wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 80

Rozdział 80.

Sekundy mijały. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i oczekiwaliśmy przybycia rodziców bliźniaków, którzy mieli zadecydować o dalszych losach dzieci. Pokój lśnił czystością. Byliśmy ubrani odświętnie, nawet Javier, chcąc przekonać rodziców, ubrał się w garnitur i uczesał. Stwierdził, iż jeśli to ich nie przekona, to nic. Swoją drogą, pierwszy raz dostrzegłem podobieństwo między chłopcami. Zegar tykał dziś wyjątkowo irytująco. Ramallo poprawił krawat. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Olga poszła otworzyć. Do środka weszła najpierw chmura perfum, za nią kobieta w futrze i na końcu ojciec dzieciaków. Amanda miała ciemne włosy do ramion i rażąco czerwone usta. Octavio wyglądał na jeszcze większego sztywniaka niż ja. Perfekcyjny garnitur, równo zaczesane włosy... Jedynym odstępstwem był kilkudniowy zarost. Trudno było uwierzyć, że to oni byli rodzicami Javiera i Miquela.

- Armando, Octavio, to jest właśnie pan Castillo, jego córka Violetta oraz... - tu Olga zawiesiła głos na ułamek sekundy - ...jego narzeczona, Angeles.
Przywitaliśmy się i usiedliśmy przy stole. Violę i chłopców wysłałem na górę. Zostało nas sześcioro. Napięcie było niemal wyczuwalne. Tata Miquela i Javiera siedział na krześle prosto niczym struna, jego żona obrzucała pomieszczenie wzrokiem, Ramallo poprawiał raz za razem okulary, a Angie miała minę jak przed dentystą. Tylko Olga była niewzruszona. Postanowiłem przerwać niezręczną ciszę.
- Octavio, Miquel mówił, że jesteś adwokatem...
- Tak, to prawda. Dostałem teraz posadę w Sao Paulo i dlatego planujemy się przeprowadzić. Pozostaje kwestia dzieci - powiedział spokojnie. Aż za spokojnie. Zabrzmiało to jakby chodziło o... transport ziemniaków, a nie o młodych ludzi. 
"Traktuje ich jak walizki, które można zabrać lub zostawić" - pomyślałem oburzony i zaraz przypomniałem sobie jak sam postępowałem. Ogarnął mnie żal.
- Chcielibyśmy, aby dzieci tu zostały. Miquel zdobył miejscowe stypendium naukowe, a Javier ma tu kapelę i przyjaciół - uroczy głos Angie wyrwał mnie z zadumy.
- Ekhm, ekhm... Byłoby to znakomite rozwiązanie, ale pozostaje kwestia finansowa - powiedziała Amanda fałszywie słodkim głosikiem. Nie dałem się jednak zwieść. - Będziemy oczywiście łożyć co miesiąc na utrzymanie chłopców, ale obawiam się, że to nie wystarczy na tutejszą szkołę dla Miquelka.
Ta rozmowa zaczęła przypominać partię szachów. Kobieta właśnie zbiła nam wieże i zaczęła szachować.
- Wasz syn otrzymał stypendium naukowe, po za tym, możemy dopłacić pozostałą kwotę, która nie jest duża - odparł atak Ramallo.
- Och, jak wspaniale - wycofała się.
Na czole Octavio pojawiła się ledwie widoczna zmarszczka. Myślał nad czymś intensywnie...
- A co z przyszłością? Do jakiej szkoły pójdzie Javier? - Goniec na 6E.
- Javier będzie uczęszczał do zwyczajnej szkoły, a następnie wyślemy go do Studia On Beat, jeśli wykaże taką chęć, oczywiście - odparowała moja ukochana, wysyłając gońca na 4G.
- Studia On Beat? Czy to odpowiednia szkoła? - Amanda dalej walczyła. Koń na E5.
- Uczę w studiu i mogę zapewnić, że to doskonała placówka - koń na 5B. Szach.
Atmosfera robiła się co raz gęstsza. Dyskusja trwała. Obie strony poniosły duże straty. Pozostaliśmy z królem, koniem, wieżą i pionkami. Mieliśmy przewagę, ale z każdą chwilą ją traciliśmy. W końcu udało się! Klasyczny szach mat w wykonaniu Angie i Ramallo. Octavio wstał i jednym haustem opróżnił szklankę z wodą. Podał mi rękę i wraz z żoną poszli pożegnać się z dziećmi. Moja ukochana wyglądała na wykończoną. Pogłaskałem ją po ramieniu. 


Uśmiechnęła się do mnie słabo, przymykając przy tym swoje szmaragdowe oczy na ułamek sekundy. Patrzyła na mnie bystro spod długich rzęs. Jej blond loki spływały kaskadami po opalonych ramionach, okrytych tylko beżową sukienką na ramiączka, uszytą z jakiegoś delikatnego materiału. Pogłaskałem ją delikatnie po włosach. Następnie odgarnąłem jeden z jej jasnych kosmyków leciutko za ucho, co sprawiło, że wyglądała jeszcze bardziej niewinnie. Ucałowałem jej policzek, czując jak zaczyna płonąć pod wpływem mojego dotyku. Kobieta oparła dłoń na moim torsie, przez co poczułem, jak przechodzi przeze mnie dreszcz. Przejechała mi ręką po klatce piersiowej, ramieniu... Przytuliłem ją do siebie. Delikatną, kruchą i tylko moją.

Nagle usłyszeliśmy dochodzący z kuchni jakiś hałas. Przywodził na myśl uderzenie metalu o coś ciężkiego. Niechętnie odsunąłem się od narzeczonej. Zacisnąłem palce na jej dłoni i pociągnąłem ją w stronę drzwi do kuchni. Skradając się, zajrzeliśmy do pomieszczenia, starając się nie zdradzić swojej obecności. Po chwili rozległ się ten sam dźwięk, co wcześniej. Tym razem jednak
wiedziałem już, co jest jego źródłem. Olga uderzyła patelnią o blat. Na jej twarzy malowała się mieszanina rozdrażnienia, furii, smutku. Chwilę później zeskrobywała z patelni drewnianą łyżką resztki zwęglonego placka. Spora jego część spadła na podłogę. Olga zaklęła pod nosem. 
Wtedy na "scenę" wkroczyła kolejna postać. Ramallo schylił się, aby podnieść kawałek zwęglonego jedzenia, po czym wyrzucił je do kosza. Kobieta nie zaszczyciła go spojrzeniem.
- Co się dzieje, Olgo? - spytał.
- Szkoda słów, Ramallo - mruknęła gosposia i odkręciła wodę, czyszcząc patelnię zmywaczkiem i polewając ją płynem. 
Mój asystent patrzył na nią przez chwilę, po czym podszedł i przytulił ją. Olga po chwili zrezygnowała z oporu i wtuliła się w mężczyznę. Spojrzałem na Angie. Jej usta tworzyły szeroki uśmiech. Widząc to, również się rozpromieniłem. Nagle poczułem, jak ktoś szarpie mnie za koszulę. Odwróciwszy się, ujrzałem Miquela. 
- Państwo Castillo! Chodźcie, musicie posłuchać piosenki, jaką napisałem...
- Ciii! - Angeles przyłożyła palec do ust, jednak było już za późno. Przy drzwiach pojawili się Olga i Ramallo. 
Gosposia spojrzała na nas podejrzliwie. Ciekawie, czy domyśliła się, że podglądaliśmy. Z niezręcznej sytuacji uradował nas chłopiec.
- Musicie posłuchać! - wydawał się naprawdę podekscytowany. 
Złapał Angie za rękę i pociągnął ją na dwór, targając tym samym mnie. Dotarliśmy ogrodu. Na miejscu okularnik wskazał nam prowizoryczną, letnią kanapę. Nim zdążyliśmy usiąść, pojawili się Olga i Ramallo. Wolnego miejsca zostało niewiele. Usiadłem więc, zachęcając narzeczoną do zajęcia miejsca na moich kolanach. Z początku nie była przekonana. W końcu jednak uśmiechnęła się i spełniła moją prośbę. Objąłem ją w talii i skinąłem głową w stronę chłopca, dając mu znak, że jesteśmy gotowi, aby wysłuchać tego, co przygotował. Miquel tylko wyszczerzył zęby na znak aprobaty i usiadł przy keyboardzie. Po chwili dobiegły nas rytmiczne dźwięki sympatycznie brzmiącej melodii. Nie były to jednak zwyczajne nuty, grane na keyboardzie. Brzmiały jak... prąd. Nagle nad chłopcem rozbłysły fioletowe pioruny. To one tworzyły tą osobliwą muzykę. Rozejrzałem się. No jasne. Dopiero wtedy zauważyłem transformator Tesli. Zacząłem się zastanawiać, skąd mały go wytrzasnął. Niedaleko nas pojawił się brat chłopca. Miał naburmuszoną minę. Ręce skrzyżował na piersi. Zaraz jednak jego twarzyczka nieco się rozjaśniła. Uśmiechnął się w stronę mojej narzeczonej.
Tym czasem do granych przez Miquela nutek dołączyły słowa, śpiewane cieniutkim głosem chłopca.
La matematica es mi vida,
Cuando estoy contando ya
estoy en la superior parte
Pienso, pienso a cada instante.
Todos reen pero,
no puedo vivir diferente!
Numero pi me entiende,
Numero pi es sentido de mi vida, numero pi
Numero pi es todo para mi
Numero pi, Numero piii...
Ostatni dźwięk był długi i melodyjny. Po jego zakończeniu rozległy się oklaski zebranych. Widziałem, że Angie była zachwycona, czego nie można było powiedzieć o Javierze.
- To było coś, Miquel - powiedziałem do chłopca.
- To pana narzeczona mnie zainspirowała... - zmarszczyłem czoło. - No i ludolfina oczywiście... - dodał szybko.
Chłopiec opuścił natychmiast głowę, nie przestając jednak się uśmiechać. Po chwili podeszła do Angie i serdecznie uściskała chłopca. Wywróciłem oczami.

