sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 79

Rozdział 79.

Dzisiejszy rozdział będzie pisany nieco inaczej...

Powoli otworzyłem oczy, przeciągle ziewając. Zobaczyłem moją narzeczoną, opierającą ręce w okolicach mojej klatki piersiowej. Czułem jej ciepły, miarowy oddech na karku. Czegóż więcej mogłem chcieć? Obudziłem się tak, jak powinien budzić się mężczyzna. U boku pięknej kobiety, która jest tylko moja...
Zerknąłem na zegarek. Wskazywał 8:05. Przez chwilę uporczywie starałem się przywołać rozkład zajęć mojej narzeczonej. Zamknąłem oczy, skupiając całą swoją uwagę na przypomnieniu sobie kartki, którą Angie powiesiła na lodówce... Po chwili miałem już niemal całkowitą pewność, iż zaczyna ona zajęcia o dziewiątej. Nie chciałem, aby spóźniła się do pracy. Jednak spała tak słodko... Nie miałem serca wyrywać ją z tego błogiego stanu. Wskazówki zegarka przesuwały się niemiłosiernie. Z ciężkim sercem postanowiłem zbudzić w końcu moją Angie. Powoli zbliżyłem się do jej leciutko rozchylonych ust i delikatnie pocałowałem, starając się wyrwać ją ze snu. Uchyliła oczy i spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem. 
- Kochanie, czas wstawać - szepnąłem jej do ucha.
Przewróciła się na drugi bok i odpowiedziała mi coś niezrozumiałego. Słabo wyszło mi skupienie się na sensie tych słów. Utonąłem w jej melodyjnym głosie. W ustach tej kobiety wszystko brzmiało niepowtarzalnie...
- Angie, jest kwadrans po ósmej - wyszeptałem namiętnie do jej ucha, z nutką kpiny w głosie. 
Pospiesznie wydostała się spod kołdry i wyskoczyła z łóżka, niczym z procy. 
- Przecież spóźnię się do pracy. Dlaczego mnie nie obudziłeś? - mówiła podenerwowana, wsuwając pospiesznie kapcie na stopy. 
Na chwilę wróciła się jeszcze i delikatnie musnęła mój policzek swoimi ciepłymi wargami. Położyłem dłoń w tym miejscu, czując jak płonie. Jej dotyk działał na mnie zaskakująco. Zachichotałem pod nosem z satysfakcją, po czym dźwignąłem się z łóżka, czując, że oto zapowiada się całkiem niezły dzień.

Zszedłem na dół. 

