niedziela, 1 września 2013

Rozdział 67

Rozdział 67. 

Następnego dnia obudziłam się z radosną myślą.

- Dzisiaj jest Wigilia - powiedziałam do siebie.
Zegarek wskazywał 8.25. Mój narzeczony wciąż jeszcze spał, a ja leżałam z głową na jego torsie. Uniosłam się lekko i delikatnie cmoknęłam Germana w kącik ust. Poczułam, jak odwzajemnia pocałunek. Gdy w końcu odsunęliśmy się od siebie, szepnęłam:
- Dzień dobry, German.
- Witaj, kochanie - szepnął. 
Zachichotałam i już ubrana, zeszłam na dół. Tam trwały gorączkowe przygotowania do Wigilii. Olga biegała po pokoju wieszając różne ozdoby, Brunhilda chodziła za nią i je zdejmowała, a Ramallo próbował opanować pilot, którym miał włączyć światełka na choince. 
- Angie, czy mogłabyś poprawić gwiazdkę na czubku choinki? Bo przekrzywiła się i wygląda fatalnie! - Zwróciła się do mnie gosposia.
- Oczywiście! - zawołałam i zbliżyłam się do świątecznego drzewka. 
Wyciągnęłam rękę i stanęłam na palcach. Do gwiazdy brakowało mi kilku milimetrów... Nagle straciłam równowagę i runęłam, ciągnąc za sobą choinkę, która mnie przygniotła. Bezskutecznie próbowałam się wyswobodzić. Świetnie, historia lubi się powtarzać...
- Angie! Nic ci nie jest? - rozpoznałam głos Germana.
- Znowu próbowała wleźć na drzewo! Psychopatka! Gdzie ty ją znalazłeś, Germaneczku? W dżungli? - Byłam zbyt zajęta swoją sytuacją, by przejąc się docinkami Brunhildy.
- Chyba nic mi nie jest. Ale czy moglibyście mi pomóc? 
Na moje słowa pan domu wraz ze swoim asystentem podnieśli przygniatającego mnie świerka. Wstałam i rozejrzałam się. Potłukłam kilka bombek, których kawałki wbiły mi się w łydkę. Noga obficie krwawiła. 
Nagle zbiegli się pozostali domownicy, musiało przywołać ich tutaj trzaśnięcie choinki o podłogę.
- Co się dzieje? - spytał Javier mierzwiąc gęstą czuprynkę. - O kurde! Kręcicie horror?
- Javier, zjeżdżaj - odezwał się mój narzeczony, podając mi dłoń, abym spróbowała wstać.
- Dajcie spokój, nic jej nie będzie. Po za tym sama się prosiła - wycedziła Brunhilda.
- Panie Castillo, panna Angie powinna czym prędzej pozbyć się odłamków szkieł z łydki. Następnie potrzebny jej okład z gazy i bandaż elastyczny - usłyszałam głosik Miquela.
- Pójdę po bandaże - stwierdziła Olga.
German natomiast ostrożnie wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Tam postąpiliśmy zgodnie z zaleceniami Miquela. Gdy noga była już zabandażowana ojciec Violi spytał:
- Angie, na pewno nie trzeba zawieść Cię do szpitala?
- Nie, skądże! Wszystko w porządku. Chodźmy, przed nami jeszcze tyle przygotowań.
Delikatnie wyswobodziłam się z objęć ukochanego i pociągnęłam go za rękę do salonu. Tam Ramallo ustawiał choinkę z powrotem na stojaku, Olga zmiatała resztki bombek z podłogi. Na szczęście stłukło się tylko kilka z nich.
Później Olga zaszyła się w kuchni, aby przygotować wigilijne dania. Brunhilda oznajmiła, że musi się przespać, Miquel, że musi przeczytać książkę, Ramallo rozwiesić lampki przed domem, German zapakować prezenty, Viola nastroić gitarę, a Javier dokończyć swoją procę. Ja natomiast stwierdziłam, że wciąż nie mam prezentów dla siostrzeńców Olgi. Wybrałam się więc do centrum.
Gdy wróciłam, w domu pachniało już najróżniejszymi potrawami. Najsilniejszym zapachem była woń zupy grzybowej. W tej chwili przypomniały mi się święta z rodzicami i Marią, w rodzinnym domu... Rozmyślałam nad tym przez chwilę, a następnie poszłam na górę. Wyjęłam pozostałe prezenty z szafy i zabrałam się za ich pakowanie. Minęła chyba godzina zanim udało mi się wszystko owinąć w kolorowym papier prezentowy. Ułożyłam podarunki na stosie i z trudem uniosłam go. Zeszła na dół, gdzie zastałam już Germana układającego swoje prezenty pod choinką.
- Angie! Zaraz to wszystko Ci spadnie - zaśmiał się podbiegając do mnie i odbierając ode mnie część paczek. Pod drzewkiem znajdowała się naprawdę okazała ilość najróżniejszych prezentów.
- Wesołych Świąt, Angie - szepnął mi do ucha narzeczony.
- Wesołych Świąt, German - odparłam i kilka razy ucałowałam jego ciepły policzek.
- Przepraszam! - rozległ się za nami radosny głos Violi. - Też chciałabym zostawić prezenty pod choinką.
- To ja może... pójdę pomóc Oldze - wybrnęłam i wyszłam uśmiechając się do narzeczonego.
Pomogłam gosposi w nakryciu do kolacji wigilijnej. Na stole znalazło się dwanaście najróżniejszych potraw. Przygotowałyśmy osiem nakryć i oczywiście dodatkowe dla niezapowiedzianego gościa.
Gdy przygotowania zostały zakończone, zaczęłyśmy zwoływać pozostałych domowników. Większość przyszła od razu, innych trzeba było chwilę namawiać. Ramallo ku naszemu zdumieniu przebrał się za Świętego Mikołaja. Brunhilda na początku nie chciała zjawić się na kolacji Wigilijnej, jednak Germanowi udało się ją przekonać. Nawet Javier w końcu zgodził się przyjść do jadalni.
Potrawy były naprawdę smaczne. Starałam się spróbować choć odrobinę wszystkiego. Nie przejmowałam się tym, co mogła powiedzieć mi Brunhilda. Kobieta ku mojemu zdumieniu nie odezwała się podczas kolacji ani słowem i w milczeniu konsumowała sałatkę ze śledzi.
Po posiłku przyszedł czas na rozpakowanie prezentów.
Patrzyłam z uśmiechem jak Miquel rozpakowuje coraz to grubsze książki i uśmiecha się szczerze na widok tej ode mnie - "Modułowe systemy mikrokomputerowe". Zdaje się, że trafiłam w jego gust. Prezenty jakie dostał Javier były bardziej zajmujące. Dostał najprawdziwszą perkusję, piłkę do nogi i konsolę do gier. Violetta otrzymała kilka wymyślnych bluzek i spódniczek, mikrofon ozdobiony fioletowymi diamencikami, zestaw lakierów do paznokci w kilkunastu kolorach i mnóstwo innych dziewczęcych drobiazgów. Ramallo podziwiał właśnie komplet krawatów, jaki mu sprawiłam, a Olga mierzyła fartuszki w kolorowe kwiatki i inne wymyślne wzory. Brunhilda odłożyła właśnie wełniane pończochy obok szlafroka, zestawu do polerowania mebli i sukienki z grafitowego tweetu. Zabrała się za rozrywanie paznokciami kolejnego pudełka, tym razem owiniętego błękitnym papierem z białymi kwiatkami. Wnętrzności podskoczyły mi do gardła - właśnie w takim zapakowałam dla niej prezent. Wyjęła z niego dwa kapcie ze sztucznego szarego futerka. Obejrzała je dokładnie, a następnie mruknęła pod nosem "do kosza". 
Przyszedł czas na mnie. Spojrzałam na stosik paczek z przyklejoną do każdego karteczką "Angie". Wyciągałam z nich najróżniejsze przedmioty. Znalazły się pośród nich srebrna bransoletka z nutkami, kolorowa laurka od Miquela z ładnie wykaligrafowanymi życzeniami i nieco mniej starannie wykonana kartka od Javiera, kremowa sukienka z falbankami, zegarek na rękę na beżowym pasku, a nawet książka kucharska. Ale najbardziej zaskoczył mnie widok żółtego budzika w kształcie kurczaka. 
"No pięknie, to pewnie od Brunhildy" - pomyślałam. Spojrzałam na przyczepioną do niego małą karteczkę. Napis na niej głosił "Może choć raz będziesz punktualna". Teraz miałam już pewność, że to od babci Germana. Westchnęłam i wymusiłam uśmiech. W końcu sięgnęłam po niewielkie pudełko zapakowane w granatowy papier prezentowy. Moje imię na karteczce napisane było pochyłym pismem Germana. W środku ujrzałam niedużą książeczkę w brązowej skórzanej oprawie. Otworzyłam na pierwszej stronie. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam zdjęcie z Germanem. Na następnych stronach również uśmiechały się do mnie twarze Germana, moje i gdzieniegdzie również Violi. Wtedy nagle mnie olśniło. Spojrzałam na pana domu, który przeglądał właśnie album ze zdjęciami. Zobaczyłam, że jego oczy zrobiły się dziwnie szkliste. Wzruszył się. Nie przestawałam na niego patrzeć. On uniósł nagle wzrok i posłał mi promienny uśmiech. Nie sądziłam, że wpadnie na ten sam pomysł, co ja. Zaczęłam przerzucać kolejne kartki, podziwiając coraz to aktualniejsze zdjęcia. Wyglądało na to, że zbierał je od jakiegoś czasu. Ostatnie kilka stron było pustych. Najwyraźniej było to miejsce czekające na wklejenie kolejnych fotografii. 
Nagle spomiędzy kartek coś się wysunęło i upadło z brzękiem na podłogę. Zobaczyłam złoty klucz wiolinowy na długim złotym łańcuszku. Schyliłam się, aby podnieść naszyjnik, ale w tej samej chwili zrobił to German. 
Nasze dłonie delikatnie się dotknęły. Uniosłam spojrzenie i napotkałam jego wzrok. Jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie niczym w obraz... Wstałam i to samo zrobił mój narzeczony. Stanął za mną i zawiesił mi biżuterię na szyi. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. 
Staliśmy tak patrząc na siebie i zapominając o bożym świecie. Po chwili zauważyłam, że wszyscy domownicy wpatrują się w nas z zaciekawieniem. 
- Jemioła! - krzyknęła Violetta, trzymając niewielką roślinkę tuż na naszymi głowami. Uśmiechnęłam się lekko. 
- No dalej, panie German. Niech pan pocałuje pannę Angie! - piszczała rozentuzjazmowana Olga. Pan domu zbliżył się do mnie powoli, ujął mój podbródek i delikatnie mnie pocałował. 
"Ya veras que algo se enciende de nuevo. Tiene sentido intentar cuando estamos juntos..." 
Oddałam mu pocałunek, tak czule jak tylko było mnie na to stać. Przymknęłam oczy i zatraciłam się w dotyku jego ust... 
Rozległy się na nami krzyki, oklaski i gwizdy. A my staliśmy, całując się i nie zwracając na nic uwagi. - Następnym razem nastawię stoper - zaśmiał się Javier. - Ile można! W końcu odsunęliśmy się od siebie i usłyszeliśmy dźwięki gitary. Violetta grała właśnie "Lulajże Jezuniu". Przerwała na chwilę i podała moją własną gitarę. Wszyscy razem zaczęliśmy śpiewać. Po skończonej kolędzie Brunhilda oznajmiła, że wyczerpała zapasy energii i idzie spać. Gdy starsza pani odeszła odezwał się Miquel:
- Panienko Violetto, zagrajcie teraz "Bóg się rodzi".
Dziewczyna przyłożyła już palce do strun, ale nim zagrała pierwszy akord rozległ się głos Javiera:
- Nie, nie, nie! To jest takie przymulające! Zagrajmy rockową wersję "Jingle Bells"! - krzyknął uderzając pałeczką w perkusję. 
- Nie! Zaśpiewamy "Bóg się rodzi"! - zaskoczył mnie podniesiony głos zwykle nadzwyczaj spokojnego Miquela.
- "Jingle Bells" jest lepsze!
- Nie prawda! 
- Właśnie, że prawda! 
- Dość tego! - wtrąciłam się do dyskusji. - Nie zamierzacie chyba kłócić się w święta? 
Po tych słowach poprosiłam Germana, aby zasiadł do fortepianu, sama chwyciłam gitarę i zaczęłam grać "Gore gwiazda Jezusowi". Po chwili dołączyła do mnie Violetta, a następnie również German. Javier zaczął uderzać w perkusję. Każdy śpiewał na mniej więcej podobną melodię. Tworzyliśmy dość zgrany chórek, ale było naprawdę głośno. Dziwiłam się, że Brunhilda jeszcze nie zjawiła się, aby nas uciszyć.
Po wykonaniu jeszcze kilku kolęd wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. Nawet Javier zmęczony "graniem" na perkusji grzecznie powędrował do sypialni. Usiadłam na kanapie i znów zaczęłam przeglądać zdjęcia w albumie od Germana. Nagle usłyszałam za sobą dźwięki pianina układające się w melodię "Cicha Noc". Chwyciłam gitarę i zaczęłam smagać struny, tworząc spokojną muzykę.
- Noche de paz, noche de amor - zaczął mój narzeczony.
- Todo duerme en derredor... - kontynuowałam.

(...)
- Brilla la estrella de paz... - zakończyliśmy wspólnie, uśmiechając się do siebie ciepło.
German odszedł od fortepianu, chwycił mnie za dłoń i usiedliśmy na kanapie. Wtuleni w siebie przeglądaliśmy fotografie w albumach, jakie sobie sprezentowaliśmy. 
Po kilku chwilach ojciec Violi wyciągnął coś z szafki. Była to pękata butelka ajerkoniaku. Postawił ją na stoliku w sąsiedztwie dwóch kieliszków i nalał nam po trochu. Szybko opróżniliśmy kieliszki śmiejąc się i pokrywając na twarzy delikatnymi rumieńcami. 
Po kilkunastu minutach butelka była już prawie pusta, a ja czułam, że jestem czerwona jak burak. German przyglądał mi się z uśmiechem, również rumiany na twarzy. 
- Wesołych Świąt, kochanie - wymamrotał. 
- Już to mówiłeś, German - zaśmiałam się. - Wesołych Świąt - szepnęłam, czując jak całuje mój policzek. 
Wtuliłam się w niego i otumaniona ajerkoniakiem i jego ciepłem po prostu zasnęłam...
_________________________________________
Jak Wam się podobało? :)
Święta... My mamy początek września, no ale co tam. :D
Od razu nadmienimy - słowa "Cichej Nocy" po hiszpańsku. Po polsku też są ładne, ale po hiszpańsku - cudne. <3
Te beso, querida. ♥
J & B

23 komentarze:

  1. Cudowny. Taki świąteczny, romantyczny, piękny. I jeszcze ta Cicha Noc po hiszpańsku. Ach, cudo, że słów brakuje. Naprawdę macie talent. Mam nadzieję, że szybko pojawi sie next. Już czekam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny <33
    zakochałam się po prostu :d
    uwielbiam wasze rozdziały ach germangie w święta :)
    i jeszcze śpiewali sobie cichą noc <3
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki słodzziutki rozdział <33333
    Po prostu nie mogę przestać się uśmiechać :)
    Po prostu przecudny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ramallo jako Święty Mikołaj! Już to sobie wyobrażam!
    Cudny rozdział, 'Cicha Noc' po hiszpańsku ;333 Me gusta!

    OdpowiedzUsuń
  5. powiem tylko cudownie <3333
    czekam na next ;****

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, taki świąteczny nastrój, romantycznie.♥

    OdpowiedzUsuń
  7. super wigilia i rozdział czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Długo czekałam ale warto było :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Trafiłam na tego bloga w sobotę, już wtedy chciałam skomentować ale czytałam akurat od deski do deski kilka innych blogów z Germangie i juz nie dałam rady.
    Chciała bym tylko napisać że ten blog jest przecudowny i ogromnie podoba mi się sposób w jaki piszecie oraz to że robicie to tak często. Zakochałam się w tym blogu i dodaje go do polecanych.

    Czekam z niecierpliwością na next i jeśli miała byś ochotę to zapraszam na swojego nowego bloga: http://germangierelato.blogspot.com ukazał się dopiero pierwszy rozdział :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Oczywiście zajrzymy i do Ciebie. :)

      Usuń
  10. Jaki ciepły rozdział.:)
    Tylko czy te święta nie były hmm..za Polskie?Aaa tam,nie ważne.Ważne,że bardzo miło i pryjemnie mi się czytało i myślę,że nie ja jedna,jestem takiego zdania.Cudo!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Święta w Argentynie bardzo przypominają te polskie, z tym, że temperatura sięga tam 40 stopni. :)

      Usuń
  11. Boskie.. Chciałabym zobaczyć ten rodzinny chórek.
    Sorry, że tak mało, ale jutro szkoła i co ważniejsza.. Zaczynam od matmy! *Broń mnie Panie Boże!*
    Zapraszam do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Ja też zaczynałam dziś od matmy. I to z nową psorką. :P
      Chętnie zajrzymy. :3

      Usuń
  12. Cudne - jak zwykle :D
    przeczytaj: http://violettamojedrugieja.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Dzięki za nominację do L.B., ale nie mamy zbytnio na to czasu. ;)

      Usuń
  13. Genialne *-* Takie urocze święta <33 Czekam na next ^^ I zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow! To...aż brak słów! *_*
    Angie i ta chonika, oraz Ramallo Mikołaj! :)
    Przepraszam, że nie komentowałam postów, ale szkoła...

    Biorę się za założenie bloga o Violettcie, ale szukam obrazków na nagłówek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Czekamy aż założysz i podeślesz link :)

      Usuń
  15. Moje serce zostało złamane. Nigdy nie wierzyłem, że odzyskam moją byłą ponownie, dopóki Dr Trust nie przyprowadził mojej byłej w ciągu 24 godzin z potężnym zaklęciem miłosnym. Jest niezawodny, aby uzyskać pozytywny wynik, skontaktuj się z rzucającym zaklęcia dla zaklęcia miłosnego na e-mail: {placeofsolutiontemple@gmail.com} lub WhatsApp na + 1 443 281 3404

    OdpowiedzUsuń