wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 104

Rozdział 104.

Piątkowy poranek nie należał, niestety, to najcieplejszych w tym roku. Słońce skryło swą tarczę za chmurami. Zaraz po wstaniu z łóżka i wykonaniu porannej toalety, zerknęłam na zegarek. Było krótko przed siódmą. A więc pogoda miała jeszcze szansę się poprawić. Ziewając, udałam się do kuchni. W domu panowała grobowa cisza. Wzięłam z lodówki jogurt naturalny i ruszyłam do salonu. Z regału sięgnęłam pierwszą lepszą powieść. Z takim oto ekwipunkiem zasiadłam na kanapie. Delektując się jogurtem, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Była wyjątkowo nużąca. Po spałaszowaniu całego jogurtu byłam dopiero na dziesiątej stronie. Ponownie głęboko ziewnęłam i usiłowałam skupić się na treści, jednak moje powieki raz po raz opadały. Położyłam głowę na oparciu sofy i przymknęłam na chwilę oczy...

- Skarbie - usłyszałam szept tuż przy swoim uchu. 
Drgnęłam lekko, a po chwili poczułam czyjeś usta na swoich. Uchyliłam oczy i zobaczyłam Germana. Mężczyzna leciutko mnie pocałował i już po chwili się odsunął.
- Czas wstawać, cukiereczku - powiedział cichutko. Spojrzałam na niego nieprzytomnie. - Szukałem cię, a ty tutaj zniknęłaś.
- Która godzina? - spytałam, przeciągając się. German usiadł obok mnie na kanapie.
- Już prawie jedenasta. Zobacz, przygotowałem dla ciebie... - zaczął, jednak nie było dane mu dokończyć, gdyż w tej chwili poderwałam się z kanapy i wytrąciłam mu z rąk talerz z kanapkami, który roztrzaskał się na podłodze z ponurym trzaskiem.
- Która?! - krzyknęłam z niedowierzaniem. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. - Ojej, przepraszam... Jedenasta! Co z moim przyjęciem! Mieliśmy zrobić przyjęcie w ogrodzie! - panikowałam jak mała dziewczynka.
Podeszłam do okna i odsłoniwszy firankę wyjrzałam na dwór. Pogoda znacznie się poprawiła. Słońce powoli zaczęło przebijać się przez chmury, błękit nieba na powrót stawał się widoczny. Zaokienny termometr wskazywał całe dwadzieścia dwa stopnie Celsjusza.
- Trzeba zacząć wszystko przygotowywać, bo nie zdążymy, zaprosiłam już gości!
- Angie, spokojnie - zjawił się za mną German, który delikatnie otoczył moją prawą dłoń swoimi i leciutko pomasował. Następnie ucałował z uczuciem mój policzek. - Ze wszystkim zdążymy. Jesteś urocza, kiedy się denerwujesz, wiesz?
- Zdążymy? - spytałam, odwracając się do niego i patrząc mu smutno w oczy.
- Obiecuję - szepnął i, korzystając z okazji, musnął krótko moje usta. - Chodźmy.
Złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę ogrodu.

- Trochę w lewo! - krzyknęłam w stronę Ramallo i Germana, który właśnie ustawiali jeden ze stołów w ogrodzie. - W to drugie lewo... Teraz trochę w prawo... W prawo, German! Ramallo, uważaj! Dobra, idealnie!
Z westchnieniem odstawili ostatni z mebli. Uśmiechnęłam się, rozglądając się po ogrodzie. Na trawie ustawione zostały cztery stoliki, wokół nich natomiast kilkanaście krzeseł, foteli, prowizorycznych kanap. Swoją drogą wszystko, co znalazło się w garażu i nadawało się do ujrzenia światła dziennego. 
- Musimy jeszcze przygotować jakieś jedzenie, picie... - mimowolnie pomyślałam, że robię się irytująca. Czy to już menopauza? 
- Spokojnie, kochanie. Olga już się tym zajmuje - German znów pojawił się obok mnie niespodziewanie.
- A co z muzyką?! - Zawołałam przerażona. - Bez muzyki...
- Angie, mamy trochę płyt, a młodzież ze studia z pewnością chętnie pośpiewa. Do przyjęcia zostały całe trzy godziny. Naprawdę, wszystko będzie dobrze. 
German uśmiechnął się do mnie dziarsko i zbliżywszy się, powoli mnie pocałował. Poddałam się uczuciom, pozwalając mu objąć się w talii. To była jedna z tych cudownych chwil, kiedy to czułam, że mam przy sobie kogoś, kto naprawdę mnie kocha i nie chce niczego w zamian. Odsunęliśmy się od siebie po długiej chwili. Ojciec Violi pogłaskał mnie po policzku. 
- Mam coś dla ciebie - powiedział po chwili. - Ale musisz iść ze mną do mojego gabinetu.
Przytaknęłam. Mężczyzna złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą. Na miejscu wyjął z szuflady klucz, którym otworzył szafkę, gdzie znajdowało się dość duże, kartonowe pudełko, owinięte karmazynową wstążką.
- Otwórz, zachęcił mnie.
Pociągnęłam za wstążkę i zdjęłam z pudełka wieko. W środku znajdowało się coś zrobione z delikatnego, białego materiału, co okazało się sukienką. Białą sukienką na ramiączka, z falbankami uszytą ze zwiewnej, cienkiej tkaniny. Spojrzałam na mężczyznę, który uśmiechał się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jest piękna - powiedziałam.
German wzruszył ramionami.
- Chciałem, żebyś ładnie wyglądała na swoim przyjęciu. No i uważam, że bardzo ładnie ci w białym.
- Dziękuję - ucałowałam go w policzek, na co on przytulił mnie do siebie.
- Mam nadzieję, że będzie pasowała - wyszeptał.


Około szesnastej zaczęli zjawiać się goście. Na całe szczęście sukienka, którą kupił German pasowała idealnie. Delikatny materiał falował na wietrze.Przywitałam doktora Conrado Fidela, który stał najbliżej. Chyba po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć mojego psychologa poza gabinetem. Ubrany był jak zawsze oryginalnie. Dziś miał na sobie ciemnoczerwoną marynarkę, szarą kamizelkę i fioletową koszulę, do której dobrał czarną muszkę. Nawet mnie to nie zdziwiło. Rozejrzałam się. Miguel i Javier rozmawiali z Carmen. Chyba się polubili, bo śmiali się głośno. Zauważyłam, że łobuziak nieśmiało spogląda na złodziejkę, a ona była lekko zarumieniona. Uśmiechnęłam się lekko. Ku mojemu zdumieniu na imprezie pojawili się nawet Jackie i doktor Blas. Musiałam przyznać, iż wyglądali jakby właśnie wyszli z pokazu mody. Lekarz wyglądał zabójczo w czarnym garniturze, a jego partnerka wcale nie gorzej. Do ogrodu wkroczyło nagle kilku uczniów ze studia, z Violettą na czele. Nie mogłam uwierzyć jak te dzieciaki się pozmieniały. Pokręciłam głową, czując, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Nagle poczułam silne dźgnięcie w żebro.
- Co tak stoisz, pokrako! Przesuń się! - Usłyszałam czyjś niezmiernie miły głos. 
No tak. Brunhilda z Cromwellem stali za mną z poważnymi minami. Przesunęłam się szybko, pozwalając im przejść i modląc się, aby nie zaczęli rozmawiać z Blasem i Jackie. Niemal słyszałam już te wredne komentarze wygłaszane pod moim adresem. Na szczęście, para staruszków była znacznie bardziej zainteresowana pouczaniem Leona, w jakiej odległości od Violetty powinien stać. 
- Angeles! - rozległo się za moimi plecami. 
Odwróciłam się szybko i zobaczyłam księdza Roberta w towarzystwie jakiejś niskiej brunetki. Oscuro miał na sobie szary garnitur i opierał się na drewnianej lasce z metalową rączką. Wyglądał dzisiaj znacznie lepiej. Był ogolony i nie kichał.
- O, cze... Dzień dobry... - wykrztusiłam. 
Czułam się lekko niezręcznie.
- To jest właśnie Emilie, opowiadałam ci o nie... - powiedział, wskazując na swoją towarzyszkę. 
Przyjrzałam się jej. Robert mówił, że to trzydziestolatka po depresji. Gdybym tego nie wiedziała, uznałabym ją za moją rówieśniczkę. Miała falowane, ciemne włosy i niewiarygodnie błękitne oczy. Uśmiechała się do mnie ciepło. Wyglądała bardzo sympatycznie. Ubrała ładną, ciemną sukienkę w czerwoną kratkę, zapinaną na guziki. Pomimo wysokich obcasów, nadal była ode mnie niższa. 
- Cześć - przywitała się. 
Mówiła z lekkim akcentem.
- Jestem Angeles - przedstawiłam się. - Ale mów mi Angie. 
 - Robert dużo mi o tobie opowiadał. Podobno masz talent do ładowania się w kłopoty - powiedziała wesoło.
Przewróciłam oczami, ale zaśmiałam się.
- Coś w tym jest - przytaknęłam. - O tobie też wiele słyszałam. Podobno połykasz książki. 
Emilie zachichotała.
- Niestety, moje przygody mieszczą się pomiędzy okładkami. Ale chyba wolę na tym pozostać. 
- Może się pochwalić kryształowo czystą kartoteką. Nigdy nawet nie dostała mandatu - wtrącił się Oscuro, rzucając mi znaczące spojrzenie.
On też był dzisiaj wyjątkowo wesoły. Skrzywiłam się i szturchnęłam go lekko w ramię.
- Dobrze, dobrze, przyznaję się do winy. Mam trochę przewinień na koncie - mruknęłam żartobliwie. - Ale ty nie jesteś lepszy. 
- Niech będzie - przyznał ksiądz. - Emilie, przebywasz właśnie wśród zdemoralizowanych ludzi.Uciekaj póki możesz.
- Nie ma mowy! Staczam się z wami!- zaprzeczyła i wszyscy zaczęliśmy się śmiać w ten niepohamowany i kompletnie nieodpowiedni sposób. 
Mimowolnie pomyślałam, że moje obawy co do tego spotkania były idiotyczne. Nagle z głośników ryknęła muzyka. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam, że do sprzętu dobrali się Maxi, Camila oraz Ernesto. Chyba zamierzali rozkręcić trochę tą imprezę, bo wymienili płytę Germana na jakąś innych. 


 I hear your heart beat to the beat of the drums
Oh what a shame that you came here with someone
So while you're here in my arms
Let's make the most of the night like we're gonna die young

Otworzyłam zdumiona oczy, a potem i usta. Ale na tym się nie skończyło.
- Szanowni państwo, witam wszystkich na przyjęciu zorganizowanym przez naszą drogą Angeles! - Zawołał Ernesto do mikrofonu, który przygotowaliśmy w razie, gdyby ktoś chciał pośpiewać. - Dzisiejszego wieczoru odrzućmy wszelkie reguły i pozwólmy się porwać zabawie. Zapełnijmy parkiet!
Choć brzmiał jak jakiś tani DJ, to bijąca od niego charyzma sprawiała, że niemal czułam potrzebę, aby robić, co każe. Młodzieniec uśmiechnął się do mnie szeroko i poprawił muszkę. W przeciwieństwie do ojca, on nie nosił krawatu do garnituru. Przewróciłam oczami. Ku mojemu zaskoczeniu, większość gości roześmiała się i dołączyła do tańczącej już od dawna Michelle. Jej nie trzeba było zachęcać do nieprzejmowania się konwenansami.
- O, cholera... - wyrwało mi się.
- Jasny gwint! - Robert poszedł w moje ślady. 
- O, kurczę! - towarzyszce księdza też się udzieliło.
Rzuciłam jej zdziwione spojrzenie w tej samej chwili, w której zrobił to Oscuro.
- My cię naprawdę demoralizujemy. - Mruknęłam. 
W tej chwili koło nas zmaterializował się sprawca całego zamieszania, Ernesto.
- O, tatuś! - zawołał. - I Emilie! Jak miło was widzieć! 
- Co to miało być? - zapytałam.
- Rozkręcenie zabawy? - nienawidziłam tego jego sarkazmu. - Tato, może ty także pójdziesz zatańczyć ze swoją partnerką? Zaraz będzie wolniejszy kawałek. Wiesz, szkoda by było, gdyby ktoś zwędził ci taką ślicznotkę. A kręci się tu kilku przystojnych młodzieńców...
Ksiądz wyglądał jakby miał ochotę go udusić. Mimo to, ujął dłoń swojej towarzyszki i zapytał:
- To...ekhm... Może... Za- zatańczymy? 
Aż mi było go szkoda.
- Tak, możemy chwilkę potańczyć - zgodziła się Emilie. - Przepraszamy Angie. 
Pokiwałam głową i popatrzałam jak idą w stronę parkietu. 
- Szkoda, że to ksiądz, prawda? - Ernesto nadal stał koło mnie. - Tworzyliby dziwną, ale w gruncie rzeczy ładną parę. 
- Czyżby tu chodziło tylko o nich? A może ty wolałbyś, aby twój ojciec nie chodził w koloratce po mieście? 
Od kiedy byłam taka żmijowata?
- Ktoś ma widzę gorszy dzień... A przecież ty też wolałabyś, aby German nie był wcześniej związany z twoją siostrą - syknął.
- Skąd o tym wiesz? 
- Miłej zabawy, Angeles - odparł tylko i zniknął tak niespodziewanie, jak się pojawił.
Poczułam dziką ochotę, aby do mojej listy przewinień dodać morderstwo.

Zbliżyłam się do parkietu i zaczęłam przyglądać się tańczącym. Na samym środku Olga szalała z Ramallo. Kątem oka dostrzegłam też, że Carmen tańczy z Javierem. Nagle utwór zmienił się na spokojniejszy. 
- Czy mogę cię poprosić do tańca, Angie? - rozległ się męski głos obok mnie. 
Poznałabym go wszędzie. 
- Pablo... - szepnęłam. - ...Tak, z przyjemnością. 
Ujęłam dłoń przyjaciela i weszliśmy na parkiet. Pamiętałam dotyk jego ręki. Zawsze kojarzyła mi się w jakiś sposób z domem. Powoli zaczęliśmy tańczyć. 
 
Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart

Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart

- Nie widzieliśmy się od wieków... - szepnął mi na ucho. 
Przymknęłam oczy. Tęskniłam nawet za tym drapiącym dotykiem jego zarostu. 
- Przepraszam... To ja wszystko komplikowałam - powiedziałam powoli. - Miałam najlepszego przyjaciela na świecie i...
- Cii, Angie, to nie twoja wina. 
- Oddalałam się, budowałam między nami jakiś mur, nie odzywałam się od miesiąca, a ty mówisz, że to nie moja wina?!
Pablo przytulił mnie do siebie.
- Zmieniłaś się. Ja też. Widocznie nasz drogi musiały się w pewnym momencie rozejść. Zamiast martwić się przeszłością, spróbujmy zadbać o przyszłość.
Pokiwałam głową, wdychając z rozkoszą powietrze. Mój przyjaciel wciąż pachniał tak jak na studiach. Męskimi perfumami, kawą i karmelem. Za tym zapachem też tęskniłam.
- Widziałam cię ostatnio w paru - przyznałam się. - Byłeś z jakąś kobietą. 
- To moja nowa dziewczyna. Pracuję teraz w biurze jej ojca - wyjaśnił. 
- Kochasz ją? - zapytałam. - Znaczy... Przepraszam, nie powinnam...
- Angie, spokojnie. Żadnych sekretów, jesteśmy przyjaciółmi. - Mężczyzna westchnął. - Nie, nie kocham jej. Ufam jej, podziwiam ją, ale nic więcej. Ale wierzę, że uda nam się stworzyć solidny związek.
Tak bardzo chciałam podzielać jego wiarę.
- Życzę ci, aby to wam się udało - wymamrotałam.
- Dziękuję... Angie, ja... - Pablo nabrał powietrza.
Niespodziewanie spokojna melodia została zastąpiona przez energiczne "Love Today" Miki. Spojrzałam w stronę odtwarzacza. Obsługiwali go Ernesto, Maxi i, co dziwne, Beto. Zamrugałam ze zdumienia. Kiedy ten facet przyszedł? Wysłałam mu zaproszenie, ale... Pokręciłam głową i gestem pokazałam Pablito, że nie słyszę, co mówi. Ludzie wokół mnie skakali w dzikim tańcu, a Leon i Violetta wyglądali jakby byli żywcem wyjęci z jakiegoś tanecznego show. Pablo złapał mnie za nadgarstek, usiłując wciągnąć z powrotem do tańca, jednak w tej chwili zjawił się przy nas German.
- Kochanie - odezwał się, obejmując mnie ramieniem, a następnie całując w policzek. - Zatańczymy?
Nim zdążyłam cokolwiek wymamrotać, mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Odwróciwszy się do Pablo, posłałam mu przepraszające spojrzenie, ale on tylko kiwnął lekceważąco ręką, po czym odszedł w stronę Andresa, który energicznie do niego machał.
Chwilę później już tańczyłam z Germanem w rytm dzikiego kawałka. Mój szwagier, choć na co dzień mógł sprawiać wrażenie sztywnego, ruszał się zaskakująco żwawo. Gdy dość niewygodne sandałki na koturnie zaczęły mnie uciskać, zwyczajnie zrzuciłam je ze stóp. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że jestem dość sporo niższa od Germana. Mężczyzna przewyższał mnie o głowę. 
Rozejrzawszy się, spostrzegłam, że goście dołączyli do mnie i mojego ukochanego, również "ruszając w tany". Co więcej niektórzy, idąc w moje ślady, tańczyli na boso. 
Kilka minut później piosenka wreszcie umilkła i rozległy się oklaski. Następnie rozbrzmiała jakaś ckliwa ballada. Ojciec Violetty objął mnie w talii i powoli obracaliśmy się przy muzyce. Spojrzałam mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie i pochylił się, aby już po chwili połączyć nasze usta w geście pocałunku. 
- Przepraszam za spóźnienie - usłyszałam nagle jakiś głos tuż za sobą. 
Niechętnie odkleiłam się od Germana. Odwróciwszy głowę, zobaczyłam nie kogo innego, lecz Silvię Malvadę, we własnej osobie i na żywo. Uśmiechnęła się do mnie złowieszczo. Była ubrana na czarno. Dopasowana sukienka sięgała jej do kolan. Na nogach miała czarne rajstopy i wysokie buty w tym samym kolorze. Od całości odbiegał jedynie długi, granatowy płaszcz, który założyła mimo wysokiej temperatury. 
- Em... Dzień dobry. 
- Witaj, Angeles.
- Jak miło, że pani wpadła - wymamrotałam.
- Jak mogłabym opuścić tak... wspaniałe przyjęcie - odparła, przeciągając sylaby.
Po tych słowach zapanowało niezręczne milczenie, w czasie którego kobieta przyglądała mi się z ciekawością, wyraźnie czekając na mój ruch. Głowę pochyliła nieco w prawą stronę i mimo uśmiechu, z jej twarzy ciężko było cokolwiek odczytać.
- Chyba pora na toast - oznajmiłam w końcu, odsuwając się od ukochanego. 
Podeszłam do mikrofonu, przy którym stali uczniowie studia, chwytając po drodze jeden z kieliszków wypełnionych szampanem.
- Chciałabym... - zaczęłam, chwytając mikrofon w dłoń. - Chciałabym wznieść toast za... em... za zdrowie moich drogich gości. I dziękuję wszystkim za przyjście - zakończyłam dość zgrabnie i oddałam mikrofon Camilii.
Zauważyłam, że goście częstują się szampanem i idąc w moje ślady, unoszą kieliszki. Sama wciąż trzymałam swój w dłoni. 
- Twoje zdrowie Angie - German pojawił się tuż obok mnie. 
Uniósł kieliszek, lekko stuknął nim o mój i wypił zawartość jednym haustem.
- Chyba wszyscy dobrze się bawią - powiedział po chwili. - Wracamy do tańca?
- Zaczekaj chwilę - powiedziałam. 
Mój wzrok spoczął na Malvadzie, która siedziała na jednym z krzeseł z boku, wpatrzona w jeden punkt. Wzięłam do ręki jeszcze jeden kieliszek i podeszłam do niej. 
- Nie uważa pani, że warto by wnieść toast? - spytałam, siadając obok niej.
- Niby za co? - spytała chłodno.
- Em... - zamyśliłam się. - Za pani zdrowie chociażby - powiedziałam w końcu, siląc się na wesołość.
Podałam jej kieliszek. Uniosła go i wypiła odrobinę, po czym skierowała wzrok z powrotem w jeden punkt daleko przed sobą.
- Wszystko w porządku? - spytałam uprzejmie. - Dlaczego nie bawi się pani z resztą?
- Bo to banda pros... To znaczy się... ja się... trochę źle się czuję.
- Gdyby czegoś pani potrzebowała, to proszę mnie zawołać - kobieta przytaknęła.
Zadowolona z siebie wróciłam do Germana. Po drodze wypiłam resztę szampana i odstawiłam kieliszek.
- Tańczymy? - spytałam. Mężczyzna uśmiechnął się i ujął moją dłoń. Przez następną godzinę bawiliśmy się jak za dawnych czasów. 
Rozejrzałam się. Większość gości tańczyła, kilkoro stało przy stole z przekąskami i słuchali z uwagą jakiejś opowieści Ernesto. Zmarszczyłam brwi, bo zorientowałam się, że w żadnej z tych grup nie było Javiera, Miquele i Carmen. Już miałam spytać Germana czy ich nie widzi, gdy nagle porozwieszane dookoła światełka zgasły, muzyka ucichła, a ogród pogrążył się w ciemnościach. Wiedziałam czyja to sprawka.
- Dzieciaki... - szepnęłam i dałam znak mojemu ukochanemu, aby uspokoił gości. 
Sama postanowiłam złapać rozrabiaków.

Weszłam do domu i otworzyłam drzwi do piwnicy. Trójka winowajców siedziała przy skrzynce elektrycznej z jakimiś kabelkami i śrubokrętami w rękach.
- Co wy tu robicie? - zapytałam spokojnie.
- Co ty tutaj robisz? - odparła Carmen.
- Zapytałam pierwsza.
- Dobrze, dobrze... - Miquel postanowił się poddać. - Chcieliśmy poprawić oświetlenie, ale chyba uszkodziłem wyłącznik instalacyjny... Albo coś podobnego i w efekcie nie ma prądu. Bardzo przepraszamy.
Pokiwałam głową.
- W porządku. Coś wymyślimy - powiedziałam. - Javier, podaj mi to pudełko, które stoi na tej półce najbliżej ciebie, tam są świeczki. A ty, Miguel znajdź zapalniczkę. 
Po chwili wyszłam z maluchami na zewnątrz. Goście, pomimo tego zajścia nie stracili humorów. Nawet Brunhilda i Cromwell byli zadowoleni - rozmawiali zawzięcie z Blasem i Jackie. Na miejscu poustawialiśmy pośpiesznie świeczki i zapaliliśmy je. Nie miałam pojęcia, po co w piwnicy było kilkadziesiąt świec, ale musiałam przyznać, iż ogród wyglądał cudownie. Brakowało jeszcze tylko...
- Hej, a może coś zaśpiewamy? Skoro sprzęt wysiadł... - Ludmiła czytała mi w myślach. 
- To doskonały pomysł! - Violetta tryskała entuzjazmem. 
Dawni uczniowie studio zgodnie stanęli koło parkietu. Po chwili namysłu dołączyli do nich też Ernesto, Javier i Carmen. 
- Angie, są tu jakieś instrumenty? - zapytał Diego. 
- Gitara i keyboard w pokoju Violi, perkusja u bliźniaków, fortepian w salonie, gitara w moim pokoju... To chyba tyle... - wyrecytowałam. 
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, kiwnął na Leona, Andresa oraz Maxiego i po chwili w ogrodzie pojawiły się wszystkie z wymienionych przeze mnie sprzętów, nie licząc fortepianu oczywiście. 
- Andres bierzesz perkusję, Diego - gitarę, Maxi... Keyboard... - zarządził chłopak Violetty. - Ktoś z państwa gra na gitarze?
Pytanie zawisło przez chwilę w powietrzu.
- Ja gram - przyznał się w końcu doktor Blas. 
- Świetnie. Kolega pokaże panu zaraz, co zagramy - Leon uśmiechnął się czarująco. 
Po chwili rozbrzmiała muzyka. 
 Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...

Było to jedno z najlepszych wykonań tej piosenki, jakie słyszałam. Nawet towarzysz Jackie, który z początku nieśmiało brzdąkał na gitarce, pod koniec wydawał się być nieodłączną częścią występujących. Potem przyszła kolej na "Tienes el talento". Poczułam jak łzy napływają mi do oczy. To była pewnie jedna z ostatnich chwil, gdy oni wszyscy wspólnie występowali. Zaszły w nich tak wielkie zmiany... 
- Angie, Angie, Angie! Nie rozklejaj nam się! - zawołała Viola, gdy skończyli śpiewać. 
Podeszła do mnie i pociągnęła mnie pomiędzy młodych ludzi.
- Jestem z was dumna, wiecie? Naprawdę dumna. Bardzo się zmieniliście przez te kilka lat w studio i... Nie mogę uwierzyć, że jesteście tymi samymi dzieciakami, które kłóciły się o zniszczoną gitarę Rafy Palmery czy o coś podobnego - powiedziałam powoli. - Bardzo wam dziękuję za dzisiejszy występ. Jesteście wspaniali. Naprawdę. 
Młodzież jak na rozkaz rzuciła się, aby mnie uściskać. 
- Hej, a może zaśpiewasz coś z nami? - zawołała znienacka Francesca.
- Tak, Angie, to świetny pomysł! - przytaknęła Camilla.
- Dobrze, dobrze. A co zaśpiewamy? - zapytałam, uśmiechając się radośnie.
- Zaśpiewajmy Algo se enciende - zaproponowała Violetta i zaczęła pstrykać palcami, a następnie nucić zwrotkę. Dołączyłam do niej. Po chwili pozostali również zaczęli śpiewać i grać na instrumentach tak dobrze znaną wszystkim melodię. Moje oczy ponownie zapełniły się łzami. Siostrzenica przytuliła się do mnie. Z drugiego końca "parkietu" dostrzegłam uśmiechającego się do mnie Germana. Odwzajemniłam uśmiech, pociągając nosem i śpiewając jeszcze głośniej. To był piękny wieczór. 
________________________________________________
Tak oto mamy rozdział numer 104.
Nic nadzwyczajnego, ale cóż. Jak Wam się podoba? :D
Jeżeli oglądacie trzeci sezon, to zapewne, podobnie jak my, cieszycie się z powodu Angie.
Co więcej są spore szanse na Germangie. :D
Żyć nie umierać, czyż nie?
Les mandamos un beso enorme. ♥

J & B

26 komentarzy:

  1. Super rozdział :)
    Angie wróciła !!! <3 <3 <3 mam nadzieje, że będzie germangie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tralala, nie zdążyłam nadrobić reszty ale ogarnęłam 103. Germangie <3
    Wiesz jak ja się przestraszyłam? xD
    Ja czytając to myślałam o tym że to epilog. Uff. Na szczęście nic takiego nie ma. :D
    Tralala zgadzam się z komem powyżej. :D
    Tym bardziej że... Dałaś Pablitka? Starego zgreda xdd Fajnie że jest, w końcu się tam tulneli chociaż. ;P
    Nom. Ja zostawiam cię z tym komentarzem i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt piękne, aby mogło być rozdziałem, hm? Daj spokój. Przecież wiesz, jak my kochamy szczęśliwe Germangie. xD
      Aj, Pablitko musi być! xD
      W każdym razie dziękujemy i pozdrawiamy! :-)

      Usuń
  3. Świetny rozdział! <3 Angie powraca, Priscilla zazdro ^^ Germangie the best;** Musi byc w V3 i koniec kropka ;3 Czekam na nexta =D

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 A tag w sumie to czemu mamy się cieszyć z powodu Angie w V3 ? xD Bo ja hiszpańskiego nie znam i wiesz ;D. A co do rozdziału jak zawsze GENIALNY. Powinniscie zrobić z tego książkę xD. Kom nie ma składu ani ładu ale co tam :D. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odcinku 14, 15, 16 i 17 trzeciego sezonu była Angie, spotkała w Barcelonie się z Violką, Germanem,Ludmi i Priscillą (mamą Lud). Ale niestety wróciła do Paryża. Ale niedługo znów ma być w Buenos Aires :D
      Dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
    2. A dzięki ;)

      Usuń
  5. Super rozdział czekam na nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział cudowny z resztą jak każdy...Jenki jestem na tym blogu pierwszy raz i naprawdę dziewczyno masz talent do pisania:**

      Usuń
  6. Hejka! To jest super bardzo mi się spodoba :-D
    Szybko next :-P
    Anglia

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział był świetny!!!
    Angie powraca!!! No ja się z tego powodu bardzo cieszę. Czekam na next i zapraszam do mnie
    http://angiegermangermangie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gówno jedno wielkie gówno!! Wasze opowiadania są banalne i dziwne. To nie hejt ja po prostu wyrażam swoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że takie jest Twoje zdanie, ale wytłumacz mi je proszę, podaj argumenty, a postaram się zrozumieć, dlaczego tak sądzisz. Czemu uważasz, że to opowiadanie jest banalne? Z całym szacunkiem, czytałam opowiadania, a nawet książki, w których zdania nie miały za grosz melodyjności... Tutaj one brzmią jak cudowna piosenka! Odpowiedni dobór słów i cudowne obrazowanie sytuacji. Nie powiedziałabym, że to jest dziwne... Ewentualnie w pozytywnym znaczeniu. Oryginalne? Tak.
      I proszę Cię też o przeproszenie autorek za obrażanie ich powieści, dziękuję.
      Buziaki,
      Zuzka
      PS: Skai, czy Ty widzisz moją minę?! AH, NAWET NIE WIESZ, JAK MNIE OBURZYŁ TEN KOMENTARZ :C

      Wpadajcie do mnie: http://violetta-story.blogspot.com

      Usuń
    2. NA RUMPLESTILTSKINA! KTOŚ NAS SKRYTYKOWAŁ! Ale fajnie :D Szkoda, że anonimowo, bo chciałam podziękować :( Ale! I tak z chęcią odpowiem. Nasze opowiadanie jest banalne (a więc zwyczajne, stereotypowe, trywialne) oraz dziwne (a więc nietypowe, nieszablonowe). Tak przynajmniej podpowiada słownik. Czy tylko mi te wyrazy wydają się trochę sprzeczne? XD Dalej, mówisz, iż to nie jest hejt, a wyrażanie swojego zdania. W porządku. Lubię, gdy ktoś ma własne poglądy. Tylko dlaczego wyrażasz je w tak... żałosny sposób (to tylko moje zdanie, nie hejt, broń Boże!)? Wiesz, "gówno" to wyraz wulgarny. Słownik stoi tu po mojej stronie. "Używanie wulgaryzmów uważane jest za przejaw wywyższania się i świadczy o bardzo niskiej kulturze osobistej" - to skopiowałam z Wikipedii. Pragnę również zaznaczyć, iż ominąłeś w swojej wypowiedzi kilka przecinków, szanowny anonimie. Czy muszę w tym momencie coś dodawać? Bo chyba dość dobitnie wykazałam, iż nie planuję przywiązać większej wagi do Twojej (dość ordynarnej) wypowiedzi. Pozdrawiam ~B
      P.S. Bardzo dziękuję Zuziu za to, iż nas tak bronisz. To bardzo miłe :D Tak nas chwalisz... :D Dziękuję :D Nie wymagajmy jednak od tej osoby przeprosin. Ona przecież tylko "wyraża swoje zdanie" XD Wpadniemy do Ciebie oczywiście :D Jak możesz w ogóle pytać? :D

      Usuń
  9. Wow, jaki długi :D *.* Długi i przewspaniały!
    Jestem na Twoim blogu, pierwszy raz, tak przynajmniej mi się wydaję, ale od razu zakochałam się w nagłówku, przedstawiającą piękną Clari/Angie... To bardzo zachęciło mnie do czytania Twojego rozdziału :D No więc czytam i wiesz co? Nie mogę uwierzyć,że można mieć taki talent, będąc tylko nastolatką, nie wierzę... Jesteś niezastąpiona! I do tego, dzięki Tobie,pokochałam Germangie, bo niegdyś wątek Angie był mi obojętny xD I nawet kliknęłam w ankiecie "German" :D Dziękuję Ci za to,że jesteś! <3

    Nie mam takiego talentu, ani umiejętności, jak ty, ale pisanie jest moją pasją i robię to wyłącznie dlatego, więc mam nadzieję,że zajrzysz :) -> ♥Serdecznie zapraszam wszystkie V-lovers!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie za tyle miłych słów. Pozdrawiamy. :)

      Usuń
  10. Obłędny ♥
    Dlaczego jestem tu dopiero teraz? GŁUPIA JA :C
    I to ja jestem zapaloną fanką tego opowiadania? JA?!
    Angie ♥
    tak wspaniale przedstawiłaś jej powrót :3
    Właśnie widzę nieładny komentarz dwa nade mną, idę przywrócić anonimkowi rozumu!
    Proszę o szybki kolejny rozdział, zapotrzebowanie na Angie, a konkretniej GERMANGIE :D

    Zapraszam do siebie: http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za przemiłe słowa i za Twoją genialną obronę, Zuziu. Pozdrawiamy. :D

      Usuń
  11. Rozdział super ;)
    Czekam na szybki next !

    OdpowiedzUsuń