.
- Ale... - zaczęła poirytowana kobieta.
- Jade, nie kocham Cię.
- Ach, tak! Więc kochasz ją?! - wykrzyczała.
- Tak... Tak, kocham ją, Jade.
Moje wnętrzności podskoczyły w tym momencie do gardła. Z jakiegoś powodu, moje serce biło jak szalone. Kobieta spojrzała na mnie jak na coś zdechłego i wybiegła z domu zanosząc się histerycznym wrzaskiem. Rzucała przy tym przekleństwa dotyczące mojej osoby. 
German spojrzał na mnie z nadzieją. Patrzyłam na niego smutnym wzrokiem. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Bez zastanowienia pobiegłam do mojej sypialni. 
Położyłam się na łóżku i ukryłam twarz w poduszce. W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi...
___________________________________________
Mamy nadzieję, że się podobało. :)
Nareszcie jest moja ukochana scena z suknią. :D
Nos vemos mañana. ♥
J & B 

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 20

Rozdział 20.

Zeszłam na dół. Ku mojemu niezadowoleniu przy stole siedział już German ze swoją narzeczoną. Jade opowiadała właśnie o tym, co zaplanowała na ich ślub.  
- Dzień dobry - przerwałam jej wyliczanie "ważnych" gości, których zaprosiła.
- Dzień dobry, Angie - German uśmiechnął się do mnie delikatnie.
Jade spojrzała na mnie pogardliwie i wywróciła oczami. Nie zadała sobie trudu, aby się ze mną przywitać. 
- Kochanie - ciągnęła - chciałam dziś wybrać się na zakupy, mierzyć suknię ślubną... 
- Dobrze, Jade - German odpowiedział jej wyraźniej znudzonym, nieco automatycznym tonem.
- Dasz mi na nią pieniądze? - spytała. 
- Tak, Jade - mężczyzna sięgnął do kieszeni wyciągając opasły portfel.
W tym czasie ja zdążyłam zająć już miejsce przy stole i w milczeniu zająć się tostem, który właśnie smarowałam truskawkowym dżemem.
Jade oznajmiła, że wychodzi na zakupy, cmoknęła Germana w policzek, na co on zrobił dość zażenowaną minę. Spojrzała na mnie wyzywająco unosząc jedną brew w górę. Po jej wyjściu zostałam sama z Germanem. Siedzieliśmy w milczeniu przez kilka minut, aż w końcu German stwierdził, że w gabinecie czeka na niego dużo pracy. Wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą w moimi nieokiełznanymi myślami.
Po zjedzonym w samotności śniadaniu, usiadłam na kanapie przeglądając jakąś powieść. Nie mogłam jednak skupić się na tym, co czytam. Nagle w tylnej kieszeni poczułam wibrowanie telefonu. Uniosłam się lekko wyjmując komórkę i odbierając połączenie.
- Halo?
- Angie? - bez trudu rozpoznałam głos Pabla. 
- Tak, to ja. Cześć. Co słychać?
- Ee... Świetnie, zwiedziliśmy sporo ciekawych miejsc. Gregorio jest, jak zwykle, nie do wytrzymania, ale po za tym jest całkiem miło... 
,,No jasne, że jest miło przecież jest tam ta cała Jackie" - pomyślałam zjadliwie, ogarnęło mnie uczucie zazdrości.
- A co u Ciebie, Angie? Wytrzymujesz jakoś z Jade? - spytał.
- Nie jest łatwo, ale jakoś daję radę - zaśmiałam się.
- Angie, posłuchaj muszę Ci coś powiedzieć - zaczął Pablo nieco poważniejszym tonem. W jego głosie wyczułam nutkę stresu.
W tej chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, a następnie usłyszałam kroki.
- Muszę kończyć, oddzwonię później. Pa - rozłączyłam się chowając telefon byle jak do kieszeni.
Do salonu wszedł German. Rozglądał się po pokoju. Najwyraźniej czegoś szukał.
- Angie, nie widziałaś mojej czerwonej teczki? - spytał.
Rozejrzałam się i po chwili zobaczyłam zgubę leżącą na stoliku obok kanapy. Sięgnęłam po nią, wstałam i podchodząc do Germana podałam mu teczkę.
- Dziękuję Ci, Angie - mężczyzna znów wpatrywał się w moje oczy. 
Złapał teczkę na oślep. Nie trudno było się domyślić, że spadła na ziemię, a cała jej
zawartość rozsypała się po podłodze. Przyklęknęłam zbierając kartki z podłogi i wkładając z powrotem do teczki. German przykucnął obok mnie i pomógł mi zbierać papiery. 
Gdy skończyliśmy uniosłam lekko wzrok. Napotkałam jego spojrzenie.
- Angie, ja...
Przerwałam mu powoli kręcąc przecząco głową. 
- Nie zapominaj, że teraz jesteś z Jade - przypomniałam mu, po czym wstałam i oddaliłam się.  

Kilka godzin później siedziałam w swoim pokoju czytając książkę. Nagle z dołu usłyszałam jazgot; narzeczona mojego szwagra wróciła do domu. Uchyliłam delikatnie drzwi, wsłuchując się w jej słowa. 
- Wszyscy, zejdźcie natychmiast na dół! - wrzeszczała - Nie uwierzycie!
Miałam szczerą nadzieję, że coś się jej stało. Gdy zeszłam na dół zobaczyłam...
________________________________________
Podobało się? :)
Co Angie zobaczyła na dole? ;>
Dowiecie się w kolejnym rozdziale - zapraszamy. 
Dziękujemy za 5000 wyświetleń. :-)
Abrazos cálidos. ♥
J & B

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 19

Rozdział 19.

Otworzyłam drzwi, ale nikogo tam nie było. Spojrzawszy w dół dostrzegłam kopertę, na której ktoś lekko pochyłym pismem napisał "Angie". Podniosłam kopertę i wróciłam do pokoju, gdzie zaczęłam ją powoli otwierać. W środku był list, napisany tym samym pismem. Treść listu brzmiała:


                    Angie, 
Powinienem pisząc ten list użyć ozdobnej papeterii, poetyckich zwrotów, akapitów pełnych ckliwych słów. Nie zrobię tego jednak, bo to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest co ci chcę przekazać. Wiesz, że wkrótce się żenię. Ale pomimo tego, co będzie wkrótce, pomimo tego co było, pomimo przeciwności, ja nadal cię kocham. Nadal jesteś całym moim światem. 
                                                                                                             German.

