Obudziłam się z cichym westchnieniem. Promienia słońca delikatnie muskały moje policzki. Powieki same opadały, nie pozwalając oczom się otworzyć. Z niedowierzaniem zerknęłam na kalendarz. Był 14 lutego. Walentynki. Nigdy nie przywiązywałam szczególnej wagi do tego święta. Kojarzyło mi się z kiczowatymi kartkami i zakochanymi na każdym kroku. Przeciągnęłam się, szturchając niechcący Germana. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na mnie. Ucałował ostrożnie mój policzek i szepnął mi do ucha:
- Wesołych Walentynek, kochanie.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- I nawzajem.
Nim zdążyłam się znów do niego przytulić, mój narzeczony wyszedł z łóżka, zgarnął ubrania i upuścił pokój. Położyłam się na plecach i wbiłam spojrzenie w sufit. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi i do pomieszczenia wparował chłopiec w okularach.
- Cześć, Miquel - obdarzyłam chłopca uśmiechem, unosząc się do pozycji siedzącej i przeczesując włosy ręką.
- Dzień dobry, Angie... Wiesz... Mam coś dla ciebie.
Dzieciak wyciągnął zza pleców różę i podsunął mi ją pod nos. Chwyciłam nią, starając się uważać na kolce. Była błękitna jak ocean.
- Sam ją dla ciebie zabarwiłem.
- Jest śliczna. Dziękuję - chwyciłam chłopca pod pachy i usadziłam obok siebie, a następnie dałam mu całusa w policzek.
- To ty jesteś śliczna, Angie.
Zaśmiałam się, mierzwiąc czuprynę dzieciaka.
- Twój brat już wstał? - zapytałam po chwili.
- Nie mam pojęcia - mruknął.
- Może chodźmy sprawdzić - zaproponowałam, podnosząc się z łóżka.
Założyłam na siebie szlafrok i wyszłam z Miquelem z pomieszczenia, kierując się do sypialni chłopców. Javier siedział przy biurku i rysował coś na kartce. Nim zdążyłam, zapytać go, co to, zorientował się, że weszliśmy do pokoju i pospiesznie schował rysunek do szuflady.
- Co słychać, Angie? - spytał jakby lekko podenerwowany.
- Wszystko dobrze. Jadłeś już śniadanie? Nie jesteś głodny?
- Nie, nie, dzięki. Właściwie to muszę już iść - po tych słowach przeskoczył przez łóżko i opuścił pokój w kilku susach. Spojrzałam na Miquela, szukając u niego wyjaśnień.
- Dziwny dzieciak - mruknął chłopiec, po czym usiadł na łóżku i wyciągnął książkę zatytułowaną "Zrozumieć niepojęte. Fizyka kwantowa i rzeczywistość".
Dałam Miquelowi znak, że idę do łazienki i ulotniłam się zostawiając go samego z lekturą. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i byłam gotowa, aby zacząć dzień. Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Świeciła pustkami. Ani śladu w niej po Ramallo, czy nawet Oldze, nie mówiąc już o Germanie, który zniknął na dobre. Westchnęłam i wstawiwszy wodę na herbatę, usiadłam przy blacie, wpatrując się bezczynnie w ścianę.
- Angie! - głos Javiera wyrwał mnie z transu.
- Cześć, młody.
Chłopiec usiadł na krześle obok mnie. Wstałam na chwilę, aby wyłączyć czajnik. Zaparzyłam herbatę sobie i Javierowi i wróciłam na miejsce.
- Angie... Nie miałabyś ochoty na... Coś z szafki, coś z szafki - ostatnią część zdania wyszeptał nerwowo. - Na... chleb?
- Nie, nie zbyt - uśmiechnęłam się. Nie byłam głodna.
- A zrobisz mi kanapkę? - wyszczerzył zęby w moją stronę.
- No pewnie.
Wstałam ponownie z miejsca i otworzyłam szafkę, aby wyjąć z niej chleb. Nagle dostrzegłam w niej babeczkę w kształcie przypominającym serduszko i nieporadnie napisanym różowym lukrem napis "ANGIE".

- Skąd wiedziałaś, że to ode mnie? - spytał zaskoczony.
- Widać to po twojej buzi - zaśmiałam się, krojąc babeczkę na pół i podając jedną z części chłopcu.
Babeczka smakowała lepiej niż przypuszczałam. Gdy skończyliśmy jeść, maluch poderwał się z krzesła. Nie umiał chwili usiedzieć w miejscu. Był bardzo aktywnym ośmiolatkiem.
- Muszę lecieć. Idę do garażu po łopatę. Wykopię kilka dżdżownic i włożę je Violetcie do poduszki. Muszę zdążyć zanim wró... - chłopiec przerwał, zdając sobie nagle sprawę z tego, co mówi.
- Javier... - zaczęłam, siląc się na poważny ton. - Do tego lepiej nada się szpadel. Jest w schowku na podwórku.
Ośmiolatek spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Puściłam mu oczko, uśmiechając się nieznacznie. Zanim zdążyłam cokolwiek dodać, zniknął.
Uśmiechnęłam się do siebie i oparłam głowę na dłoni wpatrując się z determinacją w jakiś punkt kilka centymetrów nad podłogą. Po krótkiej chwili stwierdziłam, że spędzanie Walentynek w ten sposób nie ma większego sensu. Postanowiłam więc wyjść na spacer.
* * *
- Angie? - usłyszałam czyjś głos tuż za plecami. Odwróciłam się i mój entuzjazm nagle prysnął.
- Julio, co ty tu robisz?
- Przechadzam się. Czyżby było to zakazane? - spytał ironicznie.
- Dla ciebie zakazanym jest wszystko, prócz siedzenia w pudle - mruknęłam.
- Ależ, Angeles, ja jestem dobrym człowiekiem. Próbuję się tylko trochę wzbogacić.
- Kradnąc samochody?
- Czepiasz się szczegółów, moja droga.
- Szczegółów?
- Dokładnie. Szczególików, Angeles - smagnął palcem mój nos. Posłałam mu zirytowane spojrzenie. - Spędzasz Walentynki sama? Nie brakuje ci towarzystwa? A gdzie ten twój narzeczony, którym tak mi się ostatnio chwaliłaś, hm?
- To nie twój interes.
- Jesteś strasznie poważna, Angeles.
- A ty okropnie irytujący.
- A może to ty łatwo dajesz się wyprowadzić z równowagi?
- Jesteś nieznośny, Julio.
Mężczyzna zbliżył się i cmoknął mnie w policzek. Zaskoczyło mnie to. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Powinnam dawno zadzwonić na policję...
- Co ty wyprawiasz?
- Niech pomyślę... Daję się ponieść urokowi Walentynek. Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- Spieszę się.
- Ja tym bardziej - mężczyzna zerknął na swoją rękę.
- Co ty wyprawiasz?
- Udaję, że mam zegarek, a co? Jest niezwykle późno. Pójdę już. Do zobaczenia, Angeles. I pamiętaj - kasa leży na ulicy. Trzeba ją tylko umieć podnieść.
Po tych słowach cmoknął mnie tym razem w drugi policzek i już go nie było. Szłam dalej, rozglądając się po parku. Spacerowało po nim mnóstwo zakochanych. Nagle poczułam czyjeś dłonie w talii. Przez chwilę bałam się, że Julio zdecydował się wrócić, jednak rozpoznałam perfumy mojego narzeczonego.
- Szukałem cię - szepnął mi do ucha.
- No i oto jestem - zaśmiałam się z własnych słów.
- Chodź, chcę gdzieś cię zabrać.
German ujął moją dłoń i ruszyliśmy przed siebie.
* * *
Chwilę później postawił mnie na ziemi i poprowadził jeszcze kawałek. Następnie powoli odwiązał materiał, uniemożliwiający mi widzenie czegokolwiek. Moim oczom ukazał się magiczny widok. Rozgwieżdżone niebo wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Znajdowaliśmy się na szczycie wieży. Spojrzałam w dół i wnętrzności podskoczyły mi do gardła. Wysokość była przerażająca. W dole malował się piękny krajobraz. Morskie fale uderzały w blady piasek na brzegu. German oparł dłonie na moich ramionach.
- Tu jest... pięknie. Naprawdę, przepięknie - szepnęłam, odwracając się do niego przodem.
- Ty jesteś piękna - jego szept w uchu sprawił, że zadrżałam. - A to dopiero początek. Posłuchaj.
Wskazał na brzeg morza. Wsłuchałam się w odgłosy dobiegające z dołu.
- ...Osiem... Siedem... Sześć...
- Do czego oni odliczają? - spytałam, patrząc w oczy ukochanego.
- Zobaczysz. Jeszcze chwilę.
- Trzy... Dwa... Jeden...
W tej chwili w górę poszybowały setki papierowych lampionów wypełnionych złotym płomieniem, niczym błyszczące kule światła. To był magiczny widok. Niepowtarzalny...
- Zawsze chciałam puścić taki lampion, wiesz? - westchnęłam. Odwróciwszy się, zobaczyłam, że nie ma przy mnie narzeczonego. Rozejrzałam się. Nim się spostrzegłam German z powrotem stał przy mnie. Trzymał w dłoni lampion i paczkę zapałek. Nie mogłam w to uwierzyć. Pomyślał o wszystkim...
- Czy raczysz czynić honory, o pani? - spytał podając mi pudełeczko.
- Naturalnie - odparłam, biorąc od niego paczuszkę.
Wyciągnęłam jedną z zapałek i energicznie potarłam nią o bok pudełka. Patyczek zapłonął jasno. Zbliżyłam go do knota w środku lampionu i podpaliłam. Był gotowy, aby go polecieć.
German powoli ujął moją dłoń i stanął tak blisko, że opierałam się plecami o jego klatkę piersiową.
- Jesteś gotowa? - szepnął.
- Trzy... dwa... jeden... - ostatnią z liczb wypowiedzieliśmy wspólnie.
Lampion poszybował ku niebieskiemu sklepieniu, prosto w stronę Księżyca. Do gwiazd... Już po chwili dołączył do pozostałych. Śledziłam go wzrokiem, czując jak German tuli mnie do siebie. Odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Niepowtarzalne, czekoladowe oczy. Delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Oddałam się tej pieszczocie, przymykając lekko powieki. Zbliżył się bardzo powoli. Dłonie wsunął między moje loki. Pocałował mnie. Oddałam się mu w pełni, czując magię tej chwili. Magię tego dnia, który tylko on potrafił uczynić tak cudownym...
Powoli odsunęliśmy się od siebie. Oparłam swoje czoło o jego i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się. Z powrotem opuściłam powieki rozkoszując się tym magicznym momentem.
- Wracajmy - szepnęłam po dłuższej chwili milczenia.
Weszliśmy do domu, zastając w środku głuchą ciszę. Ani śladu po Oldze, Ramallo, czy Violetcie. Natomiast bliźniaki najwyraźniej smacznie spały. German wziął mnie na ręce. Nie protestowałam. Zaśmiałam się głucho. Gdy otworzył drzwi sypialni, moim oczom ukazało się coś niesamowitego. Cały pokój skąpany był w białych i czerwonych różach. Płatki kwiatów rozsypane były nawet na pościeli.
Mężczyzna ostrożnie ułożył mnie na łóżku wśród pachnących latem płatków. Po chwili sam położył się obok i pozwolił mi ułożyć się na nim. Przejechałam palcem po jego umięśnionej klatce piersiowej. Wydał z siebie pomruk aprobaty i ogarnął kosmyk mi włosów za ucho.
- Zadałeś sobie dla mnie tyle trudu - szepnęłam.
- Dla ciebie wszystko, najdroższa - odparł pełnym romantyzmu głosem.
- Jesteś niesamowity.
- Kocham cię - szepnął i pocałował mnie...
_________________________________________________
Jest takie sobie, ale szczerze mówiąc nie liczyłam na nic lepszego. :D
Uprzedzam - pisane na szybko, więc może nie spełniać Waszych oczekiwań.
Trochę romantyzmu dla Was w ten ponury, dla wielu samotnych duszyczek, dzień. :)
Julio Grahamem. *.* B. mnie zabije. :D
Un beso enorme. ♥
J & B
Super czekam na next i pytanjo ma ktos ferie oprocz mnie XD
OdpowiedzUsuńJa już dawno miałam ferie. W drugiej połowie stycznia. A w jakim województwie mieszkasz?
UsuńDzięki. My mamy ferie. :D
Usuń<3 kolejny genialny rozdział. Jak wy to robicie??? Ciut smutno na początku, słodziaśne bliźniaki, trochę chamski Julio. I wszystko po to, aby było jeszcze bardziej romantycznie. I germangie...♥
OdpowiedzUsuńJuż za późno, żeby życzyć Wam udanych Walentynek, więc życzę szczęścia w miłości. Niby prosta rzecz, a gdy jej nie ma, jest nam ciężej.
Besitos♥
Dziękujemy. :D
UsuńI nazwajem. :D
Woooow ;D
OdpowiedzUsuńJulio Grahamem! Hahahha.. dobre, nie powiem. ;P
Zaszalałaś... XD Germangie całą parą ! ^w^
Cóż, w końcu Walentynki c'nie ?!
Róże i lampiony od dziś rządzą... planetą Germangie... :D
Ołkey, tak więc oczywiście czekam cierpliwie ( nowość ) za kolejnym! *.*
Julio Grahamem! ♥
UsuńDziękujemy. :D
Dzięki niemu jest nutka zabawnego chamstwa w opowiadaniach :)
UsuńDziewczyny, czekam na nexta. Nieustannie uczycie mnie cierpliwości ;)*
Cieszy nas to. ;D
UsuńHahahaaha :D Angie pomagająca Javierowi wywinąć... "Żart" Violce? Geniusz ! :D
OdpowiedzUsuńKoniec taki romantyczny, że aż czas zwolnił ;)
Cudo. :)
Kłaniam się i znikam.
Saludos ;*
Wpadnijcie do nas ^^
Taa, niegrzeczna ta nasza Angie. :D Dzięki. :D
UsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńJavier i dżdżownice? heh chciałabym widzieć reakcję Violi xD
Końcówka taka romantyczna ^^
Czekam na nexta
Reakcja Violi jeszcze będzie. W nexcie. xDD Dziękować. :D
UsuńAngie ma rację. Szpadel będzie lepszy. Chciałabym zobaczyć reakcję violki (specjalnie piszę z małej litery, buahaha)
OdpowiedzUsuńGermangie- nie przepadam za nimi, ale to było takie słodkie *.* te lampiony, wierza...
Taki wspaniały rozdział <3
Kocham;**
Violka w nexie będzie szaleć. Dżdżownice w poduszce to nie byle co. :D
UsuńDziękować. Daj, spokój. Germangie górą. :D
No to czekam :) A co do Germangie to cieszę się, że są też inni, którzy ich kochają i dzięki nim mogę o nich poczytać. Moim zdaniem to zdecydowanie najlepszy wątek w serialu. Wzięło mnie teraz na zwierzenia...Ok, już kończę.
UsuńZgadzam się w pełni. Germangie jest najlepsze. :)
UsuńOjej...dzięki ;)* Germangie4ever! Udanych ferii ♥
UsuńRomantico. ♥
OdpowiedzUsuńRzygam tęczą, so sweet! *.* Bajeczny rozdział. :) Myślałam, że Geremek zorganizował na tej wieży kolację, a tu taki chwilowy wypad. :D
Świetne, czekam na następny rozdział. I udanych ferii. :)
Dziękujemy. :D
UsuńChyba przez was pokochałam jeszcze bardziej walentynki...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej Angie mieć takiego ukochanego, chodź ma oznaki sieroctwa...haha
A co do rozdziału: G-E-N-I-A-L-N-Y
Czekam na następny rozdział, no i oczywiście udanych ferii :)
Ja je w tym roku polubiłam, przez małżeństwo po sześćdziesiątce, które za moim pośrednictwem złapało się za ręce. *.*
UsuńDziękujemy. :D
Mogę wiedzieć co zrobiłaś tej parze po przejściach? ;*
UsuńNie no szli sobie przez park, a ja siedziałam z koleżanką na ławce i tak mi się jakoś krzyknęło: "Za ręce! Walentynki są!" No i ten pan złapał żonkę za rękę i poszli dalej uśmiechnięci. Facio się odwrócił do mnie i kciuk w górę, a ja zaczęłam klaskać. Coś pięknego:)
UsuńMimo że nigdy cię nie widziałam, baaardzo chcę cię poznać. Z tego co widzę, jesteś świetna! Pragnę dowiedzieć się o tobie jak najwięcej ;D
UsuńOdwaga cywilna moją dumą. A jak chcesz się dowiedzieć o mnie czegoś więcej, wpadnij na aska i pytaj śmiało. :)
UsuńZ największą przyjemnością ;)*
UsuńW takim razie czekam na Twoje pytania. Postaram się odpowiedzieć. :)
UsuńW końcu się zmobilizowałam, by skomentować :D
OdpowiedzUsuńBo cos bardzo dawno tego nie robiłam :C
Szpadel na dżdżownice - zawsze spoko. Uśmiałam się jak jakaś debilka. :D
Ajajaja, Germangie.. Takie soł romantico, że aż motylki w brzuchu szaleją. ♥ XD
Rozdział na prawdę przecudny. I te, których dotychczas nie komentowałam - również. ♥
Macie ogromny talent, dziewczyny! :D
Dziękujemy za miłe słowa. Pozdrawiamy. :D
UsuńTrolololo Julio Grahamem!!! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, super rozdział. Romanticooo bardzoooooo <3 Walentynki mmmm <3 Jezu. Pokój cały w różach. ślicznie. <3 :c
Świetnie opisane każdy detal. No i Miquel i Javier - walentynki dla Angie + NAJLEPSZA WALENTYNKA OD JAVIERKA DLA VIOLKI XDD
Czekam na nexta :*
Julio Grahamem!! *.*
UsuńDziękujemy. :D Oczywiście, Javier zaszalał. xD
Szpadel będzie lepszy xd Dżdżownice w poduszce -która z was wpadła na ten pomysł? :D
OdpowiedzUsuńPokój cały w różach, te lampiony.. i w ogóle germangie ^w^
Macie ogromny talent! Uwielbiam waszego bloga ;*
Ps. Małe pytanko.. jak to zrobiłyście że macie ponad 100 tysięcy wyświetleń? :D
Dżdżownice w poduszce były moją szaloną ajdiją. xD
UsuńDziękujemy. :D
A co do PS - jak zrobiłyśmy? Hah, nie mam pojęcia. Cytując B: "My po prostu robimy to, co kochamy. A ludzie jak widać lubią czytać nasze wypociny". :)
Jakie wypociny? Które?! Jesteście wspaniałe! <3
OdpowiedzUsuńNo to to to czoś. *Wskazuje paluchem na rozdział*. A, dziękujemy. :D
Usuń