- Dzień dobry - mruknąłem, drapiąc się po głowie.
Angie i Violetta najwyraźniej poszły już do studia, gdyż przy stole siedzieli tylko Olga z Ramallo, obok Javiera stukającego nerwowo i Miquela mruczącego coś pod nosem z kalkulatorem w dłoni. Po drugiej stronie stołu, z dala od nieco zaspanej reszty babcia, prosta niczym struna, zawzięcie konsumowała pomidora. 
- Co tam robisz, Javier? - usiadłem obok chłopców, przenosząc wzrok z Brunhildy na okularnika.
- Liczę prawdopodobieństwo katastrofy lotniczej w dniu dzisiejszym, biorąc pod uwagę warunki pogodowe w różnych rejonach świata.
- Och, doskonale. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o uwzględnieniu ciśnienia atmosferycznego?
- Ależ skąd, proszę pana - dzieciak wyszczerzył się do mnie, ukazując rządek zębów, opasanych srebrnym drutem. Dopiero wtedy zauważyłem, że nosi aparat.
Wsypałem do filiżanki z kawą dwie łyżeczki białych kosteczek i zamieszałem. Napiłem się trochę i poczułem ostry, słony smak. To, czym "posłodziłem" kawę z pewnością nie było cukrem. Zacząłem się kasłać. Przeszło mi dopiero po kilku minutach, przeżywając przy tym jednak kilka porządnych klepnięć w plecy oraz dziką panikę Olgi. Jak mogłem być takim idiotą, żeby posolić kawę? Ten wypadek kompletnie odebrał mi resztki apetytu. Westchnąłem i przepraszając domowników, ulotniłem się do gabinetu. 
Na miejscu usiadłem za biurkiem i przejechałem dłońmi po twarzy. Wciąż czułem w ustach słony smak. Rozłożyłem dokumenty i zacząłem je przerzucać. Nie mogłem na niczym się skupić. Na dodatek Ramallo jakoś długo jadł śniadanie. Spojrzałem na ramkę, która stała na biurku. Było w niej zdjęcie mojej narzeczonej. Zrobione jakiś miesiąc temu. Wiatr rozwiewał jej połyskujące w słońcu blond loki, a kremowy podkoszulek podkreślał jej opalone ramiona i szmaragdowe oczy. Czasami wciąż nie wierzyłem, że mam przy sobie tak cudowną kobietę...
Nagle drzwi gabinetu otworzyły się. Do środka weszli Angie i León. Zawiesiłem wzrok na mojej ukochanej, która była dziś ubrana w skórzaną kurtkę i dżinsy, a włosy spięła w zawadiacką kitę. Wyglądała niesamowicie pociągająco. Ale dlaczego trzymała chłopaka za rękę?
- Germanie, muszę... musimy ci coś powiedzieć - zaczęła powoli. 
- C-co takiego? - zapytałem, mimowolnie drżąc.
Głos kobiety nie wróżył niczego dobrego.
- Ja i Angie... mamy dziecko, które ukrywamy od kilku lat - dokończył jej towarzysz.
- Kłamiesz, słabeuszu! Jeszcze z Tobą nie skończyłem! - do gabinetu wkroczyła kolejna postać. Był to Piotruś Pan. Trzymał w dłoni nadłamaną szablę, a jego ubranie było pokryte mieszanką krwi z czymś zielonkawym. - Nikt nie powiedział, że to twoje dziecko!
- Jasne, jasne. Angie nie idzie do łóżka z pierwszym lepszym. Z nim - Leon wskazał na mnie kciukiem. - Nie poszła.
Przez chwilę analizowałem tą wymianę zdań. Gdy wszystko do mnie dotarło, uderzyła we mnie wściekłość. Nie namyślając się długo, zamachnąłem się na byłego chłopaka mojej córki. Jego nos wydał zadowalające chrupnięcie. Zanim jednak zadałem kolejny cios, młodzieniec uciekł. Popędziłem za nim. W salonie wyciągnął z kieszeni dziwny zegarek i stukając w niego nerwowo, zawołał:
- Do teleportacji! 
Rozległo się cmoknięcie, a w miejscu, gdzie przed chwilą stał został jedynie ślad krwi, która skapnęła mu z nosa. Wtem ciszę rozdarł dziwny dźwięk metalu. Rozejrzałem się, szukając jego źródła. Dobiegał z piwnicy. 
Otworzyłem drzwi i zamarłem. Cała powierzchnie wypełniona była śrubkami o średnicy 2,5 mm. 
Najdziwniejsze było jednak to, że w śrubkach pływała Angie. Wyglądała... Nieziemsko. Blada skóra, jasne włosy... Niestety, moje obserwacje przerwało pojawienie się kolejnej postaci. Do piwnicy wszedł, o zgrozo, słoń. Zaryczał radośnie na mój widok. Poklepałem go po trąbie, zastanawiając się jak zmieścił się w tym niewielkim pomieszczeniu. Nagle zauważyłem, że zwierze jest całe z metalu. Z setek drobnych trybików, przekładni i innych mechanizmów. Był to najdoskonalszy robot jakiego w życiu widziałem. Słoń podszedł do sterty metalu i zaczął go wciągać ogromną trąbą, tak jak żywe istoty wodę. 
- German... - usłyszałem głos, jakby w mojej głowie, obijający się niczym echo o wnętrze mojej czaszki.
Wraz ze znikającymi śrubkami zauważyłem, że tylko one okrywały Angie. Powoli wyłaniała się jej naga szyja, blade ramiona...
- German! 
Słyszałem swoje imię coraz wyraźniej...
German!!! GERMAN!!! - głos należał do Ramallo, który stał nade mną przyglądając się mojej osobie z ciekawą miną.
Zdumiony spadłem z fotela.
- Gdzie ja jestem? Gdzie śrubki... i Angie? 
- Co ty znowu pleciesz, German?! Mamy do załatwienia kontrakt z Wietnamczykami, a ty sobie śpisz - mój asystent udawał złość, ale poznałem po jego minie, że jest rozbawiony.
- Potem, idę teraz do kuchni po szklankę wody - wymamrotałem, ulatniając się pospiesznie z gabinetu.
Zatoczyłem się przez salon, wpadając w końcu do kuchni, gdzie Olga tańcząc i śpiewając myła naczynia. 
- Olga... 
Gosposia nie zareagowała. Nagle wilgotna ścierka uderzyła o mój policzek.
- Olga! - szturchnąłem kobietę, która podskoczyła, urywając śpiewaną piosenkę i wymierzając mi kolejny cios szmatką.
- O! Pan German. Ha! Haha. Hahaha! No tak.. Przepraszam. Nie zauważyłam pana. Potrzebuje pan czegoś? Nie? Haha, nie uwierzy pan... 
Olga zaczęła opowiadać coś o jakiejś telenoweli. Przyznam, że w ogóle jej nie słuchałem. W pierwszych chwilach wtrącałem od niechcenia jakieś "mhm", "tak", "aha", ale w końcu zaprzestałem i tego. Myślami wróciłem do mojego snu. Wciąż myślałem o mojej narzeczonej, która wciąż nie wróciła jeszcze z pracy. Która właściwie była godzina?
- Wyobraża pan sobie?
- A..le co?
- W ogóle pan mnie nie słucha! Zero szacunku! Opowiadałam właśnie panu o Rodrigo i Lucianie, a pan co? To niesamowita historia!
- Ale... Ja... Nie dałaś mi dokończyć, Olgo. Miałem na myśli... Ale co... się... wydarzyło potem?
Olga chętnie kupiła tą nędzną bajeczkę i znów zaczęła trajkotać. Usiadłem na krześle, co jakiś czas potakując, chociaż słyszałem tylko "bla, bla, bla..."