Odłożyłam list na szafkę i poszłam spać, czując, że życie byłoby prostsze, gdyby Maria wciąż żyła...

Nazajutrz rano wstałam radosna, jak gdyby moja wczorajsza rozpacz gdzieś wyparowała. Gdy ubrana schodziłam na śniadanie, usłyszałam rozmowę Ramallo i Jade, w której przyjaciel Germana przekonywał tą wiedźmę, by posiłek zjadła w SPA, gdzie podobno serwują ,,doskonałe przepiórki". Po krótkich namowach narzeczona Germana wyszła z domu.
- Dzień dobry! - zawołałam wchodząc do salonu.
- O, panna Angie - Ramallo uśmiechał się dziwnie. - Poradzi sobie pani sama? Wychodzę z Olgą...
- Tak, proszę się nie martwić - odpowiedziałam, zdziwiona tą sytuacją.
"Od kiedy Ramallo wychodzi gdzieś z Olgą?" - pomyślałam.
W jadalni zastałam Germana. Unikałam jednak jego wzroku.
- Witaj, Germanie.
- Dzień dobry. Widziałaś może kogoś z domowników?
- Jade poszła do SPA, Ramallo i Olga wyszli .
Niezręczne milczenie przeciągało się. Wreszcie German powiedział:
- Angie... to może usiądź koło mnie.
Po chwili wahania przystałam na tą propozycję. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Zaczęliśmy nawet żartować, że Ramallo i Olga poszli na randkę. W pewnym momencie mężczyzna wziął do ręki chleb i zaczął smarować go masłem.
- German! Jak ty smarujesz ten chleb? - powiedziałam i wyrwałam mu kanapkę.
- Wiem, jak się smaruję! Nie traktuj mnie jak dziecko! - odpowiedział i próbował zabrać mi chleb.
- Chcę tylko pomóc! - wykrztusiłam pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu.
Szarpanina trwała. Bawiliśmy się w najlepsze. Nagle kanapka, która była już całą w maśle, wyślizgnęła mi się z dłoni i upadła na podłogę. Zerwałam się po ścierkę, by posprzątać ten bałagan, ale gdy uklękłam by zetrzeć plamę, German, klęknąwszy obok, położył swoją dłoń na mojej i zaczął wycierać razem ze mną. W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Zamarliśmy tak przez chwilę, która zdawała się być wiecznością. Nagle zadzwonił mi telefon.
- To Violetta - powiedziałam.
- Daj na głośnomówiący! - zawołał German próbując zabrać mi komórkę.
- Już jest!
- Tata? Angie? Co się dzieję? - wyczułam podejrzliwość w głosie Violetty.
- Nic! - odpowiedzieliśmy równocześni.
- Jemy - dodałam.
Niestety mężczyzna w tym samym momencie powiedział "pracujemy".
- Jak Indie? - starałam się zmienić temat.
Dziewczyna zrezygnowała z podejrzeń i zaczęła opisywać jak tam ładnie i jak mija jej dzień. Miałam ochotę zapytać o Pabla, ale nie chciałam tego robić przy Germanie. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem poszłam do swojego pokoju. List dalej leżał na szafce niczym cichy wyrzut sumienia. 
"On ma narzeczoną" powtarzałam sobie w duchu.
Na próżno...
____________________________________________
Co sądzicie?
I znów się nie pocałowali... My to was męczymy. :D
Życzymy wam dobrych wakacji. Szalejcie, ile możecie. :>
Saludos ;-)
J & B

PS. Jak oceny? Pochwalimy się, że obu nam udało się zdobyć świadectwa z wyróżnieniem. ^^
Jak u was? :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 18

Rozdział 18. 

Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Czym prędzej się ubrałam i wybiegłam na balkon. Mocno wciągnęłam powietrze i poczułam upajający zapach magnolii. Wychyliłam się przez balustradę rozglądając się za źródłem zapachu. Wychylałam się coraz bardziej, aż poczułam, że stopy niebezpiecznie odrywają mi się od podłogi. Nagle ktoś objął mnie w pasie. Zapach magnolii przyćmiła woń męskich perfum.

- Uważaj, Angie! Chyba nie chcesz spaść? - wiedziałam do kogo należy ten głos.
- Oczywiście, że nie. Po prostu się rozglądałam. Czyżbyś się o mnie bał, Germanie? - zapytałam ironicznie, odwracając się do mężczyzny, który wciąż trzymał mnie w objęciach.
-  Chyba w to nie wątpisz? - ciemne oczy mojego szwagra patrzyły na mnie z czułością. Otworzył usta, by coś dodać, ale mu przerwałam.
- Proszę, nie mów nic. Jesteś teraz z Jade, pamiętasz? - po tych słowach jego oczy pociemniały. Zamiast odpowiedzieć zbliżył swoją twarz do mojej.
- Masz piękne oczy - mężczyzna pogłaskał mnie po policzku. Jego dotyk mnie sparaliżował, nie mogłam nic zrobić.
- German...ja...ja...- nie wiedziałam, co mówię.
"Angie! Co się z tobą dzieje?" - pomyślałam.
Byliśmy coraz bliżej. Z jakiegoś powodu serce waliło mi jak oszalałe.
- Germanie! Mieliśmy jechać podpisać umowę... Germanie?! - Ramallo stał w ogrodzie i patrzył na nas życzliwym wzrokiem. - To może przyjdę później...
- Nie! - krzyknęliśmy oboje odskakując od siebie. 
- Oglądaliśmy tylko... dach - dodałam.
Po tych słowach wbiegłam do domu.  
"Dach? Boże, Angie... Jak mogłam palnąć taką bzdurę..."
Starając się uspokoić zeszłam na dół. Usłyszałam jednak jeszcze Ramallo mówiącego ojcu Violi o tym, że spostrzegł, iż ten się do mnie zbliżył. W salonie siedziałam ta wariatka, Jade.
- Tu jesteś! Masz się odczepić od mojego narzeczonego, bo inaczej pożałujesz - zaskrzeczała. - Pamiętaj, mam oczy dookoła krowy.
- Głowy. Mówi się oczy dookoła głowy. Kup sobie słownik frazeologiczny - poradziłam jej, walcząc z nagłym napadem śmiechu.
- Jakiego słowika mam sobie kupić? Farazelicznego? To jakiś egzotyczny gatunek? Pleciesz jakieś bzdury! - stwierdziła i pobiegła na górę.
Usiadłam na sofie i pomyślałam o Pablo i Jackie oraz o Germanie i Jade. Miałam swoją szansę, utraciłam ją. W mojej głowie rysowały się coraz gorsze scenariusze. Wyobraziłam sobie ślub swojego szwagra, wycieczkę do Indii... Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Ocierając oczy poszłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko. Płakałam i płakałam. Wnet usłyszałam pukanie do drzwi...
____________________________________________
Podobało wam się?
Siempre contigo. ♥
J & B