Jakąś godzinę później byliśmy już w domu. Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem z Angie i Miquelem jakiś film o życiu surykatek. Nagle rozległ się okrzyk Violi.

- Tato, Angie! Nigdzie nie ma Javiera! 
Zerwałem się na równe nogi, zrzucając przy okazji Angie z kanapy. 
- Spokojnie, proszę pa... Wujk... Germ.... Powiedział, że idzie do ogrodu - wyjąkał Miquel.
Pomogłem wstać narzeczonej. Następnie wyszedłem do ogrodu, aby poszukać po chłopca. Nigdzie go jednak nie było. 
- Javier?
Poczułem, jak ktoś chwyta moją dłoń. Pojawiła się Angeles. Nagle usłyszeliśmy wybuch. Kobieta natychmiast mimowolnie się do mnie przytuliła. Skuliłem się, tuląc ją do siebie. Zobaczyłem rozbłysk na niebie nad szopą. Gdy hałas ucichł pobiegliśmy w stronę jego źródła.
Wśród desek, pozostałych po prowizorycznej szopie, zobaczyłem szczątki zwęglonego metalu. Wszystko, co zostało z transformatora Tesli Miquela. Co się stało?
Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Wzdrygnąłem się, nim zorientowałem się, że to Angie. Na jej twarzy malowała się panika. Javiera nigdzie nie było. Moja ukochana oddychała głośno i niespokojnie, co jakiś czas kaszląc. Chciałem ją jakoś pocieszyć. Sam byłem jednak równie przerażony. W powietrzu unosił się silny, drażniący nozdrza odór palonego metalu i prądu. Wcale nie pomagało to w uspokojeniu się.
Nagle obok wypalonej trawy i pozostałych po wybuchu resztek zobaczyłem na ziemi coś. Z początku coś niezidentyfikowanego... To było jakieś... niewielkie ciałko w podartym, częściowo spalonym ubraniu. Twarz była osmolona, podobnie zresztą jak cała reszta. Jedną z nóg miał nienaturalnie wykrzywioną. Nie ruszał się.
- Javier?! Nieeee!
Uszy przeszył mi przepełniony lękiem, drżący krzyk przerażonej Angie. Dopiero wtedy dotarło do mnie, na co właśnie patrzę. Ciarki przeszły mi po plecach.
_______________________________________
Ufff... Osiemdziesiątka! 
Co z Javierkiem? Quien sabe. ;3
Czekamy na Wasze komentarze.
Kogo oczami ma być kolejny rozdział - głosujcie w ankiecie. :D 
Abrazos para todas Angielers. ♥
J & B

41 komentarzy:

  1. Takkkkkkkkkkkkk! jest kolejny rozdział! i jak zawsze Cudowny! ♥ Chociaż koniec troszeczkę mnie przeraził..., alei tak mam nadzieję ze wszystko się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, to zakończenie. Nie wiem, co nam odwaliło. xd No cóż. Musi być jakieś kabum. Dawno wypadku nie było. I dziękujemy. :D

      Usuń
  2. Ogólnie fajny rozdział tylko mogłoby być więcej Pabla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, mogłoby być więcej Pabla ^^

      Usuń
    2. Mogłoby? No dobrze, dobrze. Postaramy się, żeby wpadł. :D

      Usuń
  3. Ach, to zakończenie. XD Oni tacy przerażeni, a ja się turlam po podłodze. :D
    Czyżby Germi był zazdrosny o kilkuletniego chłopca? ;))
    Świetny rozdział, doskonale wychodzi Wam pisanie oczami Sieroty. :D

    Życzę weny, pozdrawiam,
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, ja się tarzam dzisiaj po podłodze z wszystkiego. :D
      German? Ta ciemna masa? Wszystko możliwe. xD
      Tak? Miło słyszeć, bo ja już sama nie wiem, co o tym myśleć.
      Dziękujemy i również pozdrawiamy. :D

      Usuń
  4. bardzo fajny post ;d CZEKAM NA NEXA :) zapraszam http://angie-saramego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, no co ja tutaj będę pisać : genialny :)
    Zaraz jakieś głupoty powypisuje, bo mnie głowa boli -_-
    Wracając: Sierota zazdrosna o jednego z bliźniaków o.O ? Tego jeszcze nie było ! :D
    Czekam z niecierpliwością na next i życzę od groma weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To German, jego nie ogarniesz. xD
      Łyknij jakiś apap, napij się mleka, wyłącz kompa i spać. :D
      Dziękujemy. :D

      Usuń
  6. Coraz bardziej podobają mi się rozdziały widziane okiem Germana - dajmy się mu wykazać. Zakończenie mocno trzyma w napięciu. Kończę już, bo jakoś pisanie mi dzisiaj nie idzie, ani nawet nie pełza ;) Weny!

    Emiś

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaciekawiło mnie porównanie rozmowy z rodzicami bliźniaków do partii szachów ;) Bardzo pomysłowe
    Germi zazdrosny o dzieciaka? Niemożliwe -.-
    Ale nie kapuję, czemu zabijacie niewinne dziecko? ;_;
    A może nie zabijecie? o.O
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za pomysł z szachami (genialny) podziękuj B. Zgadzam się, bardzo pomysłowy! :D
      Germi zazdrosny o wszystko. E, tam. Jeszcze żyje. Teoretycznie. Jak Bóg da.
      Coś się musi dziać, kochanieńka.
      I dziękujemy. :D

      Usuń
  8. Genialny rozdział.
    Zakończenie trochę przerażające, ale mam nadzieję, że Javierowi nic się nie stało.
    German zazdrosny o jednego z bliźniaków, ciekawe, a zarazem rozśmieszające.
    Rozwaliła mnie jedna odpowiedź na komentarz,
    "Ach, to zakończenie. Nie wiem, co nam odwaliło. xd No cóż.MUSI BYĆ JAKIEŚ KABUM. DAWNO WYPADKU NIE BYŁO. I dziękujemy. :D"
    Podsumowując rozdział genialny. Czekam na kolejny.
    Życzę weny, pozdrawiam.
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :D
      Zobaczy się, zobaczy. Ach, te moje inteligentne odpowiedzi. A tak na marginesie jakieś kabum było planowane od dawna. :D Uwielbiamy wypadki. ^^
      Jeszcze raz dziękujemy. Pozdrawiamy. :D

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc ja też lubię wypadki. ;p
      ♥♥♥

      Usuń
  9. Super jak zawsze. Następny oczami Angie<3 Wiecie coś o 3 sezonie lub kiedy tweetcam Clary?

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaak mój spóźniony komentarz >.< Rozdział czytałam wczoraj, ale byłam zbyt leniwa, żeby komentować xd
    Zazdrosny German wymiata, a zwłaszcza, że jest zazdrosny o dziecko, ale cii...
    A co do "ka boom" to raczej się śmiałam, niż współczułam (wredna ja xd)
    Rozdział jak zwykle genialny i czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spóźniony, niespóźniony, ważne, że jest, kochana. :D
      Zazdrosnego Germana to ja nie skomentuję. :D
      Wredna Ty. Kabum musi być. :D
      W każdym razie dziękujemy. ^^

      Usuń
  11. CO SIĘ STAŁO Z JAVIERKIEM ? :C
    Świetny rozdział, tylko szkoda, że trzeba było tak długo na niego czekać :3
    Saludo i zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiadomo. Wszystko niedługo powinno się wyjaśnić. ;D
      Postaramy się, żeby nie trzeba było czekać tak długo na kolejny, ale wiesz jak jest.
      Czytamy oczywiście Twojego bloga. Dziękujemy i pozdrawiamy. :D

      Usuń
  12. Coo ?? Javierek trupem ??
    O.M.G ! 0.o
    Czekam na kolejneee trupy?! XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, mam pytanie. Czy dodasz/dodacie w którymś rozdziale tą rozmowę Pabla i Angie? Bardzo mnie ciekawi o co chodziło Pablowi gdy mówił że muszą porozmawiać ^^
    PS: Rozdział super jak zwykle i z niecierpliwością czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj, mieli pogadać? My już chyba o tym zapomniałyśmy. No cóż, zobaczymy, co da się zrobić... :)
      I dziękujemy.

      Usuń
    2. Czasem się zdarza zapomnieć :) Każdy ma prawo ^^ Świetnie piszecie i macie do tego talent :)

      Usuń
    3. No jasne. Taka już natura ludzka. :)
      Serdeczne dziękujemy.

      Usuń
  14. cudowny rozdział, w następnym rozdziale dajcie troche zazdrości :) życze weny

    OdpowiedzUsuń
  15. A może tak pomiędzy Germi a Angie coś by się wydarzyło takiego bardziej romantycznego? Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Germi... xd
      Zobaczy się. Nic nie obiecuję, ale postaramy się zadbać o jakiś romantyczny akcent. Problem w tym, że z opowiadania robi się coraz większa patola, heh. :)

      Usuń
  16. super czekam na next i zapraszam do mnie na : german-angie-germangie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń