czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 101

Rozdział 101.

Kiedy w końcu zdecydowałam się wstać, zeszłam ze strychu, założywszy na siebie ubrania, które walały się na ziemi. Udałam się do łazienki i wzięłam prysznic, a następnie ubrałam się w białą, zwiewną sukienkę. Paznokcie pomalowałam na krwistoczerwony kolor i dokładnie uczesałam włosy. Wreszcie, nie mogąc dłużej przedłużać porannej toalety, zeszłam na śniadanie. Przy stole siedzieli wszyscy domownicy, co zdarzało się niezwykle rzadko. Zajęłam swoje miejsce pomiędzy Violettą i Javierem, czując na sobie wzrok pana domu, który zdawał się przeszywać mnie dosłownie na wylot. Starałam się zachowywać jakby nic się nie wydarzyło, choć nie było to łatwe. Poproszona przez szwagra o podanie cukierniczki, nieomal jej nie opuściłam. Brunhilda nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała tego w charakterystyczny dla siebie, jakże miły, sposób. W końcu tortura zwana "śniadaniem" skończyła się i mogłam ewakuować się do kuchni. Zebrałam talerze i ze sztucznym uśmiechem na ustach włożyłam je do zmywarki. Domownicy ulotnili się, a ja wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą, gdyż naprawdę cieszyłam się, iż ominęła mnie rozmowa z Germanem. A przynajmniej tak myślałam. Jak na zawołanie, poczułam silny zapach męskich perfum i ciepłą dłoń na ramieniu.

- Musimy porozmawiać.
Osoba, która wymyśliła ten zwrot była idiotą.
- Doprawdy? - zapytałam drwiąco, patrząc mężczyźnie w oczy.
Tym razem czekoladowe tęczówki inżyniera nie zadziałały na mnie jak narkotyk.
- Angie, proszę... Nie udawaj.
- Nie udawaj? A co ja niby udaję?
- Że cię to nie obeszło...
Poczułam gwałtowny przypływ wściekłości.
- Cholera, German! To ty rano zniknąłeś, nie ja! - wykrzyczałam, zaraz jednak ściszając głos. - Czego ode mnie oczekujesz? Że rzucę ci się na szyję, mówiąc, że to była najlepsza noc w moim życiu?!
- Angie, proszę... Zależy mi na tobie - powiedział miękko, zbliżając się do mnie, ale nie dałam się zwieść.
- Nie rozumiesz? To nic nie znaczyło... Nie mogło... Skoro do tej pory nie zbudowaliśmy związku... Teraz też nam się nie powiedzie. A ja nie chcę cierpieć... - ostatnie słowa niemal wyszeptałam.
- A co jeśli tym razem będzie inaczej niż ostatnio?
- Nie będzie.
Mężczyzna delikatnie pogłaskał mnie po policzku. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Dlaczego tak się tego boisz?
Pokręciłam tylko głową, mrugając szybko oczami. Usiadłam na jednym z krzeseł. German natomiast stał nade mną i patrzył na mnie z dość zaciętą miną. Założyłam nogę na nogę i zaczęłam mówić, dobierając starannie słowa.
- Nasza znajomość... To może być romans. Nic poważnego.
- Czekaj... Zgadzasz się na związek, ale bez zobowiązań? Czy to nie ja powinienem tego chcieć?
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Niech będzie. Mam dla ciebie propozycję. Będziemy trwać w taki dziwnym, jak to ładnie ująłeś, "związku bez zobowiązań". Ale wszystko na moich zasadach. Co ty na to, kochanie? - powiedziałam drwiąco.
- A co jeśli ja chcę czegoś więcej?
- Wiesz - rzekłam po krótkiej chwili - zawsze mogę się stąd wynieść. Zniknąć z twojego życia raz, a dobrze. Na zawsze. Związek na moich zasadach albo nic.
- Wobec tego zgadzam się - odparł German, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie znając zasad?
Pokiwał głową z dziwną zaciętością. Wstałam i stanęłam tak blisko niego, jak tylko było to możliwe.
- A więc podpiszmy naszą umowę... - szepnęłam i pocałowałam go.
Uwielbiałam dotyk jego delikatnych, ciepłych warg. To mi wystarczało. Poczułam jego ręce na swojej talii. Nie protestowałam. Przysunęłam się do niego bliżej i jeszcze mocniej wpiłam się w usta inżyniera. Czułam, że zaczyna angażować się emocjonalnie. To takie proste, pomyślałam, czując, że postępuję z nim jak z zabawką. Prawdę mówiąc nawet zaczynało mi się to podobać. Gdy oddawał mi kolejny z pocałunków, bezceremonialnie odsunęłam się od niego.
- Zasady dostarczę ci potem - poinformowałam go. - A teraz wybacz, jestem umówiona.
Nie dodałam, że idę z księdzem poznać jego syna. Posłałam mu roześmiane spojrzenie i wyszłam triumfalnie z kuchni, aby już po chwili opuścić dom.

Ulice Buenos Aires były pełne ludzi. Zgodnie z instrukcjami, które przekazał mi Oscuro, mieliśmy się spotkać na lotnisku. Tam spotkamy chłopaka. Teoretycznie proste. Wsiadłam do starego, trzeszczącego autobusu, mającego zawieźć mnie do celu i zajęłam miejsce koło starszej pani z yorkiem na rękach. To był zły ruch. Piesek nieustannie ujadał i szczekał.

- Przepraszam, mogłaby pani go uspokoić? - zapytałam w końcu kobiety.
- Oj, ale Misiulinek nikomu nie przeszkadza. Misiulinek jest dzisiaj grzeczniutki...
W odpowiedzi wysłuchałam wykładu o zaletach tej małej, włochatej psinki. Kiwałam grzecznie głową, modląc się w duchu, aby pojazd jechał szybciej. W końcu autobus dotoczył się pod lotnisko i sapiąc, wypuścił pasażerów. Wysiadłam pośpiesznie i stanęłam przed olbrzymim, oszklonym budynkiem. Koło drzwi zobaczyłam znajomą, lekką przygarbioną postać. Robert wymachiwał nerwowo laską i poprawiał drżącymi dłońmi koloratkę.
- Cześć! - zawołałam pozytywnie.
- Angeles! Dobrze, że przyszłaś. Dziękuję - powiedział zadziwiająco spokojnym głosem. - Samolot przyleciał dziesięć minut temu. Miałem tu na niego czekać.
Nic nie odpowiedziałam. Przyglądałam się tłumowi ludzi, który wychodził z budynku.
- Umówiliście się jakoś... Wiesz, jak go poznasz... - rzekłam powoli.
- Nie, ale wysłał mi swoje zdjęcie, więc powinienem go rozpoznać. - Oscuro lekko się uśmiechnął. - Tam jest!
Popatrzałam we wskazanym kierunku. O ścianę sąsiedniego budynku opierał się jakiś chłopak. Robert ruszył energicznie w jego kierunku, a ja podreptałam za nim. Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że młodzieniec ma chudą, podłużną twarz oraz odstające uszy. Podobnie jak ojciec, był niewysoki i szczupły. Na nasz widok wyprostował się i poprawił koszulę. Mój przyjaciel stanął niepewnie na przeciwko niego i przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Witaj - powiedział wreszcie Oscuro.
- A więc to ty... - szepnął powoli chłopak. - Ksiądz Robert Oscuro, tak?
- We własnej osobie. A ty...
- Ernesto Solitario. No, tak przynajmniej mnie do tej pory nazywano - dwudziestolatek uśmiechnął się ironicznie, a ja dostrzegłam nagle jego podobieństwo do Roberta. - A kim jest ta pani?
Zorientowałam się, ze mówi o mnie.
- Angeles Saramego... Lub Angie, jak wolisz. Jestem przyjaciółką twojego ojca - powiedziałam powoli.
- Wspaniale - ten młodzieniec był wprost przepełniony sarkazmem. - Tato, przez telefon mówiłeś, że chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć. Mogę się tak zwracać czy wolisz "proszę księdza"?
Robert wyglądał na przerażonego.
- Ja... Jak wolisz... Znaczy... A, miałem ci jeszcze powiedzieć o... O twojej mat... mamie - wyjąkał.
- O tej kobiecie, która mnie porzuciła?
- Ta- tak. Ona... Nie żyje, co już wiesz. Chodzi o to... - ksiądz odetchnął głęboko. - Ja ją zabiłem. Odebrałem jej życie, gdy się spotkaliśmy kilka lat po rozstaniu. Była wtedy zakonnicą.
Choć znałam historię Roberta, wciąż nie mogłam sobie uzmysłowić, że odebrał komuś życie. Teraz, kiedy tak stał oparty o laskę i mówił o tym z takim spokojem, prawdziwie mnie przerażał. Widziałam przecież jego napad furii i nie przestraszył mnie on. A to...
- Dlaczego?
Czy oni powariowali? Jeden wyznaje, że jest mordercą, a drugi najspokojniej w świecie pyta o powód. Jęknęłam cicho.
- Jestem schizofrenikiem. Wtedy... Nie byłem zdiagnozowany - zaczął Oscuro i powoli opowiedział całą historię.
Ernesto przejechał dłonią po swoich krótkich, ciemnych włosach, ale milczał. Przyjrzałam mu się. Miał na sobie zwykłą koszulę w kratkę i jasne dżinsy. Do tego czarne trampki. Nie wyróżniał się niczym i pewnie minęłabym go na ulicy bez większego zainteresowania, gdyby nie jego twarz. Wystające kości policzkowe, szczęka i wąskie usta były wierną kopią ojcowskich, ale lekko zadarty nos, duże uszy i błękitne oczy musiał odziedziczyć po matce. Właśnie te tęczówki przykuwały wzrok. Jasne, bystre i pełne tego specyficznego błysku, który w niemal czarnych oczach Oscuro wydawał się naturalny, a tu...
- Dlatego nic mi nie powiedziałeś. Bałeś się, że nie będę chciał cię znać - jeśli głos może być lodowaty, to ten z pewnością się do takich zaliczał.
- A nie chcesz? - Robert miał poważną minę, ale wiedziałam, iż zdecydował się zagrać w tą dziwną grę, którą prowadził Ernesto.
- Powiedzmy, że zrezygnuję z pokoju na plebani i pojadę do hotelu. Ale chcę utrzymać z tobą kontakt.
Ksiądz uśmiechnął się ledwie zauważalnie.
- Masz pieniądze?
- Nie - przyznał chłopak. - Ale nie przyjmę ich od ciebie.
- Mówisz tak przez dumę czy odrazę?
- Dumę - w oczach młodzieńca czaiła się niezwykła hardość. - Znajdę sobie jakieś mieszkanie.
- Nie protestuję. Angie też nie przyjęła mojej pomocy, a jakoś żyje.
Ta wymiana zdań ciągnęłaby się pewnie dalej, gdybym im nie przerwała.
- Wiem, że takie rozmowy ojca z synem są ważne i tak dalej, ale może rozwiążmy ten problem i niech Ernesto zamieszka u mnie przez kilka dni - powiedziałam powoli. - To jest... W domu Germana. Jeśli się zdecyduje, może mieszkać tam... powiedzmy, że od jutra.
- Cóż, jak widzisz, tato, problem się rozwiązał - rzucił Solitario od niechcenia. - Dziękuję, Angeles. To miło z twojej strony.
Pokiwałam uprzejmie głową.
- Skoro tak... To może wstąpisz na herbatę, synku? - Oscuro zmrużył oczy.
- To ja już pójdę. Mam jeszcze pewną sprawę do załatwienia - powiedziałam i zwróciłam się do chłopaka - Robert poda ci adres. Życzę miłego dnia.
Wymieniłam z księdzem spojrzenie, skinęłam lekko głową i oddaliłam się, uśmiechając się delikatnie.

Gdy tylko wróciłam do domu, od razu skierowałam się do gabinetu Germana. Gdy weszłam, zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o blat biurka, za którym pracował. Patrzył na mnie wyczekująco, najwyraźniej mając nadzieję, że to ja zrobię pierwszy ruch. W końcu odezwał się on.

- Masz zamiar przedstawić mi te twoje zasady? - spytał.
- Oj, kochanie, to właściwie nic takiego - oznajmiłam niefrasobliwym tonem. - No wiesz, nikt o nas nie wie. Nie możesz powiedzieć o tym nikomu. Jesteś na moją wyłączność. Będziesz mój, kiedy będę miała na to ochotę. A co ty będziesz z tego miał? Cóż, satysfakcję, że jestem... twoją... dziewczyną, narzeczoną, ukochaną. Nazywaj to sobie jak chcesz. Aha, zapomniałabym o czymś! Nie chcę, żebyśmy angażowali się w to emocjonalnie, więc nie licz na to.
- Stoi - odparł bez emocji, zaskakująco spokojnym głosem.
- Aha, kup mi kurtkę ze skóry! Najchętniej czarną... - dodałam, wracając się na chwilę. - Interesy z tobą to czysta przyjemność, skarbie - rzekłam i posyłając mu buziaka z dłoni, wyszłam z pomieszczenia, chichocąc złowieszczo.
Zachowywałam się trochę jak rozpieszczona dziewczyna, której zależy tylko na wykorzystaniu faceta, ale z drugiej strony... Nasz wcześniejszy związek opierał się na dobroci i postępowaniu według reguł moralnych, a mimo to, nie udał się. Dlaczego więc nie spróbować inaczej?
- Mógłbym opisać twoje zachowanie jednym, niezbyt miłym słowem, ale jest nieco wulgarne, moja kochana Angeles - usłyszałam głos Piotrusia Pana w swojej głowie.
- No tak, powinnam przecież wierzyć w czystą, szczerą miłość - odpowiedziałam. - Ale to przereklamowane. To wielka, hollywoodzka bujda, bajka o księciu, który nigdy nie nadjedzie.
Stwierdziłam, że mam tego dość i znów pospiesznie opuściłam dom.

Nie miałam nic ciekawszego do roboty, więc udałam się na spacer po mieście. Później ruszyłam w stronę parku. Stwierdziłam, iż popołudniowe słońce zezłoci nieco moje dość blade ramiona. Wyjęłam z torebki i założyłam na nos okulary słoneczne, włożyłam do uszu słuchawki, włączyłam muzykę i spacerowałam, pławiąc się nie tylko w słońcu, ale i w pewnym sensie w relaksującym uczuciu satysfakcji. Przeglądałam znużona muzykę, jaką miałam w telefonie. Moją uwagę przykuł niemiecki tytuł "Engel". Nie miałam pojęcia, skąd taka piosenka mogła wziąć się w mojej komórce, ale opuściłam ją. W końcu wybrałam pierwszą lepszą. Poznałam ją już po pierwszych, niezwykle charakterystycznych dźwiękach. Od zawsze uwielbiałam tę piosenkę. Słuchałam jej jako nastolatka. Przywodziła mi na myśl wiele chwil wartych zapamiętania. Piosenka była chyba z lat osiemdziesiątych.

You've built a love but that love falls apart, your little piece of heaven turns to dark - zaczęłam nucić, pstrykając przy tym palcami. - Listen to your heart, there's nothing else you can do.... Listen to your heart before you tell him goodbye.
Sometimes you wonder if this fight is worthwhile, the precious moments are all lost in the tide
Piosenka brzmiała dalej, lecz ja w pewnej chwili uznałam, że śpiewająca ją kobieta paskudnie zawodzi. Nie zwracałam już uwagi na, niegdyś wydającą mi się piękną melodię i bezceremonialnie zmieniłam piosenką na jakiś dość żywy kawałek. Zaczęłam kiwać się lekko w rytm muzyki.
- Azul y es que este amor es azul como el mar... - prawie się śmiałam, nucąc piosenkę. Tekst był tak prosty, bez żadnego głębszego przesłania. Mimowolnie pomyślałam, że przy takiej muzyce można co najwyżej dobrze bawić się na wiejskim weselu. Wyjęłam z ucha jedną słuchawkę.
- Angie! - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się, klnąc pod nosem.
"Jestem zajęta. Czy nie mogę mieć chwili spokoju?" - pomyślałam. Mimowolnie stwierdziłam, że chyba upodobniam się do Brunhildy. Osobą, która mnie wołała okazał się German. Doskonale. Podeszłam do mężczyzny i uśmiechnęłam się ironicznie. Miałam jakiś dziwny, bliżej nieokreślony nastrój. Wtem zauważyłam Pablo... z jakąś kobietą. I nie była to Jackie. Radzi sobie, świetnie.
- Zobacz, Angie, kupiłem ci kurtkę - powiedział mój szwagier, wyciągając ubranie z papierowej torby.
Kurtka wyglądała świetnie. Była czarna, uszyta z naturalnej skóry, starannie wykończona.
- Jest doskonała! - zawołałam.
- Cieszę się, że trafiłem w twój gust...
Wzięłam od niego kurtkę i dałam mu do zrozumienia, że chcę, aby pomógł mi ją założyć. Odwróciłam się tyłem.
- Będziesz nosiła kurtkę w taki upał? - spytał zdumiony.
- Tak. Zresztą nie jest znowu tak gorąco - odparłam. - Chyba zasłużyłeś na nagrodę - powiedziałam, znużonym, lekceważącym tonem i przysunęłam się do mężczyzny.
Zarzuciłam mu ręce na kark i pocałowałam go. Z jakiegoś powodu miałam nadzieję, że Pablo to zauważy. Jeżeli miałam być już zimną, nieczułą wiedźmą bez uczuć, dlaczego by nie iść na całego? Germanowi najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało. Zaśmiałam się w duchu. Ten człowiek był tylko pionkiem w mojej grze, którą dopiero rozpoczynałam. To prawda, był czas kiedy darzyłam go jakimś uczuciem, ale w tej chwili... niewiele z tego zostało. Nie chciałam wiele o tym myśleć. Grałam na całego. Pocałowałam go jeszcze raz i po chwili osunęłam się, przygryzłam wargę i bez słowa odeszłam, nie patrząc na niego.

Dom przywitał mnie kakofonią okrzyków. Zdumiona weszłam do kuchni i zastałam Ernesto kłócącego się o coś zawzięcie z Violettą.

- Dzień dobry! - zawołałam, przerywając im. - Co tu się dzieje?
- Ten chłopak powiedział, że tu zamieszka! - ryknęła swoim słodkim głosem dziewczyna.
- Owszem, zaproponowałam mu to. Twój tata wyraził już zgodę... - powiedziałam.
"A raczej nie ma wyboru - dodałam w myślach.
- Próbowałem jej to wyjaśnić, ale wolała mnie obdarzyć koncertem wrzasków - mruknął Solitario, przekrzywiając charakterystycznie głowę.
- Dobrze, dobrze... Przepraszam - odparła niechętnie Violetta. - Ale on... Cały czas się ze mnie naigrywał.
- Oj, przesadzasz. Nie kłóćmy się już, proszę... - szepnął dwudziestolatek, a ja wstrzymałam gwałtownie oddech.
- Masz rację... - wymamrotała oczarowana dziewczyna. - To ja... Pójdę ci przygotować pokój...
I już jej nie było.
- Ernesto! Nie możesz...
- Manipulować ludźmi?
On chociaż nazywa rzecz po imieniu.
- Dokładnie!
- Przepraszam. Będę się już zachowywał grzecznie - wyszczerzył zęby.
- Mam nadzieję - odparłam, patrząc na niego groźnie.
Moje spojrzenie było chyba nieskuteczne, bo tylko go rozbawiło.
- Jeśli chcesz wyglądać poważnie, to nie zaciskaj tak mocno ust. I lekko pochyl głowę... - poradził mi.
- Od kiedy uczysz aktorstwa? - zadrwiłam.
Chłopak tylko uśmiechnął się łobuzersko i po chwili zniknął, oznajmiwszy, iż idzie zapoznać się ze swoim nowym pokojem.

Resztę dnia postanowiłam spędzić udając się na spacer. Wybrałam jezioro, gdyż było to miejsce, gdzie raczej nikt znajomy by mnie nie zaskoczył, poza tym mogłam pobyć sama i w spokoju pomyśleć.


* * *



Wróciłam do domu późnym wieczorem. Gdy przekroczyłam próg domu Castillo, od razu zorientowałam się, że wszyscy, a przynajmniej większość domowników musiała już spać. W willi panowała bowiem niezmącona cisza. Zdjąwszy buty, udałam się po schodach na górę. Pomyślałam, że chciałabym w tej chwili spotkać Germana. Ot tak. W głębi mojej mentalność błąkał się jakiś pomysł. Jak na życzenie, znikąd pojawił się przede mną pan domu. Zmierzyłam go szybko wzrokiem. Wyglądał interesująco w niefrasobliwie niedopiętej koszuli i włosach w artystycznym nieładzie. W jednej chwili zapragnęłam zrobić coś szalonego, coś, na co dawna Angie nie odważyła się w normalnych okolicznościach. Jednak dawna Angie odeszła już w cień. Podbiegłam do Germana i rzuciwszy się w jego ramiona, przywarłam swoimi ustami do jego. Z początku wydawał się zaskoczony tym nagłym przypływem czułości, jednak już po chwili pojawiła się z jego strony odpowiedź. Zaczął oddawać pocałunek, popychając mnie lekko na ścianę. Bezceremonialnie wypuścił z dłoni dokumenty, które trzymał. Rozsypały się po podłodze, ale mężczyzna zupełnie się tym nie przejął. Po chwili jego usta znalazły się na mojej szyi, błądziły w okolicach dekoltu, obojczyków.
Ręce ułożył w okolicach mojej talii i zmierzał nimi oraz wyżej. Po chwili przeniósł je na moje piersi, a swoimi ustami wrócił do moich, rozchylając je lekko językiem. Wciąż staliśmy w korytarzu, całując się bez granic. Jeszcze jeden pocałunek. I jeszcze kolejny, a po chwili, nie przerywając tych pieszczot, wpadliśmy do jego sypialni. Oparłam się o drzwi i jeszcze mocniej go do siebie przycisnęłam. Czułam jak jego pierś dotyka mojej, jego biodra znajdują się na wysokości moich, dłońmi podtrzymuje moją twarz, dalej namiętnie mnie całując. Nie protestowałam, głównie dlatego, iż zwyczajnie zaczynało mi się podobać to, jaki sposób ze mną grał. Odsunęliśmy się na moment od siebie, czując jak nasze przyspieszone oddechy mieszają się ze sobą. Popatrzyłam mu na chwilę w oczy. Nie wiedziałam wtedy, co czuję. W pewnej chwili wsunął ręce pod moją sukienkę, układając je na plecach. Odnalazł zapięcie do niej i zsunął strój na podłogę. Dłonią przejechał po wewnętrznej stronie mojego uda. Przeszedł mnie dreszcz. Nie dałam mu długo dominować. Ponownie połączyłam nasze usta w pocałunku i również zabrałam się za odpinanie jego ubrania. Po chwili pozbawiłam go koszuli. Mocno przyssałam się do szyi mężczyzny, pozostawiając w miejscu pocałunku czerwoną pamiątkę. 
- Jeszcze ktoś to zobaczy - wyszeptał mi namiętnie do ucha, robiąc przed każdym słowem pauzę na oddech.
Skorzystałam z chwili jego nieuwagi i popchnęłam go na łóżko. Po chwili był już w samych bokserkach. Usiadłam na jego kolanach okrakiem i znów go pocałowałam. Usiłowałam dominować, jednak co rusz to on przejmował inicjatywę, racząc mnie coraz to gorętszymi pocałunkami znajdujących ujście w różnych partiach ciała. Nie zdołałam powstrzymać jęku podniecenia, gdy jego ręce ponownie dotknęły mojego biustu, a usta znów błądzić zaczęły po mojej szyi. Opadłam głową na poduszce i pozwoliłam mu dominować. Poddałam się, niczym żołnierz, który nie ma już siły, by dalej walczyć.

Gdy obudziłam się rankiem, słońce ledwie zdążyło wstać. German pochrapywał cicho, z głową umieszczoną na moim biuście. Pogłaskałam go lekko po krótko obciętych włosach. Jego oddech był miarowy i głęboki. Dlaczego by nie zostać i nie porozmawiać z nim tak, jak powinni robić to dorośli? Tak, ta myśli zdawała się brzmieć rozsądnie, lecz resztki mojego rozsądku należały już niestety do przeszłości. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, aby tym razem pierwsza zwiać. Zebrałam z podłogi swoje ubrania i wyszłam z pokoju mężczyzny. Na podłodze w korytarzu wciąż leżały dokumenty Germana, niczym ślady po wczorajszej namiętności. Minęłam je i skierowałam się do łazienki. Gdy ją opuściłam, domownicy wciąż spali. Było krótko przed ósmą. Nie chcąc natknąć się na szwagra, który mógłby próbować namówić mnie do rozmowy, wyszłam do ogrodu. To miejsce wręcz doskonale nadawało się do rozmyślań. Ale o czym tu myśleć? Sprawy zaczęły przybierać dziwny obrót. Mimo mojej woli, myśli uciekały w stronę Germana. Sypiałam z nim, a nie potrafiliśmy nawet normalnie porozmawiać. Zachowywaliśmy się jak dwójka dzieciaków, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło. Nie miałam zamiaru pakować się z nim z powrotem w zaangażowany związek. Po co miałam angażować się emocjonalnie? Dlaczego miałabym próbować go pokochać? Po to, aby znów cierpieć? Nie była to zbyt kusząca propozycja.
Postanowiłam, że śniadanie zjem na mieście, głównie dlatego, iż nie miałam szczególnej ochoty na konfrontację z pozostałymi domownikami, a szczególnie z pewnym mężczyzną o czekoladowych oczach.
__________________________________________
I tak oto mamy rozdział sto pierwszy. 
Nie jest jakiś długi, błyskotliwy ani nadzwyczajny.
Kończy się też jakoś ni z tego, ni z owego, ale cóż.
Angie bad girl. :P
Jak Wam się podoba taki układ spraw? :D
Muchos besitos,
J & B

PS. B. wyjechała na dziesięć dni nad morze, więc następny rozdział prawdopodobnie napiszę sama, chyba, że naprawdę nie będę miała weny, jednak mam już pewien pomysł na stodwójkę. Do przeczytania. ;-)-)

40 komentarzy:

  1. Czemu połowę usunęło ?? O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem właśnie, co się stało, ale już to poprawiłam. :)

      Usuń
  2. To jest ta nasza Angie? Chyba nie, tutaj przepadła, ale ta nowa również jest świetna, chociaż inna. Super wszystko opisałaś, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angie zniknęła wraz z naszym rozsądkiem :) Dziękujemy.

      Usuń
  3. Haha, Angie wymiata XD
    A German tak po prostu się poddaje ;-; Ona zaczyna przypominać Oscuro XD
    Nie ważne.
    Genialny! Zapraszam do mnie ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się cieszymy, że Ci się podoba. Wpadnę do Ciebie, wpadnę. :)

      Usuń
  4. Przeczytalam, wiec chyba powinnam napisac jakis madry komentarz, ale nie jestem pewna, czy mi to wyjdzie. XD W kazdym razie mam dosc mieszane uczucia, co szczerze przyznaje. Rozdzial fenomenalny ( cos tam w polowie zjadlo, ale Asia to sprytnie skorygowala. ;) ). No i na brode Merlina, Merlin w Angielers! :D Moj kochany, mityczny bohater, haha. :D Wszystko pieknie, ladnie, cudownie, zaciekawila mnie ta kobitka Pablo, no i dalej jestem zszokowana, jak moglyscie zamknac Studio! Mam nadzieje, ze Skai nie pozwoli namdlugo czekac na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, teraz Ty my działamy tak soł "rebel". :D Nieważne. W każdym razie dziękujemy. :)

      Usuń
  5. Czytam, czytam i doczytałam do końca. Wracam na górę, patrzę na nagłówek, link URL, piszę "angie" a widzę tu jakąś szatańską dziewczynę! (Zawiało mi trudnymi sprawami xd żarcik)
    Świetnie, choć za taką Angeles nie przepadam. ;) German taki słaby że dał się Angie? No coś nowego. :)
    Zajedwabiście. :D Czekam na sto dwójkę :3

    Pozderki ~ Blerr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te trudne sprawy zniknęły gdzieś. Niech Twoje serce, rozwiąże je. Trudne sprawyy!
      Dziękujemy. :D

      Usuń
  6. Zabiję was za ten układ :x. Nie możecie zrobić normalnie? No Angie by miała baby razem z Germanem i by by było spk a tak ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtarzałam to i powtórzę jeszcze raz - dziecka nie będzie.
      Przykro nam, że Ci się nie podoba, no ale cóż, nie w każdy gust możemy trafić.

      Usuń
  7. uuuu angie nie ładnie xD germangie ma romans a ja mam zacziesz póki będzie trwał ;D boskie czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobało Ci się? No to super. Dziękujemy bardzo. :)

      Usuń
  8. Angi Bad Girl w akcji B-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przemiana Angie ? Soogood ! Rozdział genialny. Zastanawiam się co będzie dalej. Znając ciebie, Skailes to będzie się działo. ;D
    Ps. Co z blogiem Para Nuestra Reina.? Skończyłaś na nim pisać.? ;((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. :D
      A co Para Nuestra Reina jest jak na razie zawieszony, pożyjemy zobaczymy, co będzie dalej.

      Usuń
  10. Bożeeeeee ! xD Już chyba wiem jakim słowem Piotruś chciał określić zachowanie naszej kochanej Angeles ;) Rozdział jak zwykle fenomenalny ^^ <3 Jejku, boję się zostać z Tobą Asiu sam na sam i z twoją wyobraźnią jeżeli chodzi o nasze kochane Germangie ^^ <3 Hahaha, ale już się przyzwyczaiłam do twoich wybuchów które są tak podobne do moich kochana ^^
    Biedny German, za czasów on się bawił Angie a teraz role się odwróciły :D !
    Mam nadzieje, że kiedyś tam może się zaangarzują oboje emocjonalnie :) Póki co to za przeproszeniem zajebiście się to czytaaa <3 ! Kocham was dziewczyny ^^
    Pozdrawiaaaam <3
    Likaaa :*

    Asiuu, zapraszam Cię tu do mnie z B :D Moje opowiadanie nawet w jednej setnej nigdy nie będzie tak dobre jak wasze, no cóż trzeba się z tym pogodzić ^^
    Zapraszam :*
    opowiadanie-angeles.blogspot.com :D

    PS Lofki kiski normalnie badAngie <3 huehue ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, Angeliczko, Likusiu, jak wolisz. :D
      Zaraz wpadnę do Ciebie. :)

      Usuń
  11. Wow! W sumie mi też podoba się przemiana Angie. :D Na początku chyba byłam trochę zła, a może hmm... zszokowana :P Jestem ogromną fanką Germangie, ale uwielbiam kiedy coś się dzieje w opowiadaniu, coś nietypowego, przecież całe życie Angie jest szalone, jak w telenoweli xD Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, Angie bad girl ma to coś w sobie ^^ Mam jednak ogromną nadzieję, że kiedyś powrócicie do "sielankowego" związku tych dwojga :P Bo uwielbiam dawną Angie i nie chcę, żeby już na zawsze była wcieleniem zła ;) Ale cii... lubię, kiedy wszystko jest niespodzianką, będę wyczekiwać :) Podsumowując Wasze wyczyny - rozdział GENIALNY! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Również chciałabym się zapytać, co z blogiem Para Nuestra Reina, bo bardzo go lubiłam :)

      Usuń
    2. Dziękujemy, cieszymy się, że Ci się podobało. :)

      Co do Para Nuestra Reina, jak mówiłam, jest na razie zawieszony.

      Usuń
  12. Rozdział jak zwykle genialny ale chyba wolę normalną Angie i Germangie pełne miłości :) Mam nadzieje ,że jeszcze takie zrobicie <3

    OdpowiedzUsuń
  13. "Trudniej jest zacząć od znowu, Niż kiedykolwiek, aby nie zmieniać "
    Kocham ją. Jak czytam tu i tam ktoś krytykować coś, ale lubię go. To Angie, ale Bad Girl: D Mam używany do stylu jest zgodny z mój gust. Takie sceny germangie chce więcej.


    OdpowiedzUsuń
  14. Angie bad girl
    Świetny rozdział, świetny
    Nowa Angie jest niesamowita
    Chociaż mam nadzieję, że dawna Angie kiedyś wróci.
    ~ Asia ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  15. Łał. Uwielbiam ten blog i te rozdziały. Dobrze, że natrafiłam na niego gdy było tu zaledwie kilkanaście rozdziałów, bo ciężko by było przeczytać to wszystko w krótkim czasie.
    http://historiaviolettycastillo.blogspot.com/2014/07/rozdzia-36.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Angie> Co się z nią stało, spokojna, miła, wesoła kobieta zamieniła się bad girl. Romans germangie sprytnie to wymyśliłaś, może w końcu ten romans spowoduję, że znów poczują do siebię dawną miłość <3
    Świetny czekam na sto dwójkę

    OdpowiedzUsuń
  17. Chciałabym napisać jakiś dosyć długi, kreatywny i ciekawy komentarz, ale niestety jakoś nigdy mi się to nie udawało... Co do rozdziału jest świetny, a co Angie to strasznie mi się podoba jej nowe "ja"! :D Angie aka bad girl. No, to chyba wszystko, co mam do napisania. Tak jak wspominałam, nie jestem najlepsza w pisaniu fajnych komentarzy. xD Żegnam i czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, cieszymy się, że Ci się podoba. :D

      Usuń
  18. Cudowny rozdział !!! Angie Bad Girl podoba mi się ;D Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny rozdział i czekam na kolejny :) Ciekawe kiedy nasza Angeles przestanie świrować xD Rozdział Boski i tyle :) Pozdrawiam i przepraszam za nieco opóźniony komentarz xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo. Lepiej późno niż wcale, nie? :)

      Usuń
  20. Dziękujemy bardzo. Postaramy się wpaść do Ciebie. ;-D

    OdpowiedzUsuń