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 17

Rozdział 17.

Następnego dnia obudzona promieniami słońca wstałam dość wcześnie. Powoli ubrałam się i zeszłam na dół. Wszystkie zajęcia w studio zostały zawieszone, gdyż większość uczniów wyjechała na wycieczkę. Miałam więc nadzieję na trochę czasu dla siebie.

Bez Violi w domu było dziwnie pusto. Wyglądało na to, że pozostali jeszcze spali, co mnie dość ucieszyło, bo nie byłam skazana na towarzystwo Jade.
Przygotowałam sobie kawę w mojej ulubionej białej porcelanowej filiżance i usiadłam przy stole. Siedziałam w ciszy przez chwilę. Z nudów zaczęłam nucić pod nosem ,,Podemos".
Nagle usłyszałam kroki. Do kuchni wszedł German. Urwałam nuconą piosenkę i skupiłam się na mieszaniu łyżeczką w filiżance.
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia z kubkiem kawy, którą najwyraźniej zaparzył sobie w swoim gabinecie.
- Dzień dobry, Angie - przywitał się.
- Dzień dobry - odparłam nieśmiało.
German usiadł przy stole na przeciwko mnie i wypił łyk kawy, po czym odstawił kubek na stół tak niedbale, że popchnął w moją filiżankę, której zawartość w wyniku uderzenia wylądowała prosto na mojej dłoni. A że kawę dopiero zrobiłam, była jeszcze gorąca. Pisnęłam czując, jak czarny napój parzy mi skórę.
- Angie, nic Ci nie jest? Przepraszam... - German zaczął panikować. - Chodź, trzeba Ci jakoś pomóc.
Chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do zlewu, gdzie odkręcił kran z zimną wodą. Przyniosła mi ona sporą ulgę. Mężczyzna wciąż trzymał moją, zdrętwiałą nieco od temperatury, dłoń chodź nie było to już potrzebne. Stał tak blisko mnie, że nasze ramiona stykały się, czułam ciepło bijące od jego ciała.
Spojrzałam na niego. Mój szwagier bacznie mi się przyglądał. Patrzyliśmy sobie w oczy, jego ciemne czekoladowe oczy... Coś w moim sercu zapragnęło połączyć moje usta z ustami Germana w geście pocałunku, jednak coś innego blokowało, zabraniało, bało się... Czułam zapach jego perfum, straciłam kompletnie poczucie rzeczywistości. Do tego stopnia, że nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do kuchni, aż do momentu, gdy rozległ się chichot Olgi:
- Oj, przepraszam. Przeszkodziłam? Mogę już zacząć wynosić walizki panny Jade?
Z pewnym trudem oderwałam się od oczu Germana i spojrzałam w stronę kobiety.
- Olgo, nic się nie dzieje, po prostu poparzyłam się, a German pomagał mi schłodzić dłoń.
Kobieta uniosła brwi z niedowierzaniem i uśmiechnęła się.
- Ja i tak widzę, że coś się dzieje. Cieszę się, przynajmniej nie będę musiała dłużej znosić tej małpy. To kiedy się wyprowadza?
- Przestań, Olgo. Jade wcale się nie wyprowadza - zaczął German.
- Czy słyszałam moje imię? - do kuchni weszła jego narzeczona, a za nią zaciekawiony Ramallo.
- Nie, skąd - wymamrotałam - To ja już pójdę. Przepraszam.
Odeszłam w stronę wyjścia z kuchni. Usłyszałam, jednak jeszcze za sobą troskliwy głos Germana.
- Na pewno wszystko w porządku z Twoją dłonią, Angie?
- Tak... Jest OK - odwróciłam się i nieśmiało uśmiechnęłam się, po czym odeszłam do mojego pokoju.
Leżałam na łóżku czytając książkę. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Do mojej sypialni wszedł German. 
- Wszystko w porządku, Angie? - spytał troskliwie.
- Tak... W porządku - odparłam siadając na łóżku i odkładając książkę na bok.
- Chciałem jeszcze raz przeprosić Cię za tą kawę...
- Spokojnie, German. Przecież nic się nie stało, to był wypadek. A po za tym szybko zareagowałeś - uśmiechnęłam się.
Mężczyzna odwzajemnił uśmiech siadając obok mnie, na brzegu mojego łóżka. 
- Pokaż proszę swoją dłoń - poprosił.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę. Po poparzeniu nie było śladu.
- Na pewno już Cię nie boli? - spytał delikatnie muskając ustami moją dłoń.
- Nie, wszystko jest w porządku - odparłam rumieniąc się lekko.
- Dobrze... Będę w gabinecie, gdyby Cię bolało daj znać. 
,,On jest kochany... taki opiekuńczy..." - pomyślałam.
Wstał i skierował się do drzwi. Gdy wychodził z pokoju zauważyłam ruch w korytarzu, to Ramallo szybko uciekał na dół. Zapewne nas obserwował...

Kilka minut później wstałam i zeszłam na dół z zamiarem napicia się odrobiny soku pomarańczowego. Z kuchni dobiegły mnie głosy Olgi i Ramallo. Oparłam się o ścianę wsłuchując się w strzępki rozmowy.
- ...Tak ja też to zauważyłam... - mówiła Olga.
- Widziałem dziś jak pan German całował dłoń panny Angie.
- Tak... Między nimi musi coś być...
Gdy weszłam do kuchni natychmiast urwali rozmowę. 
- Czy stoi przed nami nowa dziewczyna pana Germana? - spytała Olga.
- Daj spokój Olgo, zdaje mi się, że oglądacie zbyt dużo seriali - stwierdziłam nalewając soku do szklanki.
- To nie seriale, droga Angie, to samo życie - mruknął Ramallo.
Pokręciłam przecząco głową uśmiechając się nieznacznie i wyszłam z kuchni. Gdy opuściłam pomieszczenie dobiegł mnie jeszcze głos Olgi.
- W takim razie życie panny Angie jest znacznie ciekawsze od tej telenoweli, która leci o szóstej...
Zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do swojej sypialni.
_____________________________________________
Podobało wam się?
Prosimy o szczere komentarze. ♥
Enviamos besitos, :*
J & B

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 16

Rozdział 16.

Kilka dni później Violetta była już spakowana na zbliżającą się wycieczkę. 
- Masz wszystko, Violu? – pytałam co chwilę – szczoteczkę do zębów, telefon, portfel...
- Angie, pytasz mnie o to chyba setny raz – zaśmiała się dziewczyna.
- Przepraszam, ale nie chcę żebyś czegoś zapomniała.
Jakiś czas później byliśmy już w drodze na lotnisko. Mieliśmy wybrać się tam w trójkę – German, Viola i ja, jednak Jade uparła się, że nie puści tam Germana ze mną. Ta kobieta jest niemożliwa!
W samochodzie panowała prawie idealna cisza. Przeszkadzało tylko gadanie Jade, która mówiła coś o manicurze, Australii i autobusach. O tym ostatnim wspominała z lekkim przerażeniem. Martwiłam się o Violettę, wiedziałam, jej ojciec myśli o tym samym. Popatrzyłam na siostrzenicę i dostrzegłam w jej oczach niezwykłą radość - ją ten wyjazd cieszył. Nawet nie zastanawiałam się o czym myśli Jade. Na samą myśl, że ta wiedźma myśli, chciało mi się śmiać. Uśmiechnęłam się tylko lekko i... dostrzegłam spojrzenie Germana w lusterku. Zarumieniłam się delikatnie i chwilę później dojechaliśmy już na lotnisko.
Nadszedł czas pożegnania. Pierwszy do Violi podszedł jej ojciec.
- Zadzwoń jak dojedziesz! Uważaj na siebie! Pamiętaj...
- Też cię kocham tato!
Teraz ja uściskałam Violettę.
- Bądź ostrożna. Kocham Cię.
- Też Cię kocham Angie.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Odsunęłam się, a moją siostrzenicę "przejęła" Jade. Ja natomiast podeszłam do Pabla. Może i byliśmy pokłóceni, ale nie mogłam pozwolić mu odlecieć bez pożegnania. 
- Angie... - zaczął nieśmiało.
- Będę tęskniła! - rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam. 
- Kocham Cię - szepnął mi Pablo do ucha.
Zarumieniłam się lekko i złożyłam delikatnego buziaka na jego lekko zarośniętym policzku. 
- Wracaj szybko!
- Będę dzwonił, Angie. Do zobaczenia! - teraz on delikatnie musnął mój policzek i odszedł w stronę wejścia do samolotu. 
Westchnęłam głęboko i odwróciłam się do Violetty, której Jade właśnie udzielała rad.
- Kochana, używaj dobrych kremów, dbaj o siebie, uważaj na krokodyle i pamiętaj o błyszczyku.
Viola nawet nie zadała sobie trudu by odpowiedzieć. Uśmiechnęła się do nas i odeszła w stronę Leona.
- Miłego pobytu w Afryce! - krzyknęła jeszcze narzeczona Germana.
- Jade, oni jadą do Indii - powiedziałam niecierpliwie.
- To w Azji - dodał German.
- Azja leży gdzieś w Australii?
Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia z Germanem. Uśmiechnęłam się lekko, ale wtedy przypomniałam sobie o Pablu i Jackie.
Droga powrotna była podobna do dojazdu na miejsce. Brakowało jednak radości i podekscytowania Violetty. W domu znaleźliśmy się dopiero późnym wieczorem.
Zmęczeni kilkugodzinną podróżą udaliśmy się do swoich sypialni.
______________________________________
Może być? :>
Przepraszamy, że tak krótko, mamy nadzieję, że się nie gniewacie. ^^
Nie obeszło się bez naszej królowej geografii - Jade.
Jak widzicie jest też troszkę Pangie. :P
Zapraszamy do śledzenia. :)
Millón de besitos,
J & B

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 15

Rozdział 15.

