niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 77

Rozdział 77.

Ostatnie krople deszczu uderzały o asfalt. Chmury odpłynęły tak niespodziewanie jak się pojawiły. Zza jednej z nich wyjrzał księżyc. Wyglądał jak uśmiech. Odpowiedziałam mu tym samym. Przeniosłam wzrok na ukochanego. Jego oczy lśniły. W tej chwili byłam skłonna uwierzyć we wszystko. Bo ten wieczór był wyjątkowy. Magiczny. Jakby na potwierdzenie moich słów, usłyszałam muzykę. Znałam tą melodię. Najpierw kilka brzdęknięć gitary. Następnie usłyszałam głos.

- "Te esperare por que al vivir tu me enseñaste. Te seguire por que mi mundo quiero darte. Hasta que vuelvas te esperare. Y hare lo que sea por volverte a ver..."
Rozejrzałam się, zastanawiając się do kogo należał głos. Nagle dostrzegłam chłopca grającego na gitarze pod oknem jednego z domów. Z budynku wyglądała młoda dziewczyna. Popatrzyłam w brązowe oczy Germana. Ten wieczór był niezwykły nie tylko dla nas. A skoro był to wieczór cudów...
- Chodź ze mną - szepnęłam.

Kwadrans później staliśmy przed budynkiem filharmonii. Nie weszliśmy jednak do środka. Okrążyliśmy budynek i usiedliśmy na schodach przeciwpożarowych. Okno nad nami było uchylone i słyszeliśmy każdy dobiegający ze środka dźwięk.

- Wiesz... Kiedy byłam młodsza często przychodziłam w to miejsce. Nie wchodziłam jednak do środka. Wolałam przysłuchiwać się jej stąd. Często towarzyszyła mi Maria...
Na wspomnienie mojej siostry po twarzy Germana przebiegł ledwie zauważalny cień. Udałam, że nie zauważyłam. Wsłuchałam się w dźwięki koncertu skrzypcowego Mozarta. Narzeczony zaczął bawić się moimi włosami. Nagle wstał.
- Czy mogę panią prosić do tańca? - zapytał z niewinnym uśmieszkiem.
- Jasne, czemu mielibyśmy nie tańczyć na śliskich schodach pożarowych! - odpowiedziałam sarkastycznie, ale również wstałam.
Mężczyzna zbliżył się do mnie. Jedną ręką złapał mnie w talii, a drugą wyprostował. Westchnęłam i podałam mu dłoń. Zaczęliśmy tańczyć walca. Wirowaliśmy w rytm muzyki niczym para rodem z XVIII wieku. Patrzyłam mu w oczy chcąc zapamiętać każdą sekundę dzisiejszego wieczoru. W końcu dźwięki skrzypiec umilkły. Gdzieś na sali rozległy się brawa. Miałam wrażenie, że nie są one skierowane do muzyków, tylko do nas, bo w końcu znaleźliśmy miłość.

Zawsze nadchodzi taki moment, gdy, choćbyśmy nawet bardzo tego nie chcieli, musimy wrócić do rzeczywistości. Także teraz. Nadeszła pora, abyśmy wrócili do domu. Spojrzałam ostatni raz na schody przeciwpożarowe i wsiadłam do taksówki, którą zamówił German. Droga minęła bardzo szybko. Nim się obejrzałam staliśmy przed domem. Weszliśmy do środka, starając się nie obudzić domowników. Skierowałam swoje kroki od razu na górę. Poszłam się przebrać w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę w sypialni pana domu. Chciałam mu podziękować za dzisiejszy dzień, ale nie zdążyłam. Mężczyzna położył się koło mnie, a ja zasnęłam wtulona w jego tors.


Obudziwszy się, stwierdziłam, że obok mnie nie ma mojego narzeczonego. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał 8.33. Z przerażenie stwierdziłam, że spóźnię się do studia - moje zajęcia zaczynały się o dziewiątej. Wyskoczyłam z łóżka jak petarda i pobiegłam, aby się przebrać. W rekordowym tempie zrobiłam sobie makijaż i wbiłam się w sandałki na koturnie. Na dole czekała na mnie zniecierpliwiona Violetta. Zerknęłam na zegarek na białym pasku, który nosiłam na ręku. Za osiem minut miałyśmy być w studio. W domu świeciło pustkami. German pracował w gabinecie, Brunhilda i moja mama poszły na wodny aerobik. Zdaje się, że zabrały ze sobą także Olgę. Natomiast Ramallo zabrał bliźniaki na spacer. Podeszłyśmy z siostrzenicą do drzwi, kiedy zorientowałam się, że nie mam swojej teczki z materiałami do zajęć.

- Violu, idź sama. Muszę wrócić po teczkę. Dogonię cię - rzuciłam i pobiegłam na górę, zastanawiając się, gdzie mogłam ją zostawić.
Nie było jej w moim pokoju.
"Pewnie zostawiłam ją u Germana" - przeszło mi przez myśl. Pobiegłam do jego sypialni i zaczęłam gorączkowo rozglądać się po pomieszczeniu. Po kilku sekundach zaczęłam wpadać powoli w panikę.
- Angie, zostawiłaś teczkę u mnie w gabinecie - dobiegło mnie z drugiej części pokoju. W drzwiach stał mój narzeczony.
- Dzięki, ratujesz mi życie.
Podeszłam do niego i już sięgałam po teczkę, gdy mężczyzna podniósł do góry rękę z teczką.
- Najpierw daj mi buziaka - zaśmiał się głupio.
- German, przestań się wygłupiać.
Zaczęłam podskakiwać jak mała dziewczynka, próbując sięgnąć do teczki. Zniecierpliwiona popchnęłam mężczyznę, który uderzył plecami prosto w drzwi. Teczka wypadła mu, prosto w moje dłonie. Wyszczerzyłam do niego zęby. Chwyciłam za klamkę. Ta jednak nie chciała ustąpić. Pociągnęłam mocniej. Na próżno. Nie miałam jednak zamiaru tak łatwo ustąpić jakimś głupim drzwiom. Z całej siły przyciągnęłam do siebie klamkę. Z przerażeniem stwierdziłam, że trzymam ją w ręku.
- Hahaha, moja cudowna narzeczona zepsuła drzwi - Germanowi najwyraźniej ta sytuacja wydawała się zabawna.
- A mój przystojny i inteligentny narzeczony ma ją naprawić!
Jednak po kilku minutach mój boski przyszły mąż stwierdził, że nie ma szans wygrać w tym pojedynku.
"No pięknie, spóźnię się do pracy. O ile w ogóle dzisiaj do niej pójdę".


- Nooo... Przynajmniej masz swoją teczkę - zaśmiał się German. Uderzyłam go w ramię.
- Znając życie nie masz przy sobie telefonu...
- Tak się składa, że nie noszę przy sobie komórki, kiedy jestem w domu. Po za tym nie spodziewałem się, że moja kochana Angeles zepsuje drzwi.
- Ha, ha, ha. Na szczęście twoja kochana Angeles zawsze ma co trzeba.
Wyciągnęłam z torebki komórkę i pomachałam nią Germanowi przed oczami. Wystukałam numer Ramallo i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Nim jednak udało się nawiązać połączenie, telefon wydał z sobie smętny dźwięk i wyłączył się. Świetnie, rozładowała mi się bateria. Przez głowę przeszła mi dziwna myśl. Stłuczone lusterko. Siedem lat nieszczęścia. Na ogół nie wierzyłam w takie zabobony, ale wszystko wskazywało na to, że faktycznie mam pecha.
- Wyrzucą mnie z pracy. Cudownie. Po prostu cudownie! Zrób coś! No zrób coś!
- Angie, uspokój się. Nic na to nie poradzimy. Musimy poczekać, aż wróci ktoś z domowników.
Zaklęłam pod nosem i zaczęłam uderzać w drzwi, krzycząc "Niech na ktoś uwolni!"
- Angie, Angie. W domu nikogo nie ma.
Usiadłam na podłodze i ukryłam twarz w dłoniach. Świetnie, czeka mnie kilka godzin w zamkniętym pomieszczeniu.
- Kochanie... - zbliżył się do mnie i złapał mnie za rękę. Wyrwałam ją i wstałam z podłogi.
- Daj mi jakąś książkę, bo chyba umrę z nudów - zażądałam. Byłam wściekła przede wszystkim na siebie, bo wiedziałam, że to moja wina.
German podał mi opasły tom. Usiadłam na łóżku, otworzyłam na pierwszej lepszej stronie i zaczęłam czytać.
"...W miarę nasilenia objawów stan może przerodzić się w uwiąd starczy. Zastanów się, czego brakuje ci w życiu i postaraj się to zmienić..."
Zerknęłam na okładkę. "Jak uporać się z kryzysem wieku średniego?"
- Ciekawe książki masz - odezwałam się zjadliwie. German pękał ze śmiechu.
- To tak na wszelki wypadek.
- Twoja babcia powinna sobie poczytać - mruknęłam.
- O, dla niej jest już za późno. Od dawna cierpi na ten cały uwiąd starczy.
Zaśmiałam się, ale zaraz westchnęłam ponuro. Wlepiłam wzrok w swoje buty. W pewnej chwili poczułam rękę Germana na moim barku. Nie protestowałam. Powoli mnie objął, a moja głowa spoczęła na jego ramieniu. Przymknęłam oczy. Nagle poczułam jak narzeczony delikatnie umocował w moim uchu słuchawkę. Drugą zaś sam włożył sobie do ucha. Rozbrzmiał utwór "Counting stars". Zaczęliśmy powoli kołysać się do rytmu. W końcu piosenka umilkła i znowu zapanowała głucha cisza.

Po jakiś piętnastu minutach milczenia i wpatrywania się w swoje stopy German zaczął nucić.

- Oh, Angie, don't you weep, all your kisses still taste sweet. I hate that sadness in your eyes...
Zaśmiałam się ponuro i znów spuściłam wzrok, wzdychając smutno. Mężczyzna jednak nie dawał za wygraną.
- Angie, I still love you, baby. Everywhere I look I see your eyes.
Chwycił mnie za ręce, zmuszając do wstania. Następnie objął mnie w talii i zaczęliśmy się kręcić w tempie małżeństwa po siedemdziesiątce. German wciąż nucił piosenkę. Zaczęłam chichotać, słysząc kolejne jej wersy.
- There ain't a woman that comes close to you. Come on baby, dry your eyes...
Tempo wydawało mi się coraz wolniejsze, a jednak nie przeszkadzało mi to. Wtuliłam się w niego i wsłuchiwałam się w jego melodyjny głos...
- But Angie, Angie, ain't it good to be alive? Angie, Angie, you can't say we never tried...
Uśmiechnęłam się do mojego narzeczonego, przekonana, że to sen. Było zwyczajnie zbyt idealnie, jak na rzeczywistość, która zwykle przynosiła mi same nieprzyjemności. To się zmieniało gdy był przy mnie. Dawał mi takie szczęście, kiedy był przy mnie po prostu czułam, że nie jestem sama. Że mam na świecie kogoś, dla kogo bije moje serce. Nawet nie wiem kiedy śpiewana przez mojego narzeczonego piosenka się skończyła. Utonęłam w jego oczach, wtulona w jego tors, otumaniona zapachem jego perfum...
- Angie - zadrżałam, gdy wypowiadał moje imię.
Na chwilę przestaliśmy się kołysać. German ujął moją twarz w swoje dłonie. Pogłaskał mnie po policzku, badając moją twarz, a następnie szyję, w którą delikatnie mnie pocałował. Kolejny jego pocałunek poczułam w okolicy obojczyka. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Niemalże cieszyłam się, że zostaliśmy zamknięci w jednym pokoju...
Następnie swoimi ustami musnął moją wolną wargę. Nie chcąc dłużej mu się poddawać, delikatnie się odsunęłam, po czym najczulej jak potrafiłam pocałowałam go usta.
"Puedo vivir como en un cuento si estoy sontigo...
Trwało do zaledwie chwilę, ale chwila ta należała do najprzyjemniejszych momentów od... mniej więcej od czasu, gdy ostatnio się całowaliśmy. Odkleiłam swoje usta od jego i popatrzyłam na niego, nie odsuwając się. Wciąż miał przymknięte oczy. Po chwili przywrócił nasze usta do stanu sprzed kilku sekund. Znów mnie całował. W jego pocałunkach drzemała taka lekkość, połączona z boską namiętnością...
Przerwało nam wyjątkowo głośne i bezceremonialne otwarcie drzwi. Do pokoju wparowała wściekła jak osa Brunhilda, głośno przeklinając i oddychając niespokojnie. Miała lekko wilgotne włosy.
- Babciu, co się dzieje? I dlaczego nie pukasz?
- A co, mam pozwolić, żeby ta wywłoka się do ciebie mizdrzyła?! Spójrz na siebie! - wskazała chudym palcem na moją klatkę piersiową.
Kilka guzików mojej sukienki było odpiętych, odsłaniając dekolt. Pospiesznie zabrałam się do ich zapinania. Ręce mi się trzęsły, do tego czułam na sobie wzrok Germana.
- Babciu, powiesz mi co się właściwie wydarzyło, że tak krzyczysz?
- Co się wydarzyło?! Ta twoja narzeczona się wydarzyła! Ona i ta jej obłąkana matka!
Zaraz. Myślałam, że Brunhilda i moja mama się lubią, mimo iż osobiście nie byłam zachwycona takim stanem rzeczy. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Na górze pojawiła się moja mama. Była prawie tak wściekła, jak Brunhilda.
- Jesteś zadowolona? Tak?! - krzyknęła w stronę babci Germana, która natychmiast wyszła do niej na korytarz. Chwilę później pojawiła się Olga, która stała z boku i zerkała to na kłócące się emerytki, to na nas. Nerwowo poprawiałam włosy, trzymając się ramienia ukochanego.
- A ty co? Może lepsza! Byłam pierwsza!
- Pierwsza?! Raczysz żartować! Upokorzyłaś mnie, cieszysz się?
- Tak! Jestem wniebowzięta! Zasłużyłaś sobie!
- Tak? Niby czym?
- Jesteś prawie tak żałosna jak ta ladacznica, twoja córka! Podła żmija, która śmie romansować z własnym szwagrem, w dodatku w tak pretensjonalny sposób!
- Dosyć tego! Nie będziesz tak mówiła o mojej córce, stara małpo!
- Myliłam się! Jesteś jednak jeszcze głupsza niż ona!
- Ach tak? Mam dosyć! Nie wytrzymam ani sekundy dłużej pod jednym dachem z tą kobietą!
Po tych słowach moja mama zniknęła z "ringu", a nas dobiegło wyjątkowo głośne trzaśnięcie drzwiami. Olga zmierzyła nas wzrokiem i pobiegła na dół. Spojrzałam na narzeczonego i z trudem stłumiłam wybuch śmiechu. Miał usta czerwone od mojej szminki i na wpół rozpiętą koszulę. Podeszłam do niego i zaczęłam zapinać mu ją opuszkami palców. Gdy kończyłam, uniosłam się na palcach i pocałowałam go w policzek. Następnie wyszłam z pokoju, wzdychając.
"Cóż, przynajmniej Brunhilda nas uwolniła" - pomyślałam.
Zeszłam na dół do kuchni, z zamiarem pomocy Oldze przy szykowaniu obiadu. Chwilę później kroiłam już warzywa razem z gosposią.
- No i co? Zrobiliście to? - wypaliła Olgita.
- Ee... Ale co?!
- Ustaliliście datę ślubu?
- Co? Nie. Jeszcze nie...
Olga znów zaczęła mówić. Brakowało mi tego. Brakowało mi jej trajkotania o byle czym. Opowiadała mi, co takiego wydarzyło się w ostatnim odcinku jej ulubionej telenoweli, o tym jakie ponoć ciekawe jest moje życie, o tym, jaki jest Ramallo i jak zmienił się odkąd się zaręczyli, a później wzięli ślub. 
Lubiłam to, nawet jeśli nie do końca jej słuchałam. Po prostu uwielbiałam jej towarzystwo. Ona jako jedyna ani trochę nie zmieniła się od dnia, w którym ją poznałam. Wciąż była moją ciepłą, kochaną Olgitą, z którą można było porozmawiać o wszystkim, w razie potrzeby wyżalić się. Nigdy nie odmawiała swojego ramienia do przytulenia. Była nam wszystkim bardzo potrzebna. 
Dowiedziałam się też o co pokłóciły się Brunhilda i Angelica. Chodziło o jakiegoś staruszka, którego poznały na aerobiku wodnym. Nagle coś sobie przypomniałam. Pożyczyłam od Olgi telefon i zadzwoniłam do Pabla.
- Cześć. Przepraszam, że nie przyszłam, ale zatrzasnęłam się w sypialni, bo wyrwałam klamkę od wewnątrz, a komórka mi padła i nie miałam jak zadzwonić... - zaczęłam mówić w zawrotnym tempie. Nagięłam trochę prawdę, ale nie chciałam mu sprawić przykrości.
- Spokojnie - przerwał mi przyjaciel. - Violetta martwiła się, że nie przyszłaś i zadzwoniła do Angeliki, która pojechała do domu sprawdzić co się dzieje. I przy okazji was uwolniła.
Zaraz, czy on powiedział was? Czyli wie już wszystko...
- Przepraszam - szepnęłam.
Nie byłam pewna czy przepraszałam za kłamstwo czy za nie pójście do pracy. Chyba za jedno i drugie.
- Nic się nie stało. Tylko przyjdź jutro. Musimy porozmawiać - odpowiedział i rozłączył się.
Westchnęłam i oddałam telefon Oldze. Pokroiłam jeszcze pomidora i wyszłam do ogrodu. A raczej zostałam wyrzucona do ogrodu przez gosposię. Cóż, krojenie nie wychodzi mi najlepiej.


Niezależnie od tego, który raz wchodzisz do ogrodu, zawsze zrobi na tobie tak ogromne wrażenie, jak za pierwszym razem. Maria stworzyła tu coś niesamowitego. Najpierw mijamy drewnianą furtkę. Przy bramce stoi biała ławka, wokół której kwitną róże. Pamiętam jak tu siadała, przyglądając się Violetcie. Idąc dalej ścieżką, natrafiamy na piaskownice otoczoną tulipanami. Koło niej stoi huśtawka. Aż wreszcie, po minięciu alei jabłonek i trzech dorodnych świerków, natrafiłam na umieszczoną na uboczu altanę. Pamiętam jak German siadał na tarasie i ją projektował. Podeszłam do niewielkiej pergoli i usiadłam na bujanym fotelu. Po warstwie kurzu poznałam, że od dawna nikt się tu nie zapuszczał. A jeszcze przed wypadkiem mojej siostry, to tu było serce tego domu.
- "Sé que existen duendes y hadas. Y que intentar es mejor que nada. No te detengas, no guardes nada. Vuela más alto y verás..." - zaśpiewałam.
Wtem zrozumiałam, że należę do najszczęśliwszych ludzi - odkryłam miłość i pasję.
                                                                                                     
Naczekaliście się, ale jest. 
Chyba nie taki zły. Co najwyżej trochę. :D
Ogólnie z lekka psychopatyczny i brak mu logiki, no ale jest. ;)
Prosimy o szczere komentarze. ;>
Saludos calientes. ♥
J & B

PS. Tutaj macie piękne wykonanie "Angie" - tego, co German nucił. :P I jeszcze Counting Stars. :)

42 komentarze:

  1. Awww cudowny rozdział *o* Germangie ^^ Świetnie piszesz :) Coś ostatnio nie widzę rozdziałów kochanej B. czemuż to ? Zapraszam do nas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie rozdziały są wynikiem naszej wspólnej pracy, a jako autor wyświetla się po prostu osoba, która założyła dany post, napisała pierwsze zdanie, więc spokojnie. ;)
      I dzięki. :D

      Usuń
  2. Yay... Jak zawsze zaiście ! :DDD Brunhilda znów zła... Świat wrócił do nomalności ! ^_^ Nie ma to jak kłótnia o staruszka ;> Zapraszam również do meine ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział nie mogę się doczekać rozmowy Angie i Pabla :P
    PS Miło, że podoba ci się to wykonanie "Angie", przekaże ;)
    ~NosDol~

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jaki piękny rozdział c;
    Do tego wątek z drzwiami <3 Bosz <3 Wszystko pięknie, tak cudownie.. Normalnie łza się w oku kręci hehe ;D Mnie wszystko wzrusza :c ;3 Mam nadzieję, że następne rozdziały będą równie sielankowe jak ten.. I że Pablo z tym jego "Musimy pogadać" nie namiesza :3
    Saludo, Kierka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest genialny. Najlepsza jest scena jak Angie wyrwała klamkę. Zapraszam do mnie na rozdział i liczę na komentarz.
    http://historiaviolettycastillo.blogspot.com/2013/11/rozdzia-25.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :)
    Germangie- Boskie ^^
    Kłótnia Bruni i Angeliki- XD
    Counting Stars- Superowe*.*
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha :D Brunia i Angelika....świetne, no i oczywiście Germangie ♥ Fajnie czasem oderwać się od tej szarej rzeczywistości w serialu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach,cudowny,sielankowy rozdział.:) Bardzo pozytywnie,miło się czytało.:) Miał w sobie tę lekkość.
    Fajnie jest uciec od rzeczywistości w takich beztroskich tekstach.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Jak to beztroskie? Wiesz jak niebezpieczne są mokre schody? XD

      Usuń
  9. Świetny rozdział, czekam na następny.♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabrakło mi już słów, żeby opisać ten rozdział. Śliczny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny. Niesamowity. Romantyczny <3 Świetnie mi się czytało mimo Bruni xD Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. WOW !!! idź do mam talent xd czekam na next mam nadzieje że pojawi się szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah. Tak, weźmiemy laptopy i będziemy pisały rozdziały na scenie. XD
      No ale dzięki. :)

      Usuń
  13. Nie ma to jak jeden dobry akcent w tym dniu, w osobie rozdziału 77, bo jak dotąd najlepsze co mi się dziś zdarzyło to obić sobie solidnie tyłek na łyżwach ;) może ja też pójdę z wami do mam talent i wystąpię jako jako najzdolniejsza łyżwiarska łamaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj pomogę ci :D Będę łamagą nr 2 :D Ale dziękujemy za miłe słowa

      Usuń
  14. Przepiękny czytałam 10 razy i mam ochotę jeszcze raz przeczytać nie mogę się doczekać następnego rozdziału.Kiedy będzie??♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział zarąbisty. Najlepsze z filharmonią, myślałam, że się poryczę.
    "Wtem zrozumiałam, że należę do najszczęśliwszych ludzi - odkryłam miłość i pasję.''- T.T
    Buhahahs - Ring pomiędzy matkami - naj.

    Wiem, że się powtarzam, ale postaram się to robić coraz rzadziej, ale wpadnijcie do mnie :3 (I napiszcie chociaż jednowyrazowy komentarz)

    Nagle poczułam jak narzeczony delikatnie umocował w moim uchu słuchawkę. - Moja stara osoba dała by przecinek po "poczułam" :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Za scenę z filharmonią podziękuj B. :)
      No cóż. Postramy się wpaść, jednak czas goni. ;p

      Usuń
  17. Dobra, dobra, nic już nie mówię D:
    No to w takim razie dziękuje Ci, o Wielka B., za tą zacną scenę ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajnie. Ktoś mi dziękuję :D Przepraszamy, że nie wpadamy, ale ledwie mamy czas, aby cokolwiek pisać :)

      Usuń
  18. Hej zaczynam kolejną historię jeśli nie znacie poprzedniej zapraszam do lektury. No i oczywiście do śledzenia nowego opowiadania.

    http://zderzeniedwochswiatowvioletta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Sprawdzicie moj blog? Http://violettaangiemojahistoria.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy next ? Suppperrr działłł....Zapraszam do mnie ?:) Wpadniesz/cie :
    http://martinastoesseliopowiadania.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń