poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 93

Rozdział 93.

Obudziły mnie promienie Słońca, padające mi na twarz. Przetoczyłam się na plecy i nie otwierając oczu, napawałam się ich ciepłem. Uśmiechnęłam się do siebie i uniosłam powieki. Podźwignęłam się z łóżka i ubrawszy się nieco pogodniej niż wczoraj - w dżinsy i białą koszulę - powędrowałam do kuchni, gdzie przy stole siedział Julio. Stał przed nim kieliszek do wina, z którego powoli sączył ciemnoczerwony trunek.

- Dzień dobry, Angeles - mruknął.
- Cześć - odparłam pogodnie i sięgnęłam do lodówki. - Gdzie jest Javier?
- Poszedł do szkoły.
Szkoła. No tak.
Chwilę później siedziałam już na przeciwko mężczyzny, konsumując kanapkę z białym serkiem i pomidorem. Rozmowa nam się nie kleiła, a Julio był jakby przygnębiony. Gdy wstałam, aby pozmywać naczynia i on odszedł od stołu. Włożył na siebie kurtkę i już miał wyjść, jednak zatrzymałam go.
- Gdzie się wybierasz bez pożegnania? - spytałam z uśmiechem.
- Idę do pracy - odparł bezbarwnie.
- O której wrócisz?
Mężczyzna nie odpowiedział. Wymamrotał tylko coś, co brzmiało jak "żegnaj", ucałował moją dłoń i zniknął. Westchnęłam i wróciłam do zmywania naczyń. Choć miałam nadzieję, że ciepła woda zmyje jakoś dręczące mnie obawy, niczym brud z talerzy, myliłam się. W głębi duszy martwiłam się o Julio.
"Czy to miłość?" - spytałam sama siebie. Sama nie wiedziałam, co czuję. Nie miałam pojęcia, czy go kocham. Był cudownym przyjacielem, co do tego nie miałam wątpliwości. Potrafił mnie rozśmieszyć. Po prostu dobrze się z nim bawiłam. Ale czy taki związek miał jakąkolwiek przyszłość? Wtedy przypomniałam sobie o czymś, co tak bardzo mocno starałam się wyrzucić ze swojego serca. Szybko odrzuciłam od siebie tę myśl, jednak ona wracała ze zdwojoną siłą. Ilekroć próbowałam zapomnieć, do mojej głowy wciąż zakradał się... Zakradał się mężczyzna o czekoladowych oczach. Do mojego serca zakradał się mój szwagier.
- To chore - szepnęłam.
Skończywszy pracę, wytarłam ręce i podeszłam do fortepianu. Zamknęłam oczy i położyłam ręce na klawiszach. Tę melodię grała moje dusza. A serce wciąż biło w rytm jego imienia...

No sé si hago bien, no sé si hago mal.

No sé si decirlo, no sé si callar.
Qué es esto que siento tan dentro de mí,
Hoy me pregunto si amar es así.
Encontré las respuestas a mi soledad,
Ahora sé que vivir es soñar.
Ahora sé que la tierra es el cielo,
Te quiero, te...

Przestałam grać, karcąc się w duchu za taką chwiejność emocjonalną. Byłam słaba. Bardzo słaba. Siedziałam przez kilka minut, delektując się ciszą i błogą samotnością. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu, który odebrałam rozdrażniona.

- Angie? Jesteś tam? - w słuchawce rozległ się głos Ramallo.
- Jestem.
- Panienka Angie? Słyszy mnie pani? - tym razem była to Olga.
- Słyszę, słyszę, Olgo. Co się dzieje?
- Panienko, proszę, niech pani wróci do domu. Potrzebujemy pani - powiedział spokojnie Ramallo, po chwili przerwała mu Olga, histeryzując jak zwykle.
- Angie, musisz wrócić! Tęsknimy za Tobą! Violetta ostatnio w ogóle nie wychodzi ze swojego pokoju, a Brunhilda tylko podkręca tę całą atmosferę. A German...
- German panią kocha - przejął głos Ramallo. - Nie ma pani pojęcia, jak za panią tęskni. Dawno nie był tak przygnębiony. Musicie porozmawiać!
- Proszę, dajcie spokój - powiedziałam bez emocji i rozłączyłam się. Gdy telefon zadzwonił po raz kolejny, postanowiłam go wyłączyć.
Nie mogłam wrócić. Nie mogłam. Wszystko, co zrobiłam do tej pory było błędem. Nie, to nie był błąd. To nie był jeden błąd. To była droga usiana błędami, pomyłkami. Niekończąca się porażka. Tak naprawdę niczego nie osiągnęłam. Żyłam, zadowalając się cudzym szczęściem. Miejsce, które do tej pory zajmowałam należało się mojej siostrze, nie mnie. Tak, gdyby Maria żyła wszystko byłoby inaczej. Zupełnie inaczej.
Pomimo tego zastanawiałam się nad tym, co powiedzieli mi Olga i Ramallo. Czy German rzeczywiście za mną tęsknił? Czy on kiedykolwiek mnie kochał? Czy byłam tylko jego zabawką? Ale jakie miało to znaczenie teraz? Teraz "my" to przeszłość, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Teraz jestem nieszczęśliwa. A jednak. Pozorowałam cichą obojętność, a jednak zależało mi na nim. Nie potrafiłam zagłuszyć tego ukłucia w sercu, tej znikomej wręcz iskierki radości, gdy usłyszałam o nim... Nie byłam w stanie zapomnieć.

Pół godziny później byłam już w drodze na cmentarz. Pogoda doskonale oddawała mój obecny nastrój. Szare chmury pokrywały każdy centymetr błękitnego nieba. Delikatny wiatr poruszał gałęziami drzew, jakby w rytm jakiejś melodii.

"Hace frio y no te tengo y el cielo se a vuelto gris... Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi, por que esta vida no es vida sin ti..."
Przekroczyłam bramę cmentarza. Spacerowałam między nagrobkami, wpatrując się w marmurowe tabliczki. Moją uwagę przykuł mały, zaniedbany grób, pomiędzy kilkoma innymi, znacznie większymi. Prawie całkiem wyblakłe już litery układały się w napis:
Kto żyje w sercu tych, którzy pozostają, nie umrze na wieki. Śpij, aniołku.
Udało mi się odczytać jeszcze, że pod ową, omszałą płytą spoczywa niejaki Juan. Żył zaledwie trzy lata. Zmarły 24 grudnia 1989 roku. Poczułam nagły przypływ żalu. Rodzice tego chłopca powinni tamtego dnia świętować, jeść kolację wigilijną i śpiewać kolędy. A tymczasem patrzyli jak umiera ich synek. Jego ojciec zamiast paczki kolorowych fajerwerków, musiał kupić malutką trumnę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie teraz są rodzice Juana. Dlaczego nie dbają o jego grób? Nie płonął na nim ani jeden znicz. Kwiatów ani śladu. Co z jego rodzicami? Czy pozbierali się po tej stracie i żyją teraz szczęśliwi, z dala od bolesnych wspomnień? A może pomarli z tęsknoty i żalu? A może życie napisało dla nich całkiem inną historię...
Wyjęłam jedną z czerwonych róż z bukietu, który kupiłam na grób siostry i położyłam na omszałym blacie miejsca spoczynku małego Juana.
Ruszyłam przed siebie. Wiatr nieco się wzmógł, rozwiewał moje włosy gdy spacerowałam, wlepiając wzrok we własne stopy i gdy roniłam łzy nad grobem siostry. Dlaczego odeszła? Zostawiłam na jej grobie bukiet, uczyniłam znak krzyża i odeszłam, czując jak rana w moim sercu boleśnie piecze. Zupełnie jakby rozdrażniało ją coś ostrego.

Wróciłam do mieszkania, w nieco lepszym nastroju. Łzy opuściły moje oczy. Nastrój, chociaż wciąż nie był jakiś nadzwyczajnie dobry, uległ poprawie. Wyjęłam z kuchennej szafki paczkę płatków kukurydzianych i wsypałam sobie garść do ust, chrupiąc je na sucho. Usiadłam przed telewizorem, wpatrując się w niego tępo i zastanawiając się, gdzie może być teraz Julio. W telewizji leciała jakaś telenowela. Mimo iż zazwyczaj nie oglądałam takich rzeczy, miałam wrażenie, że widziałam już ten odcinek. A może po prostu fabuła była tak banalna, że się tak wydawało? Olga poświęcała dużo czasu tym serialom. Postanowiłam się, że skupię się na "treści" i postaram się wkręcić w nieskomplikowaną, usianą intrygami akcję.

