sobota, 13 września 2014

Jednorazówka od B: Po burzy zawsze wyjdzie słońce


"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje (...)" - 1 Kor 13,4-8a


I
"Kto wie teraz jak długo
byłem przebudzony?
Cienie na mojej ścianie nie śpią" - Imagine Dragons, "Nothing left to say"

Czuła chłód przenikający jej ciało. Uchylił powoli ciężkie powieki i rozejrzała się. Jedynym źródłem światła była dogasająca już świeczka. Chciała krzyczeć, ale szmata, którą wepchnięto do jej ust, tłumiła wydobywające się z nich dźwięki. Wciągnęła głośno powietrze nosem. Pachniało stęchlizną, moczem i alkoholem. Ból w związanych grubym i szorstkim sznurem kończynach pogłębiał się z każda sekundą. Płomień świeczki zgasł z cichym syknięciem.

- Angeles, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - Pablo klęczał przede mną, trzymając w dłoniach otwarte pudełko z pierścionkiem. 
Rzuciłam spojrzenie na ludzi, którzy mnie otaczali. Widziałam błysk szczęścia w oczach mamy, aprobatę rodziców mojego chłopaka... 
- Tak - szepnęłam i uściskałam ukochanego. 
Po chwili jego usta odnalazły moje i pocałunkiem przypieczętowaliśmy zawarcie zaręczyn. 

II
 "Tyłem do ściany, ciemność zapadnie
Nigdy nie pomyśleliśmy, że moglibyśmy to wszystko stracić
Gotów, cel, pal! Gotów, cel, pal!" - Imagine Dragons, "Ready, Aim, Fire"

- Wstawaj! - Męski głos wyrwał ją z letargu.
Otworzyła oczy, czując jak czyjeś ręce brutalnie szarpią ją za włosy. Oprawca jednym ruchem wyjął knebel z jej wyschniętych ust. Odetchnęła głęboko.
- Przyniosłem ci coś do żarcia! - Poinformował ją i położył przed nią miskę z jakąś niezidentyfikowana potrawką.
Następnie wyjął z kieszeni tępy nóż i rozciął krępujące jej dłonie więzy. Przy okazji poranił jej wrażliwą skórę na nadgarstku. Spróbowała szybko złapać za narzędzie, ale otrzymała za to solidny cios w twarz. Mężczyzna jednym ruchem ręki wyjął pistolet z kabury i przyłożył go do jej skroni.
- Posłuchaj, kotku. Mam zgarnąć za ciebie niezły hajs, ale uwierz, lepiej nie próbuj sztuczek, bo nie zawaham się przed użyciem tego cacka. Albo przed pociachaniem tej twojej buźki. - Mówiąc to, uśmiechnął się lubieżnie. - A twój ukochany chyba nie byłby najszczęśliwszy z tego powodu, co?
Angeles pokiwała posłusznie głową i sięgnęła po miskę. Gorąca potrawa parzyła jej przełyk, a niedogotowane mięso mdliło ją. Ale był to pierwszy posiłek jaki jadła od poranka po zaręczynach. Czyli od... Nie miała pojęcia od kiedy.
- Długo tu będę? - Zapytała.
- Aż ten twój cholerny narzeczony nam zapłaci. Albo aż wykitujesz. - Odrzekł prosto, zapalając świeczkę.
W blasku ognia Angie zauważyła, że oprawca ma niemal białe włosy. W dłoni wciąż trzymał broń.
- Ile tu jestem?
- Wystarczająco długo, aby nastraszyć twoją rodzinkę, kotku. Czyli...
Nie dowiedziała się ile, gdyż w tym momencie do pomieszczenia wpadło kilku uzbrojonych policjantów. Oprawca rzucił się w jej stronę i chwytając ją mocno, przycisnął jej lodowata lufę do obolałej skroni.
- Rzuć broń! - Wrzasnął stojący na przodzie policjant.
Hełm zasłaniał mu twarz, a przez czarny strój trudno było określić jego sylwetkę.
- Zbliż się, a ją zabiję! - Odparł oprawca, a Angeles wyczuła w jego oddechu woń alkoholu.
Wtedy jeden z funkcjonariuszy oddał strzał w kierunku porywacza. Trafił go w ramię. Krew prysnęła na twarz Angie. Zobaczyła jeszcze tylko dłoń oprawcy zaciskającą się na pistolecie, policjanta rzucającego się w ich stronę i usłyszała strzał. Potem ogarnęła ją ciemność.

III
"Mówią, że utknąłem we własnym śnie,
Że życie mnie ominie, jeśli nie otworzę oczu
Cóż, mi to pasuje " - Avicii, "Wake me up"

Wyszłam z domu. Jak co dzień. W Studio21 miałam spotkać się z moim chło...narzeczonym. Szłam zatłoczonymi ulicami Buenos Aires. Poprawiłam płaszcz, bo było wyjątkowo chłodno. Nagle zauważyłam, że ktoś za mną podąża. Weszłam do pierwszego napotkanego sklepu. Przeczekałam tam chwilę. Wyjrzałam przez okno i pokręciłam głową. Musiało mi się zdawać. Spojrzałam na zegarek i pośpiesznie ruszyłam w stronę pracy. Przeszłam przez jezdnię i skręciłam w prawo, gdy nagle poczułam silne uderzenie w tył głowy. Nogi ugięły się pode mną. Ktoś wciągnął mnie do samochodu. Więcej nie pamiętam.

Usiadła gwałtownie na łóżku, krzycząc. Próbowała złapać oddech. Tak to musiał być koszmar. To było zwyczajnie absurdalne. Opadła na poduszkę, dysząc ciężko. Wbiła wzrok w białą ścianę i starała się uspokoić. Zaraz, białą ścianę?! W jej sypialni ściany były lawendowe. Zamrugała, ale ściana uparcie pozostała biała. Nagle przeszklone drzwi się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna w białym kitlu.
- O, dzień dobry. Wstała już pani, to dobrze. - Powiedział spokojnym głosem.
Potarła twarz dłońmi.
- Gdzie ja jestem? - Wycharczała.
Jej gardło było opuchnięte.
- W szpitalu głównym w Buenos Aires. - Wyjaśnił. - Trafiła tu pani z powodu wycieńczenia organizmu. Była pani odwodniona, niedożywiona oraz przerażona.
- Czyli to wszystko... Pamiętam przyjście policjantów i...
Dopiero teraz zauważyła kroplówkę podłączoną do mojej ręki oraz wąsy tlenowe pod nosem.
- Proszę się uspokoić, już nic pani nie grozi. - Powiedział mechanicznie.
- Ale on próbował mnie zabić! - Ryknęła, a lekarz przekręcił jedno z pokręteł przy stojącej obok maszynie.
- Na szczęście jeden z policjantów rzucił się wtedy na porywacza i odepchnął panią.
- A strzał?!
- Cóż, oberwało się lekko pani wybawcy. Proszę się jednak nie martwić, rana nie była śmiertelna.
- Co mu jest?!
- Nie jestem upoważniony do udzielania informacji. A teraz proszę leżeć, a ja pójdę zadzwonić do niejakiego pana Galindo, która prosił o telefon, gdy tylko się pani ocknie. To pani narzeczony?
- Nie jestem upoważniona do udzielania informacji. - Odwarknęła.
Mężczyzna się wcale tym nie przejął i najzwyczajniej w świecie wyszedł. Dupek. Przez nią jakiś facet został postrzelony, a on zgrywa służbistę. Na stoliczku obok łóżka spostrzegła kwiaty, kartki z życzeniami i owoce. Pokój był pusty i nikt nie zauważyłby, gdyby na chwilę wyszła... Odłączyła się od aparatury, która zaraz zaczęła głośno pikać. Uciszyła ją lekkim kopniakiem. Wstała. Lustro, które znajdowało się koło drzwi, pokazywało wychudzoną kobietę, z opuchniętym policzkiem, workami pod oczami i zniszczonymi włosami. Szpitalna koszula lepiła się do jej spoconego ciała. Zmarszczyła brwi i zaklęła pod nosem. Nie spytała, ile już tu leży. Westchnęła i klapiąc cicho bosymi stopami po zimnych kafelkach, wyszła z sali.

IV
"Mógłbym wyciągnąć Cię z oceanu
Mógłbym wyciągnąć Cię z ognia
Gdy będziesz stać w cieniu
Mógłbym rozszyfrować niebiosa" - Hurts, "Somebody to die for"

Leżał w szpitalnym łóżku i wpatrywał się w sufit. Tylko dzięki morfinie, którą mu tu podawali, ból w nodze był znośny. A wszystko przez tego kretyna - Luisa. Zachciało mu się strzelać bez rozkazu. Jakby tego było mało, szef ochrzanił go za działanie bez rozkazu. Bosko. Lepiej żeby dał temu zwyrodnialcowi rozwalić głowę blondynki. Jęknął, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.
- Przepraszam, czy jest pan może policjantem? - Rozległ się delikatny głosik.
To było najdziwniejsze zdanie, jakie słyszał w życiu.
- Tak się jakoś złożyło. - Odpowiedział i obrócił się, aby zobaczyć, kto postanowił go odwiedzić.
I wtedy ją zobaczył. Jasne włosy okalały jej idealnie owalną twarz, a zielone oczy wpatrywały się we mnie z nadzieją.
- Czyli to pan mnie uratował! - Zawołała radośnie. - Dobrze, że pana w końcu znalazłam, bo to już szesnasta sala, do której zaglądam
- Taka praca. Ale nie rozumiem, dlaczego pani tak zależało na znalezieniu mnie...
- Uratował mi pan życie, więc chciałam podziękować. - Zarumieniła się delikatnie. - Więc... Ekhm... Dziękuję panu.
- Drobiazg. Może pani usiądzie? - Nagle dostrzegł, że kobieta nie ma nic na stopach. - Jest pani boso, na miłość boską! Czy brakuje pani do szczęścia zapalenia płuc?!
- Nie mogłam znaleźć kapci. - Odrzekła, siadając na fotelu koło mojego łóżka i podwijając nogi pod siebie.
Zapadło niezręczne milczenie.
- Jestem German. German Castillo. - Powiedział nagle.
Nie powinien się ujawniać, ale ta blondynka zasłużyła na to, by poznać moje imię.
- Angeles Carrara, ale proszę nazywać mnie Angie. - Odparła.
- Dlaczego? - Spytałem, uśmiechając się delikatnie. - A co, jeśli wolę dłuższą wersję?
- A woli pan, Germanie?
- Obie mi się podobają.
Wtem poczułem przeszywający ból. Syknąłem cicho, ale ona to usłyszała.
- Lekarz powiedział, że został pan zraniony podczas akcji... - Zaczęła nieśmiało. - Nie chciał powiedzieć nic więcej.
- To nic takiego. Dostałem w łydkę. Mogę lekko utykać, ale to wszystko. I proszę, daruj sobie tego całego "pana". Nikt mnie tak nie nazywa.
- Bardzo mi przykro, Germanie. To moja...
- To wina porywacza, nie twoja. - Przerwałem jej.
- Masz rację. - Szepnęła, łapiąc mnie za rękę. - Ale to mnie ratowałeś.
Drgnąłem. Rzadko ktoś mnie dotykał.
- Ryzyko zawodowe.
- Angeles, tu pani jest! Narzeczony i mama się o panią martwią! Nie może pani tak chodzić po szpitalu! - Lekarz wpadł do sali.
- Muszę iść. - Powiedziała Angie. - Do zobaczenia, mój herosie.
Pokiwałem głową, patrząc, jak lekarz ją wyprowadza. Zamknąłem oczy, próbując zasnąć, ale jej wciąż miałem przed oczami jej obraz, moja dłoń wciąż czuła dotyk jej szczupłych palców, a uszy wciąż słyszały brzmienie słowa "narzeczony".

V
"Teraz jestem zagubiony w dystansie między nami
Patrzysz na mnie jak na nieznajomego
Bo tak to teraz wygląda według mnie" - The Wanted, "Show me love"

Wiedział, że to ją zmieniło. Czuł. że celowo go unika. Kiedy zapytał ją o ślub, zmieniła temat. Po prostu była kimś innym. I każde odwiedziny tylko utwierdzały Pablo w tym przekonaniu.Wreszcie postanowił otwarcie z nią o tym porozmawiać. Siedziała na łóżku szpitalnymi czytała jakąś książkę. Wydawała się tak mała, tak krucha...
- Angie... Wydaję mi się, że musimy porozmawiać.
Spokojnie odłożyła książkę i spojrzała na niego, uśmiechając się ciepło. Jak on kochał ten uśmiech! Tak samo uśmiechała się jako siedmiolatka.
- Coś się stało?
Popatrzał na nią powoli. "Powiedz to, debilu" - pomyślał.
- Zmieniłaś się. - Zauważył.
- Chyba każdy by się trochę zmienił na moim miejscu, nie uważasz?
Kiedyś jej ton nie brzmiał tak szorstko, a jej lewa brew nie uniosłaby się tak drwiąco.
- Tak. Tylko... Chodzi mi o to, że wolisz spędzać czas z nim niż ze mną.
- German uratował mi życie. Jeśli chcesz być o niego zazdrosny...
- O to chodzi, do cholery! Jestem zazdrosny, bo on zdobył w ciągu tygodnie to, o co walczę odkąd cię poznałem. Twoją miłość.
Uderzyło ją jak wiele goryczy ukrył w tych słowach. Otworzyła usta, aby zaprzeczyć, aby powiedzieć, że marzy o ślubie z nim. Ale nie potrafiła się na to zdobyć. Powoli pokiwała głową.
- Jesteś dla mnie ważny, ale... Masz rację. To nie to. - Powiedziała w końcu.
Pablo zachwiał się jakby otrzymał cios, a następnie uśmiechnął się gorzko.
- Wiedziałem. Od początku. Byłaś ze mną, bo nasi rodzice tak chcieli. I nie chciałaś mi sprawić przykrości.
Angeles zdjęła powoli pierścionek zaręczynowy z palca i podeszła do mężczyzny. Wręczyła mu go.
- Nie zasługuję na niego. Ale znajdziesz kiedyś kogoś, do kogo on powinien należeć. - Szepnęła i przytuliła się do Pabla, całując lekko jego policzek.
- Żegnaj, Angie.
- Żegnaj, Pablito.
Mężczyzna roześmiał się ponuro i wyszedł z sali, nie oglądając się. Teraz musiał myśleć o pracy. Skupić się na niej z całych sił, aby zamienić Studio21 w najlepszą szkołę w mieście.

VI
"Czuję się taki zagubiony, ale co mogę zrobić?
Ponieważ wiem, że ta miłość wydaje się być prawdziwa
Ale nie wiem, co powinienem czuć" - Hurts, "Stay"

 Siedział na ławce w parku i patrzał się na gołębie. Wyjął z kieszeni fiolkę pełną białych tabletek i połknął dwie, oddychając powoli. Aby usunąć kulę z nogi, trzeba było wyciąć kawałek mięśnia. Westchnął. Trzy lata temu był zdrowym policjantem. A teraz? Kulejącym facetem, który uzależnił się od alkoholu i środków przeciwbólowych. A wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdyby wtedy nie zachował się jak ostatni idiota.

- Cześć! - Głos Angeles poznałby wszędzie.
- Witaj, piękna. - Mruknął. - Coś nowego?
- Właściwie... Tak. Zerwałam z Pablem.
- Dlaczego? Przecież byliście szczęśliwi...
- Nie mogę być z kimś, kogo nie kocham. 
- Biedaczek. Tak go zwodziłaś.... - Zażartował. - Nie martw się, kiedyś kogoś pokochasz, weźmiecie ślub i będziecie mieli sześcioro dzieci.
Mówiąc to, czuł porażający ból w klatce piersiowej. Ale ona musiała być szczęśliwa. 
- A co jeśli ja już kogoś kocham? - Szepnęła i zbliżyła się.
Serce waliło mu jakby jego rytm wybijał nadpobudliwy perkusista.
- Nie rozumiem...
- Kocham cię. - Wyznała i pocałowała go. 
On jednak odskoczył jak oparzony. Nie mógł jej tego zrobić.
- Nie, nie, nie! - Ryknął. - Ty nie możesz mnie kochać! Jesteś tylko wdzięczna, bo uratowałem ci życie! Nic więcej! Odkochasz się, a ja zostanę ze złamanym sercem! 
- Kocham cię! A z tego co powiedziałeś wynika, że ty mnie...
- Och, tak! Oddałbym za ciebie życie. Marzę o tobie. Ale nie chcę się wiązać z kimś, kto czuje do mnie tylko wdzięczność! - Dodał i wyszedł.
Potem dowiedziała się, że wypisał się ze szpitala na żądanie. 

Przymknął zmęczone powieki. Z radością dałby się jeszcze raz postrzelić, jeśli to by mu ją zwróciło. Od dwóch lat, jedenastu miesięcy i trzech dni czuł miażdżący żal. Liczył każdą sekundę. Wyobrażał sobie jak staje przed nim i mówi, że mu wybacza. Ale on nawet nie miał odwagi jej przeprosić. Zbyt bał się odrzucenia. Zresztą co mógł jej zaoferować? Ona była młoda, piękna, dobra... A on sięgnął dna, jak statek z dziurawym kadłubem. Sięgnął ręką do torebki z okruszkami i rzucił garść gołębiom. Ptaki zaćwierkały radośnie. Niespodziewanie zaczęło padać. Ludzie wyjmowali z toreb parasole, biegli pod dachy... On tylko się roześmiał. W końcu do szczęścia brakowało mu jeszcze tylko deszczu. Ignorując przemoczone ubranie, siedział dalej na ławce. Nagle dostrzegł w oddali postać.Wysoka, jasnowłosa kobieta szła sąsiednią alejką. Ubrana była w dżinsy i białą koszulę. Poznał ją. Jak mógłby jej nie poznać? Bał się tej chwili i marzył o niej. Wstał i, ignorując porażający ból w nodze, ruszył w jej stronę.

VII
"Mógłbym zaryzykować kolejną szansę, znieść upadek
Przyjąć strzał dla Ciebie
I potrzebuję cię tak, jak serce potrzebuje bić
(Ale to żadna nowość)" - OneRepublic, "Apologize"