- Jak tak można?! - wypaliła, uderzając dłonią w stół.
- Och, tak, Olgo. To okropne - mruknąłem. - Jak tak można...
- No tak. Jutro będzie nowy odcinek. Panie German, muszę jeszcze coś panu powiedzieć. No bo... ten... Tak się składa, że Octavio i Aramanda... Przeprowadzają się do Sao Paolo i... Chłopcy tak się tutaj zadomowili... Miquel dostał stypendium, a Javier ma w Buenos Aires swoich przyjaciół i zespół... Więc gdyby pan mógł, gdyby mogli tu zamieszkać... - powoli docierały do mnie słowa gosposi.
- Ta... Tak, Olgo nie ma problemu. Mogą tu zostać, ile chcą. Myślę, że Angie też nie będzie miała z tym śrubki... znaczy problemu. Nie będzie miała z tym problemu. Lepiej... pójdę już. Ramallo na mnie czeka. Idę. Przepraszam.
Wyszedłem z kuchni, zastanawiając się co robić dalej. Nie było mowy, żebym zabrał się jeszcze dziś do pracy. Nie dałbym rady się skupić. Wtem otworzyły się drzwi wejściowe domu. Stanęła w nich Angie. Jasne, kręcone włosy spływały falami po jej delikatnych ramionach, zakrytych jasnoróżową sukienką, powiewającą przy każdym jej kroku. Z daleka uśmiechnęła się do mnie, zamykając drzwi, a następnie idąc w moim kierunku. Śledziłem każdy jej ruch, czując wzrost endorfiny we krwi. Już po chwili poczułem jej dłonie na moim karku. W chwili gdy jej usta dotknęły moich, oparłem dłonie na wysokości talii kobiety i zakręciłem nią w powietrzu. Była lekka jak piórko. W końcu odsunęliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy. Miała duże, błyszczące oczy w kolorze szmaragdów. 
- Witaj, kochanie - wyszeptałem w końcu. Uśmiechnęła się do mnie.
Chwyciłem jej dłonie. Dopiero wtedy poczułem, że są dość chłodne. Objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem w stronę kanapy. Usiadłem na sofie, a Angie spoczęła na moich kolanach. To było bardzo miłe uczucie. Wtuliła się we mnie, łaskocząc mnie swoimi lokami po twarzy. Zaśmiałem się i odgarnąłem jej włosy na ramię, delikatnie zakładając je za ucho ukochanej.
- Wiesz Angie, bliźniaki na razie zamieszkają z nami. Ich rodzice przeprowadzają się do Sao Paolo. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie, nie, skąd. Bardzo się cieszę. Strasznie ich polubiłam. Mam nadzieję, że zostaną z nami jak najdłużej - odpowiedziała. Obserwowałem ją, nie odrywając wzroku od jej ust. Każde wypowiedziane przez nią słowo brzmiało idealnie.
- Jak minął ci dzień, kochanie? - szepnąłem jej prosto do ucha, czując jak leciutko zadrżała.
- Świetnie. Właściwie nie wydarzyło się nie nowego... - to jej głosu brzmiał dość niepewnie. Nie chciałem jednak drążyć tematu. - A co słychać u ciebie?
- To co zwykle. Dwa razy oberwałem ścierką po twarzy, posoliłem herbatę i zasnąłem nad papierami. Jak to mówią, dzień jak co dzień. 
Angie zachichotała, smagając czubkiem palca mój nos. Zrobiłem to samo, delikatnie przy tym całując jej rumiany policzek.
- Hmm, a co ci się śniło? - spytała beztrosko. Poczułem, że się czerwienię. Musiała zapytać akurat o to. Dlaczego nie ciekawi ją kto zdzielił mnie ścierką?
- A jak myślisz? Śniłem o mojej księżniczce.
- Śniła ci się Violetta? - zapytała. Wiedziałem, że się ze mną droczy.
- Nie. Śniła mi się Olga pośród śrubek 2,5mm, wiesz?
Angie wybuchnęła śmiechem, wtulając głowę w moje ramię. Pocałowałem jedwabistą skórę jej delikatnej szyi. Spojrzała na mnie i otworzyła usta, aby dodać coś jeszcze, ale umilkła, gdy położyłem palec na jej ustach. Były ciepłe i kuszące. 
Zbliżyłem się i musnąłem górną wargę Angeles. Pocałowała mnie, czyniąc tą chwilę jeszcze cudowniejszą. Stopniowo jej pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a ja nie przerywałem tej gry. Wreszcie skończyliśmy, patrząc sobie w oczy i uśmiechając się do siebie ciepło.
- Ekhem... - usłyszeliśmy nagle. - Tato...
Angie zeskoczyła z moich kolan jak błyskawica. Wstałem z kanapy, nerwowo poprawiając koszulę. Na przeciwko nas stała Violetta i ten podejrzany typek, Diego. Zmierzyłem go wzrokiem. On tylko delikatnie skłonił głowę. Miałem wrażenie, że z trudem dusi w sobie śmiech. Natomiast ja czułem, jakbym miał zapaść się do ziemię. 
- Coś się stało, Violu? - spytała Angie.
- Nie no nic, ale chciałam wam powiedzieć, że idziemy do kina...
- Jak to idziecie? - wyrwało mi się.
- Idziemy... Ja i Diego. 
- Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze - odpowiedziała za mnie Angie. 
Chłopak ukłonił się jeszcze, ucałował dłoń mojej narzeczonej i wyszedł z Violettą, śmiejąc się pod nosem.
- Jestem aż taki zabawny? - spytałem Angie.
Nie odpowiedziała. Wyjęła jedynie z tylnej kieszeni małe lusterko i podała mi je. Spojrzałem na swoje odbicie. Moje policzki i usta były pobrudzone różową szminką. Byłem zarumieniony, miałem czerwone uszy i potargane włosy. 
- Wszystko jasne - pomyślałem. 
Angie zachichotała. Czyli jednak powiedziałem to na głos. 
- Wiesz, myślę, że lepiej wyglądałabym wśród śrubek 3mm - szepnęła z nutką ironii w głosie. Uśmiechnęła się zawadiacko, a ja poczułem, że płoną mi uszy.
Chwyciłem ją w talii i uniosłem. Zaczęła się niespokojnie wiercić. Po chwili jednak przestała i pozwoliła zanieść się na górę. Tam położyłem ją ostrożnie na łóżku i zaraz sam zostałem na nie pociągnięty. Przyciągnąłem Angie do siebie i namiętnie ją pocałowałem. Następnie przytuliłem z całej siły do klatki piersiowej. Zaśmiała się i wtuliła we mnie. Oddychała coraz głębiej, aż w końcu zupełnie miarowo. Usnęła. Jeszcze chwile głaskałem ją po głowie, po czym sam odpłynąłem...
________________________________________
Bigos ma to sens matematyczny, życie jest komedią, a fizyka nad nami panuje.
Jak widać dopisują nam dobre humory i "ciekawa" wena twórcza. :D
Pewnie zauważyłyście, iż rozdział napisany jest oczami naszego genialnego inżyniera z mózgiem pięciolatka, człowieka jednej miny, fana obcisłych ubrań, jedynego i niepowtarzalnego Germana Castillo. :D
Ogólnie rozdział raczej nudny, ale przynajmniej sporo Germangie i psychopatyzmu.
Paz y Amor. ♥
J & B

