poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 94

Rozdział 94.

- Gołąbeczki, sam sobie z tymi zakupami nie dam rady - warknął Javier z kuchni.

Oderwałam się powoli od Julia, szepcąc "dziękuję ci". Mężczyzna posłał mi uśmiech. Ruszyliśmy do kuchni, gdzie siostrzeniec Olgi wkładał właśnie do lodówki karton z mlekiem. Pomogliśmy mu w rozłożeniu pakunków, a następnie zabraliśmy się za przygotowanie kolacji. Javier dzielnie pomagał w krojeniu warzyw, ale rolę głównego kucharza pełnił Julio, jako że moje kulinarne zdolności były dość marne. Mężczyzna pogwizdywał wesoło, pilnując jednocześnie, aby palce malucha pozostały całe, a sos, który przygotowywałam był wystarczająco ostry. Melodia, która spływała z jego warg, wydawała mi się znajoma, ale nie mogłam jej sobie przypomnieć.
- Jak wy się w ogóle poznaliście? - zapytał niespodziewanie Javier, siekając zawzięcie pomidora.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nasza znajomość nie była zbyt... poprawna. Na szczęście Julio przejął na siebie obowiązek udzielenia odpowiedzi.
- Zdzieliłem kiedyś naszą drogą Angie łomem, gdy próbowała mnie pobić.
Młody zachichotał.
- Naprawdę? To było wtedy, gdy chodziłaś potem z turbanem na głowie? Dlaczego go chciałaś pobić?
Każdemu pytaniu towarzyszyło wbicie noża w to, co zostało z pomidora.
- Spokojnie, chłopie - szef kuchni zaśmiał się głośno. - Tak, to było wtedy. Powiedzmy, że robiłem coś... niekoniecznie legalnego. I chciała mnie powstrzymać. Potem znowu się spotkaliśmy. I znów nie zachowałem się właściwie. Jakiś czas później uratowała mi życie, więc musiałem się odwdzięczyć. I tu dochodzimy do teraźniejszości.
- Ale super historia! Julio, ładnie pokroiłem? - mówiąc to, wskazał na czerwoną ciapkę, która została z warzywa.
- Świetnie, ale na drugi raz... Rób to spokojniej, okej? - mężczyzna potargał chłopcu włosy.
Byłam pod wrażeniem. I nie chodziło o zdolności kulinarne Javiera. Byłam zdumiona tym, jak moi dwaj współlokatorzy świetnie się dogadują.
- Dobrze, moi drodzy. A teraz zostawcie mnie samego. Muszę użyć moich tajnych składników - oznajmił w pewnym momencie Julio.
Nie protestowaliśmy. Wiedziałam, że kolacja będzie tego warta.

- Angie, mogę włączyć muzykę? - zawołał do mnie chłopiec.
- Jasne, młody. Ale weź jedną z płyt Julia. Sąsiada nie ma - mruknęłam, puszczając do Javiera oko.
Po chwili ryknęła muzyka. Posadzka zadrżała. Dźwięki gitary popłynęły ogłuszającą falą.
- "But I found my place and it’s alright. We’re all searching for our better way" - dobiegło nas z kuchni podśpiewywanie.
Nigdy wcześniej nie słyszałam jak Julio śpiewa. A szkoda. Miał naprawdę niewiarygodny głos. Męski, niski, a przy tym idealnie trafiał w każdy dźwięk. W tym momencie śpiewak wszedł do salonu. W ręka dzierżył miotłę i udawał, że gra. Roześmiałam się. Javier złapał za widelce i zaczął uderzać w stół, jakby był on perkusją. Ja zaś pisnęłam i zaczęłam udawać fankę na koncercie. Tańczyłam i śmiałam się, wyciągając ręce stronę "muzyków".
- "Sometimes you find yourself having to put all your faith in no faith..." - głos "gitarzysty" wydawał się być wręcz hipnotyzujący.
Byliśmy jak w transie. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się naprawdę szczęśliwa. Wyciągnęłam ręce w górę i tańczyłam. Mogłabym się tak bawić i bawić...

Nagle rozległo się stukanie do drzwi. Był to sam Benedict Cromwell. Dałam chłopcom znak, aby wyłączyli muzykę.
- CO TU SIĘ WYRABIA?! - ryknął od progu. - JA NIE JESTEM JUŻ TAKI MŁODY! POTRZEBUJĘ S-P-O-K-O-J-U!
- Tylko się bawili... - zaczęłam.
- Właśnie widzę! Wracam sobie spokojnie z teatru, gdzie byłem z panią Brunhildą, tą dobrze wychowaną kobietą - wypowiedział to tonem, który sugerował, iż mnie do owych dobrze wychowanych bynajmniej nie zalicza - a tu już na ulicy słyszę to obrzydliwe dudnienie!
- W ogóle się pan nie zna! Pan to pewnie słucha tylko w kółko tego... Szampona czy jak mu tam! - krzyknął Javier, pokazując mężczyźnie język.
- Chopina, ty bezczelny, mały draniu! - odwarknął. - Jeżeli zaraz tego nie wyłączycie, dzwonię na policję!
Po tych słowach opuścił mieszkanie, trzaskając drzwiami, które uderzyły w futrynę z głuchym trzaskiem. Podeszłam do odtwarzacza i znacznie zmniejszyłam głośność muzyki, nie wyłączając jej jednak całkowicie.
- To może zjemy kolację? Czy jest już gotowa, szefie? - spytałam, kierując moje słowa w stronę Julia.
- Myślę, że możemy już jeść, ma cherie. Niech monsieur Javier pomoże ci nakryć do stołu.
Chwilę później siedzieliśmy już, pałaszując naprawdę wyśmienitą kolację. Sałatka z pomidorami była równie pyszna jak pieczeń, nie mówiąc już o cudownej zupie owocowej. Julio uśmiechał się do mnie z naprzeciwka stołu. Mój wzrok spoczął na moment na Javierze, który z zadowoleniem pałaszował kolację. Wydawał się szczęśliwy. Przyglądałam mu się w milczeniu lekkim uśmiechem. Nie zastanawiałam się w tamtej chwili nad przyszłością. Liczyło się tylko to, że byliśmy szczęśliwi. Przeniosłam spojrzenie na Julio, który, jak się okazało, także na mnie patrzył. Uniósł lekko prawy kącik ust. Uśmiechnęłam się, a następnie wlepiłam wzrok w talerz, rumieniąc się.

Po kolacji powędrowałam do łazienki, aby wziąć prysznic. Gdy wróciłam, w salonie zastałam dość komiczne widowisko. Julio leżał na podłodze, a nad nim stał Javier, okładający go poduszką. Po chwili motocyklista podniósł się i teraz to on atakował. Chłopiec zaczął uciekać, skacząc przed kanapę. Wtem podbiegł do mnie i zdzielił mnie "bronią" w okolicę kolan. Upadłam na kanapę, jednak nie poddałam się. I ja sięgnęłam po poduszkę. Po chwili ganiałam już za Javierem i Juliem po pokoju, usiłując zadać któremuś z nich cios. Wkrótce jednak, gdy cała nasza trójka padła wykończona, zarządziłam, iż już pora spać.

Następnego dnia obudziłam się dość późno. Gdy wstałam w domu czekały mnie pustki. Na blacie kuchennym zobaczyłam karteczkę, na której Julio napisał, że zaprowadzi Javiera do szkoły.
"Ten facet to skarb" - pomyślałam., śmiejąc się po nosem i poszłam się ubrać, a następnie zjadłam śniadanie.
Wkrótce do domu wrócił mój nowy ukochany. Chyba mogę tak go nazywać... Oznajmił, że młody jest już w szkole. Następnie klapnął na kanapę, ciągnąc mnie za sobą. Zaśmiałam się i wtuliłam w jego ramiona. Lenistwo w środku dnia zawsze spoko. Mężczyzna pogłaskał mnie po włosach i sięgnął po pilota. Uruchomił odtwarzacz nim muzyki, która wypełniła pokój. Wciąż pamiętając o ostatniej awanturze z sąsiadem, włączyliśmy ją dość cicho. Było całkiem miło. Julio, tuląc mnie do piersi, głaskał moją twarz. Jak na złodzieja samochodów, potrafił być niezwykle czuły. Nieświadoma tego, co robię, zaczęłam powoli bawić się guzikami jego koszuli, które odpinały się po dotykiem moich palców. Po chwili mogłam oprzeć dłonie na jego już całkiem nagim, umięśnionym torsie. Jego ręka znalazła się na moim podbródku i po chwili jego usta napotkały moje. Pocałował mnie. Powoli, z delikatnością równą dotknięciu rusałki, oddałam pocałunek, zatracając się w magii tej chwili... Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Lekko wystraszona, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Julio zrobił to samo.
- Zaraz dokończymy, pójdę otworzyć - szepnął.
- Może lepiej ja to zrobię, w końcu to moje mieszkanie... - powiedziałam, wydostając się z jego objęć.
Poprawiając nerwowo włosy, wstałam z kanapy, podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Ujrzałam osobę, której ani przez chwilę nie spodziewałam się zobaczyć tu i w tej chwili.
- Pablo? - spytałam, przecierając oczy. - Co tu robisz?
- Wróciłem. Nie cieszysz się?
Wpatrywałam się w niego z lekko otwartymi ustami. Nie dowierzałam, że widzę go w drzwiach mojego mieszkania. W tamtej chwili wydawał mi się tylko wspomnieniem. Jakby... przybyszem z przeszłego życia. Ze świata, w którym pracowałam w studio. W którym miałam narzeczonego i siostrzenicę. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu przed oczami przeleciała mi fala wspomnień.
- Tyle czasu... Angie? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
- Ja... Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytałam, nie mogąc zdobyć się na nic więcej.
- Violetta mi powiedziała.
W tej chwili zjawił się Julio.
- Kochanie, kto przy... - zaczął, jednak urwał na widok Pabla. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Wciąż miał odpiętą koszulę. Poczułam, że płoną mi policzki.
- Więc to twój nowy... ukochany? - spytał mój przyjaciel, patrząc z pogardą na motocyklistę. Dobrze, że nie wiedział, czym się trudni...
- No, coś w tym stylu - odpowiedział za mnie. - Jestem Julio.
- Pablo - odparł chłodno. Uśmiech znikł z jego twarzy. - Lepiej już pójdę.
- Nie zostaniesz na herbatkę, przyjacielu?
Pablo tylko zmierzył go obejmującego mnie mężczyznę wzrokiem i po chwili zniknął.
- Dziwny facet - mruknął Julio.
Następnie zamknął drzwi i ułożywszy ręce na mojej talii, pocałował mnie. Zaskoczył mnie tym gestem, jednak nie mogę powiedzieć, że mi się to nie spodobało. Zaczęłam się śmiać, mimo iż trwaliśmy w pocałunku. Oparłam dłonie na jego ramionach.
- A nie musisz iść przypadkiem do pracy? - spytałam odsuwając się od niego na chwilę.
- Dzisiaj nic nie muszę - uśmiechnął się do mnie szeroko i zaniósł mnie do salonu.
Tam z powrotem położyliśmy się na kanapie, jednak tym razem zamiast muzyki wybraliśmy telewizję. Akurat na pulsie (XD) leciała telenowela, którą ostatnio oglądałam. Główni bohaterowie byli właśnie w trakcie kłótni.
- Och, nie - jęknął Julio. - Nie cierpię oper mydlanych.
- To nie jest żadna opera mydlana. To "Ognisko miłości" - zaśmiałam się. - Nie jest takie złe.
- Błagam cię, przełącz to.
- Nie ma mowy.
Ścisnęłam w dłoniach pilota. Julio zaczął mnie łaskotać, usiłując odebrać mi urządzenie. Zaczęłam się śmiać, wciąż nie dając za wygraną. Po chwili rzuciłam pilota w odległy koniec pokoju i wybuchnęłam triumfalnym śmiechem.

Po kilkunastu minutach bohaterowie telenoweli zaprzestali kłótni i w tym momencie zaczęli darzyć się miłosnymi wyznaniami. Ich twarze zaczęły się zbliżać ku sobie.
- Na co czekasz?! CAŁUJ! - krzyknął nagle Julio w stronę telewizora. Przestraszyłam się.
Jednak kobieta na ekranie odsunęła się od swojego kochanka i uciekła. Odcinek dobiegł końca.
- Och, co za beznadzieja - jęknął Julio.
- Uroki telenoweli, skarbie.
Uśmiechnęłam się do niego i leciutko pocałowałam go w usta, jednak zaraz przestałam.
- No dobra, dosyć tego dobrego. Teraz rusz się. Trzeba zrobić obiad, zanim młody wróci ze szkoły - pokazałam mu język.
- O nie, kochanie, tak dobrze to nie ma. Pomożesz mi - powiedział i pociągnął mnie za sobą do kuchni.

Gdy kroiłam ogórka, drzwi otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł Javier. Zmarszczyłam brwi.
- Jeśli dobrze pamiętam, nie wolno ci wracać samemu - powiedziałam.
- No tak, ale miałem dzisiaj krócej lekcje. Ta gruba historyczka się rozchorowała i nie miał jej kto zastąpić - mruknął, nieprzejęty. - Zresztą to nie tak daleko.
- Pół godziny drogi - podeszłam do niego i schyliłam się. - Cieszę się, że tu jesteś, ale są zasady, których musisz przestrzegać. Wiesz, że nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało.
- Przepraszam - maluch zawstydził się. - Więcej tak nie zrobię.
- To dobrze. A teraz leć pomóc Julio.
Chłopiec pobiegł zapytać mężczyzny, a ja mimowolnie zaczęłam się przyglądać kuchmistrzowi. Motocyklista stał pochylony, nacierając pieczeń jakąś tajemniczą substancją. Brązowe włosy opadały mu na czoło, ciemne oczy wyrażały wyjątkowe skupienie. Biała koszula idealnie układała się na szerokiej klatce piersiowej, a poplamione sosem spodnie dodawały mu jakiegoś dziwnego uroku. Tak mógłby wyglądać model, a nie złodziejaszek. Poczułam jak serce zaczyna mi walić w rytm jakiejś skocznej melodii. Nagle zrozumiałam. Jak ja mogłam być tak zaślepiona Germanem! To jest facet, którego kocham. To on się o mnie cały czas troszczył, to on nigdy nie okazał zazdrości, to on znosił moje humory i walczył o nasz związek. Na dodatek świetnie śpiewa i ma w sobie nieziemski urok. To ja stwarzałam problemy, zamiast się poddać uczuciu. Ale koniec z tym.
- Angie, długo zamierzasz tak stać z ogórkiem w dłoni? - zapytał Julio, śmiejąc się. - Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak gapić.
Zarumieniłam się.
- Przepraszam, zamyśliłam się - wybąkałam.

Po skończonym obiedzie oznajmiłam, że wychodzę. Nie musiałam długo namawiać Julia, żeby został z Javierem. Powiedzieli, że zrobią sobie "męski wieczór". Postanowiłam udać się do parku. Jak zamierzyłam, tak też zrobiłam. Na miejscu spacerowałam alejkami, między kołyszącymi się pod wpływem delikatnego wiatru drzewami. Rozglądałam się na wszystkie strony, przypatrując się ludziom. Niektórzy biegali, gdzieś się spiesząc, inni zaś, jak ja, delektowali się tą chwilą, przemierzając park powoli.
Udałam się do budki, w której sprzedawane były najróżniejsze przekąski. Moją uwagę przykuły jabłka w karmelu... Takie, jakie zawsze kupowałam z siostrą, wiele lat temu. Dokładnie takie same, jak te, które całkiem niedawno - a jednocześnie szmat czasu temu - jadłam z Germanem. Przywoławszy to wspomnienie natychmiast przeszła mi chwilowa ochota na ten smakołyk. Poprosiłam więc tylko o butelkę wody.
Przy fontannie zobaczyłam dwie znajome twarze. Jackie i doktor Blas Gancho właśnie coś przy niej robili. Podszedłszy bliżej zorientowałam się, że wyciągają wrzucone tam przez przechodniów i turystów monety. W innych okolicznościach pomyślałabym, że próbują się w ten sposób wzbogacić, jednak znając tę dwójkę ich zamiary były zupełnie inne. Próbowali zniszczyć marzenia ludzi, którzy wierzyli, że przyniosą im one szczęście. Chcieli najzwyczajniej, aby ich życzenia się nie spełniły. Szczyt chamstwa. Przyglądając się im i nie patrząc przed siebie wpadłam na kogoś. Po chwili zorientowałam się, że to nikt inny, jak mój były narzeczony.
- Przepraszam - powiedział cicho German.
Nie odpowiedziałam. Już chciałam odejść, jednak mężczyzna zatrzymał mnie, chwytając moje ramię.
- Co... - zaczęłam.
- Upadła ci woda - rzekł, podając mi butelkę i wpatrując się w moje oczy.
Chwyciłam ją i spojrzałam w inną stronę. Po raz drugi spróbowałam odejść, jednak znów zostałam zatrzymana.
- Angie... Posłuchaj, chciałem cię przeprosić - zaczął.
- Możesz sobie darować.
- Angie, ja... Żałuję tego, co powiedziałem..
- Mam to gdzieś - zrobiłam się niecierpliwa.
- Tęsknię za tobą. Za nami..
- German, zostaw mnie. Nie ma już żadnych nas. Nie rozumiesz, że nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego?
- Angie, błagam nie odchodź...
Ignorując jego prośby, wyrwałam się z uścisku i uciekłam. Szybkim marszem coraz bardziej się od niego oddalałam. Byłam wściekła. Jeszcze przez chwilę za mną krzyczał, jednak po chwili chyba dał sobie spokój, bo więcej niczego nie usłyszałam.

Oddalając się, czułam przyśpieszone bicie mojego serca. Ból, który starannie ukryłam w obecności mojego szwagra, teraz zdawał się atakować każdą komórkę mojego ciała. Ale ja nie byłam smutna. Co to, to nie. Ten smutek zdawał się dawać mi siłę. I tak jak narkoman potrzebuje heroiny, tak ja potrzebowałam teraz bólu. Wściekłość, którą czułam oraz ból były moimi narkotykami. Okrywały mnie skorupą pozbawioną uczuć i pozwalały się schronić. Pomyślałam o Germanie i nieomal się roześmiałam. Żałosny człowiek. Nie potrafił zrozumieć, że ja jestem już kimś innym. To, co powiedział jakiś czas temu, te bolesne słowa, zadziałały jak trucizna. Wypaliły tę zakochaną w nim Angie, pozostawiając tylko zgliszcza. Owszem, kochałam go. Kiedyś. Skręciłam w boczną uliczkę. Słońce rzucało ostatnie promienie na ceglane ściany domów. Mój telefon wydał cichy dźwięk, oznajmiający przyjście SMS-a. 
"Tercja wielka" - pomyślałam odruchowo i wyjęłam komórkę z torebki. 


Hej, kotku.
Kolacja będzie za pół godziny,
ale nie musisz się spieszyć.
 Zrobię Ci coś, kiedy przyjdziesz.
Jak coś - zadzwoń.
Kocham Cię. Julio.

Julio. Troszczył się o mnie. To miłe. Nie pytał, nie marudził. Po prostu był przy mnie, gdy go potrzebowałam. Nagle moją uwagę przykuł neon, informujący, że "Casablanca" jest czynna. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że alkohol niczego nie załatwia. Dawna Angie minęłaby ten klub bez zainteresowania. Ale ja byłam już kimś innym.
                
Wnętrze lokalu wyglądem nawiązywało do starych filmów. Drewniane wykończenia, zielone obicia... W kącie stał stół bilardowy, a koło drzwi - szafa grająca. Barman z namaszczeniem wycierał szklankę, a jakiś mężczyzna grał w darta. Siedząca przy jednym ze stolików kobieta, rzucała wyzywające spojrzenie wszystkim obecnym i z lubością piła coś, co z pewnością nie było wodą. Podeszłam powoli do baru.
- Gin z tonikiem, proszę - rzuciłam od niechcenia.
Barman, ubrany w koszulkę z napisem "Masz problemy i smutki? To napij się wódki", obrzucił mnie znudzonym spojrzeniem i olbrzymią ręką podał mi drinka. Szybko opróżniłam kieliszek i zamówiłam inny napój. "Tajemniczy ogród" okazał się zielonym sokiem zmieszanym z jakimś mocnym alkoholem. Jego też pochłonęłam dość szybko. Wysłałam SMS-a do Julia, w którym poprosiłam go, aby odebrał mnie stąd za dwie godziny i z uśmiechem zamówiłam następną kolejkę. Zauważyłam też, że zmieniła się atmosfera. Przywędrowało więcej gości, na parkiecie pojawiali się pierwsi tancerze, a z szafy grającej płynął raz za razem jakiś wesoły utwór. Kilka drinków później, dołączyłam do tańczących. Uniosłam ręce w górę i z radością podskakiwałam w rytm piosenki. Nagle jakaś gruba kobieta włączyła utwór "Papa don't preach" Madonny.
- O, znam to! - zawołałam i zaczęłam śpiewać razem z głosem z płyty. - "Papa don't preach, I'm in trouble deep. Papa don't preach, I've been losing sleep."
Na początku ludzie się dziwnie patrzyli. Potem śpiewali ze mną. Pamiętam jeszcze, że weszłam na stół bilardowy, aby, zgodnie z życzeniem publiczności, odśpiewać jeszcze "Bad Reputation". Potem urwał mi się film.

Obudził mnie potworny ból głowy. Kolejny raz obiecałam sobie, że nigdy więcej nie wejdę do baru i powoli otworzyłam oczy. Światło mnie oślepiło. Mrużąc powieki, dostrzegłam, że jestem w swojej sypialni. W swojej starej sypialni, dokładnie mówiąc. Podniosłam się powoli. Na stoliku znalazłam dwie aspiryny i szklankę z wodą. Połknęłam tabletki i łapczywie opróżniłam szklankę. Ignorując tępe łupanie w tyle głowy, zaczęłam zbierać myśli. "Co się wczoraj działo?" - brzmiała pierwsza. Zaraz jednak przyćmiło ją pytanie, co robię u Germana. Właśnie. Jakim cudem trafiłam do domu jego domu? Rozejrzałam się w poszukiwaniu torebki, ale jej nie znalazłam. Powoli wstałam i zbliżyłam się do drzwi. Cisza, która panowała wokół mnie była aż nienaturalna. Otworzyłam drzwi, ale wbrew oczekiwaniom, nie znalazłam tam karteczki z wyjaśnieniem ani niczego podobnego. Zdumiona zeszłam na dół. Nikogo tu jednak nie zastałam.
- Przepraszam, jest tu ktoś? - Zawołałam i zaraz ugięłam się, czując porażający ból.
Nie doczekałam się odpowiedzi. Poszłam do łazienki, umyłam się i wróciłam do poszukiwań jakiejś żywej duszy. W kuchni znalazłam przygotowane śniadanie. Czułam się głupio, gdyż pewnie było przygotowane dla Violi lub Germana, ale pomimo to, zjadłam je. Ponieważ wciąż nikogo nie znalazłam, zdecydowałam się na naprawdę desperacki krok - zapukałam do pokoju Brunhildy. Uchyliłam lekko drzwi od jej sypialni, ale ona też była pusta. Jeszcze raz pomacałam kieszenie, licząc, iż nagle pojawi się w którejś moja komórka. Na nic. Pytania mnożyły się w zastraszającym tempie. Nagle mnie olśniło. Weszłam do gabinetu szwagra, gdzie znalazłam telefon stacjonarny. Wybrałam szybko numer.
- Halo? - rozległ się głos w słuchawce.
- Możesz mi, do cholery, powiedzieć, co robię w twoim domu, German?!
____________________________________________
Babababam, dramatyczne zakończenie!
Pijana Angie zawsze spoko. :D
Dziękujemy za przeczytanie.
Dzisiaj obchodzimy urodziny jednej z nas, a mianowicie Skailes, Skai, Joanny, Asi, Julii jak kto woli po prostu "J". 
Z góry dziękuję za wszystkie życzenia. XD
Muchos besitos. ♥
J & B

33 komentarze:

  1. Najlepszego Skai !!! kac wegas wersja angie widzę xD rozdział genialny czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, Julio najlepszy. *-*
    Polubiłam go, i to trochę bardziej niż chciałam. ;-;
    Pijana Angie, chciałabym to zobaczyć. xD
    No i Germi. <3

    A, co do urodzin...
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, DUŻO WENY, SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI, MIŁOŚCI, FAJNYCH WAKACJI, DOBRYCH OCEN, MIŁEGO ŻYCIA, WIĘCEJ POMYSŁÓW, TRUSKAWEK, MALINEK, MIODU I CO TAM JESZCZE SOBIE ZAŻYCZYSZ. ♥

    A teraz miłe słówka:
    Jesteś boska, masz talent pisarski, ciekawie piszesz, wydajesz się zajebistą osóbką i cud, miód, malina. *-*

    Oczywiście B też uwielbiam. :D

    Pozdrawia. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo i cieszymy się, że rozdział przypadł do gustu. Wiadomo, Julek najlepszy. :)

      Bardzo dziękuję też za życzenia! :)

      Usuń
  3. Skailes moja kochana, wszystkiego najlepszego<333
    Wrócę później, gdyż teraz muszę zjeść obiad, słuchając Szampona Xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) Słuchaj Szampona, słuchaj. No wybacz, tak się skojarzył mi nasz drogi Szopenek. XDD Czekamy na kolejny z Twoich słynnych już, długich komantarzyków. :DD

      Usuń
    2. No to jestem. Coś długo jadłam ten obiad xd
      Wgl, to w maju mają urodziny same fajne osoby ^^ (tak, ja też z maja XD)
      Ojej, jaka słodka szczęśliwa rodzinka <3 razem gotują *.*
      Javier, zadając to pytanie o ich przeszłość, zapewne oczekiwał jakiejś słodkiej odpowiedzi, typu: Szłam se ulicą, no i upadłam. Wtedy Julio podjechał na białym koniu do mnie. Jego piękne włosy powiewały na wietrze. No i on wziął mnie w swe ramiona i posadził na tym koniu.
      - Już nigdy więcej nie pozwolę, byś upadła.
      Ta historia była by słodka, a Javier dowiaduje się, że jego yyy... ciocia (?) dostała łomem.
      So sweet.
      Nie no, ja osobiście chciałabym, by moi rodzice się tak poznali ^^
      Julio i jest mega przystojny, słodki, przystojny, to jeszcze świetnie gotuje?! Takiego to ze świecą szukać. Lub latarką. Lub telefonem z latarką.
      Na dodatek śpiewa.
      I D E A Ł
      Randka z Brunią. Mrrr... W teatrze? Jak romantycznie *.*
      They must be together <3
      Perfekt Inglisz- wiem.
      Angie taka nieśmiała. no w sumie, ja też bym się zarumieniła, gdyby taki Julio na mnie spojrzał.
      Ten rozdzialik jest taki słodki i na dodatek tak wspaniale napisany *.*
      Pablo!!!
      czekałam na niego. I jest.
      Tylko teraz mnie to jakoś nie jara.
      Nie no, może troszkę :)
      Jo, weź. Violetta jaka plotkara. Wszystkim rozpowiada, gdzie mieszka Angie. Pewnie siedzi na drzewie obok domu Angie i gapi się, co ona robi. Niedługo całe BA będzie wiedziało o tych kissach na kanapie.
      Nie no, Julio nienawidzi telenoweli, jasne. Violka mi mówiła, co on ogląda u siebie, więc sorry. Ja wiem.
      Za pierwszym razem przeczytałam "Angie kochała ogórka". nie wiem jak i dlaczego. Choć to byłby fajny pomysł na bloga. Jak niedługo znajdziecie bloga o Angie i ogórku, to ten blog będzie należał do mnie.
      http://1.bp.blogspot.com/-4BtZ7-KgDiQ/U3eRLIMCQbI/AAAAAAAAAQ0/tzB7UEfZuM8/s1600/angie.png
      Piszę ten komentarz (i moją genialna przeróbkę przy użyciu najbardziej profesjonalnego programu jaki istnieje) już 30 minut. Brak weny do pisania.
      Julio jaki głupi. lol. Angie nie patrzyła na niego, tylko zachwycała się ogórkiem. lol.
      W momencie, gdy Angie wyszła z domu, wiedizałam, kogo ona spotka. Buenos Aires takie małe. wszyscy siedzą w parku. Jak ona mogła go spotkać, no jak?German powinien siedzieć w domu! Spaceru mu się zachciało! On chce zniszczyć miłość Angie i Ogórka! Znaczy się Julia. Tak, to o nim myślałam...
      jackie i ten doktor. hmm... Myślałam, że będą się przytulać, mówic do siebie coś słodkiego... Nom, więc...
      hahahahahahhahahahahahhahahaahahahhahahahahahahahahahha
      Z czego ja się śmieję? Przeczytałam fragment z Germanem i od razu śmiać się zaczęłam. Przypadeg?
      Angie taka emo. Ta depresja wow. "Narkomani potrzebują heroiny, ja potrzebuję bólu. Życie jest bezsensu. Rzućmy się z mostu."
      Angie śmieje się z Germana! Moja krew!
      Julio taki słodki... Zaraz. co on jej zrobi O.O Nie doszukujmy się podtekstów. Oczywiście takich morderczych (???) jakiś, bo jakich niby innych?
      Angie taka imprezowiczka, jo? Dobra- rozumiem.
      Ale German? Nie sądzę, by śledził Angie i poszedł tam za nią. Nie.
      On pewnie jest tam stałym gościem. Właśniezaprzeczamsobieniewiemcomyśleć.
      Grube melo. Angie budzi się gdzie indziej. Przynajmniej jest w tym samym kraju- niech nie narzeka.
      Wyobrażam sobie taką Violettę, która schodzi na śnaidanie, a tu Angie pożera jej naleśniki. Lol.
      Ta Angie taka głupiutka. Przecież Brunia śpi u tego sąsiada. Hello. Te szalone życie osób po 90.
      Angie taki zboczeniec- maca kieszenie.
      Rozumiem, że German obudził się w domu Angie? To by miało sens...
      Dramatejszyn zakończejszyn.
      Rewelejszyn
      Pozdrowejszyn
      Kochaejszyn
      Buziakejszyn
      Do następnego czekaejszyn
      ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

      Usuń
    3. Kochana, dziękujemy za cudowny komentarz. Uwielbiam Twoje komentarze, naprawdę. Hahaha, zawsze się przy nich ubawiam. :D
      Pfff, Bruńka ma 88. Nie postarzaj mi jej tu. XD Nie mniej imprezy na emeryturze najostrzejsze. :D

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego, Skai! Nigdy nie komentuję, ale uwierz, że czytam każdy rozdział. I zawsze płaczę ze śmiechu.
    Ale i tak nie lubię Germangie. XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, czytasz? Hahaha, jaka miła niespodzianka. :-D Dziękujemy i dziękuję za życzenia. :D

      Usuń
  5. Skai, zdrowia, szczęścia pomarańczy!
    Niech Ci Julio nago tańczy!
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

    Niezłe ciacho z tego naszego Julio i jeszcze umie gotować.
    Gdyby Brunia była kilka lat młodsza to by go pewnie próbowała wziąć na utrzymanka ;)
    Co ja bredzę wgl?
    Nie czytajcie tego!
    Chyba trochę za późno...
    Obiecuję brać połowę dawki.
    Gdzie są moje pigułki?
    No nieważne.

    Rozdział jak zwykle świetny, co będę powtarzać do znudzenia i jeden dzień dłużej. Pijana Angie - ;-) Pabla się nie spodziewałam, Julio i Angie LOVE <3 German został sam :( Nigdy nie lubiłam Szampona, bo moja szajbnięta nauczycielka muzyki miała na jego punkcie obsesję
    No właśnie, o najważniejszym bym zapomniała:
    CO SKACOWANA ANGIE ROBIŁA U GERMANA????
    Mam nadzieję, że szybko pojawi się next, bo ciekawość mnie zżera.

    STO LAT!
    Emiś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. :D Cóż, takie zakończenie właśnie miało rozbudzić Waszą ciekawość. :D

      Usuń
  6. Od czego by tu zacząć...ciapka.... c i a p k a..... LDACZEGO PRZECZYTAŁAM "CIPKA" ?!?!? ! Czy ze mną jest coś nie tak? XD
    No i już nie lubię Julanie... nie. Julio od dziś jest mój i tylko mój buahahah >:D Ideał faceta XD ♥ (Gdyby tylko był prawdziwy ;-;)
    No i jeszcze takie Kac Vegas w wersji Angie jak to napisała jedna z osób wyżej. Chyba najlepiej ujęte XD Ale jak ona się znalazła w domu Germana? To daje dużo do myslenia :P A Julio i Javier biedni czekajo ;-; Mam nadzieję, że w kolejnym rodzile pobiegnie tam do nich i zeżre im sałatkę czy coś XD
    No i najważniejsze - HEPI BERFDEJ SKAI! XD Kuuurde... piętnasteczka wybiła. Jaka staara. Moje wyrazy współczucia ♥ xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciapka. XD
      Dziękujemy. I dzięki za życzonka. :)

      Usuń
    2. Nowu źle to przecztałam hahahahahaha xd

      Usuń
  7. A więc... Ekhm...






















