piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 89

Rozdział 89.

Wróciwszy do domu przysiadłam na kanapie i złapałam się za czoło. Głowa dosłownie pękała mi od nadmiaru myśli. Wtem poczułam perfumy Germana i jego głos tuż nade mną.
- Angie... - zaczął powoli. Jego słowa boleśnie obijały mi się o wnętrze czaszki. Do oczu zapłynęły mi łzy. - Gdzie byłaś? 
Obawiałam się tego pytania. Miałam dość wymyślania dziecinnych wymówek. Mój narzeczony nadal nie wiedział o doktorze Fidelu i moich problemach. Wiedziałam, że prędzej, czy później będę musiała wyznać mu prawdę. Teraz przyszedł ten moment. Teraz albo nigdy. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Byłam u psychologa, German.
- J-jak kto u psychologa? - zapytał, akcentując ostatnie słowo. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Sądziłem, że ufamy sobie nawzajem.
- To nie tak... Bo ja...
- W takim razie jak?
Nie miałam sił, aby powiedzieć cokolwiek innego. Pospiesznie wstałam z kanapy i wybiegłam z domu, nie dając mężczyźnie szans na zatrzymanie mnie. Wyszedłszy na ulicę poczułam nieznaczną poprawę. Rześki wiaterek orzeźwił mnie i dał niewielką porcję energii.
Stwierdziłam, że pójdę do studia. Miałam jeszcze trochę dokumentów do uzupełnienia. Szczerze mówiąc, było to ostatnią rzeczą, jaką miałam w tej chwili ochotę robić, ale uznałam, że praca pomoże mi odrzucić od siebie ponure myśli. Tak więc zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę budynku studia.

W podłym nastroju weszłam do pokoju nauczycielskiego. Zastałam tam tylko Jackie, która również ślęczała nad papierami w słabym świetle lampki. Wymamrotałam jakieś powitanie, po czym usiadłam na jednym z krzeseł w bezpiecznej odległości od kobiety, która za mną nie przepadała.
Zerknęłam na zadrukowaną małą czcionką, białą kartkę. Literki rozmywały i mieszały mi się przed oczami, jednak nie dałam za wygraną. Ból głowy powoli powracał...
Wtem usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Miałam tylko nadzieję, że nie pisał do mnie German... Z ulgą stwierdziłam, że to wiadomość od Violetty. Z trudem skupiłam wszystkie zmysły, aby odczytać jej treść. 


Angie, mam złą wiadomość.
Babcia Brunhilda przyjedzie na weekend.

Treść sms-a przeżarła mnie dogłębnie. Brunhilda... Czy mogło być coś gorszego niż przyjazd tej, nienawidzącej mnie, starej wiedźmy? Znów zakręciło mi się w głowie. Nie miałam już sił, aby walczyć z bólem. Zsunęłam się na podłogę. Ostatnie, co pamiętam to twarz Jackie nade mną. Później ogarnęła mnie ciemność, a ból minął...

- Proszę pani... Proszę pani... Doktorze Gancho... Doktorze!
- Siostro, proszę nie panikować i przynieść więcej lodu - dobiegł mnie nonszalancki głos wcześniej poznanego lekarza.
Z najwyższym wysiłkiem uchyliłam powieki i zamrugałam boleśnie, czując palące łzy w oczach. Szybko je zamknęłam i mogłam jedynie nasłuchiwać tego, co dzieje się nade mną.
- Proszę opisać, co się wydarzyło - rzucił od niechcenia doktor.
- Właściwie nic takiego. Angie przyszła do studia i zabrała się za uzupełnianie papierów. Kilka minut później dostała sms-a i po chwili zemdlała. Nie udało mi się jej ocucić, więc wezwałam karetkę.
- Jasne... A czy panna - zawiesił się na chwilę - Angeles okazywała jakieś niepokojące objawy zanim zemdlała? Może... mówiła do siebie albo... zdawała się widzieć coś, czego pani nie widziała? - poczułam palące uczucie w żołądku. Ten człowiek najzwyczajniej w świecie miał mnie za wariatkę...
 - Nie, raczej nie... Chociaż, kiedy przyszła do pokoju nauczycielskiego wydawała się wpół przytomna. Jakby nie spała co najmniej kilka nocy.
- Tak... Dobrze... Dziękuję pani... - wyjąkał doktor Gancho. Jego głos wydawał się nieco wyższy niż zwykle, a ton nie był już tak bezczelny.
Powoli otworzyłam oczy i zamrugałam, odczuwają nieznaczną poprawę. Mogłam swobodnie patrzeć.
- Przepraszam... Blas... Doktorze Gancho... - wycharczałam.
Zerknęłam na lekarza, który dosłownie pożerał Jackie wzrokiem. Kobieta również wpatrywała się w niego jak urzeczona. Dopiero po chwili spostrzegli, że się obudziłam. 
- Tak... Pani omdlenie najwyraźniej było wynikiem zmęczenia, panno...
- Angeles - mruknęłam niecierpliwie.
- Właśnie... Zostanie pani w szpitalu na noc, a rano może udać się pani do domu... Położna może podać pani coś do jedzenia, jeżeli pani chce...
- Poproszę tylko o szklankę wody - powiedziałam i opadłam z powrotem na poduszki.
Uzupełniwszy płyny, znów zamknęłam oczy i bez trudu usnęłam...