40 komentarzy:

  1. Germanowi potrzebny psychiatra ten jego sen mnie rozwalił genialne czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Wam będą mnie prześladować śrubki ;__;
    Ale i tak rozdział cudowny, bo Germangie <3
    Czekam na next'a :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie nudny:D Cudowny....<3
    Czekam na next:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, jak zawsze. Fajnie, że taki długi. :)
    Widok zawstydzonego Germana, obłożonego szminką, któremu płoną uszy - bezcenność.
    Rozdział wcale nie nudny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do siebie http://disney-violettaa.blogspot.com
    Trwa nabór na nowego redaktora ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. ♥G♥E♥R♥M♥A♥N♥G♥I♥E♥ !!
    Czyżby Angie coś ukrywała ?
    Czekam niecierpliwie na c.d ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu Leon i Piotruś się kłócili o Angie ;D a gdzie koza? xD
    Genialny rozdział ;)
    Nie orientujecie się może, kiedy Clari robi twitcam? na fanpagu "Violetta Poland" napisali, że w ten weekend ale nic więcej. Może wy coś wiecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ni ma kozy. Wszyscy kochają Angie. :D I dzięki.
      Clara pisała, że "wkrótce". Na pewno dodamy posta, jak tylko napisze kiedy konkretnie. Ha, mówiłam, że będzie jej twitcam! :D

      Usuń
  8. Nie ma to jak pływająca Angie pośród śrubek ! :D
    Oczywiście zwykłam stwierdzić iż cudowny rozdział :)
    Czekam z niecierpliwością na next ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to jak naga Angie pływająca pośród śrubek. XD
      Skąd nam się biorą tekie pomysły. xD
      Ale dzięki. :D

      Usuń
  9. Jezu, śmiałam sie przez cały rozdział, a ja się śmiać nie mogę (choroba ;c)..
    Teraz mnie wszystko boli, ale no cóż rozdział jak zwykle świetny :D Wasza wena mnie powoli przeraża! :D
    Czekam na następny :)
    Saludo, Kierka ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż poradzić, obie kochamy psychopatię. :D A to dopiero początek...
      W każdym razie dzięki. Saludo! :)

      Usuń
  10. OMG! No teraz to mnie powalilas totalnie. Czekam z niecierpliwością na nexta.
    Ps.pozdro z podłogi;*

    OdpowiedzUsuń
  11. trochę dziwny sen ale nawed ok ;) czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest bardzo ciekawy i odmienny. Napisałaś tym razem jak german na to patrzy i jeszcze ten sen. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby ktoś miał taką wyobraźnię. Piszesz bardzo orginalnie i mam nadzieję że nadal tak będzie.
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nareszcie znalazła się osoba która ma fioła na punkcie germangie / angie / clary XD jak ja. A co do bloga świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kochana uwierz, prócz nas dwóch, takich osób jest mnóstwo. Nie tylko tu na bloggerze. ;) Ostatnio namnożyło się ich na filmwebie. a klik :)
      I dziękujemy. ;D

      Usuń
  14. Co wy macie z tym Leonem i Piotrusiem? :D Fajny rozdział. Gdzie jest Pablo, ja tak tęsknię za moim Pablito;* Olga i jej ścierka- zawsze spoko:) German jako narrator? Super, ale wolę Angie. Super rozdział:-) POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiamy ich obu. :D Hah, jeszcze Diego brakuje i będzie indealnie. xd Ale nie zdradzam, nie zdradzam. :)
      A w ogóle to dzięki. Również pozdrawiamy.

      Usuń
  15. Super rozdział , olga + ścierka + German =śmiech do bólu. a tak to super tylko daj już ślub germangie i i żeby Germangie miało bobasa rozdział SUPERRRRRRRRR czekam na nexta ( Pzdro)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ślubu, jeszcze trochę. Pełno blogów z tym ślubem i dzieckiem i mi osobiście się już to przejadło. Dziecka na razie nie planujemy. :P
      W każdymm razie wielkie dzięki.;)

      Usuń
  16. Czyżby Olgita oglądała "Ukrytą miłość"? Ach kocham telenowele między innymi za to, że zawsze na początku wiadomo jak się skończy. Niestety, a może stety "Violetta" jest nadal nieprzewidywalna, ale dzięki temu nie jest nudno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukryta miłość? Sama nie wiem, skąd się to wzięło. xD Moja kumpela ogląda i tak jakoś... xd
      No tak. :)

      Usuń
  17. Super blog :) zapraszam do mnie na german-angie-germangie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. angie is my favourite21 grudnia 2013 21:57

    może być tak że Germangie będą mieli drugie dziecko, o którym powiedzą violi w dniu jej urodzin, a gdy dziecko się urodzi viola je bardzo.
    PS: Ale inwencję twórczą zostawiam w twoich rękach mam nadzieję, że wykorzystasz mój pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  19. ANGIE NIE BĘDZIE SZCZĘŚLIWA Z GERMANEM JESTEŚCIE JACYŚ CHORZY A JAŚLI BĘDZIE TO ZRUJNUJĄ JEJ ŻYCIE ALE GDYBY CHCIAŁA JA JESTEM Z NIĄ

    OdpowiedzUsuń