    STO LAT.! STO LAT.! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM.!
    STO LAT.! STO LAT.! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM.!
    NIEEEEEEEEEEECH ŻYYYJE NAM.!
    -solo by irmina. XD

    Ach ten maj... tylko urodziny... 12.05- twoje, 24.05- moje. :**

    A więc jeszcze raz... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :D A dwudziestego czwartego mam imieniny. :)

      Usuń
  8. Cau..
    Tvůj blog čte i česká republika snad mi budeš rozumět.. máme podobný jazyk... .geniální rozdil! Opovaž se rozdělit Germangie a najdu si tě ! :D tahle dvojice je ideální a ten váš "julio" mi je nesimpatický a slizký xD jinak ůžasné!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D W sumie nasze języki są całkiem podobne :D Germangie będzie kiedyś razem ;)

      Usuń
    2. Díky mooc :D pozdravují tě přátelé a kdy bude další díl? (Rozdíl) máte na to nějaké datum? Zajímá mě to :D

      Usuń
  9. No więc na wstępie, jeszcze raz - sto lat, Asia! :)
    Przechodząc w sedno - rozdział jak zwykle popisowy. Julio mnie zauroczył, a Angie to chyba coś ostatnio porządnie odwala. W każdym bądź razie ciekawa odmiana. Trochę szkoda mi Geremka, serio, nie róbcie z niego takiego sieroty, pozostawionego na pastwę losu. :C XD So, so.. Genialnie się czytało, absolutny brak zarzutów. Czekam na kontynuację.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Asia Sto Lat!!!
    Rozdzialik jak zawsze genialny. Julio zaczynam go lubić:
    Ale szkoda mi Germna takiej sieroty
    N nic zapraszam do mnie i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział!
    Mam nadzieję, że w nexcie pojawi się więcej Germangie ;)

    PS.: Zapraszam do mnie:
    theredthreadofdestiny-myimagination.blogspot.com
    Jest to blog z opowiadaniem fantasy, niezwiązanym z Germangie, chociaż będą się pojawiać co jakiś czas jednorazówki o tej parze.
    Dopiero zaczynam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować. :) W wolnej chwili postaramy się zajrzec i do Ciebie :)

      Usuń
  12. Coś późno się zorientowałam, że dodałyście nowy rozdział XD. Nie ma to jak czytać Angielers na geografii. Na niemieckim chciałam napisać ten komentarz i o mało co moja komórka nie wylądowała u dyrektora. Dopiero teraz mam chwilkę.
    Rozdział jak zwykle świetnie napisany. Pablo wrócił, a ja przez chwilę go lubiłam, bo przerwał zapędy Julangie.
    Skąd wiedziałyście? Moja historyczka też jest gruba. I nosi wstążeczki a'la Vilu w 1 sezonie XD. Pjona, Javier!
    "Jak ja mogłam być tak zaślepiona Germanem! To jest facet, którego kocham". Zabić! Sorry, ja zawsze będę wierna Germangie i każda inna para trochę mnie irytuje. Przepraszam. Ale nie mogłam odmówić sobie czytania Waszych opowiadań. <3
    German jest taką słodką sierotą, kiedy przeprasza Angie. I tak go kocham. :D
    A na koniec mojego komentarza taki wesoły akcent: "Masz problemy i smutki? To napij się wódki". Też chcę taką koszulkę. =)
    A co to? Angie powiedziała "cholera"?! Niegrzecznie...Bez Germana robi się z niej jakaś niekulturalna dziewka XD.
    Całuski! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu ja się zawsze śmieję, kiedy czytam Wasze komentarze do rozdziałów?Humorek mi poprawiacie. :D
      Dziękujemy serdecznie. Cholera?! Nosz, kurde, Angie taka soł zła. XD Koszulka najlepsza, wiadomo.

      Usuń
  13. Skai, składałam Ci już życzenia na Twitterze i ask'u, ale nie zaszkodzi jeszcze raz. Nieważne, że Twoje urodziny były kilka dni temu. Kocham, całuję, tulę i życzę spełnienia wszystkiego, czego tylko sobie zapragniesz! ♡

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszyscy piszą to i ja strzelę coś krótkiego, a co. W moim mózgu panuje teraz wojna między Julangie, a Germangie. Facet idealny vs. Sierota? Ciekawe kto wygra...
    Czekam na next i zapraszam do mnie: http://jadran-i-angie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D Ach, to niezdecydowanie...

      Usuń
  15. Skaileis WSZYSTKIEGO NAJ NAJ I JESZCZE RAZ NAJ. Życzę dalej takiej weny i wszystkiego co jeszcze sobie wymarzysz.

    PS: Sorry, że życzenia tak późno, ale dopiero teraz to przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń