Obudziłam się z samego rana i odkryłam, że leżę na kanapie. Obok mnie chrapał Julio, z głową na kanapie i resztą ciała na podłodze. Zaśmiałam się w duchu. Wyglądał przekomicznie. Zrzuciwszy z siebie koc, klepnęłam mężczyznę w brzuch, w celu obudzenia go, a następnie pomaszerowałam do łazienki. Na miejscu wzięłam ciepłą kąpiel, uporczywie starając się przypomnieć sobie, jak to się stało, że usnęłam na kanapie. Jednak na próżno. Następnie udałam się do swojego pokoju, aby się ubrać. Stanęłam w samej bieliźnie przed szafą i zaczęłam zastanawiać się, co włożyć. Nie miałam ochoty na kwieciste bluzki, czy kolorowe sukienki. Przypominały mi o Germanie i etapie, który chciałam zakończyć. Który był już jedynie przeszłością, o której musiałam zapomnieć.
- Angie, chodź na śniadanie! - do pokoju wpadł Julio. Zilustrował mnie wzrokiem i uśmiechnął się zawadiacko.
- Nikt cię nie nauczył, że się puka?! - warknęłam, krzyżując ręce na piersi. Z jakiegoś powodu mój głos brzmiał nieco piskliwiej niż zazwyczaj. Odchrząknęłam.
- Gdzież moje maniery? Przepraszam - zaśmiał się. - Jeżeli nie wiesz, w co się ubrać, doradzę ci, że najlepiej będziesz wyglądać w... w tym - wskazał na czarny top z białym nadrukiem, przedstawiającym jakąś abstrakcje. Nie miałam go na sobie całe wieki.
Spojrzałam na Julia z kamienną twarzą. On natychmiast odczytał moje intencje i mrugając do mnie, ulotnił się z sypialni. Przyjrzałam się bliżej czarnej bluzce. Po krótkim namyśle narzuciłam ją na siebie, dobierając do tego czarne rurki. To zdecydowanie nie był mój styl, ale nie wyglądałam najgorzej. Związałam włosy w kitkę i udałam się do kuchni. Na mój widok Julio zacmokał.

Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy stole.
- Nie musiałeś... - zaczęłam.
- Przynajmniej tak mogę ci się odwdzięczyć - powiedział, nakładając mi na talerz twarożku i jajecznicy z pomidorami i nalewając kawy zbożowej do białej filiżanki.
Posiłek był wyśmienity. W głębi duszy byłam mu wdzięczna, że wyręczył mnie w jego przygotowaniu. Cóż, moje zdolności kulinarne niestety nie były na zbyt wysokim poziomie. Po skończonym posiłku, Julio oznajmił:
- Muszę już iść.
- Do pracy? - spytałam niepewnie.
- Można tak powiedzieć - mruknął.
- Jasne. Mam przygotować bandaże?
Julio zaśmiał się i opuścił moje mieszkanie, uprzednio całując mnie w policzek. Chwilę jeszcze wpatrywałam się w drzwi, za którymi zniknął, aż wreszcie otrząsnęłam się i postanowiłam zabrać się za porządki w mieszkaniu. Włączyłam muzykę z odtwarzacza i niczym Olga tańczyłam po domu z odkurzaczem i ścierką do kurzu.
Wieczorem rozległ się dzwonek, a w drzwiach znów stanął Julio. Ku mojemu zdumieniu, wyglądał zupełnie normalnie. Ani śladu pobicia.
- Masz nadzieję, że znowu cię przenocuję? - skrzyżowałam ręce i spojrzałam na nieco, uśmiechając się lekko.
- Niezupełnie. Znaczy tak, to też, ale nie.
Wyciągnął z zza pleców kask motorowy i podał mi go. Spojrzałam na niego zdumiona.
- Zabieram cię na przejażdżkę. No chodź.
Wyszliśmy przed budynek. Zaparkowany był tam duży, czarny motor. Julio uśmiechnął się do mnie i podszedł do niego.
- Jeśli myślisz, że wsiądę na to narzędzie diabła... A po za tym, jesteś taki wprawiony w kradzieżach samochodów, mogłeś sobie zwinąć jakieś porche...
- Po pierwsze motory są o wiele bardziej macho, a po drugie - jasne, że wsiądziesz.
Po tych słowach włożył sobie kask na głowę, a następnie podszedł do mnie, chwycił mnie w pasie i posadził na motorze. Wyrywałam się i wierzgałam nogami, jednak na próżno.
- Angeles, nie panikuj. Będzie fajnie.
- Oho - mruknęłam. - Jeżeli się zabijemy, to będzie na ciebie.
Rozwiązałam włosy i założyłam kask. Julio zapalił silnik, który zaczął warczeć. Kurczowo uczepiłam się jego pleców i zamknęłam oczy. Motor ruszył. Poczułam na sobie pęd powietrza. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Angeles, spokojnie! Wyluzuj się! - krzyknął Julio.
Wzięłam głęboki oddech i uchyliłam powieki. Prędkość była przerażająca, ale zaczęło mi się nawet to podobać. Wciąż kurczowo trzymałam się przyjaciela. Wyjechaliśmy na dość ruchliwą ulicę. Z zawrotną szybkością wymijaliśmy trąbiące samochody. Z każdą chwilą ta jazda wydawała mi się przyjemniejszą. Wydawałam z siebie głośny okrzyk. Mężczyzna zaczął się śmiać.
Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się przed jakimś barem szybkiej obsługi. Julio zeskoczył z motoru, zdjął swój kask, a następnie uwolnił i mnie od niego.
- I jak ci się podobało? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Rzuciłam mu się na szyję i uścisnęłam go. Szybko jednak się odsunęłam.
- To było niesamowite! Dawno się tak dobrze nie bawiłam!
- Trzymaj się mnie, a będzie tak częściej.
- Podoba mi się to - uśmiechnęłam się.
Nagle poczułam, że robi mi się zimno. Nie wzięłam z domu żadnej bluzy, a wieczór robił się coraz chłodniejszy. Wzdrygnęłam się. Julio, jakby czytając mi w myślach, zdjął z siebie swoją czarną kurtkę ze ćwiekami i narzucił mi ją na ramiona.
- Dziękuję. A ty nie zmarzniesz? - spytałam niepewnie.
- O mnie się nie martw, Angeles. Zaczekaj tutaj. Kupię nam coś do picia.
Przytaknęłam i oparłam się o motor, czekając aż mój kolega wróci. Przejechałam sobie dłonią po włosach, które całkiem rozczochrały się, będąc pod kaskiem.
- Ktoś umarł, Angie? - dobiegł mnie znajomy głos.
Odwróciłam się i ku mojemu zdumieniu, ujrzałam Germana, który zilustrował wzrokiem mnie i mój czarny strój.
- Nie. A ty co? Bierzesz udział w konkursie na największego sztywniaka w Buenos Aires? Bądź na tyle uprzejmy, daj mi spokój i zajmij się własnym życiem.
- Jak sobie chcesz, ale pamiętaj, że z tym typem daleko nie zajdziesz - powiedział i odszedł.
- Jesteś zazdrosny i tyle! - krzyknęłam za oddalającym się szwagrem. Nawet nie raczył się odwrócić. Westchnęłam. Po chwili zjawił się Julio z dwoma plastikowymi kubkami, wyposażonymi w kolorowe słomki. Podał mi jeden. Napiłam się troszeczkę.
- Skąd wiesz, że uwielbiam czekoladowego shake'a? - spytałam zaskoczona tego dnia po raz kolejny.
- Nie wiem. Po prostu sam go lubię. Popatrz, Angeles, tyle nas łączy.
Po tych słowach uderzył swoim kubkiem o mój i powiedział:
- Nasze zdrowie.
- Nasze zdrowie - powtórzyłam i pociągnęłam przez słomkę.
Następne kilka godzin spędziliśmy na zwiedzaniu okolicy. Chociaż się tego nie spodziewałam, jazda na motorze niesamowicie przypadła mi do gustu. Gdy wreszcie dojechaliśmy z powrotem pod kamienicę, w której obecnie mieszkałam, była trzecia nad ranem. Zeskoczyłam z motoru i poczułam, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Chwyciłam się ramienia Julia, który zbliżył swoją twarz do mojej i uśmiechnął się.
Zabezpieczywszy motor, weszliśmy do budynku. Czekały nas jeszcze dwa piętra schodów do pokonania, a moje nogi miały już serdecznie dosyć. Po kilku schodkach zachwiałam się niebezpiecznie.
- Czyżby księżniczka potrzebowała wsparcia? - zaśmiał się mój towarzysz.
- Bardzo śmieszne. Nie rozumiem jak ty możesz chodzić po...
Nie dokończyłam, gdyż mężczyzna zwyczajnie podniósł mnie, przerzucił przez ramię i ruszył dalej, jak gdybym ważyła co najwyżej pięć kilo. Zaczęłam się miotać i wołać, aby mnie puścił - nie uśmiechało mi się spadanie ze schodów. On tylko zachichotał, nie zatrzymując się. Nie pomagały ani krzyki, ani wyzwiska, ani piski. Zamiast spełnić swoją rolę wyciągnęły wilka z lasu. Zza drzwi wychynął mój "ulubiony sąsiad", stary Brytyjczyk, Benedict Growler. Zmrużył oczy, przez co jego twarz pomarszczyła się jeszcze bardziej, i obrzucił mnie nieprzychylnym spojrzeniem.
- Co to za wygłupy?! Inszy, porządni obywatele usiłują spać! Nie dość, że słucha pani głośno ryczenia, zwanego muzyką, nie dość, że sama pani maltretuje gitarę i zdziera gardło, to musi pani jeszcze drzeć się na klatce - wycharczał sepleniąc lekko. - A teraz jeszcze sprowadza pani na noc jakiś typków.
Mówiąc to, postukiwał laską, jak gdyby chcąc podkreślić powagę swych słów. W jego szaroniebieskich oczach lśniła czysta nienawiść. Pomimo naszej wzajemnej niechęci, musiałam mu przyznać częściową rację. Zachowywaliśmy się jak dzieci.
- Przepra... - zaczęłam.
- A w moim wieku nie tak łatwo zasnąć! Ale ty, jak sądzę, też nie sypiasz po nocach... - złośliwe spojrzenie, którym obrzucił Julio mówiło wszystko.
Otworzyłam usta, ale nie przyszła mi do głowy żadna wiarygodna, rozsądna i bystra odpowiedź. Benedict wykrzywił twarz w grymasie i wrócił do siebie trzaskając drzwiami. Spojrzałam na motocyklistę. On uśmiechał się głupkowato. Szturchnęłam go i otworzyłam drzwi do domu.
Leżeliśmy w salonie oglądając jakiś zwariowany serial o grupie psychopatów, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Julio spojrzał na mnie zdumiony. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi, starając się poprawić rozwichrzoną fryzurę. Uchyliłam je, spodziewając się kolejnej porcji uwag od mojego kochanego sąsiada. Ale to nie był on. Na korytarzu stał Javier.
- Hej, Angie. Już się bałem, że źle trafiłem - mruknął i bezceremonialnie wparował do środka.
Rzuciłam krótkie spojrzenie Julio, który czym prędzej założył koszulę.
- Cześć, młody! - zawołał do chłopca.
- Jesteś nowym chłopakiem Angie? - Javier jak zwykle był bezpośredni.
- Owszem - odparł motocyklista, mrugając do mnie.
- Co ty tak w ogóle tu robisz? Ktoś wie, że tu jesteś? - zapytałam.
- Nawiałem. Bez ciebie było nudno, a stara nietoperzyca ciągle się czepiała. No to jestem. Chyba mnie nie wyrzucisz, co? - wyszczerzył zęby. - Jak dotarłem zadzwoniłem do wujka. Powiedział, że mogę tu pobyć na jakiś czas, jeśli wyrazisz zgodę. A nie masz nic przeciwko, nie? Stwierdził, iż tak przynajmniej będzie wiedział gdzie jestem.
- Nie, oczywiście, możesz tu pomieszkać.
- Bomba! - zawołał, łapiąc pilot i zmieniając kanał na kreskówki. I tak nie dowiemy się co się stało z Bellą...
Westchnęłam i poszłam zrobić nam kakao. Gdy wróciłam, obaj moi "współlokatorzy" byli pogrążeni w rozmowie. Dyskutowali o motocyklach.
- Ekhm... Julio, czy nie powinieneś już iść? - zapytałam niewinnie.
- Nieee! On musi zostać! Zna się na wszystkim! I ma własny motocykl! - zawołał maluch z niemal nabożną czcią.
- Ale... W domu jest tylko jedno łóżko i rozkładana kanapa. Nie zmieścimy się - zaprotestowałam.
- Trudno, Angeles. Będziesz musiała spać z którymś z nas - powiedział Julio, parskając śmiechem.
- Widzisz, Angie? A ja zostanę z telewi... Na kanapie - dodał chłopiec i przybił piątkę swojemu nowemu przyjacielowi.
Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami. Następnie usiadłam pomiędzy nimi, przejęłam pilot i ignorując obustronne protesty, przełączyłam z powrotem na serial.
Za niecałą godzinę odcinek serialu dobiegł końca, natomiast Javier chrapał już w najlepsze z główką na moich kolanach. Delikatnie uniosłam się z kanapy, a Julio okrył malca kocem. Przeczesałam włosy ręką i udałam się do łazienki. Umywszy zęby i przebrawszy się w piżamę, powędrowałam do sypialni. Na moim łóżku rozłożył się Julio, nonszalancko wpatrując się w sufit, w na wpół rozpiętej koszuli. Gdy zdał sobie sprawę, z mojej obecności zaszczycił mnie spojrzeniem i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Skrzyżowałam ręce na piersi, domagając się wyjaśnień
- Nie sądzisz, że już czas się położyć, Angeles? - spytał, ziewając. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Milczałam. - No, Angeles - zagwizdał. - Gdyby można było zabijać wzrokiem, byłbym już martwy.
Po kilku chwilach Julio stracił cierpliwość, uświadomiwszy sobie, że jestem w stanie stać nad nim jak słup soli aż do rana. Postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Dźwignął się z łóżka i już po chwili trzymał mnie w objęciach. Chciałam krzyczeć, jednak bałam się obudzić Javiera. Udało mi się dobyć małego, białego jaśka, który leżał na łóżku i zdzielić nim Julia po twarzy. Mężczyzna się zaśmiał. Najwyraźniej wciąż nie miał zamiaru mnie puścić, lecz nie dawałam za wygraną. Zadałam mu kolejny cios. Tym razem zachwiał się i razem opadliśmy na łóżko. Zaczęłam się śmiać.
- Więc niby jesteś moim nowym chłopakiem?
- Skąd tak daleko idące wnioski, Angeles? - spytał, wpatrując się we mnie.
Wciąż obejmował mnie w pasie. Natomiast ja trzymałam przy piersi niewielką, białą poduszkę. Tylko ona dzieliła mnie z torsem Julia. Znajdowaliśmy się więc w dość komicznej pozycji.
- No cóż, może stąd, że powiedziałeś o tym Javierowi?
- Oj, Angeles, czy ty wszystko musisz traktować tak śmiertelnie poważnie?
- Nie. Wcale nie muszę - uśmiechnęłam się.
Po tych słowach pozbyłam się dzielącej nas poduszki i przysunąwszy się do mężczyzny, delikatnie go pocałowałam. Julio odwzajemnił pocałunek i przejechał dłonią po moich lokach. Oderwałam swoje usta od jego, rozgrzanych warg i spojrzałam mu prosto w oczy.
- A więc w końcu się rozumiemy - szepnął i przytulił mnie do siebie. Pogłaskałam go po klatce piersiowej, a następnie zacisnęłam dłonie wokół jego karku i zaśmiałam się.
Po chwili przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć w sen w ramionach Julia.
_______________________________________
No także tego. XD
Julangie trwa w najlepsze. Na Germangie sobie jeszcze poczekacie... :)
Czekamy na Wasze życzenia, prośby, groźby. Komentujcie!
Enviamos los saludos grandes. ♥
J & B