Siedziałam na przy stole w kuchni wraz z Violettą. Mijały minuty. W końcu usłyszałyśmy jak German i Ramallo wchodzą do domu. Ojciec Violetty wszedł do kuchni, a jego towarzysz poszedł przejrzeć dokumenty w gabinecie. Nasza obecność wyraźnie zaskoczyła Germana.
- Angie? Viola? Co tu robicie? I co to za miny? - mężczyzna przyglądał się nam badawczo.
- Spokojnie, tato. Przyszłyśmy Cię o coś poprosić... - Violetta wyglądała jakby chciała uciec.
- Studio organizuje wycieczkę dla uczniów - starałam się wesprzeć siostrzenicę - Pozwól jej na to...
- Dokąd jest ten wyjazd? - Przerwał mi German.
- Do... Ee...wspaniałego kraju z bogatą kulturą... do Indii - wyjąkała Viola.
- Do Indii?! - twarz mojego szwagra zrobiła się purpurowa - Na drugi koniec świata?! Ja...przepraszam na chwilę.
Po tych słowach wybiegł z domu, a ja za nim. Przebiegł przez ogród i wskoczył do umieszczonego w rogu basenu. Starałam się zatrzymać, ale uniemożliwiły mi to mokre płytki wokół zbiornika i po chwili wynurzyłam się z drugiej strony basenu.
- Aaa! Nie umiem pływać! - wrzasnęłam.
German podpłynął i po chwili obejmował mnie już w pasie.
- Spokojnie...Trzymam cię. Dlaczego tu właściwie wskoczyłaś skoro nie umiesz pływać? - mężczyzna zbliżył swoją twarz do mojej.
- Nie zamierzałam... Biegłam żeby Cię przekonać do wyjazdu, ale niespodziewanie poślizgnęłam się na płytkach i wpadłam do basenu. No i oto jestem - zaśmiałam się z własnych słów.
- A, wyjazd. Tak... Viola może jechać... Pozna nową kulturę, myślę, że dobrze jej to zrobi - powiedział, chociaż wiedziałam, iż nie jest przekonany co do sensu swoich słów.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, czułam jego zapach.
- A ty, dlaczego wskoczyłeś w garniturze do basenu? - spytałam.
ego oczy wpatrywały się we mnie z taką nadzieją...
- Zdenerwowałem się, nie myślałem racjonalnie...
Powoli się do mnie zbliżył. Przymknęłam oczy. Nasze usta się napotkały. Czy teraz też nie myślał racjonalnie? 
"Ahora sé que la tierra es el cielo, te quiero, te quiero..." Jego usta nie całowały mnie tak namiętnie jak ostatnio, tylko tak jakby się bały, że najmniejszy błąd nas rozłączy. Staliśmy tak, po ramiona w wodzie, złączeni w pocałunku. Wiedziałam, iż to co robię to błąd. Ale nie chciałam stracić tej chwili. Nic nie mogło nam jej skraść. Nie myślałam, nie dbałam o nic. Chciałam zostać tak na wieczność. Nagle usłyszałam kroki.
- A już myślałem, że to nie nastąpi... - poznałam głos Ramalla - W końcu!
Znów usłyszałam kroki.
- Ha! Wreszcie! Spakować pannę Jade, panie Germanie? - to była Olga.
Powoli się od siebie odsunęliśmy. Przemoczeni wyszliśmy z basenu i ruszyliśmy do domu, nie zwracając na siebie uwagi. W kuchni spotkałam Violę. Wysłuchałam jej pytania, dlaczego jesteśmy mokrzy, a następnie pokiwawszy głową poszłam do swojego pokoju.
Leżałam na łóżku pogrążona w rozmyślaniu. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wymamrotałam ciche "proszę" i uniosłam się lekko, aby znaleźć się w pozycji siedzącej. Do pokoju weszła Violetta.
- Angie!! Nie zgadniesz! Tata zgodził się, żebym pojechała na wycieczkę - siostrzenica podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- To świetnie, Violu - uśmiechnęłam się. 
- To Ty go namówiłaś, prawda?
- No... W pewnym sensie... - zarumieniłam się lekko.
- Angie, czy między Tobą i tatą do czegoś doszło?
- Nie, ależ skąd Violu! - skłamałam i szybko zmieniłam temat. - To... przygotowałaś się na jutrzejsze zajęcia w studio?
- Angie... Jutro jest sobota.
- Ach, no faktycznie. Ja już uciekam, Violu. Na razie.
Pocałowałam Violettę w policzek i wyszłam pospiesznie z pokoju.
_____________________________________
Podobał się rozdział?
Prosimy o szczere komentarze. :)
Besitos :*
J & B

PS. Pewnie zauważyłyście, że ja (Julia) zmieniłam nick... Teraz nazywam się "Angie ♥", ale spokojnie - to wciąż ja. ;) Zmieniłam również avatar, ale to będzie następowało nierzadko. :)
Aha i dziś blog kończy dwa tygodnie. Dziękujemy, że jesteście z nami. ^^

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 14

Rozdział 14.

- Porozmawiać... Ale o czym? - spytałam lekko zaniepokojona siadając nieśmiało na krześle na przeciwko Germana.

- Chciałem z Tobą omówić nowy plan lekcji dla Violetty - odpowiedział.
- Och, w porządku - odetchnęłam z ulgą - Już myślałam, że... - urwałam rumieniąc się lekko.
- A co myślałaś? - mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Nie... nic, nic - uśmiechnęłam się nieśmiało nie patrząc na niego.
German zmarszczył przez chwilę czoło, ale po również uniósł lekko kąciki ust widząc mój niewinny uśmieszek.
- Dobrze... Tak... Więc tak sobie pomyślałem, że Violetta ma za mało lekcji biologii, a za dużo chemii. Uważam, że powinniśmy...
 Wsłuchiwałam się w melodyjny głos Germana, jednak nie docierało do mnie to, o czym mówił. Parzyłam w jego czekoladowe oczy, pełne blasku, który zawsze pojawiał się, gdy ze mną rozmawiał...
- Angie? Słuchasz mnie? - spytał German - Dlaczego tak się patrzysz...
- Tak... Słucham Cię... Wybacz, zamyśliłam się... Wcześniej nie zauważyłam, że masz takie piękne oczy... Ee... Przepraszam.
- Dzięki... - mężczyzna trochę się zawstydził, ale po chwili wrócił na Ziemię; znacznie szybciej niż ja - Tak... W kwestii tego planu...
- German, możemy to dokończyć jutro? Dziś nie mogę się skupić - przerwałam mu.
- Oczywiście, Angie.
Wyszłam z jego gabinetu myśląc
"Co ja wyprawiam..."
Skierowałam się do pokoju Violetty. Chciałam porozmawiać z nią na temat wycieczki.
Puk, puk.
- Violu, to ja, Angie. Mogę wejść?
- Wejdź, Angie - odparła wesoło dziewczyna.
Uchyliłam drzwi i weszłam do jej sypialni. Zastałam ją siedzącą na łóżku. Odkładała właśnie na bok pamiętnik; zapewne właśnie spisywała w nim swoje myśli... Była w tym taka podoba do Mariji...
- Co słychać Angie? - spytała Viola uśmiechając się do mnie promiennie
- Chciałam porozmawiać z Tobą o tej wycieczce do Indii.
- No właśnie Angie. A Ty co o tym myślisz?
- Uważam, że to dobra okazja, aby poznać nowe kultury, nowych ludzi, czegoś się nauczyć no i oczywiście dobrze bawić się z przyjaciółmi.
- No właśnie... Tylko, czy tata pozwoli mi jechać?
- Spokojnie, Violu. Twój tata bardzo Cię kocha i na pewno nie będzie stawał na drodze do Twojego szczęścia. Jesteś dla niego bardzo ważna.
On wcale nie jest taki zły, a jeżeli czasem robi coś nie tak to tylko z troski o Ciebie. Jest taki...
Zamyśliłam się przez chwilę przypominając sobie spokojny głos Germana i jego głębokie czekoladowe oczy... Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Angie? - Violetta wyrwała mnie z rozmyślań.
- Ee... Tak Violu?
- Czy między Tobą i tatą przypadkiem czegoś nie ma?
- Nie... No coś Ty... - powiedziałam nie patrząc jej w oczy - Nie martw się, Twój tata na pewno zgodzi się, abyś pojechała na tę wycieczkę... A jeżeli nie, to postaram się go przekonać.
Mrugnęłam do niej porozumiewawczo, a ona zaśmiała się.
- Dobrze, Violu. Ja już pójdę. Dobranoc.
- Dobranoc, Angie.
______________________________________
Co myślicie?
Dziś troszkę krócej - mam nadzieję, że się nie gniewacie. ;)
Uściski,
J & B