Nawet udało mi się w miarę zainteresować telenowelą, gdy moją chwilę spokoju przerwał jakiś hałas na korytarzu. Ściszyłam telewizor i nasłuchiwałam. Zdaje się, że coś komuś upadło. Chwilę później rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i krzyki mojego sąsiada, Benedict Growler. Wyszłam na klatkę schodową i zobaczyłam Brytyjczyka kłócącego się ze starszą, chudą ja patyk kobietą, ubraną w wyblakłą, tweedową sukienkę.
Brunhilda.
- Proszę zachowywać się ciszej, nie jestem już taki młody, potrzebuję spokoju!
- Wypraszam to sobie! - warknęła kobieta.
- Jeżeli pani ma zamiar dalej tak hałasować, proszę się wynosić!
- Myli się pan, jeżeli myśli, że pasuje mi przebywanie tutaj. W ogóle bym się tu nie zjawiła, gdyby nie wzywały mnie... obowiązki.
- W takim razie proszę...
- Pani Brunhildo, panie Growler, spokojnie! - krzyknęłam.
- Ty się nie wtrącaj! - warknęli w tej samej chwili i posłali sobie spojrzenia.
- Gdzie podziałaś swojego kochasia? - spytał, złośliwy jak zwykle Brytyjczyk.
- Kochasia? Wiedziałam! Już ma kolejnego! Wywłoka jedna! A twoje włosy wyglądają gorzej niż zwykle, nie dziwię się, że mój Germuś...
- Kolejnego?! A żeby to jednego! - zarechotał. - Pani wybaczy, pójdę już. Obowiązki wzywają. Kłaniam się nisko.
Brunhilda posłała mu spojrzenie i wlepiła jadowity wzrok we mnie, jakby szukała w moim stroju czegoś, co czego można się było przyczepić.
- Pani Brunhildo, co pani tu robi? - spytałam, starając się brzmieć uprzejmie.
Kobieta nie odpowiedziała. Minęła mnie i przekroczyła próg mojego mieszkania, wchodząc jak do siebie. Pobiegłam za nią. Jak na osiemdziesięciosiedmniolatkę poruszała się nadzwyczaj żwawo. Skierowała się do salonu i wlepiła wzrok w ekran.
- Napychasz sobie ten pusty łeb bzdurami oglądając to coś - sięgnęła po pilota i zmieniła kanał. - To jest dopiero rozrywka. A to co? - wskazała na paczkę płatków. - Chcesz się jeszcze bardziej roztyć?
- Nie, bo ja...
- Przejdźmy do rzeczy. Na pewno pamiętasz, jaki dzisiaj mamy dzień.
- Środa - odpowiedziałam automatycznie.
- Dzisiaj są moje urodziny, tłuku!
"A więc już osiemdziesiąt osiem. Niezły wynik" - pomyślałam.
- Wiedziałam, że zapomniałaś!
- Nigdy mi pani nie...
- Nie tłumacz się tutaj! Nie rozumiem, jak Germuś mógł być z kimś takim.
Podeszła do odtwarzacza CD i włożyła pierwszą płytę z brzegu. Zaklęłam pod nosem. To była płyta ulubionego zespołu Julia. Włączyła przycisk i mieszkanie wypełniły dźwięki rocka.
- Co to za hałas? Nie słyszałaś o Mozarcie?! Vivaldim? Chopinie?! Jak to, u licha, przyciszyć?
Niestety zamiast przyciszyć, działania Brunhildy sprawiły, że muzyka stała się jeszcze głośniejsza. Nie dała mi dobrać się do odtwarzacza, gdyż uparła się, że załatwi to sama. Wtem po raz kolejny rozległ się dzwonek. W drzwiach stał mój sąsiad.
- PROSZĘ NATYCHMIAST WYŁĄCZYĆ TEN HAŁAS! - warknął.
- Właśnie to samo jej mówiłam! Ta wariatka słucha zwykłego młócenia! Szkoda słów.
- Przecież to nie ja... - zaczęłam.
- Proszę to wyłączyć albo dzwonię na policję!
Brunhilda pokazała mi palcem, gdzie mam iść. Bez słowa wykonałam jej polecenie. Gdy wróciłam zobaczyłam ją schodzącą ze schodów wraz z moim sąsiadem. Trzymała go pod ramię. W normalnych okolicznościach uznałabym to za nieco dziwne, jednak w tamtej chwili po prostu cieszyłam się, że wreszcie dali mi spokój.
Wróciłam do salonu. Ochota na oglądanie telenoweli minęła mi całkowicie. Wyłączyłam telewizor i usiadłam na kanapie, wpatrując się bezczynnie w sufit. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu naszła mnie głupia myśl, aby iść do domu Castillo. Sama nie wiedziałam, czego mogłabym tam szukać. Miałabym iść tam pod pretekstem odwiedzenia Violetty? Czemu nie. Prawda była taka, że chciałam zobaczyć się z Germanem. Ot tak. Moje serce, sumienie i rozum zgodnie stwierdziły, że to najgorszy pomysł na świecie. Pomimo to narzuciłam na siebie sweter i wyszłam z mieszkania. Na dworze powoli robiła się szarówka. Wiatr prawie całkiem ustał, a chmury nieznacznie się rozproszyły. Stanęłam przed drzwiami willi, walcząc sama ze sobą. Rozważając każde "za" i "przeciw". Dopiero po kilku minutach zdobyłam się na odwagę i weszłam do środka.
- Dzień dobry - zawołałam, jednak nikt mi nie odpowiedział. Powtórzyłam powitanie głośniej. Zaczęłam się obawiać, że w domu nikogo nie ma. Wspięłam się na górę i zapukałam do pokoju siostrzenicy. Cisza. Przełknęłam ślinę, podeszłam do drzwi sypialni pana domu i załomotałam w drzwi. Otworzyłam je i powoli weszłam do środka. Nikogo jednak nie zastałam. Moją uwagę przykuło zdjęcie w ramce, stojącej na szafce nocnej, przy łóżku Germana. Przedstawiało jego, Violettę i mnie... Byliśmy uśmiechnięci, przytuleni. Szczęśliwi. Wpatrywałam się w zdjęcie jeszcze przez chwilę. Wtem usłyszałam czyjeś kroki. Do pokoju wpadł German. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Ściskałam w dłoniach ramkę ze zdjęciem i milczałam.
- Angie... Co ty tu robisz? - spytał po chwili milczenia, nie odrywając ode mnie wzroku, jakby nie dowierzał, że naprawdę mnie widzi.
- Przepraszam, ja... Już sobie idę.
- Nie, zaczekaj. To znaczy... zostań - powiedział błagalnym tonem. Spojrzałam mu w oczy. - Chciałem cię przeprosić. Za wszystko.
- Nie gniewam się na ciebie, German. To przeszłość - te słowa z trudem przeszły mi przez gardło.
Odstawiłam zdjęcie na szafkę nocną i skierowałam się do drzwi. Mężczyzna jednak zatrzymał mnie. Chwycił mnie za ramię i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Tęsknię za tobą, Angie. Nie potrafię bez ciebie żyć. Kocham cię, najdroższa. Nigdy nie przestałem.
- Wiem, German - szepnęłam.
Wspięłam się na palce, oparłam dłoń na jego barku i delikatnie pocałowałam go w usta. Już zapomniałam, jaki jest ich smak. Nie smakowały tak usta żadnego innego mężczyzny. Po chwili pożałowałam w duchu tego czynu. Nie powinnam była go całować. Nie chciałam, aby wróciła nadzieja. Aby wróciło to uczucie... Gdy miałam zamiar się od niego odsunąć, objął mnie mocniej w pasie i przyciągnął do siebie. Tak nie miało być. A jednak to się działo. Całował mnie, a ja nie potrafiłam się sprzeciwić. Oddawałam się jego gorącym pocałunkom, za którymi tak bardzo tęskniłam. Których tak bardzo mi brakowało. Ujął moją dłoń swoją i delikatnie ją pomasował. Oparł mnie o drzwi sypialni, które zamknęły się pod naciskiem mojego ciała. Odkleił swoje usta od moich i popatrzył mi w oczy. Widziałam w nich miłość, połączoną w pożądaniem. Sama w to nie wierzyłam, ale czułam to samo. Serce waliło mi jak oszalałe. Uwolniłam jedną z dłoni z uścisku Germana i przyłożyłam do jego klatki piersiowej. Uderzenia jego serca również były przyspieszone. Miałam wrażenie, że nasze serca biły jednym, wspólnym rytmem. German ponowił pocałunek. Jego usta były jeszcze bardziej zachłanne. Przeniósł się z nimi na moją szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wydałam z siebie cichy jęk, który miał być oznaką protestu, jednak wyszło to dość marnie. Nagle drzwi pokoju otworzyły się.
- A ty znowu tutaj! Gdybyś była kimś innym, uznałabym, że chcesz mi złożyć życzenia. Ale to ty, więc przybyłaś tu tylko by cudzołożyć i bałamucić Germanka! - rozległ się zgryźliwy głos.
Odskoczyłam gwałtownie od mężczyzny, starając się uspokoić oddech. Brunhilda, która stała w drzwiach, nigdy wcześniej nie wydawała mi się tak przerażająca jak w tej chwili. W dłoni dzierżyła swój nieodłączny parasol, a jej głowę zdobił wymyślny kok rodem z powieści Lucy Mound Montgomery. Twarz Germana, która przed chwilą była lekko zaczerwieniona, teraz była koloru dojrzałego pomidora.
- Powinieneś wiedzieć, iż nie jesteś jedynym, którego zwodzi. Ta nierządnica mieszka na kocią łapę z gangsterem! Takim z motocyklem! Ich sąsiad nieustannie skarży się na nocne hałasy... O wilku mowa! Umówiłam się z kochanym Benedictem w operze, a przez nią... - tu przerwała wywód, by wskazać na mnie kościstym palcem. - ... się spóźnię!
Powiedziawszy to, odwróciła się i zwyczajnie wyszła. Twarz pana domu zmieniła kolor na purpurowy.
- A więc to dlatego się wyprowadziłaś... To dlatego nas porzuciłaś. To dlatego mnie porzuciłaś - wysyczał. 
- To nie dlatego. Wiesz dobrze, że nie wyprowadziłabym się, gdyby nie twoja zazdrość - odparowałam.
- Jasne, zrzuć winę na mnie. Ale ja nie mieszkam z jakimś podejrzanym facetem i dzieckiem. Angie, dzieckiem. Pomyślałaś przez chwilę jak to wpłynie na psychikę Javiera?!
- Jak śmiesz... - zaczęłam.
- Ja? Ja nigdy nie zmuszałem dziecka, aby była świadkiem mojego romansu z jakimś wariatem!
- Ty... Nędzny, zazdrosny chamie! I pomyśleć, że byłam w tobie zakochana! - wykrzyczałam.
Mężczyzna złapał mnie za nadgarstki i boleśnie ścisnął. Zbliżył się do mnie.
- Byłaś?! A więc teraz całuję się kogoś tak bez powodu, tak?! Babcia miała rację!
Poczułam jakby ktoś mnie spoliczkował. Wyszarpnęłam ręce z uścisku i gwałtownie zamachnęłam się. Uderzenie nie było silne, ale wystarczające, aby nos Germana chrupnął pod wpływem mojej pięści.
- Nigdy więcej się ze mną nie kontaktuj. Dzisiaj dla mnie umarłeś - powiedziałam lodowatym tonem i wyszłam.

W kuchni spotkałam Olgę. Kobieta wyraźnie ucieszyła się na mój widok. Powstrzymałam cisnące mi się do oczy łzy i wyminęłam ją bez słowa. Na ulicy złapałam taksówkę i wróciłam do domu. Gdy tylko weszłam do mieszkania, zobaczyłam Javiera. 

- Byłaś u Germanka? - spytał wyraźnie rozbawiony.
- Skąd ten pomysł?
- A stąd, że wyglądasz... tak. Nawet nie chcę myśleć, coście tam robili.
Podeszłam do lustra i spojrzałam niechętnie na swoje odbicie. Bluzkę miałam krzywo zapiętą, włosy rozczochrane, a makijaż cały mi się rozmazał.
- Javier, gdzie jest Julio?
- Odebrał mnie ze szkoły, oglądaliśmy telewizję, a teraz wyszedł, żeby kupić jakieś żarcie. Zaraz powinien wrócić. Może ogarnij się do tego czasu - zarechotał.
- Bardzo śmieszne, Javier. Założę się, że masz jakieś zadanie domowe. Marsz do pokoju i mi je odrobić!
- No już idę, idę, nie gorączkuj się tak, Angie, bo ci się zmarszczki zrobią - pokazał mi język i zniknął.
Westchnęłam i zamknęłam się w łazience. Dopiero tam dałam upust emocjom. Płacz zdawał się być jedynym lekarstwem. Łzy płynęły strumieniami po moich policzkach, jeszcze bardziej rozmazując resztki mojego makijażu. Oparłam się dłońmi o umywalkę i szlochałam.
Dopiero po kilku minutach udało mi się uspokoić. Obiecałam sobie, że wezmę się w garść. Zmyłam resztki makijażu, umyłam twarz i zęby, poprawiłam koszulkę i uczesałam włosy. Chwilę po tym jak opuściłam łazienkę, do domu wszedł Julio, niosący torby z zakupami spożywczymi. Pojawił się Javier. Mężczyzna odstawił reklamówki na stół, poprosił chłopca o ich rozpakowanie i zwrócił się do mnie.
- Aniołku, gdzie się podziewałaś? - spytał, obejmując mnie w pasie i całując mój policzek.
- No ja... 
- Gdzie mam schować mleko? - krzyknął Javier z kuchni.
- Lodówka - oparł Julio.
- Dobra!
- Eee... jak w pracy? - wypaliłam.
- Kolorowo nie jest, ale nie martw się. Jakoś dam sobie radę - mrugnął do mnie.
Wtuliłam się w niego i zaczęłam bezgłośnie szlochać. Nie chciałam, żeby Javier usłyszał moją rozpacz. Byłam w psychicznej rozterce. Dłonie Julia objęły moje plecy i delikatnie je pomasowały. Nie pytał o nic. Po prostu przy mnie był. Miałam wyrzuty sumienia. To, co zrobiłam było złe. Okłamywałam go. Ale zależało mi na nim i nie chciałam go stracić. Nie byłam w stanie zapomnieć o Germanie. Nie mogłam walczyć z tym, co do niego czułam, ale teraz powzięłam jeden zamiar - jak najbardziej się od niego odsunąć. Nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego...
_____________________________________________
Tjaaa. Mamy dziewięćdziesiątkę trójkę.
Trochę Germangie dzisiaj, tak dla odmiany. A co!
Dziękujemy za przeczytanie i prosimy o komentarze. :)
Un beso muy grande. ♥
J & B

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No, kurde, no... Tak, tak, no tak, tak. Już kombinują. Słuchajcie! One dodają rozdział w środku nocy! One zobaczycie, co Wam zrobią coś z waszymi głowami. One Wam namieszają w głowach. One Wam namieszają w głowach, zobaczycie! Będziecie mieli schizofrenie, będziecie schizofrenie, zobaczycie będziecie mieli inne choroby psychiczne, będziecie, zachorujecie i będziecie i chodzić nago, będziecie, chodzić i, będziecie rzucać się pod krajzegę. Zobaczycie. (oryginał- nie słuchajcie radia Eski)
      Trolololololololololo odwala mi. ja+woda+ludzie=nic dobrego xd
      Ja wiedziałam. Od samego początku. To było oczywiste. Jak można było się tego nie spodziewać? Byłam pewna, że tak będzie.
      o co mi chodzi? Wy wiecie, wiecie doskonale...
      Nie wiecie? fajnie. Ja też nie.
      Chociaz w sumie...
      To Germangie...
      Zamiast Juliangie...
      no wiecie...
      Nooo...
      KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3 KC Brunia <3
      Uwielbiam kopiuj wklej <33
      Te quiero Te quiero Te quiero
      Śpiewałam cyztając tekst piosenki. Nie wiem po co i dlaczego, ale tak robiłam.
      Za mało Julio! On powinien być na miejscu Germana...
      Właśnie zauważyłam, że w tle po lewej na waszym blogu jest taka blondynka... ma fajną minę...
      Javier ma trafne spostrzeżenia co do wyglądu Angie. Ona i Julio coś robili. Bo ona była z Julio, nie z Germanem. No potem z Germanem się kłóciła. Ale tak, to była z Julio.
      Nie idzie mi pisanie tego komentarza, ale co tam ;p
      Ej, ej ej. Jak Angie była na tym cmentarzu, to cały czas mi się zdawało, że pojawi się tam Maria i zacznie na nią wrzucać. No wiecie, w końcu zabrała jej byłego męża. Ja bym była zła na moją siostrę za cos takiego.
      Juliangie jest takie słodkie <3 Chcę ich więcej i więcej i więcej...
      I jeszcze ten grób tego dziecka na początku...
      To wszystko jest zbyt idealne. Wyjdźcie.
      Nie, ja wyjdę,a Wy piszcie kolejny.
      kocham Was <333

      Usuń
    2. Kocham Twoje komentarze. :D
      Ale jesteśmy złe. Biorę to na siebie. To ja dodałam ten rozdział w nocy. Skai siedzi po nocach. XD
      Dzięki, akcję z Brunią ja pisałam, więc cieszę się, że Ci się podoba. :D
      Ja też śpiewałam to Te quiero jak pisałam to. XD
      Julio będzie w nextcie. :D
      Akcje na cmentarzu the best. Taki mały dół mnie dopadł wtedy. XD
      W każdym razie dziękujemy. :)

      PS. Możesz podziękować B., że przerwała akcję z Germangie. xD

      Usuń
  2. Łohooo, Juliangie sie rozkreca, fajniutko :D
    Ten rozdzial byl jakis... inny. Ale w pozytywnym znaczeniu tego slowa sama nie umiem trafnie okreslic. XD
    Swietny, swietny. Czyzbysce probowaly nas przekonac, ze Brunia jest zdolna do milosci? :D
    Mokrego dyngusa, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. :D
      Łe tam, Brunia jest w głębi serca równą kobitą. XD

      Usuń
  3. Za to Was kocham! ♥
    Rozdział jak zwykle super. Trochę śmiechu i tragizmu.
    Logiczne, że nasza Angeles nie może zapomnieć o czekoladowych oczach Germana, skoro są takie przyciągające. Miło zaskoczyłyście mnie odwiedzinami willi Castillo i...romantycznym Germangie. =) Brunhilda ze swoimi tekstami typu "nierządnica" rozwala system. Zaraz potem nadszedł wspomniany tragizm, ostra kłótnia, nawet doszło do rękoczynów. Wy też kochacie Te creo? Angeles lubi suche płatki tak jak ja! Yeah! Jaram się! =D Telenowele są spoko. Javier i te jego trafne uwagi: "Nie gorączkuj się tak, Angie, bo ci się zmarszczki zrobią". Naszej Angie? Never. Ale coś w tym jest. Złość piękności szkodzi XD. Czytam sobie, myślałam, że Julio już się nie pojawi, a tu proszę. I to jeszcze z zakupami. Niesamowity facet. Lubię jego postać, ale do Angie on moim zdaniem nie pasuje. Sorry.
    Przesyłam buziaczki i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. :)
      Teksty Bruni przy rozwalaniu Germangie tym razem by B. Kłótnia również. :D Mi się szczególnie podobało "Ale to ty, więc przybyłaś tu tylko by cudzołożyć i bałamucić Germanka!". XD
      Tak, ja też kocham Te creo. <3 Przy pianinku. Zawsze chciałam, żeby Angeles tak je zaśpiewała...
      Julio lubi zaskakiwać.
      Dziękujemy : )

      Usuń
    2. Ten tekst również jest moim ulubionym. :D
      Właśnie, od dawna nurtuje mnie pytanie: Dlaczego Angie tak mało śpiewa? Przecież robi to bardzo ładnie, ma wiele okazji do tego, a w dodatku mogłaby przyciągnąc tym kolejnych fanów, co jest scenarzystom i całej bandzie na rękę. Ale ja ich nigdy nie zrozumiem. Doszłam do takiego wniosku, kiedy wyjazd Angie okazał się prawdą. Fanki Angie i Germangie cały czas cierpią.

      Usuń
    3. Właśnie... Cóż, pozostaje nadzieja, że w trzecim sezonie nam to wynagrodzą. :)

      Usuń
  4. Świetny,z resztą jak zawsze :D
    Mam nadzieję że już niedługo będzie next ;)
    Zapraszam do mnie :P

    http://zapach-sosny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze coś. Nie ma to jak rozkładać rozdział na czynniki pierwsze XD.
    Angie jest rzeczywiście bardzo wrażliwa. Mi też się smutno zrobiło, kiedy czytałam o malutkim Juanie.
    Brunhilda wraz z Growlerem tworzą ładną parę. W operze jest bardzo romantycznie. Brunsia zakochana. Ciągnijcie to dalej, please.
    Buziaki po raz drugi! ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też było smutno, jak pisałam o malutki Juanie. Tym bardziej, że historia była w pewien sposób powiązana z moim życiem. Ale już nie ważne. :)
      Of kors, opera soł romantik. XD
      Dziękujemy jeszcze raz. :)

      Usuń
  6. Co Ty zrobiłaś biednej Angie? o-o
    Przynajmniej Julio jest, więc Ci wybaczam. ^^
    Ugh, jak ja nie znoszę Bathildy. :<
    Tak w ogóle, wiecie jak codziennie z wielką nadzieją sprawdzałam, czy jest już nowy rozdział!? I codziennie ten sam zawód. :c
    Na szczęście już jest, także ten. <3
    Czekam na nexta, pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Wybacz, że tyle musiałaś czekać. :)

      Usuń
  7. Germangie i Julangie w jednym rozdziale? Czy to już niebo? *-*
    ejejej ale w sumie to nieladnie tak na dwa fronty hahahah xd
    Bruuuunia zakochana :3 Grubo :P
    Jestem na maxa zaciekawiona co dalej ;-; Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Hahaha, Angie dwóch obraca. XD
      Babcia Brunhilda i jej romanse.

      Usuń
  8. Co tu mogę napisać. Chyba tylko, że genialny. Zresztą jak zawsze ;)
    Nienawidzę tej Bruni. Jest okropna. Już myślałam, że będzie Germangie, liczyłam na to, a tu nagle wpada ta stara jędza i wszystko niszczy.
    Ale Julio przynajmniej jest i wspiera biedną i zrozpaczoną Angie. Liczę na Julangie <3
    Czekam na next, pozdrawiam
    + mokrego dyngusa :D

    OdpowiedzUsuń
  9. "Babcia miała rację!" to mnie powaliło XD Jakby mówił to jakiś pięciolatek xD
    Hue,hue. Romantycznie *.* (nie licząc fragmentu z Brunhildą) xD
    Brunia w końcu ma swojego fagasa :D Powinna odczepić się od Angie :D
    Dobra czekam na szyyyybkiego nexta kochane ^,^
    Pozdro. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, też się śmiałam z tego tekstu i miałam w głowię tę samą myśl. Geniusz B. :D
      Bruńki nie tak łatwo się pozbyć, hahaha. :D
      Dziękować. :)

      Usuń
  10. Rozdział jak zwykle super :)
    Juliangie trwa dalej. Olga, histeryzuje ? Spoko :)
    Jak Angie była na tym cmentarzu to myślałam, że German też tam przyjdzie i będą się kłócić nad grobem Marii. Nienawidzę tej brunhildy ( nie zasługuje na wielką literę XD ) Niech brunhilda ożeni się z tym sąsiadem Angie wtedy da chyba jej spokój. Już myślałam, że będzie Germangie, a tu nagle wpada ta stara baba i wszystko psuje. Będzie się za to w piekle smażyła xD Javier i te jego uwagi: "Nie gorączkuj się tak, Angie, bo ci się zmarszczki zrobią". Naszej kochanej Angeles ? Chyba wtedy jak umrę !
    Czekam na szybkiego nexta !
    Pozdrawiam :*

    ~` Nieznajoma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brunhilda wymiata, co Ty chcesz! :) Żadna stara baba - ona jest młoda duchem. :D
      Dziękujemy Ci, Nieznajoma. :)

      Usuń
  11. *Przepraszam, że tak późno*
    Przecudny rozdział *-*
    Od pierwszej kłótni Brunhildy z Growlerem wiedziałam, że są sobie przeznaczeni :''D
    Julangie i Germangie w jednym rozdziale, omnomnom *-*
    Cud, miód i malina, czekam na next! ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny!
    Czekam na nexta!

    PS Nie obrazisz się, jeśli zareklamuje tu swój blog?
    http://moja-historia-germangie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wytrzymam dajcie germangie 😭

    OdpowiedzUsuń