sobota, 22 listopada 2014

Jednorazówka od Skai: Nie wymyśliłam tytułu, część.3/3


  Część ostatnia. 

Angie obudziła się tuż przed świtem, z ciężkimi powiekami i obolałymi kośćmi. Ni stąd, ni zowąd, poczuła nagłą ochotę, aby pisać. Z trudem zwlokła się z łóżka, złapała za coś do pisania i rozcierając oczy, wyglądając swojego nieśmiertelnego zeszytu. Nie leżał, jak zwykle na biurku. Z cięższym, z każdą chwilą, sercem, zaczęła przerzucać zawartość torby. Opróżniwszy ją, wiedziała już, że nic z tego. Nie ma go. Przepadł. Gdy udało jej się zebrać w całość swe rozbiegane myśli, zdała sobie sprawę, że najpewniej zostawiła go w podziemiach filharmonii, gdzie była wczoraj z Germanem... Czy zabrał on stamtąd jej zeszyt? A może nawet go nie zauważył i wciąż tam leży?
Pobiegła do łazienki, gdzie umyła twarz i rozczesała pospiesznie włosy. Nie przejmowała się w tamtej chwili tym, jak wygląda. Wrzuciła na ramiona płaszcz i wyszła z mieszkania. Gdzie mógł być teraz German? Wczoraj tak po prostu zostawiła go tam, w ciemnej sali filharmonii. Nie wiedziała, gdzie mieszka, nie znała jego adresu, nie miała pojęcia, gdzie mogłaby go znaleźć. Wybrawszy najprostszą drogę, prowadzącą przez park w stronę filharmonii.
Przechodząc obok fontanny, znów z kimś się zderzyła. Serce zabiło jej mocniej na widok wysokiego bruneta.
- German! - zawołała, bez planu, co robić dalej.
- Angie... Szukałem cię wczoraj. Dlaczego ode mnie uciekłaś? - spytał, choć spodziewał się, że blondynka nie udzieli mu odpowiedzi. Wiedział, o co poprosi najpierw.
- German, ja wczoraj... Nie wpadł ci może w ręce mój...
Mężczyzna był na to przygotowany. Z wewnętrznej kieszeni wyjął gruby notatnik, obity czarną skórą.
- Tego szukasz? - zapytał, podając jej zgubę.
- Tak! - ucieszyła się i uścisnęła bruneta. - Ojej, dziękuję ci. Musiałam zostawić go...
Urwała, dostrzegając wyraz twarzy przyjaciela. Patrzył na nią z czułością, nie kryjąc swojego smutku.
- Angeles, dlaczego mi nie powiedziałaś? - zadał to pytanie głosem wyssanym z emocji, przerażającym nieco kobietę.
- O czym? Że piszę wiersze? Wiesz, chyba po prostu nie było ku temu okazji.. Zresztą, studiuję na wydziale literacko-artystycznym, sądziłam, że się domyślisz...
- Nie - przerwał jej. Angie zamrugała oczami. - Terroryzowali cię. Ta rodzina, która cię adoptowała. Mam rację, prawda? Nie odchodź - złapał ją za dłoń, udaremniając jej niewątpliwy zamiar ucieczki.
Oczy blondynki poczęły wypełniać łzy. German nie mógł patrzeć, jak strasznie cierpi.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, kochana?
Angie milczała, czując jak miękną jej nogi. Zrobiło jej się zimno. Chciała uciec, zamknąć się już na zawsze w pokoju i tylko płakać w poduszkę. Mężczyzna przytulił ją do siebie z czułością. Zapłakała gorzko w jego ramionach. Łzy ciekły jej po policzkach. Pogłaskał ją po włosach, plecach, starając się ją uspokoić. Wiedział jednak, że ona właśnie tego teraz potrzebuje - czułego uścisku i wypłakania się. Po upływie kilku minut w końcu zrobiło jej się ciepło. German poczuł, że jej szloch ustaje. Odsunęła się od niego, a on objął dłońmi jej twarz i otarł kciukiem jej wilgotny policzek. Pociągnęła nosem i spojrzała na niego smutno.
- Skąd wiedziałeś? - spytała w końcu.
- Czytałem twoje wiersze - odparł.
- Ale... ja nie nigdy powiedziałam w nich, że... German, setki osób czytały te wiersze, oddawałam je nauczycielom. Nikt nigdy...
Mężczyzna wzruszył ramionami i pogłaskał ją po policzku, uśmiechając się łagodnie.
- Chyba po prostu za dobrze cię znam.
Angie zaśmiała się przez łzy i przytuliła się do niego z powrotem.
- Chyba tak - szepnęła.
Złapała się jego ramienia i powoli ruszyli przed siebie.
- Czyli chyba wcale nie miałaś szczęśliwszego ode mnie dzieciństwa... A ja spędziłem je jako uciekinier z sierocińca, to dość wysoki próg. Opowiesz mi, co tam się działo?
Angie zawahała się.
- Możesz mi zaufać.
- Nie było mi tam kolorowo - zaczęła na wydechu. Państwo Salvaje... Tak, to nie byli dobrzy ludzie. Ona... nienawidziła mnie. Jej mąż, Poncio, jemu nie przeszkadzałam, ale kiedy ona zaczęła... nie sprzeciwiał się temu. Chyba było mu to obojętne. Ona...
- Biła cię? - spytał, a kobieta pokiwała głową.
- To było... okropne. Nie wiem, w zasadzie, o co jej chodziło, ale była.. Okrutna. Nie pozwalała mi robić rzeczy, które sprawiały mi przyjemność. Zabraniała mi tego i ganiła prawie każdy krok... To wszystko... ciężko mi o tym mówić.
- To nie mów - uspokoił ją mężczyzna. - Pomówmy o czymś miłym, dość już się nacierpiałaś.
- Ty jeden mnie rozumiesz - wyznała na wydechu. - Chyba potrzebowałam z kimś o tym pogadać. Dziękuję.
- Zawsze do usług - uśmiechnął się szeroko. Zobacz, tam niedaleko mieszkam. Masz ochotę wpaść do mnie na herbatę? - zapytał.
- Eee.. - zawahała się. - Tak, chętnie.
Tak więc ruszyli ramię w ramię we wskazanym przez Germana kierunku.
Po kilku minutach znaleźli się przy centralnym rynku tej dzielnicy Buenos Aires. Wyjątkowo estetycznie zaprojektowany plac okalały z dwóch stron kolorowe kamienice. Jak się okazało, mężczyźnie przypadło zamieszkiwać jedną z nich, pomalowaną na jasną zieleń. Wdrapali się na samą górę budynku, a German otworzył drzwi przy pomocy klucza. Mieszkanie ujmowało niezwykłą oryginalnością niebanalnego wnętrza. Była to w zasadzie jedna, dość spora izba, z niezbyt widocznie zaznaczoną kuchnią, sypialnią i drzwiami, najprawdopodobniej do łazienki. Przy drzwiach na balkon znajdowało się łóżko, a przy drugiej ścianie - kremowa kanapa. W pomieszczeniu panował ogólny rozgardiasz. Najciekawszą jednak częścią całości były ściany. Wisiało na nich kilka gitar i innych instrumentów, z których część wyglądała na ręcznie wykonane. Na środku pokoju stał czarny fortepian. Wolne części ścian pokrywały niezwykłe malowidła. Nie było to nic określonego. Mozaika, mazaje, wszystko tak nieregularne jak tylko to możliwe, we wszystkich kolorach tęczy. Angie dostrzegła mały stoliczek, na którym prócz palety z farbami, leżał pędzel umoczony lekko na czerwono.
- Namalowałeś to sam? - spytała.
- Jasne, to nic trudnego - zaśmiał się. Podciągnął rękawy koszuli i chwyciwszy pędzel i umoczywszy go we fiolecie, narysował coś w rodzaju klucza wiolinowego. - Sama spróbuj - powiedział, zerkając na nią.
Angie pokręciła głową.
- Nie, nie, ja to wszystko popsuję - mruknęła.
- Nie gadaj głupot, przecież to tylko głupie bazgroły. Proszę.
Ujął jej dłoń i umieściwszy w niej pędzel, ostrożnie poprowadził ją do ściany. Angie, z jego pomocą, leciutko musnęła ją nim. Kilka pociągnięć stworzyło coś na kształt kwiatka. Odwróciwszy się, posłała uśmiech Germanowi, który stał za nią.
- Rozgość się - powiedział wesoło, wskazując Angeles kanapę. - Ja zrobię nam herbatę.
Kobieta pokiwała głową. Mężczyzna odszedł, ona zaś jeszcze przez chwilę przyglądała się wnętrzu, po czym usiadła na wskazanym miejscu po turecku.
German dołączył do niej po kilku minutach, niosąc ze sobą dwa kubki, które jak się okazało były wypełnione herbatą tylko do połowy, cukierniczkę oraz butelkę trunku, który wyglądał na miód pitny.
- Zawsze lubiłem jego połączenie z gorącą herbatą - oznajmił. - Tobie też posmakuje.
Odkorkował butelkę i dopełnił nim kubki. Angie dosypała do swojego łyżeczkę cukru, po czym spróbowała odrobinę.
- To faktycznie smaczne - powiedziała z uśmiechem.
- Mówiłem! - German złapał duży łyk napoju i również się uśmiechnął.
Kiedy kubki były już opróżnione, mężczyzna wstał i podszedł do fortepianu. Usiadł przed nim i zamrugawszy oczami, aby się skupić, zaczął grać. Patrzył na Angie i uderzał w klawisze, grając jakąś wesołą melodię. Na ciało Angie znów wstąpiły dreszcze, choć usilnie starała się je zagłuszyć. Obiecała sobie, że nie da nic po sobie poznać, więc uśmiechnęła się i zaczęła klaskać. German wezwał ją do siebie skinieniem głowy. Kobieta pokręciła głową przecząco. Wstał więc od instrumentu i podszedł do niej. Złapał ją za rękę i uśmiechnął się zachęcająco. Angie opierała się jeszcze przez chwilę, jednak po chwili uległa naleganiom mężczyzny. Usiedli razem przed fortepianem. German grał dalej, a ona tylko się uśmiechała, starając się ukryć drżenie całego ciała. Po chwili urwał i poprosił ją, aby i ona zagrała. Angeles, przerażona tą perspektywą, odmówiła.
- Nie bój się, to nic strasznego - powiedział. Jednak mimo zapewnień, usilnych próśb i nalegań, Germanowi nie udało się przekonać swojej przyjaciółki.
Ujął jej dłoń i choć na początku miał zamiar położyć ją na klawiszach, nie zrobił tego. Nieco zamroczony działaniem alkoholu, trzymał jej delikatną dłoń w swojej. Z jakiegoś powodu była chłodna. Pragnął oddać jej choć odrobinę swojego ciepła. Uśmiechnął się do niej delikatnie i pogłaskał jej gładki policzek, odgarnął z czoła jasny kosmyk włosów. Była piękna. Ujął w dłoń jej podbródek i bardzo powoli zbliżył do niej swoją twarz. Po chwili jego usta zetknęły się z wargami Angie. Pocałował ją leciutko i szybko się odsunął. Wydawała mu się taka delikatna. Kobieta uchyliła lekko powieki i spojrzała mu w oczy barwy czekoladowej. Teraz to ona się do niego przysunęła i oddała pocałunek. German delikatnie objął ją w talii i obdarzył kolejnym czułym pocałunkiem. Przenieśli się na kanapę, gdzie już po chwili Angie, zamroczona działaniem alkoholu, usnęła w ramionach mężczyzny, który umieścił ją w swym czułym uścisku i również odpłynął.

Następnego ranka Angeles obudziła się bardzo wcześnie. Niebo za oknem przybrało lekko różową, ciepłą barwę. Za chwilę wstać miało słońce. Zamrugała oczami i ziewnęła leniwie. German, do którego leżała przytulona, spał słodko z lekko uchylonymi ustami. Postanowiła go nie budzić. Wiedziała jednak, że sama na pewno już nie zaśnie. Delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku i na paluszkach podeszła do balkonu. Otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Owiało ją chłodne powietrze, które od razu ją otrzeźwiło. Wzięła głęboki oddech i oparła się o barierkę. Słońce zaczęło powoli wyłaniać się zza horyzontu. Uwadze kobiety nie uszedł fakt, iż widok z balkonu był niepowtarzalny. Plac miasta okalały kamieniczki w pastelowych kolorach, od pudrowego różu, przez morelowy, oliwkowy ku jasnemu błękitowi. Dookoła zasadzono miniaturowe drzewka pomarańczowe. Deptak ułożony został z szaro-grafitowej kostki, a w centrum, dookoła fontanny o zabawnym kształcie skrzata, znajdowało się kilkanaście drewnianych ławek i rabatki z drobnymi, kolorowym kwiatkami. Pustki ogarniały rynek. Angie dostrzegła jedynie jakiegoś człowieka, rozkładającego pod czerwonym parasolem skrzynie z owocami. Najwyraźniej przygotowywał się właśnie do otwarcia swego kramu. Ujrzawszy blondynkę obserwującą go bacznie z balkonu, uśmiechnął się i pomachał do niej ręką. Angeles speszona, spuściła głowę i pospiesznie wróciła do wnętrza kamienicy.
Rozejrzała się po wnętrzu, które wciąż w jakiś sposób ja fascynowało. Złapała za jeden z pozostawionych na wierzchu pędzelków i umoczywszy go w granatowej farbie, postawiła na ścianie kropkę, kreskę... Ostrożnym ruchem zakręciła i tak powstał coś na kształt spirali. Odłożyła pędzelek na miejsce, a w oczy rzucił jej się odwieczny zeszyt. Poczuła nagłą ochotę, aby pisać. Złapała zań i na jednej z obluzowanych kartek dostrzegła niedokończony wcześniej wiersz. Dopisała słowo, linijkę.. Szło jej lekko. W pewnym momencie zawiesiła się i wtedy wiedziała już, że nic więcej nie napisze. Odłożyła niezdarnie zeszyt na półkę, nie zauważywszy, że obluzowana kartka zwyczajnie z niego wypadła. Postanowiła udać się do łazienki i tak też zrobiła. Zdjęła z siebie ubrania, włosy związała w niedbałego koka i weszła pod prysznic. Ciepła woda przyjemnie oblewała jej ciało.
Tymczasem German przebudził się. Dźwięk płynącej wody pozwolił mu domyślić się, że Angeles bierze właśnie prysznic. Podźwignął się z kanapy i uchylił nieco drzwi balkonowe, aby przewietrzyć nieco pomieszczenie.

Wtem zauważył na podłodze jakąś kartkę. Podniósł ją i rozpoznawszy pismo Angeles, przeczytał.

No soy ave para volar,
Y en un cuadro no sé pintar,
No soy poeta, escultor
Tan sólo soy lo que soy
Las estrellas no sé leer
Y la luna no bajaré
No soy el cielo, ni el sol
Tan sólo soy
Pero hay cosas que sí sé
Estan aquí, hoy las mostraré
En mis ojos esta eso
Lo que puedo lograr, pruebo imaginar
Hoy puedo pintar colores al alma
Hoy puedo gritar

(Podemos przerobione odrobinkę na potrzeby one shota.)


W tym miejscu tekst się urywał. German domyślił się, że Angie nie dokończyła go jeszcze pisać, jednak wyjęła słowa, aby je później dokończyć.
"To piękne" - pomyślał, czytając niedokończoną kompozycję. Z jakiegoś powodu jednak nie brzmiało to, jego zdaniem, jak wiersz czy chociażby poemat... To powinna być piosenka! Usiadł przy fortepianie i ułożywszy przed sobą tekst, zaczął grać. Już po kilku minutach melodia była gotowa. German zagrał ją i włączył w to śpiew. Urwał jednak, dochodząc do refrenu. Coś mu nie pasowało. Dobył ołówka i zaczął skrobać. Niemalże od razu wiedział, co poprawić. Pomyślał przez chwilę o Angie i już wiedział. Po chwili powstało i zakończenie. Idealne wręcz zakończenie. Zadowolony z efektów swej pracy, zaczął grać.
- No soy ave para volar...
Angie, zakręciwszy właśnie wodę w prysznicu, zdała sobie sprawę, że wcale jej się nie zdawało. Istotnie słyszała muzykę. Pospiesznie wytarła się ręcznikiem i narzuciła na siebie ubrania. Przystawiła ucho do drzwi i posłuchała.
- No soy el cielo, ni el sol, tan solo soy...
Przecież to jej tekst! On śpiewa jej tekst. Otworzyła drzwi i zaczęła przyglądać się Germanowi.
- Pero hay cosas que si se, ven aqui te mostrare lo puedes lograr, prueba imaginar...
W tym momencie mężczyzna urwał, dostrzegając przyglądającą mu się Angie. Wyglądała na zaskoczoną. Uśmiechnął się do niej i kontynuował.
- Podemos pintar, colores al alma. Podemos gritar ieee...
Zawołał ją do siebie skinieniem głowy. Angie podeszła i usiadła obok.
- Podemos volar, sin tener alas...
Mężczyzna, urwawszy na moment, wskazał jej tekst i poprosił, aby zaśpiewała razem z nim. Pokręciła głową.
- Ser la letra en mi canción. Y tallarme en tu voz... - dokończył sam, patrząc na nią z uczuciem.
Angie uniosła lekko kąciki ust i zaklaskała w dłonie.
- To piękne - powiedziała.
- To twoja kompozycja. Ja tylko dodałem muzykę. No i dokonałem kilku zmian w refrenie, jeżeli ci to nie przeszkadza...
- Nie, skąd! To piękne. Teraz jest lepiej. O wiele lepiej.
- Zaśpiewasz ze mną? - poprosił. Angie spuściła wzrok. - Nie bój się, nic ci nie grozi, jestem z tobą - zapewnił ją szeptem.
Powoli ujął jej dłoń i delikatnie ucałował jej grzbiet. Angie nie protestowała, gdy zbliżył obie jej dłonie do klawiszy instrumentu, mimo iż czuł, jak cała drży. Chciał pomóc jej wreszcie pokonać lęk przed tym. Oparł swoje dłonie na jej i poczęli wspólnymi siłami wolniutko grać wstęp.
- Pero hay cosas que si se... - zaczął śpiewać German. - Ven aqui te mostrare..
Spojrzał Angie w oczy i delikatnie pocałował ją w usta. Uśmiechnęła się. Chwycił ją w pasie i posadził sobie na kolanach. Odgarnął blond loki na prawy bok kobiety, a na lewym jej barku oparł swój podbródek. Wciąż władając jej zgrabnymi dłońmi, pomagał jej grać.
- Podemos pintar colores al alma, podemos gritar iee ee... - śpiewał.
- Podemos volar sin tener alas - Angie dołączyła się, śpiewając z początku cichutko, choć z każdą nutą coraz wyraźniej.
- Ser la letra en mi canción y tallarme en tu voz... - zakończyli utwór wspólnym tonem. Ich głosy wspaniale się dopełniały. Angeles mimo iż przez lata stroniła od śpiewania, miała piękny, czysty wokal, przyjemny dla uszu.
- I co? - szepnął German z czułością wprost do jej ucha. - Nie było tak źle, co?
- Nie - odparła szeptem i uśmiechnęła się do siebie przez łzy.

* * *

* Dwa lata później *

Na widowni ogromnego teatru gasły ostatnie światła. Po kilku sekundach absolutnej ciemności, jeden po drugim rozbłysły reflektory na scenie. Wtedy dostrzec na niej można było dwa ogromne fortepiany - biały i czarny - ustawione naprzeciw siebie. Przy czarnym instrumencie siedział mężczyzna, wyprostowany, o krótkich ciemnych włosach, ubrany w jasny garnitur. Białym zaś fortepianem władała kobieta w czarnej sukni do samej ziemi. W świetle reflektora, który na nią padał jej blond loki sięgające pasa zdawały się lekko połyskiwać. Jak na sygnał, oboje zaczęli grać. Angeles miała wrodzony talent i duszę artystki. Lęk przed muzyką dawno zostawiła za sobą, a z pomocą swego ukochanego w nieco ponad rok do perfekcji opanowała grę na fortepianie.
Po krótkim wstępie samych klawiszy, pierwszy zaczął śpiewać German. 

[PIOSENKA - klik]

Gazing through the window at the world outside,
Wondering will mother earth survive
Hoping that mankind will stop abusing her,
Sometime.

After all there's only just the two of us,
And here we are still fighting for our lives.
Watching all of history repeat itself,
Time after time.

I'm just a dreamer,
I dream my life away.
I'm just a dreamer,
Who dreams of better days...


Teraz śpiewać zaczęła Angie. Miała czysty, kryształowy głos. 

I watch the sun go down like everyone of us,
I'm hoping that the dawn will bring a sign.
A better place for those Who will come after us, 
This time.

I'm just a dreamer,
I dream my life away oh yeah.
I'm just a dreamer,
Who dreams of better days.


Kolejną część piosenki śpiewali wspólnie. Ich głosy dopełniały się idealnie. 

Your higher power may be God or Jesus Christ,
It doesn't really matter much to me.
Without each others help there ain't no hope for us,
I'm living in a dream of fantasy
Oh yeah, yeah, yeah...
(...)

I'm just a dreamer,
I dream my life away, today..
I'm just a dreamer,
Who dreams of better days.
I'm just a dreamer,
Who's searching for the way, today.
I'm just a dreamer,
Dreaming my life away...


Gdy umilkły zarówno głosy, jak i ostatnie dźwięki fortepianów, rozległy się gromkie oklaski. Oboje wstali od swoich instrumentów i wykonali krótki ukłon w stronę publiczności. Angie rzuciła się Germanowi na szyję. Mężczyzna dostrzegł, że po raz kolejny doznała wzruszenia dzięki muzyce. W jej szmaragdowych oczach szkliły się łzy. Objął ją w talii i pocałował, na co publika zareagowała jeszcze większym entuzjazmem. Ale dla tej dwójki ona już nie istniała. W tej chwili nie istniał nikt poza nimi i nic nie mogło rozdzielić ich w tej chwili. Gdy odsunęli się od siebie, kobieta uśmiechnęła się przez łzy, a on odgarnął z jej twarzy kosmyk włosów. Zdawali się zapomnieć o istnieniu publiczności, która śledziła każdy ich ruch. 
- Kocham cię, Angeles - wyszeptał German tak, by tylko ona mogła to usłyszeć.
- A ja kocham ciebie - jej szept był jeszcze cichszy.
___________________________________________________
No i finito. c:
Taka tam totalna beznadzieja z tandetnym happy endzikiem. ;_;
W każdym razie bardzo dziękuję za przeczytanie.
Szczególne dzięki tym osobom, którym udało się przebrnąć przez wszystkie części. ;)
Mam nadzieję, że wysłuchaliście piosenki, bo jest naprawdę cudowna. 
Kłaniam się niziutko w pas i
Całuję, Skai. x)

18 komentarzy:

  1. Genialne! Jak zwykle 😂, taka historyjka tyle wprowadza do dnia że aż chce iść do filharmonii i zobaczyć naszą sierote i Angie 💖😉
    Czekam na nastepny rizdział i życze weny 👍🙌💪

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna jednorazówka!!!!
    Najlepsza jaką czytałam. Czekam na rozdział :)
    I zapraszam do mnie---- http://geramngie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. B. pisze od ciebie lepiej, tandetna, naciagana historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprawda, ta cała B jest przereklamowana, a Skai pisze o niebo lepiej. #SkailesTeam :P

      Usuń
  4. Cudowna jednorazówka ! Czekam na rozdział ;33

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne ♥ Takie piękne, że nie wiem co napisać, więc napiszę jeszcze raz- piękne! ~Człek :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękujemy za powstanie takiej wspaniałej jednorazówki ♥
    Kochamy Cię Skailes :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna jednorazówka! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć wszystkim! Super jednorazówka, jak zawsze zresztą. Przeczytałam ją już dawno, ale nie chciało mi się komentować (wiem, jestem strasznym leniem), ponieważ stwierdziłam iż osoba pisząca te wszystkie rozdziały i jednorazówki dobrze wie, iż ma ogromny talent. :) Jednak teraz postanowiłam napisać, ponieważ codziennie odwiedzam tego bloga i codziennie muszę z przykrością stwierdzić, iż nic nowego nie zostało dodane. Stąd też moje pytanie: kiedy w końcu pojawi się coś nowego do czytania, bo już nie mogę się doczekać. ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie za komentarz i miłe słowa. Rozdział postaramy się napisać najszybciej, jak będzie to możliwe - porzy czym jest już w trakcie powstawania. :D Pozdrawiamy!

      Usuń