Rankiem obudziłam się wypoczęta, pełna sił i gotowa do rozpoczęcia nowego dnia. Sięgnęłam po telefon. Spostrzegłam kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Germana, Violetty, Ramallo, a także kilka sms-ów z zapytaniem, gdzie jestem.

Wróciłam do domu jakąś godzinę później. Weszłam do kuchni i zastałam tam Olgę. 
- Panienka Angie! Gdzie pani była? - gosposia spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - Martwiliśmy się!
- Dużo by mówić Olgo...
- Ależ ja mam czas, proszę opowiadać - kobieta przysiadła się obok mnie i popatrzyła wyczekująco.
- Zaczęło się od tego, że... 
Nim zdążyłam rozwinąć jakikolwiek wątek do kuchni wpadł German. Spojrzał na mnie, jakby nie dowierzając własnym oczom, a następnie zapytał:
- Angie, gdzie ty się podziewałaś?
- German, ja...
- Pewnie znów byłaś u tego swojego psychologa... Mogłaś chociaż powiedzieć, że nie zamierzasz wracać na noc. Masz pojęcia, jak się martwiliśmy?!
- Nie krzycz na mnie!
- Angie, nie spałem przez pół nocy! 
- Mogłeś...
- No co? Co mogłem? Mogłem tylko siedzieć i czekać, aż łaskawie raczysz dać znak życia!
- Tato, gdzie są moje buty? - dobiegł mnie głos Violetty.
Wykorzystując chwilę zamieszania, czmychnęłam do swojego pokoju. Przysiadłam przez chwilę na łóżku i wlepiłam wzrok w ścianę. Zegar pokazywał kilkanaście minut po ósmej. Z przerażeniem stwierdziłam, że spóźnię się na zajęcia w studio. Porwawszy jakieś ubrania, popędziłam do łazienki, aby się odświeżyć.

Pół godziny później gotowa do wyjścia po cichu zeszłam na dół i dyskretnie opuściłam dom. Nie miałam ochoty na konfrontację z żadnym z domowników. Pogoda na dworze dopisywała. Obiecałam sobie, że postaram się chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. Przyspieszyłam kroku i już po chwili znalazłam się w studio. Zdążyłam dosłownie minutę przed dzwonkiem. Wpuściłam uczniów do klasy i zaczęłam lekcję od krótkiej rozśpiewki.

