piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 90

Rozdział 90.

Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie Olga dziko przetrząsała szafki.

- Nie, nie! T-to niemożliwe! Musi gdzieś tu być...
- Olga, coś się stało? Czego tak... szukasz?
- Skończył mi się ser! I mleko! A dopiero co je kupiłam. Jak mam teraz zrobić kolację?
- Spokojnie, kochana. Jeżeli chcesz, mogę pójść z tobą do sklepu - pogłaskałam gosposię po ramieniu, uśmiechając się do niej ciepło.

Kilkanaście minut później byłyśmy już do drodze do spożywczego. Wieczór był wyjątkowo pogodny i bezwietrzny. Pełnia księżyca oświetlała miasto, a gwiazdy zdawały się lśnić jaśniej niż zwykle. Olga opowiadała mi właśnie o telenoweli, którą niedawno zaczęła oglądać. Nagle o czymś sobie przypomniałam.
- Olga, co się tak właściwie stało z Perseuszem?
- Z kim...? - zdziwiła się kobieta.
- No z tym... takim małym szczurkiem, którego przywiozłam z Werony.
- Ach, Robert! Wiesz, Angie, przykro mi to mówić, bo wiem, jak bardzo go lubiłaś, ale... Bliźniaki... wysłały go w kosmos...
- Co? Ale jak to... w kosmos? - spytałam nieco rozbawiona.
- Miquel powiedział, że bardzo chce przetestować jakieś tam przyciąganie ziemskie, czy coś, a Javier sprawdzić jak wysoko może polecieć jego zdalnie sterowany helikopter. No i... zapakowali Roberta i puścili go w kosmos... Naprawdę mi go szkoda. Żałuję, że pozwoliłam im użyć go do tego eksperymentu, ale... obiecywali, że zaraz go oddadzą. Nieznośne dzieciaki.
- Spokojnie, nic takiego się nie stało - uspokoiłam gosposię. - A co do bliźniaków, Miquel wyjeżdża, więc...
- Ach, on to nic! Najgorszy jest ten Javier! Mówiłam ci, co ostatnio zrobił? Włożył mi dżdżownice do...
Kobiecie nie było dane dokończyć, gdyż nagle rozległ się dźwięk klaksonu i nadbiegł mężczyzna, uciekający przed trąbiącym na niego pojazdem. Rozpoznałam w nim mojego, kradnącego samochody, znajomego. Prowadząca błękitne auto kobieta była porządnie rozjuszona.
- Uciekaj, złodziejaszku! Trzymaj się z dala od mojego wozu, bo następnym razem wezwę policję!
- Zabieraj się stąd, ty podła małpo! A ten twój stary grat jest nic nie wart!
Mężczyzna przejechał ręką po rozczochranych włosach i podszedł do nas i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować jego usta znalazły się na moim policzku.
- Angeles, dawno się nie widzieliśmy.
- Julio, co ty znowu...
- Angie! Nie mówiłaś, że masz takiego przystojnego kolegę! - przerwała mi Olga.
- Nie, bo ja...
- A ja nie wiedziałem, że Angeles ma taką śliczną mamę. Chociaż nie jest do pani zbyt podobna...
Przejechałam sobie dłonią po twarzy.
- Julio, to nie jest moja matka - powiedziałam powoli, jednak znów mi przerwano.
- Oj przepraszam. Babcia... - poprawił się Julio, a ja westchnęłam, czekając tylko na reakcję gosposi.
- Babcia? Ja?! Przecież ja mam tylko...
- Raczy mi pani wybaczyć - powiedział, całując grzbiet jej dłoni. - Jestem Julio.
- A ja Olga - pisnęła gosposia, wyraźnie podekscytowana nowo poznanym mężczyzną.
- Dość już tego spoufalania się. Olga, miałyśmy iść do sklepu, pamiętasz?
- Angie, spokojnie. Mamy czas - mruknęła kobieta, wlepiając oczy w Julio.
- To może ja was odprowadzę - zaproponował Julio.
Powiedziałam "nie" w tym samym momencie, w którym Olga krzyknęła "tak". 
- Doskonale. Chętnie spędzę kilka chwil z cudowną Angeles i jej śliczną...
- Przyjaciółką - dokończyła gosposia.
Wywróciłam oczami. Julio jedną ręką objął Olgę, a drugą chwycił mnie w pasie. Tak oto ruszyliśmy w stronę sklepu spożywczego. Na całe szczęście po chwili usłyszeliśmy syrenę policyjną. Przerażony Julio, ulotnił się natychmiast, całując uprzednio mnie w policzek i szepcąc:
- Do zobaczenia, Angeles.
- No, no, no, Angie. Masz bardzo przystojnego kolegę. Jednak pan German nie byłby zachwycony - zaśmiała się kobieta.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdyż właśnie weszłyśmy do sklepu. Za ladą stała jakaś nieprzyjemna ekspedientka. Olga zrealizowała swoją listę zakupów, a ja kupiłam mleczną czekoladę dla bliźniaków.

Do domu wróciłyśmy jakieś kilka minut później. W progu powitali nas bliźniacy. Javier od razu rzucił się na czekoladę, którą trzymałam w ręku. Rozerwał papierek i w rekordowym tempie pochłonął połowę tabliczki.

- Javier, spokojnie - zaśmiałam się. - Poczęstuj brata.
Miquel uśmiechnął się do mnie potulnie i wyczekująco spojrzał na umorusanego na brązowo Javiera. Chłopiec podał mu kawałek czekolady i, o dziwo, uśmiechnął się.
- Będę tęsknił, stary - powiedział.
- Ja też, Javier. Ale za miesiąc się zobaczymy.
Nagle, ku mojemu zdziwieniu, Javier przytulił do siebie zaskoczonego brata. Widok ściskających się chłopców wyjątkowo mnie rozczulił. A jednak. Pomimo sprzeczek, kochali się.
- Miquel, myślałam, że jedziesz dopiero jutro - odezwałam się, gdy zakończyli uścisk.
- Mój pociąg odjeżdża już dziś. Jeżeli pojadę teraz, rano będę już na miejscu. Będę za tobą bardzo tęsknić, Angie!
Po tych słowach rzucił mi się prosto na szyję. Zaskoczona, przytuliłam go do siebie, czując nagłą falę bólu w kręgosłupie. 
"Starzeję się" - przeszło mi nagle przez myśl. Pogłaskałam chłopca po głowie. Chwilę później w salonie zjawił się mój narzeczony i Violetta, a do żegnającej Miquela Olgi dołączył Ramallo.
- Zadzwoń jak dojedziesz - odezwała się moja siostrzenica, poprawiając włosy, które wyglądały jak wysmarowane oliwą z oliwek.
- Telefonu ode mnie możecie spodziewać się za jakieś jedenaście i pół godziny. Biorąc pod uwagę statystyczną prędkość, jaką może rozwinąć nowoczesny pociąg, opór wiatru oraz czas postojów, podróż potrwa dziewięć godzin i szesnaście minut. Doliczając do tego czas na dojazd do dworca oraz...
- Bracie, skończ przynudzać!
Po kolacji i ostatecznym pożegnaniu chłopca Ramallo oznajmił, że jedzie zwieść do na pociąg, a reszta rozeszła się w swoje strony. Powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam ciepły prysznic i przebrałam się w piżamę. Gdy sięgałam po szczoteczkę do zębów, znów poczułam nieprzyjemne ukłucie w plecach. Zignorowałam je i udałam się do sypialni mojej i Germana. Usiadłam na łóżku i złapałam się za prawą łopatkę. Ból wzmógł się. Syknęłam.
Wtem do pokoju wszedł mój narzeczony, również przebrany już w piżamę.
- Coś się stało, kochanie? - spytał, siadając obok mnie na łóżku.
- Nic takiego. Tylko trochę... bolą mnie plecy, ale pewnie niedługo mi przejdzie...
- Pozwól, zrobię ci masaż - zaproponował.
- Nie trzeba naprawdę...
- Nalegam.
Mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko i sięgnął do guzików mojej piżamy. Spojrzałam na niego zaskoczona. 
- Zaufaj mi - szepnął mi do ucha, a ja zadrżałam.
Pozwoliłam mu, aby zdjął ze mnie koszulkę. Powoli odpiął ją guzik po guziku, a następnie położył na moich nagich ramionach swoje rozgrzane dłonie. Serce waliło mi jak oszalałe. German zaczął masować moje ramiona. Jego dotyk przyniósł mi natychmiastową ulgę. Starał się robić to delikatnie, acz zdecydowanie. Po chwili poczułam jego wargi na swojej szyi. Moje ciało przeszedł dreszcz, rozchodząc się i docierając do każdej komórki organizmu. Przesunął dłonie na moje plecy i począł masować je równie delikatnie, jak wcześniej ramiona, sprawiając mi przy tym nie mniejszą niż wcześniej przyjemność. 
Chwilę później ułożyliśmy się na łóżku, a ja poczęłam wodzić dłońmi po jego torsie. Powoli zbliżyłam się do niego i pocałowałam go. Mężczyzna natychmiast odwzajemnił pocałunek, rozbudzając dobrze znaną mi magię. Mój świat to nie była Nibylandia, a jednak miałam swojego księcia. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Mężczyzna począł głaskać mnie po włosach i ucałował moją skroń. Powoli zaczęłam odpływać do krainy snów.
- Śpij dobrze, najdroższa - szepnął, nim usnęłam.

Następnego dnia obudził nas dźwięk budzika. Nie potrafiłam cieszyć się z soboty i nadejścia weekendu. Dziś przyjechać miała Brunhilda... Ucałowałam policzek narzeczonego, po cichu wyszłam z łóżka i założywszy na siebie szlafrok, skierowałam się do łazienki.


Godzinę później wraz z Germanem, Violettą, Javierem, Olgą i Ramallo siedzieliśmy na kanapie w salonie, czekając na Brunhildę. Po piętnastu minutach w ciszy Javier szturchnął mnie boleśnie i wyszczerzył zęby w moją stronę. Spojrzałam na jego umorusaną sosem buzię.
- Javier, już musiałeś się upaprać.
Zaczęłam wycierać dłonią twarz chłopca. On jednak zaczął mi się wyrywać. Nie dałam za wygraną. Po chwili rozgorzała prawdziwa walka. Ganiałam za Javierem po całym pokoju. W końcu przycisnęłam go do kanapy i dokładnie wytarłam jego buzię.
- Co ty robisz temu biednego chłopcu, głupia wywłoko?! - za moimi plecami rozległ się wyniosły ton Brunhildy.
Przerażona odwróciłam się i zobaczyłam, śmiejącą się do rozpuku, siostrzenicę.
- Violetta... - skarciłam ją. - Nieźle ją naśladujesz. Przestraszyłaś mnie.
- Gdzie jest ten kartofel? Ja wiecznie żyć nie będę - niecierpliwił się Javier. - Muszę jeszcze... Eee... Olga, chce mi się pić. Zrobisz mi herbatę?
- Masz ręce, zrób sobie sam - burknęła gosposia.
- Ja pójdę - zaoferowałam się i pomknęłam do kuchni.
Wstawiłam wodę i odczekałam chwilę. Gdy zalewałam herbatę, dobiegł mnie głos Brunhildy.
- Valentinka, wyglądasz ślicznie! Umyłaś włosy! Germanku, ale urosłeś! A więc pozbyliście się wreszcie tej Angie. Wnusiu, to była zdecydowanie najlepsza decyzja jaką ostatnio podjąłeś. Już dawno mówiłam ci, że to zwykła...
W tej chwili wpadłam do salonu, niosąc kubek gorącej herbaty.
- Dzień dobry - mruknęłam nieśmiało w stronę kobiety.
- Co tam mamroczesz? Mów że wyraźniej, jak przystało na d-a-m-ę - ostatnie słowo powoli przeliterowała.
- Zrobiłam pani herbatę. Ma pani ochotę...? - zaczęłam powoli, próbując ją udobruchać.
- Jeszcze czego! Na pewno próbujesz mnie otruć. Swoją drogą chyba trochę wyłysiałaś! Cóż, to i tak lepsze niż ta twoja miotła na głowie! Łysiej dalej!
- Łaał, to jest świetne! Zrobiłbym z tego genialny uchwyt do mojej procy - spojrzałam na Javiera, który w najlepsze ugniatał sztucznie skórzaną torebkę Brunhildy.
- Zabieraj się stąd, głupi dzieciaku! - kobieta zdzieliła Javiera torebką.
- Chyba jeszcze się pani zestarzała! Ile to pani stuknie w tym roku? Dwieście pięćdziesiąt?
- Jak śmiesz, przebrzydły bachorze! Gdybyś był moim synem nie śmiałbyś się nawet odezwać. Miałbyś krótkie, przyzwoite włosy i nie wyglądałbyś jak bezdomny. Ale skoro wychowuje cię ona... - tu machnęła ręką w moją stronę, jak gdyby odganiając natrętną muchę.
- Babciu, może pokażę ci twój pokój i rozpakujesz... em... swoje rzeczy - wtrącił się German.
- Tak, chodźmy. I nie myśl, że z tobą skończyłam - wycelowała chudym palem prosto w moją pierś.
Spojrzałam na Javiera, który pokazał Brunhildzie język i zniknął na górze. Mój narzeczony odwrócił się i posłał mi przepraszające spojrzenie. Westchnęłam i skierowałam się do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Zrobiłam sobie kanapkę i filiżankę kawy. Usiadłam przy blacie i zaczęłam konsumować w milczeniu.

Godzinę później przekroczyłam próg pokoju nauczycielskiego. Zastałam tam Pabla ślęczącego przy biurku z grobową miną. Ujrzawszy mnie, wstał z miejsca i nim zdążyliśmy się jakkolwiek przywitać, wypalił:
- Jutro lecę do Meksyku.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, niezdolna do wykrztuszenia jakiekolwiek słowa. Po prostu stałam przed nim jak słup soli, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Wnętrzności podskoczyły mi do gardła.
- Mam udać się tam, aby porozmawiać o ofercie pracy, zapoznać się z tamtejszym studiem i przejść jakąś rozmowę kwalifikacyjną. Prawdopodobnie wrócę, ale... Angie, proszę nie płacz.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że moje oczy wypełniły się łzami. Jedna z nich spłynęła mi gorącym strumieniem po policzku. Nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam stracić przyjaciela, ale jednocześnie nie mogłam myśleć tylko o sobie. Przetarłam łzę szybko, jednak zaraz na jej miejsce wstąpiła następna. Tym razem to Pablo otarł ją z mojej twarzy, którą następnie ujął w swoje dłonie. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Zbliżył się i powoli mnie pocałował. Nie do końca świadoma tego, co robię, oddałam mu pocałunek. Po chwili, zdając sobie sprawę z sytuacji, odsunęłam się od mężczyzny, który popatrzył na mnie spode łba.
- Przepraszam, Angie. Nie powinienem.
- Nic się nie stało. Oboje... się zapomnieliśmy. Pójdę już lepiej.
Skierowałam się w stronę wyjścia, jednak Pablo chwycił mnie za ramię. Spojrzałam na niego pytająco.
- Przejdziemy się do parku? - zapytał.
- Ale zajęcia...
- Zaczynają się dopiero za godzinę. A zresztą są w teatrze. Wciąż mamy próby do przedstawienia. Park jest po drodze.
- Skoro tak... Chodźmy - odparłam chwytając przyjaciela pod ramię.

Spacerowaliśmy jedną z parkowych uliczek, ciesząc się porannym słońcem i, co dość prawdopodobne, ostatnimi chwilami razem. Nagle na jednej z ławek dostrzegłam Jackie i doktora Gancho, całujących się namiętnie. Szybko odwróciłam się w drugą stronę i spojrzałam na Pabla. Mężczyzna zdawał się nie dostrzec pary.
- M-może chodźmy już do teatru - wyjąkałam, a Pablo spojrzał na swój zegarek, który nosił na nadgarstku.
- Spokojnie, mamy jeszcze pół godziny.
- Patrz, patrz, co tam jest! Chodźmy! - zawołałam i pociągnęłam zaskoczonego Pablo w przeciwnym kierunku.

Kilkanaście minut później powlekliśmy się do teatru. Powoli zaczęli schodzić się uczniowie. Podczas gdy przygotowywali się do prób, przysiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam, jak Beto walczy z pudełkiem ciastek. Nagle moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Piotruś Pan.
- Witaj, Angeles.
Starałam się go ignorować. Nie chciałam wyjść na wariatkę przy uczniach i reszcie nauczycieli, więc wstałam i odeszłam. Chłopiec jednak nie dał za wygraną. Podążał za mną i biegał wkoło mnie nawet gdy pomagałam uczniom się rozśpiewać.
- Do, re, mi, fa, sol, la, si... Uciekaj!
- Angie, wszystko gra? - zapytał Maxi.
- Tak, tak, w porządku. Tylko ta mucha nie daje mi spokoju - skłamałam. - Kontynuujmy. Ma, me, mi, mo mu... Ma, me...
- Angeles, nie możesz walczyć ze swoją przeszłością. Jestem częścią ciebie.
- Nie, nie jesteś. Znikaj. La, la, la, la...
- Angie...
- To, czego naprawdę chcesz, jest bliżej niż myślisz.
- Kiedy wreszcie przestaniesz utrudniać mi życie?
- Wtedy, kiedy ty zrozumiesz, że nadal jesteś dzieckiem.
- Nie, nie jestem. Do, re, mi, fa, sol... Znikaj, mam cię dość!
- Angie, co tu się dzieje? - do sali wpadł Antonio. Piotruś zniknął.
Rozejrzałam się. Uczniowie patrzyli na mnie jak na zjawisko. Niektórzy chichotali. Partytury były porozrzucane po podłodze, w sąsiedztwie kilku instrumentów. Antonio odesłał uczniów za kulisy i podszedł do mnie.
- Angie, co tu się stało?
- No bo ja... - nie wiedziałam, jak się wytłumaczyć.
- Przykro mi, ale muszę wysłać cię na przymusowy urlop. Kiedy poradzisz sobie ze swoimi problemami, wróć.
- Chyba masz rację Antonio. Przepraszam.
Z piekącymi policzkami wyszłam z pomieszczenia, aby następnie całkowicie opuścić budynek teatru, a następnie wrócić do domu. Gdy tylko weszłam do środka, zobaczyłam Javiera szarpiącego się z Brunhildą. Dzieciak trzymał jeden koniec butelkowozielonej parasolki, a kobieta drugi.
- Puszczaj to, halibucie! - wrzeszczała, purpurowa na twarzy.
- Ona jest mi potrzebna!
- Javier, co ty robisz? - wrzasnęłam.
W tej chwili chłopiec drgnął i natychmiast puścił parasolkę. Brunhilda z hukiem upadła na podłogę. Przestraszyłam się i podbiegłam do niej. Kobieta w rekordowym tempie pozbierała się i chwyciwszy parasolkę, zdzieliła nią Javiera. Następnie przeniosła wzrok na mnie.
- Gdzie się szwendałaś? Wyglądasz jakbyś właśnie przebiegła maraton. Ale z twoją kondycją to niemożliwe.
Odwróciła się na pięcie i wyniosłym krokiem powędrowała do swojego pokoju.
- Javier, co ci strzeliło do głowy, żeby ruszać jej parasolkę?
- Ten beduin nie rozumie! Chciałem zrobić z niej spadochron i skakać z kanapy.
- Bardzo cię proszę, nie prowokuj już jej, jasne?
- Akurat. Dostanie za swoje - mruknął pod nosem. Udałam, że nie dosłyszałam tej uwagi. Nim się spostrzegłam chłopca już nie było.
___________________________________________
Brunhilda COME BACK. XD Valentinka umyła włosy, natomiast Angie nam łysieje.
Pablito w akcji, Angie na urlopie.
Javier w bojowym nastroju.
Jak Wam się podoba rozdział? Komentujcie. :)
Un beso enorme. ♥
J & B

30 komentarzy:

  1. "Dżdżownicę do.." haha Czemu mnie to rozśmieszyło. XD Olga babcią... Julio... "które wyglądały jak wysmarowane oliwą z oliwek"
    Genialny rozdział. Germangie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle GENIALNY <3 Masażyk ^,^ Niech ten Pablo już wyjedzie i nie wraca.. I oczywiście nasza 'Valentinka' która umyła włosy xd Czekam na nexta *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny :3
    Pangie come back! Brunhilda come back! Julio come back! Doktor come back! Jackie come back! To wygląda mi na jakiś nalot postaci drugoplanowych... I w dodatku - WSZYSTKIE SĄ ZUE!
    Valentina umyła włosy! Tak myślałam, że robi to, gdy musi.
    Wysiliłabym się i napisałabym więcej, ale bania mnie boli - choróbsko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. :D
      Ano napad złych postaci na naszą A. :D Julio jest dobry. ♥
      Zdrowiej szybko, kochana. Pozdrawiamy. :)

      Usuń
  4. Julio <3 Trochę mało romantish, ale zawsze coś :3 Rozdział super, genialny, świetny... i ma Julio *_* Nie wiem czemu, ale go lubię. Mam nadzieję, że będzie znaczył coś więcej w przyszłości ;) Czekam na next i oby bad boy był z wami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go lubię, żółwik. :D
      Dziękujemy i pozdrawiamy. :)

      Usuń
  5. Rozdział SUPER czekm na next
    Kocham Germangie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog może nie na temat ale jestem wdzięczna za każdy komentarz :) >>
    http://duophotography123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha Ha... ;D
    Brunia w akcji..., Angie znów omamy ma..., Violka tłusto włosa... czyli po staremu! ;)
    Pocałunek Pangie!! NIEWYBACZALNE!! >__<
    Ja chcę tu mnóstwo Germangie i tylko Germangie!!! XD
    Znowu Jackie i doktorek! Ahahah... jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego ich "namiętnego" pocałunku. ;X
    Pozdrawiam i jako wasza zagorzała czytelniczka (XD) czekam na kolejnego! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Violka nie jest już tłustowłosa. Umyła!
      Wybacz Pangie. :D
      Dziękujemy. :D

      Usuń
  8. Dziewięćdziesiątka! Jak zwykle rozdział genialny. Javier i Miquel- Ach, ta braterska miłość. Brunia i jej teksty. Angie łysieje. I znowu ma omamy. Pangie łeeee...[musiałam xd] Zgadzam się z Madzią i chcę Germangie. Ale było. I to mocne. Sexy ;*
    Lots of love. Życzę dalszej tak wspaniałej i niepowtarzalnej weny ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dziewięćdziesiąt? Nieźle. :)
      Braterska miłość. Hahaha. Oni się nie znoszą. XD A, był przytulas dzisiaj. Fakt. Niezła jestem. Sama to pisałam i nie pamiętam... A tymczasem Angie nam łysieje.
      Dziękujemy. :D

      Usuń
  9. "Valentinka" i jej wiecznie tłuste włosy.. eh
    Brunia rządzi! :D
    Zajefajny rozdział :)
    Zapraszam do mnie
    http://opowiadania-ina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. UUuuu Brunhilda powraca!!! Ale było Germangie<3 . Ach ten Piotruś pan nie daje spokoju naszej biednej Angeles. Jak ja mogłam go lubbić jak byłam mała ? A ogólnie rozdział wyśmienity! Czekam na nexta! :*.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jak zawsze GENIALNY !
    Babka Germana rządzi ! xD
    Pocałunek Pangie :( Ale było Germangie ♥
    Co to się stało, że Violetta umyła włosy ?
    Czekam na next !

    ~`Nieznajoma

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział
    Angie łysieje hahaha ...
    Broniła i jej teksty
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  13. ten halucynacje Angie robia sie juz glupie i nudne

    OdpowiedzUsuń
  14. Valentinka umyła włosy :D
    Ja będę inna - Paangie ♥
    Angie i jej omamy XD
    Genialny rozdział, czekam na 91 ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Ogólnie to poproszę o brawa bo przeczytałam wszystkie 90 części w 3 dni. Poszło około 10 godzin ale co tam xd Opłacało się ;p
    No i ten Ś W I E T N E *.* Tyle tu Germangie ♥
    A i jeszcze kiedy można się spodziewać 91 rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy następny rozdział??? Ale styl pisania genialny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Niestety na razie nie jestem w stanie podać dokładnej daty publikacji nowego rozdziału. Roboty jest masa.

      Usuń