PS. Dziękuję za sporo komentarzy pod ostatnim postem i prawie 3000 wyświetleń. :)

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 13

Rozdział 13.

Wróciłam do studia kilka minut później przebrana w świeżą bluzkę. Gdy tylko weszłam do studia podbiegł do mnie Pablo.

- Angie, Angie! - krzyczał klękając przede mną na kolanach - Przepraszam Cię, Angie, proszę wybacz mi.
- Spokojnie, Pablo. Nie rób scen, uczniowie się patrzą - odparłam nieco zakłopotana tą sytuacją.
Poszliśmy więc z Pablo do pokoju nauczycielskiego. Na szczęście nikogo tam nie było. 
- Wybaczysz mi Angie? - spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaka.
- No już dobrze, dobrze - uśmiechnęłam się delikatnie.
Pablo przytulił mnie mocno i również się uśmiechnął.
- Pablo, posłuchaj... - zaczęłam - Rozmawiałam z Germanem... 
Pablo wywrócił oczami.
- Nawet nie wiesz, o co chodzi. Posłuchaj, German chce żebym wróciła do jego domu...
- Ale Ty chyba tam nie wrócisz? Już kiedyś to przerabialiśmy, Angie...
- Pablo, muszę tam wrócić... Potrzebują mnie...
- Kto Cię potrzebuje, Violetta, czy German?
- Czemu ciągle urządzasz te sceny zazdrości, Pablo. Między mną, a Germanem niczego nie ma...
- Teraz tak mówisz. A skończy się na tym, że wyjdziesz za niego.
- Mam tego dość, Pablo. Najpierw mówisz, że chcesz się pogodzić, a teraz takie rzeczy. Pablo, nie mogę być z kimś takim. Z nami koniec.
Wyszłam pospiesznie z pomieszczenia zatrzaskując drzwi. Teraz wiedziałam już jedno - muszę wrócić do domu Germana... 

Gdy tylko skończyłam lekcje pobiegłam do mieszkania spakować walizkę. Nie wiem, ile razy już to robiłam... Wrzuciłam szybko ubrania do walizki i z pewnym trudem ją zapięłam.

Kilka minut później przyciskałam już palcem dzwonek przy drzwiach domu Castillo. Drzwi otworzył mi German. 
- Dzień dobry, German - przywitałam się z niewinnym uśmieszkiem.
- Angie, tak się cieszę, że wróciłaś... 
German był bardzo podekscytowany, jednak po chwili dotarło do niego to, co mówił i zmienił ton na bardziej rzeczowy, ale i tak widać było radość w jego oczach. Cieszyło mnie, że wywoływałam błysk w jego pięknych czekoladowych oczach...
- Nie wpuścisz mnie? - spytałam nieśmiało.
Mężczyzna bez słowa odsunął się od drzwi, które gdy weszłam za mną zamknął. Odebrał również ode mnie moją walizkę z zamiarem zaniesienia jej do mojego pokoju.

Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano i zeszłam na dół na śniadanie. Cieszyłam się, że znów mogłam mieszkać pod jednym dachem z Germanem... to znaczy z Violettą... i widywać ją codziennie. Odprowadzać do studia...

- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry, Angie - German uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
- Cześć, Angie - powiedziała Viola poklepując krzesło po swojej lewej stronie.
Usiadłam przy stole na wskazanym miejscu. Tego ranka Jade najwyraźniej postanowiła dłużej pospać - dlatego przy stole siedziałam tylko ja Violetta i German. 
Jakiś czas później prowadziłam już lekcję śpiewu, gdy nagle do klasy wszedł Antonio. 
- Angie, przepraszam, że przerywam Ci lekcję, ale chciałem coś ogłosić uczniom.
- W porządku, Antonio.

Drodzy uczniowie, wiecie jak ważne jest poznawanie nowych kultur. Dlatego razem z Pablem postanowiliśmy... - w spokojnym głosie Antonio dało się wyczuć skrywany entuzjazm - ...zorganizować wycieczkę do Indii. Sponsorzy zgodzili się całkowicie pokryć koszty wyjazdu. Liczę, że pojadą wszyscy uczniowie. Jako opiekuni pojadą Pablo, Jackie oraz Gregorio. A teraz przepraszam, muszę jeszcze ustalić szczegóły. Do widzenia, moi drodzy.
Po tych słowach wyszedł. Zakręciło mi się w głowie. Jadą Pablo i Jackie,a ja nie? Spokojnie, przecież są tylko opiekunami, niby dlaczego miałabym być zazdrosna? Poczułam gulę w gardle. Chciałam kontynuować lekcje, ale rozentuzjazmowani uczniowie rozmawiali nie zwracając na mnie uwagi. W ogólnym gwarze słyszałam już tylko strzępki rozmów.
- Jaką sukienkę wybrać? Tą zieloną?
- Naty! Czy to rozumiesz mam szansę podbić Indie swoim blaskiem...
- Jacy nauczyciele jadą? Słyszałeś?
  Rozejrzałam się i podeszłam do pianina. Gdy położyłam palce na klawiszach poczułam
mrowienie, jak zawsze, gdy dotykałam instrumentu. Delikatne dźwięki "Tienes todo" powoli uciszały kolejnych uczniów. Gdy zapadła cisza kontynuowałam lekcje.
Po lekcjach wyszłam ze studia i poszłam prosto do domu Castillo. Hamując napływające do oczu łzy przekroczyłam próg i wpadłam prosto na Ramallo.
- Panno Angie, dobrze, że panią widzę. Pan German pani szuka - chwilę mi się przyglądał, a następnie zapytał - Wszystko w porządku?
- Tak, jak najbardziej. Gdzie znajdę Germana? - wykrztusiłam zawstydzona.
- Pewnie jest w swoim gabinecie.
Ramallo chciał chyba coś dodać, ale nie zdążył, bo weszłam do gabinetu. German rozmawiał przez telefon. Na mój widok zakończył rozmowę i poprosił bym usiadła.
- Angie, musimy porozmawiać...
__________________________________________
Jak wam się podobało?
Macie przyjemność czytać debiut naszej cudownej B - mojej prawej ręki, pomysłodawczyni i oczywiście dobrej przyjaciółki. ♥
Rozdział jest owocem naszej wspólnej pracy.
Pozdrawiamy :)
J & B

PS. Zapraszamy na reklamę naszego bloga. ;)
Klik ♥

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 12

Rozdział 12.

Następnego dnia przyszłam do studia i skierowałam się do pokoju nauczycielskiego. Zerknęłam na harmonogram zajęć. Wynikało z niego, że za pół godziny zaczyna mi się się lekcja. Opadłam na krzesło. Dopiero wtedy zorientowałam się, że w pomieszczeniu nie byłam sama. W głębi pokoju nauczycielskiego siedziała Jackie. Wyglądało, że uzupełnia jakieś papiery, jednak raz po raz zerkała na mnie. Po chwili wyjęła jakąś książkę i zaczęła ją kartkować. Odwróciłam spojrzenie. W torebce rozległ się dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Pabla. Zawahałam się przez sekundę i odrzuciłam połączenie. Telefon zadzwonił ponownie, znów nie odebrałam i hałaśliwie odstawiłam telefon na biurko. Gdy dzwonek rozległ się po raz trzeci Jackie cmoknęła niecierpliwie. Spojrzała na mnie pogardliwie i opuściła wzrok na tekst w książce. Jednak jej oczy nie poruszały się, byłam pewna, że wcale nie czyta... że czeka tylko na mój ruch.
- Masz jakiś problem, Jackie? – spytałam.
- Wyobraź sobie, że mam. Bo widzisz ja się próbuję skupić na pracy.
Uśmiechnęłam się litościwie, po czym wypaliłam:
- Po prostu jesteś zazdrosna.
- Zazdrosna? – zadrwiła Jackie wstając – Ciekawe, o co?
- O wszystko, a w szczególności o Pabla – ja również wstałam, mierzyłyśmy się wzrokiem.
Jackie nie wytrzymała. Złapała kubek z kawą i zamachnęła się nim wylewając całą zawartość prosto na mnie. Czułam fusy od kawy na twarzy, ciepły napój przemaczał moją bluzkę. Otarłam sobie twarz dłonią. W tym momencie do pokoju nauczycielskiego wszedł Antonio, a za nim Pablo z grobową miną. Usłyszałam strzępki ich rozmowy. Antonio najwyraźniej zdenerwował się z powodu spóźnienia Pabla. 
- O, Angie. Dobrze, że jesteś. Muszę z Tobą porozmawiać – zaczął właściciel studia.
Odwróciłam się w ich stronę. Dopiero wtedy mężczyźni zobaczyli, że jestem cała w kawie. 
- Angie, co się stało? – spytał Pablo podbiegając do mnie i ocierając dłonią fusy z mojej twarzy. Odsunęłam się jednak od niego.
- Nic... Jackie oblała mnie kawą... Jest zazdrosna... – zaczęłam.
- Ja zazdrosna? – zakpiła kobieta – Jest taką niezdarą, że pewnie sama się oblała tą kawą.
- Nie wierzę, jak możesz tak zmyślać! – uniosłam się.
- Jackie, jak mogłaś to zrobić?! – Pablo wtrącił się do dyskusji.
Doszło do głośnej wymiany zdań, którą przerwał w końcu Antonio.
- Dość tego! Jackie, nie wierzę, jak mogłaś oblać Angie kawą. To ma się więcej nie powtórzyć, rozumiemy się? I proszę zaraz przeprosić Angie.
Kobieta zmarszczyła czoło i przygryzła nerwowo dolną wargę. 
- Przepraszam – wycedziła strasznie złośliwym tonem.
Antonio chrząknął.
- To się więcej nie powtórzy – dodała przez zaciśnięte zęby. 
- No mam nadzieję. A teraz idź na lekcję. A Ty, Angie przebierz się i postaraj się zdążyć na zajęcia. Zaczynają się za dziesięć minut, więc możesz chwilę się spóźnić.
Jackie wyszła z pokoju, a tuż za nią Antonio.
- Wszystko w porządku, Angie? – spytał Pablo, gdy zostaliśmy sami.
- Tak... Muszę iść do domu... Przebrać się  powiedziałam drętwo i wyszłam z pokoju.
Nasze relacje znacznie się ochłodziły.
Idąc w stronę domu patrzyłam raz po raz na moją bluzkę.
„Ta ogromna plama wygląda okropnie, w dodatku ciężko będzie ją sprać” – myślałam.
Zaczęłam nucić pod nosem „Tienes todo” – muzyka zawsze pomagała mi w trudnych chwilach. Śpiewając kolejne dźwięki czułam się coraz lepiej. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię i zatrzymał. Urwałam piosenkę. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Germana.
- Ciągle zapominam, że tak pięknie śpiewasz – szepnął.
- German, spieszę się... – przerwałam mu bezskutecznie próbując wyrwać się z uścisku. 
- Angie posłuchaj... Musimy porozmawiać... – zaczął German, ale po chwili przeniósł wzrok na moją zaplamioną bluzkę – Co się stało, Angie? 
- To długa historia – mruknęłam – O co chodzi, German?
- Angie, proszę wróć do domu. Bez Ciebie jest tak pusto i smutno... Bardzo Cię potrzebuję, Angie. Tęsknię za Tobą...
Milczałam wsłuchując się w spokojny, melodyjny głos mężczyzny. Mówił te wszystkie miłe rzeczy... Tęskni za mną? Przecież ja za nim trochę też... I za Violettą...
Gdy wróciłam do rzeczywistości, German wciąż mi się przypatrywał. Patrzył mi głęboko w oczy.
- Dobrze, German... Przemyślę to – szepnęłam – Ale nic nie obiecuję – dodałam unosząc nieznacznie kąciki ust.
-Przemyślisz to? Nie masz pojęcia jak się cieszę, Angie! – German wyraźnie się rozweselił, bo uśmiechał się do mnie promiennie.
Musnął delikatnie ustami mój policzek i odszedł w przeciwnym kierunku. Zarumieniłam się lekko i z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę domu, chociaż prawie zapomniałam, w jakim celu tam idę...
______________________________________
Może być? :)
Proszę o komentarze! ^^

Julia. ♥

PS. Od jutra zaczynają się rozdziały pisane razem z moją cudowną B. :-)

Rozdział 11

Rozdział 11.

Po skończonych zajęciach szłam żwawym krokiem w stronę domu Castillo. Chciałam porozmawiać z Germanem. Przecież to przez niego pokłóciłam się z Pablo...
Weszłam do domu i od razu skierowałam do jego gabinetu. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź otworzyłam drzwi. Gabinet był pusty. 
„Pewnie wyszedł gdzieś z tą swoją Jade” – pomyślałam.
W tej chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Ktoś wszedł do gabinetu. Obejrzałam się i zobaczyłam narzeczoną Germana. Gdy spostrzegła mnie tam, mina jej zrzedła.
- Czego Ty tu szukasz? – spytała wrogim tonem.
- Przyszłam porozmawiać z Germanem – odpowiedziałam spokojnie.
- Ach, wszystko jasne! Znów próbujesz odbić mi narzeczonego! Ale to Ci się nie uda. O nie, maleńka! 
- Nie próbuję Ci odbić narzeczonego! – krzyknęłam.
- Tak, czy tak wyjdę za Germana i nawet taka małpa, jak Ty mi tego nie zepsuje!
- Mam tego dość! Odchodzę!
Wybiegłam z gabinetu mocno zdenerwowana, ze łzami w oczach.
„Jak to babsko mogło nazwać mnie małpą? Jak German może być z kimś takim?”
Pobiegłam na górę do sypialni, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam byle jak wrzucać do niej ubrania. Gdy rzeczy były jako-tako spakowane, złapałam rączkę walizki, na ramię zarzuciłam torbę i z pewnym trudem zeszłam na dół. Targanie walizki po schodach nie było takie proste, jednak byłam na to skazana już nie pierwszy raz.
Gdy zbliżałam się do drzwi, rozległ się dzwonek. Otworzyłam i zobaczyłam Germana. Ubrany był elegancko, wyglądał jakby właśnie wrócił z kolejnego ważnego spotkania w sprawie interesów. Wpuściłam go do środka, a sama wyszłam bez słowa. 
- Angie – mężczyzna złapał mnie za rękę i spojrzał na walizkę – dokąd idziesz? 
- Odchodzę, German. Będę wpadać czasem do Violetty, ale nie zamierzam mieszkać pod jednym dachem z tą... z tą Twoją narzeczoną.
Z trudem powstrzymałam się przed wypowiedzeniem jakiegoś obraźliwego epitetu pod adresem Jade.
- Angie, nie odchodź. Proszę...
German złapał drugą moją dłoń i spojrzał mi w oczy. Patrzyłam na niego smutno, milcząc. W jego oczach również malował się smutek. Po chwili wyrwałam się z jego uścisku.
- Żegnaj, German.
Odeszłam szybkim krokiem w stronę mojego mieszkania. Gdy dotarłam na miejsce postawiłam walizkę koło kanapy i powędrowałam do sypialni.

Następnego dnia siedziałam sama w pokoju nauczycielskim, popijając kawę. Nagle otworzyły się drzwi, stanął w nich Pablo. Wstałam z krzesła, na którym właśnie siedziałam i ruszyłam z stronę wyjścia. Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna zatrzymał mnie.
- Angie... – zaczął. – Rozmawiałem z Germanem...
„No proszę. A więc chociaż ten jeden raz German posprzątał bałagan, który narobił...” – myślałam milcząc.
- Teraz już wiem, że się z nim nie całowałaś. Wszystko mi powiedział...
- Ale kiedy ja Ci to mówiłam, nie chciałeś mi wierzyć – wypaliłam.
- Tak Cię przepraszam, Angie. Błagam wybacz mi.
Westchnęłam głęboko. 
- Wiesz, myślałam, że nasz związek opiera się na zaufaniu. Wybacz, mam lekcje.
Minęłam go i wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że sprawiam mu tym ból, jednak miałam nadzieję, że zadawanie go jemu zmniejszy odrobinę ciężar leżący mi na sercu. Myliłam się... Czułam się jeszcze gorzej.
___________________________________________
Podobało wam się?
Jutro obiecuję trochę Germana. ^^
Komentujcie, proszę ;*

Julia. ♥

PS. Mamy nową adminkę - mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie B - moją prawą rękę i pomysłodawczynię. :)
Od rozdziału 13 piszemy razem. ^^