Zajęcia minęły mi nadzwyczaj szybko. Nim się spostrzegłam było już wpół do trzeciej. Powędrowałam do pokoju nauczycielskiego. Uczniom udało się skutecznie poprawić mój zły humor. W pomieszczeniu powitał mnie Pablo.
- Co u ciebie słychać, Angie? 
- Właściwie nie najlepiej. Pokłóciłam się z Germanem, dwa razy zemdlałam i nadal muszę chodzić na terapię, która właściwie niewiele mi pomaga.
- Terapię do...
- Doktora Fidela. Tego lekarza, którego mi poleciłeś.
- Ach, jasne. Posłuchaj, Angie... Muszę ci coś powiedzieć.
- Mów śmiało - zachęciłam go.
- No bo ja... Wyjeżdżam - jego słowa nie chciały do mnie dotrzeć. Otworzyłam szeroko oczy, nie dowierzając własnym uszom. - Dostałem ofertę pracy w studio tanecznym w Meksyku. 
- Ja-jak kto w M-meksyku? - wyjąkałam.
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój najlepszy przyjaciel miał zamiar wyjechać. Tu, w Buenos Aires, zawsze miałam go przy sobie i mogłam liczyć na jego dobrą radę, ciepłe słowa pocieszenia i pomoc w razie problemów... A teraz miało go zabraknąć? Nie potrafiłam przyjąć tego do wiadomości.
- A-ale... Ja... Pojedziesz? - wypaliłam.
- Nie wiem, Angie. Ta oferta to naprawdę coś, ale nie wiem, czy mógłby zostawić nasze studio, Buenos Aires, ciebie... 
- Pablo, jeżeli to cię uszczęśliwi... To musisz tam pojechać... Ale wiedz, że - głos mi się załamał. - Że będę za tobą strasznie tęsknić...
- Ja też będę tęsknić, jeżeli wyjadę, Angie... Bo... Wciąż cię kocham. Tak naprawdę... Nigdy nie przestałem.
Spojrzałam prosto w brązowe oczy przyjaciela. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego ust. Szczególnie teraz... Zamurowało mnie. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Wtem drzwi pokoju nauczycielskiego z otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł Gregorio.
- Pablo, oni nic nie potrafią! Na dodatek ten knypek w czapce zepsuł odtwarzacz. Niby jak mam teraz prowadzić lekcje?! Chodź tu i zrób coś z tym! - warknął na jednym oddechu.
Pablo posłał mi przepraszające spojrzenie i opuścił pokój nauczycielski. Poczułam swego rodzaju ulgę. Nagle poczułam wibrowanie telefonu w tylnej kieszeni. Otrzymałam wiadomość od poznanego w przychodni Conrado, Luisa.


Droga Angeles, czy zgodzisz się zjeść dziś ze mną kolację?
Oczywiście to nie randka.
Wiem, że masz narzeczonego.
Jeżeli chcesz, czekam na ciebie w parku przy fontannie.
Luis.

Zawahałam się przez chwilę. Chyba nie ma nic złego w tym, że się z nim spotkam? Zresztą to wyłącznie mój znajomy. Uśmiechnęłam się do siebie i opuściwszy studio, skierowałam się do parku. Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Luis był ubrany w ciemny garnitur i granatowy podkoszulek. 
- Witaj, Angeles. Cieszę się, że przyszłaś.
- Cześć, Luis - uśmiechnęłam się.
Mężczyzna wyciągnął spod garnituru białą różę i podał mi ją. 
- Dziękuję. Jest śliczna. 
- Tak samo, jak ty... 
- To co, idziemy?
- Tak, chodźmy. 

Chwilę później siedzieliśmy już przy stoliku w restauracji. Wnętrze skąpane było w jasnym odcieniu beżu, a stoliki nakryte brązowymi ubrusami. Prócz nas w pomieszczeniu siedziało jeszcze kilka par. Już po chwili kelner przyniósł nam nasze zamówienie.  Rozmowa toczyła się gładko. Dowiedziałam się, że Luis był adwokatem w niewielkiej kancelarii. Postanowił jednak, że zmieni coś w swoim życiu, gdyż nie czuł się dobrze w poprzednim zawodzie. Dlatego też zapisał się na terapię do doktora Fidela. Dzięki jego pomocy, zebrał w sobie odwagę i otworzył gabinet stomatologiczny. Im dłużej przyglądałam się mężczyźnie, tym więcej znajomego w nim dostrzegałam. 
Nagle z kąta pomieszczenia usłyszałam znajomy śmiech. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Jackie.
- Blas, jesteś taki zabawny - zachichotała. 
Po drugiej stronie stolika dostrzegłam znajomą twarz. Był to doktor Blas Gancho. Ten sam, który opiekował się mną gdy byłam w szpitalu. W towarzystwie Jackie wydawał się nieco bardziej wyluzowany i już nie tak bezczelny. Odwróciłam wzrok i znów spojrzałam na mojego towarzysza.
- Przypominasz mi kogoś, Luis.
- Naprawdę? Ale kogo?
- Nie mam pojęcia... Ech, może tylko mi się wydaje... Wiesz, że mam siostrzenicę? - zaczęłam.
- A wiesz, że jesteś cudowna?
Po tych słowach ujął moją dłoń i spojrzał mi głęboko w oczy. W tym momencie mnie olśniło.
- Już wiem! To ty! Jak w ogóle śmiesz! To ty mnie wtedy upiłeś! I jeszcze chciałeś, żebym brała narkotyki! A teraz zapraszasz mnie na kolację jak gdyby nigdy nic! Wstydziłbyś się! 
Wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Angeles, to nie tak...
- A więc tak? Gabinet stomatologiczny, tak?! Zmiana w życiu? Dobre sobie! Założę, że nadal jesteś perfidnym dilerem, a ta terapia to tylko przykrywka! No to?! Co się tak gapisz?! - wstałam z krzesła. - Ty... Ty kaktusie! Bambus jeden! Przebrzydły kłamca!
Po tych słowach cisnęłam mu w twarz różą, którą mi dał i wybiegłam z restauracji. Oczy wypełniły mi się łzami. Żałowałam, że pozwoliłam sobie spotkać się z Luisem. Czułam się oszukana, naiwna... 
Biegłam w stronę domu, potrącając ludzi, których napotkałam na swojej drodze. Miałam mętlik w głowie i dość wszystkiego. Jedyne, czego pragnęłam to móc wypłakać się w poduszkę. Wbiegłam do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Pędząc w stronę schodów na górę, wpadłam na Germana. Mężczyzna chwycił mnie za ramiona, uniemożliwiając wykonanie mi jakiegokolwiek ruchu. Spojrzałam mu prosto w oczy przez łzy.
- Angie, co się... 
 Nie dałam mu dokończyć. Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam, szlochając. 
- Przepraszam - wykrztusiłam między napadami płaczu. 
German, chociaż nieco zaskoczony, objął moje plecy i przycisnął mnie do siebie, próbując mnie uspokoić. Gdy udało mi się poskromić płacz, chwyciłam go za rękę i poszliśmy do naszej sypialni. Tam usiedliśmy na łóżku. Wtuliłam się w jego ramiona i opowiedziałam mu o wszystkim. O Piotrusiu, o moich halucynacjach, o Conrado, doktorze Gancho, Jackie, a nawet i Luisie. Z każdym wypowiedzianym słowem następowała poprawa. Wyrzucałam z siebie ból. Powoli opuszczał mnie smutek, a pustka zdawała się mniejszą i nie tak bolesną. Rany powoli koiły się, dzięki jego obecności. German okazał się niezrównanym słuchaczem. Zakończywszy moją opowieść znów wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. 
- Przepraszam cię... Naprawdę przepraszam... Dawno powinnam ci o tym wszystkim opowiedzieć. Ale... bałam się, że pomyślisz, że zwariowałam.
- Angie, kochanie, proszę nie płacz już. Cieszę się, że opowiedziałaś mi o tym wszystkim. Czuję, że mi ufasz. Kocham cię.
- I ja ciebie też - wyszeptałam i przymknęłam oczy.
Byłam wdzięczna, że towarzyszył mi w tych trudnych chwilach. To nie był już ten sam człowiek, który odebrał mi siostrzenicę. Naprawdę się zmienił. Był taki, jakim go pokochałam...
- Kochanie... - zaczęłam. - Czy to prawda, że na weekend przyjedzie Brunhilda? 
- Tak... Wiem, że jej nie lubisz, ale... Zadzwoniła dzisiaj rano i powiedziała, że przyjeżdża. Nie chciałaby nawet słyszeć o tym, że moglibyśmy jej nie przyjąć. Wiem, że nie jest zbyt uprzejma dla ciebie, ale...
- Nie ma problemu. Wiem, jaka jest. Jakoś będę musiała ją znieść...
- Przejdziemy przez to razem, najdroższa - szepnął mi do ucha. Poczułam zalewającą mnie od środka falę ciepła i dreszcze na całym ciele.
Powoli zbliżyłam się swoje usta do jego i pocałowałam go. German przytrzymał mój podbródek palcami i delikatnie, acz zdecydowanie odwzajemnił pocałunek. Odsunęłam się od niego i oparłam swoje czoło o jego. Mężczyzna zbliżył się i ucałował mnie w szyję. Objęłam dłońmi jego kark, zbliżyłam usta do jego twarzy i usadowiłam je na policzku narzeczonego. Pogłaskał mnie po włosach i mocno przytulił.
- Sprawdzę, co u bliźniaków - szepnęłam mu do ucha i nim zdążył zareagować, zeskoczyłam z łóżka. Wychodząc posłałam mu buziaka i zniknęłam.
Postanowiłam, że pójdę najpierw do łazienki. To był dobry pomysł, gdyż dopiero lustro ukazało mi rozmazany makijaż i potargane włosy. Po doprowadzeniu się do porządku, zapukałam do pokoju bliźniaków.
- Cześć, szkraby, co słychać? - starałam się brzmieć optymistycznie.
- Spoko - rzucił Javier. - Tylko ten kujon wariuje - chłopiec wskazał na Miquela, ślepo zapatrzonego w jakiś papier. 
- Co to takiego, Miquel? - spytałam. 
- Mamy zaszczyt zaprosić Miquela Chorizo na próbny miesiąc nauki w liceum im. Domingo Faustino Sarmiento w Rosario. Celem tego projektu jest integracja młodych geniuszy z całej Argentyny. Pobyt w naszej szkole obejmuje... 
- Czytasz to już dzisiaj setny raz! Daj sobie spokój. Sprawa wygląda tak: kujon dostał propozycję mieszkania w internacie z innymi kujonami. Jest szansa pozbyć się go... znaczy wysłać go na miesiąc do Rosario. 
- Pod warunkiem, że państwo się zgodzą... - pisnął Miquel.
- Nie wiem, co powiedzieć. Miquel, gratuluję... Ale... pytałeś rodziców?
- Zatelefonowałem do nich kilka godzin temu. Nie mają nic przeciwko, jeżeli państwo zgodzą się pokryć koszty wyjazdu... Przy czym pobyt w tej szkole mam refundowany. Pani narzeczony także wyraził swoją zgodę.
- Ja... Nie mam nic przeciwko. Jeżeli German się zgodził i jesteś pewny, że chcesz jechać, to proszę bardzo.
Miquel podszedł do mnie i przytulił się do mojego brzucha. Kucnęłam i objęłam malca. 
- Będziemy za tobą tęsknili. 
- Spokojnie, to tylko miesiąc. Będziemy w kontakcie telefonicznym.
Po tych słowach puścił mnie i zabrał się do pakowania walizki. Uśmiechnęłam się do skwaszonego Javiera i opuściłam pokój chłopców.
_________________________________________
I tak oto nastał 89.
Od razu mówię - na romantyzm nie miałam weny, co zresztą widać.
Jeżeli ktoś się nie połapał - Luis to ten sam Luis, który jakiś czas temu zabrał A. na drinka i proponował jej "sól" (patrz rozdział 70).
Brunhilda i wielki come back. Już w nexcie. :D
Szybka kłótnia Germangie i zgoda. xD Doktorek Gancho i Jackie. ^^
Czyli psychoza, jak zwykle. 
Enviamos besos. ♥
J & B

36 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kłótnia Germangie- o tak;)
      Jest Brunhilda, jest impreza ;D
      Jackie i ... ten doktor mrau wyczuwam romansik xd
      mój Bosz, tak ciezko zapamietac gdzie ma się buty?
      Tak Pablo Angie też cię kocha! Kiss now! A, Gregorio...
      Maxi niczego nie zepsuł! To byla Violetta- widziałam!
      Luis! Nie podrywaj Angie! Ona kocha Pablo! A nie, sorry, Germana...
      Luis, następnym razem zrób operacje twarzy, by Angie cię nie poznała. Przez ciebie jest znowu Germangie! :'(
      Świetny rozdział dziewczyny:)
      Czekam nexta (Bo Brunchilda)
      Nie no,zartuje ;)
      Kocham was
      pozdrawiam

      Usuń
    2. Hahahaha, śmieję się jak głupia z Twojego komentarza. :D
      Brunhilda. ^^ Tęskniłam za nią, więc będzie. :D
      Dziękujemy. :D

      Usuń
  2. Genialny, ale w następnym czekam na więcej Julio :3 On jest genialny wręcz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jedna mnie rozumie. Julio górą. ;3 Dziękujemy. :D

      Usuń
  3. Boże... tosz to słów nie ma... XD
    Co ja tu mogę napisać?! Marne "świetnie" albo " genialne" ?! Te przestarzałe śpiewki?! XD
    Co do kłótni Germangie to TAKIE możesz robić non stop! ;P
    Romantyzm wyszedł ci całkiem dobrze! Nie przesadzaj! ;D
    Szybko ten czas leci... już 89 rozdział! *szok*
    Doktorek i Jackie... lepszego połączenia ( oprócz Germangie rzecz jasna ) nie ma!
    Tak więc do następnego. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. :D
      Nie gadaj, romantyzm nie wyszedł. No ale cóż. :D
      Blackie. xD
      Jeszcze raz dziękujemy. :)

      Usuń
  4. Niestety, ale nie mam weny na komentarze. :)
    Napiszę krótko: jest naprawdę świetny i normalniejszy od poprzednich :D Chociaż patologia też była spoko :D
    Kłaniam się i znikam.
    Saludos :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym postaramy się o więcej patoli. Będzie Brunia. XD
      Dziękujemy i pozdrawiamy. :)

      Usuń
  5. Mmmm, Jackie i doktorek? Mraaał ^^
    Bruuuuniaaaa wraca <3 Jak ja za nią tęskniłam *o*
    Miło że Angie w końcu wyznała Germanowi prawdę. Takie soł słit.
    Rozdział mniej patoligoczny niż inne, ale tak samo świetny.
    Ty... Ty kaktusie! Bambus jeden! - HAHAHAHA, NiE MOGĘ Z TEGO TEKSTU XD
    Czekam na next i wyczekuję dużoo Brunchildy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Everybody loves Brunia. XD
      Hahahaha, cieszę się, że tekst się podoba. :D
      Dziękujemy. :)

      Usuń
  6. Czemu Violetta nie wie , gdzie ma buty ?
    Romans między Jackie i tym doktorkiem ?
    Czemu zaś przyjeżdża Brunchilda ?
    Pablo nie wyznawaj Angie miłości ! Ona kocha tylko Germana !
    Pablo może jechać do tego Meksyku i może samolot się rozbić w powietrzu xd
    Niech ten Luis spada na drzewo !
    Rozdział jak zawsze super :)
    Czekam na next !
    Pozdrawiam :)

    ~` Nieznajoma

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wyszło tak jak chciałam, ale może ty Skai wydasz swoją opinię. Wejdź w link....
    http://angie-ever-forever.blogspot.com/2014/02/to-nie-kolejny-rozdzia-ale-podziekowania.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu nas obu. Jesteśmy zaszczycone. :)

      Usuń
  8. Jackie i ten doktor ?
    Pozwalam Pablowi jechać do Meksyku :)
    Niech ten Luis odczepi się od Angie !
    Rozdział super :)
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  9. Głupio z mojej strony, że zachęcałam Cię do wrzucenia rozdziału, a nie przeczytałam go od razu jak przystało na wierną fanke, tylko dopiero na drugi dzień.
    Rozdział świetny. Germangie <3 Rzeczywiście nie miałaś weny na romantyzm xd. Mmm...Jackie i doktorek-wysoko mierzy. Przebiegły Luis ;) Zakochany Pablo eh...Brunhilda wraca, czyli naturalnie kilka fajnych tekstów będzie :) Miguel wyjeżdża. Nie wiem dlaczego, ale kujoni mnie rozbrajają.
    Jeszcze raz świetny rozdział <3
    Życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo. Zachęcamy do dalszego czytania. :)

      Usuń
    2. Co do tego nie mam wątpliwości ;)*

      Usuń
  10. Genialny rozdział, jak zwykle.
    Brunia wraca :D Chyba każdy się cieszy <3 XD
    Wyznanie Pablo *-* (fanka Pangie XD)
    Wyjazd Pablo ; - ; On nie może wyjechać, on, on...przecie kocha Angie ; - ; Nie może tak zostawić Studia, Angie, Buenos Aires, uczniów, Gregoria XDD
    Czo ta Angie, ciągle mdleje ._.
    Już nie mogę się doczekać come back'u Brunhildy :3
    Z niecierpliwością czekam na 90 <3
    Pozdrawiam i życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny <33 kiedy next? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Next... niedługo, tak myślę.

      Usuń
    2. Kiedy będzie następny rozdział? Ten był genialny. Nie mogę się doczekać aż będą następne. proszę napiszcie je szybko. :D

      Usuń
    3. Postaramy się go w miarę szybko dodać.

      Usuń
  12. Świetny rozdział :) Zresztą jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaki świetny! *,* zresztą jak zawsze :) czekam na szybki next i pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczny <3 czekam na next *,*

    OdpowiedzUsuń
  15. http://germangie-dielari-na-zawsze.blogspot.com/ Wejdziecie ?? dopiero zaczynam ale każdy komentarz jest dla mnie ważny wiem 1 rozdział jest troche za krótki

    OdpowiedzUsuń
  16. Angie Saramego5 kwietnia 2014 21:53

    Rozdziały macie wszystkie fantastyczne, ale ten był wyjątkowy <3
    Czekam na nex`ta.
    PS: Też macie fobie na punkcie Angie?

    beso, te creo

    OdpowiedzUsuń