Zobaczyła go. Biegł w jej stronę. Jej serce przyśpieszyło. Uczucia, które udało jej się ukryć, nagle wyszły na światło dzienne.
- Angie. - Powiedział, kiedy się do niej zbliżył.
Słowa były ledwie słyszalne w deszczu. Ale czy to ważne?
- German.
Coś na kształt smutnego uśmiechu pojawiło się na jej twarzy.
- Dawno się nie widzeliśmy...
- Trzy lata. Co u ciebie?
- Tak sobie. Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też.
Widziała, że ledwie powstrzymuje targające nim emocje.
- Angie, czy... Czy gdybym ci powiedział, iż żałuję tego, co zrobiłem, to wybaczyłabyś mi?
- Tak, wybaczyłabym. Wiesz... Naiwni ludzie tak mają.
- Przepraszam cię. Zachowałem się...
- Głupio?
- Bardzo głupio. Ja... Kocham cię. Kochałem cały ten czas, ale nie chciałem... Nie mogłem uwierzyć, że ktoś tak idealny może czuć to samo do mnie. - Wyznał, trzęsąc się jak w febrze. - I choć wiem, że pewnie masz teraz męża i szóstkę dzieci, to chciałem, abyś wiedziała.
Powoli pokiwała głową.
- Nie mam męża. Nie mogłabym wyjść za kogoś, kogo nie kocham, pamiętasz? A jedyna osoba, którą kocham stoi przede mną. Ty jesteś moim ideałem. Przybyłeś wtedy jak rycerz i uratowałeś mnie przed smokiem. Jesteś herosem.
- Teraz z tego herosa zostały tylko uzależnienia, chora noga i zgryźliwy facet.
- A ja dalej cię kocham.
- Och, Angeles... - Szepnął i ujął twarz kobiety w dłonie.
Ich usta zetknęły się. Były gorące, mimo lodowatego deszczu, który padał. Ale oni ignorowali deszcz i cały romantyzm jaki się z nim wiązał. Ona zacisnęła palce na jego kurtce, a on objął ją w talii. Pragnęli być blisko siebie. Pragnęli, aby ta chwila trwała wiecznie. Ale po chwili deszcz ustał. I tak jak w życiu - po burzy wyszło słońce.

                                                                                                                      
 Dla Kingi :)
I oto jest :D Takie moje wypociny :D 
Wybaczcie, ale pisałam w pośpiechu - "Uczeń czarnoksiężnika" leci, a kocham ten film <3
Jakoś mnie na cytaty tchnęło. XD Uznałam, że te cytaty idealnie oddają ducha danej sceny.
Pisane trochę inaczej niż zwykle. 
Dziękuję za przeczytanie :D
Pozdrawiam ~B






10 komentarzy:

  1. Kochana Olu!
    Kurczę, doskonałe.. (jak zagrywki Winiarskiego [my husband ♥]. Ach, ten kryminał. :D Nie wiem czemu, ale jak czytałam, to na miejscu Germana miałam przed oczami tego z "Komisarza Alexa" i Lucynę, jako Angie. XD Biedny Pablito, złamałaś mu serce :c Ale no pocieszam się romantycznym kiss'em w deszczu. :D WLAZŁY JAKA KONTRA! Przywalił, jak pijany blondaś Germiemu w łydkę. XD Och, B., jak ja lubię Twoje teksty.. Więcej jednorazówek! I kolejną proszę z dedykacją dla mnie. :D CHALLENGE, BARANIE! ŻÓŁTA KARTKA DLA ANTIGI, NO CZY ONI DOBRZE SIĘ CZUJĄ?! I znowu zboczyłam z tematu. Te emocje, rozumiesz. XD Hermndżi nasze takie boskie będzie w serialu, w rozdziałach i jeszcze tu, ach, so cute, rozpieszczacie nas ze Skai. :D Świetnie napisane, wielki plus za Avicii, The Wanted i One Republic, tyle dobroci! Do przeczytania, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi słów...Increible. :-] Wiesz, że Cię kocham i to Twoje poczucie humoru?
    "- Co mu jest?!
    - Nie jestem upoważniony do udzielania informacji. A teraz proszę leżeć, a ja pójdę zadzwonić do niejakiego pana Galindo, która prosił o telefon, gdy tylko się pani ocknie. To pani narzeczony?
    - Nie jestem upoważniona do udzielania informacji. - Odwarknęła."
    Pozdrawiam, kochana i przesyłam milion całusów. :-]

    Zapraszam do mnie [Trzeba się zareklamowac, czyż nie? XD]:
    http://czytaj-o-angie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietna jednorazówka! Germit policjant? Tego chyba jeszcze nie było ;D Cudoo! Czekam na rozdzialik xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku nie rozumialam, ale potem super :*. Sory za kom po fakcie, ale wiecie szkoła ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział? Już od miesiąca nie ma nic nowego. ;( ;( ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next?! Niecierpliwie się
    Zapraszam tu------http://germangiemojahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń