poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 57

Rozdział 57.

Obudziłam się w objęciach Germana. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku, wstałam i nie budząc go, poszłam się przebrać w ubranie codzienne. Niebo przepowiadało piękną, słoneczną niedzielę. Zeszłam na dół. Była tam tylko Violetta, która w kuchni robiła sobie śniadanie. Olga i Ramallo wyjechali w podróż poślubną, więc w domu została tylko nasza trójka.
- Dzień dobry! - zawołałam radośnie.
- Cześć, Angie - odpowiedziała i ponownie skupiła się na kanapce.
Smarowała ją tak zawzięcie masłem, że przy okazji obsmarowała pół blatu.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Robię kanapki na piknik! Będą na nim wszyscy! Mogę iść?
- Nie mogę o tym zadecydować... Powinnaś spytać tatę... Albo idź, ja za to odpowiem - zdecydowałam w końcu i wziąwszy jabłko, wyszłam z kuchni.
Nagle coś mi się przypomniało. Poszłam na górę i wzięłam wizytówkę, którą dał mi Pablo. Po chwili wahania wybrałam numer.
- Poradnia psychologiczna, Conrado Fidel. Słucham? - odezwał się w słuchawce miły, męski głos.
- Ekhm... Nazywam się Angie Saramego i chciałabym się umówić na wizytę. Kiedy byłoby to możliwe? - zapytałam, starając się brzmieć rzeczowo, chociaż myślę, iż wyszło raczej histerycznie.
- Odpowiada pani wizyta za godzinę?
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam drżącym głosem i się rozłączyłam.
Wizyta u psychologa napawała mnie dziwnym lękiem. Wyobraziłam sobie brodatego faceta z notesem, który ma poznać wszystkie moje sekrety... Przerażające. Zaczęłam się powoli uspokajać i ponownie zeszłam na dół. Tym razem spotkałam tam Germana.
- Dzień dobry, Angie - przywitał mnie promiennym uśmiechem.
- Cześć, German - odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go w policzek.
- Skarbie, widziałaś może Violettę? - wiedziałam, że zada to pytanie.
- No ja... Pozwoliłam jej iść na piknik z przyjaciółmi ze studia. Prosiła mnie o to. Widać, że jej zależało...


- Angie, spokojnie. Przecież sama mówiłaś, że muszę pozwolić jej dorosnąć. A wzięła sobie coś do jedzenia?
- Tak, sama zrobiła sobie kanapki. Wiesz... Ostatnio Cię nie poznaję.
- To dlatego, że w moim życiu pojawiła się cudowna, piękna kobieta, która mnie odmieniła - szepnął, a ja poczułam jak się rumienię. - Czasami sam siebie nie poznaję. Rano budzę się z uśmiechem na twarzy. Cieszę się, doceniam to, że żyję. Czuję, że mam dla kogo żyć. Że jest na świecie ktoś, kto daje mi szczęście.
Z każdym jego komplementem na mojej twarzy przybywało rumieńców, a kąciki ust unosiły się tworząc coraz szerszy uśmiech. Nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do narzeczonego. Mężczyzna objął mnie delikatnie i pogłaskał po ramieniu.
- Angie - zadrżałam słysząc w uchu jego szept. - Myślisz, że moglibyśmy już zacząć myśleć o naszym ślubie?
- Ja... - zaczęłam nieśmiało. Wyswobodziłam się z jego uścisku i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
- Nie chcesz? To za szybko? Jasne, przepraszam, że spytałem - westchnął i już chciał odejść, gdy chwyciłam go za dłonie i zatrzymałam.
- Bardzo chcę - uśmiechnęłam się, tonąc w jego czekoladowych oczach. - Myślę, że możemy o tym pomyśleć. Kocham Cię. I to z Tobą chcę spędzić resztę życia - wyszeptałam nie przestając na niego patrzeć.
Nagle przez moją głowę przeszła dziwna myśl. Tak, ja też się przy nim zmieniłam. Wcześniej nigdy nie pomyślałabym, że zdobędę się na to, aby wyznać komuś coś takiego...
- Ja też Cię kocham, Angie. Jesteś całym moim światem.
German zaczął się do mnie przybliżać. Poczułam jak obejmuje mnie w talii. Przymknął oczy.
Oparłam dłonie na jego ramionach i również opuściłam powieki. Rytm mojego serca zaczął gwałtownie przyspieszać. Już czułam usta Germana na swoich... A może tylko mi się zdawało...
Ktoś wszedł do kuchni. Odskoczyłam od narzeczonego jak oparzona i skrzyżowałam ręce na piersi, udając wielce poważną i opanowaną. W drzwiach pomieszczenia stały wpatrzone w nas Violetta, a wraz z nią Francesca.
- Dzień do... - zaczęła cicho przyjaciółka mojej siostrzenicy, jednak Viola jej przerwała.
- No proszę, proszę. Co ja widzę.
- Dzień dobry, Francesco. Co u Ciebie? - spytałam z lekko wymuszonym uśmiechem. - Co takiego widzisz, Violu? - próbowałam udawać głupią, zastanawiając się gorączkowo, ile z naszej rozmowy zdołała usłyszeć.
- Wszystko w porządku, dzięku... - słowa Francesci znów zostały zagłuszone.
- Widzę, że niedługo czeka nas kolejne wesele - zachichotała. No pięknie, czyli słyszała pewnie całą rozmowę.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - próbowałam zmienić temat. Dziewczyna zignorowała jednak moją reprymendę i ciągnęła:
- To ja wychodzę na pięć minut, wracam, bo zapomniałam picia, a tu się dzieją takie rzeczy - mówiła to udając groźny ton, zupełnie jakby była swoim ojcem sprzed kilku miesięcy. Dawnym obliczem mężczyzny, który stał obok mnie, równie zmieszany sytuacją. Dopiero teraz zauważyłam, że wciąż trzyma mnie za dłoń. - To kiedy mogę spodziewać się ślubu? Muszę wcześniej kupić sukienkę! - oświadczyła śmiejąc się.
- Violu, my na razie niczego nie planujemy. Gdy będziemy coś wiedzieli, to obiecuję, że dowiesz się pierwsza - stwierdziłam i puszczając dłoń Germana i zostawiając pozostałych w osłupieniu podeszłam do lodówki.
Wyjęłam stamtąd butelkę soku pomarańczowego, którą następnie podałam siostrzenicy.
- Zdaje się, że po to wróciłaś. Teraz możecie już iść - uśmiechnęłam się i pomachałam im w geście pożegnania.
One jednak wciąż tam stały w osłupieniu. W końcu Viola zmarszczyła czoło i wypaliła:
- No nie wiem, czy mogę zostawić was tu samych - po tych słowach wybuchnęła śmiechem, pociągnęła przyjaciółkę za ramię i razem opuściły dom, nim Francesca zdążyła cokolwiek powiedzieć. Rzuciła tylko nieśmiałe "do widzenia" odwracając się na momencik.
Gdy dziewczyny opuściły pomieszczenie spojrzałam na Germana. Wiedziałam, że teraz nikt i nic nam nie przerwie. Olga i Ramallo są w podróży poślubnej, a Violetta na pikniku z przyjaciółmi.
- To na czym skończyliśmy? - szepnął German.
Przysunął się do mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
"Saber y decidir que hoy es posible hoy es posible''.
Zatraciłam się w tym pocałunku. Nie wiedziałam czy trwał sekundę, godzinę czy kilka słonecznych dni. Czas stracił znaczenie.
Gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy przypomniałam sobie o wizycie u psychologa. Spojrzałam na zegarek. Umówiona byłam za 15 minut.
- German, muszę iść...
- Ale dokąd? - spytał lekko zdumiony.
- Em... - zawahałam się. Nie wiem, czy chciałam, żeby wiedział, dokąd zamierzam się udać. - Do... lekarza...
- Coś Ci się stało? - spytał.
- Nie... To po prostu rutynowe badania - skłamałam, po czym cmoknęłam go w policzek i wyszłam z domu zostawiając go w osłupieniu.
Gdy byłam już na zewnątrz przyspieszyłam kroku. Za 10 minut miałam umówioną wizytę. U psychologa... Nie mogłam pogodzić się z tą myślą.
Kilka minut później przekroczyłam próg gabinetu, w którym umówiona byłam na wizytę. Nieśmiało weszłam do środka. Moim oczom ukazał się widok, którego się nie spodziewałam. W skórzanym fotelu siedział najprawdziwszy rockman. Miał długie, czarne włosy, które związał w koński ogon i skórzaną kurtkę. Do tego tatuaż na ręce przedstawiający płonącą gitarę. Całości dopełniała czarna koszulka z logo "AC DC". Zrozumiałam dlaczego Pablo był nim tak zachwycony.
- Dzień dobry...- wykrztusiłam.
- Hej, jestem Conrado Fidel. Ty jesteś Angie, tak? - przedstawił się. Muszę przyznać, że był całkiem przystojny.
- Tak... Przyszłam z powodu... em... koszmarów. Dręczą mnie koszmary... - wydusiłam w końcu przyglądając się dyskretnie kolczykowi lekarza. Był w kształcie... kła.
- Chcesz proszki czy naprawdę się odkoszmarzyć? - zapytał. Chyba poznał po mojej minie, że nie załapałam o co mu chodzi. - Niektórzy przychodzą tylko dla tabletek. Ale one nie usuwają przyczyny koszmarów, tylko efekt. Przyczyną może być stres, duże zmiany... i tak dalej.
- Chcę się pozbyć przyczyny i skutku - powiedziałam szybko, starając się brzmieć pewnie.
Opowiedziałam mu wszystko, o mojej siostrze, o matce, o siostrzenicy i szwagrze, a także o przyjacielu. On pokiwał głową i zamyślił się. Wreszcie popatrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami i pokiwał głową.
- Musisz szczerze porozmawiać ze wszystkimi. Zaproś matkę do domu... Koniecznie przed ślubem. Do siostry... Pisz listy. Oczywiście ich nie wysyłaj. Wkładaj je do pudełka. Zobaczysz problem sam zniknie. A co do snów... Przeżywasz podświadomy konflikt wewnętrzny. Chcesz być z ukochanym, ale podświadome poczucie winy powoduje koszmary. Nie jestem przekonany czy w wyborze kierujesz się mniejszym złem, czy większym szczęściem, ale nie potrzebujesz tabletek. Kontakt, rozmowa, zrozumienie, szczęście. Musisz porozmawiać z każdym, z kim poczujesz potrzebę... Ale się rozgadałem. Pytania? - tak zakończył swoją przemowę.
- Nie - odparłam beznamiętnie.
- W takim razie dziękuję za wizytę - posłał mi szarmancki uśmiech.
- Dziękuję. Do widzenia - wstałam z krzesła i wyszłam.
Skierowałam się do domu cały czas zastanawiając się nad słowami psychologa. Gdy doszłam na miejsce, powędrowałam do swojego pokoju, gdzie wyciągnęłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać...


Kochana siostrzyczko, 
Może to co napiszę to banał, ale bardzo mi ciebie brakuje. Twojego śmiechu, twojego pocieszenia, twojego śpiewu... Z tobą świat był inny, wszystko było oczywiste. Miałaś kochającą rodzinę: męża, córkę, matkę, tatę i mnie. Tobie przeznaczony był German, ja miałam być z Pablem i wszystko byłoby proste. Ale tak się nie stało. Odeszłaś, a ja zaczęłam żywić pewne uczucie do swojego szwagra. Zakochałam się. On, dwanaście lat po twoim wypadku, też zakochał się w innej kobiecie. We mnie. Wszyscy mówią, iż chciałabyś naszego szczęścia. Wierzę im, bo boję się co byś powiedziała o naszym związku. Może zaakceptowała byś go, a może jak matka, odtrąciłabyś nas. 

Łza skapnęła mi na papier. To ma mi pomóc? Zadręczanie się? Postanowiłam jednak pisać dalej. 

Czy ty to rozumiesz?! Pewnie tak, ty zawsze wszystko rozumiałaś. Siostro, czy już zawsze tak będzie? Czy Pablo zawsze będzie mnie kochał, a ja będę z Germanem, walcząc z wyrzutami sumienia? Po co ja to właściwie piszę? Nie odpowiesz na żadne pytanie. Już nie. Ból się tylko wzmógł. Pisanie listu jest do niczego. Ale...cieszę się z kontaktu z tobą. nawet tego wyimaginowanego. Proszę doradź mi. Kocham Germana, ale czy ta miłość jest warta cierpienia mamy, Pabla i moich ciągłych wyrzutów sumienia?

Kocham cię, moja jedyna, najdroższa siostro,
                                                                        Angie. 

Złapałam list i poczułam przemożną chęć, by go podrzeć. Zamiast tego włożyłam go do koperty i razem z nim wyszłam z sypialni. Łzy płynęły nieustającym strumieniem. Niepewnym krokiem weszłam do pokoju z pamiątkami po Marii. Wspomnienia uderzyły we mnie jak wody oceanu biją w klify. Zachwiałam się i upadłam na sofę. Odrzuciłam list w kąt i chwyciłam kurczowo fotografie przedstawiającą Marię, Violę i Germana. Byli tacy szczęśliwi. Zasnęłam, przyciskając zdjęcie do twarzy.   
________________________________________
Podobało się? :)
Oby chociaż troszkę. 
Enviar muchos besitos. ♥
J & B

PS. Kolejny rozdział nie pojawi się jutro, lecz w dość dalekiej przyszłości. Więcej informacji w notce, którą wkleję za chwilę. Oddana wam - Julia. ♥

19 komentarzy:

  1. cudowny rozdział <33
    boskie Germangie psycholog też fajny ;d
    a już myślałam że do czegoś dojdzie w tej kuchni :D
    na koniec trochę smutno :c
    mam nadzieje ze się wszystko wyjaśni
    czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny, ale świetny rozdział! :-)
    Tak strasznie żal mi Angie. Ja nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu... Pięknie opisujecie to co ona czuje.
    Czekam na notkę z informacją odnośnie następnego rozdziału.

    ~Ans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Cieszę się, że się podobało. :)

      Usuń
  3. Jejku tak bardzo się wzruszyłam ^^ :*) <3
    Ale potem zaczęłam płakać prawdziwymi łzami jak zobaczyłam napis że " rozdział nie pojawi się jutro tylko w dalekiej przyszłość .. " !! Nie wyrabiam !! ;o
    CZEKAM NA NOTKE <3 !
    PS : świetny ,wzruszający mnie rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Naprawdę płakałaś? :o Niesamowite, że blog wzbudza aż takie emocje. Chociaż pewnie powinnyśmy być z siebie dumne...

      Usuń
  4. Piękny rozdział. Ans ma rację naprawdę dobrze wczuwacie się w uczucia Angie. Czasem mam wrażenie jakbyście siedziały w jej głowie. Ojej jak to nie będzie rozdziałów? :( Szkoda wielka. Czekam na notkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Niestety nie będzie. Notka czeka. :P

      Usuń
  5. nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee nie będzie rozdziału... to tortury genialny rozdział czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie cudeńko <3 Szkoda, że przerwa w notkach ;)) No ale każdy ma wakacje :D Jedyne co, to, że od dzisiaj nowe odc. Violetty ;)) Czekam na next <3

    Dream

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej ale piękny list ;,)
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział!Wzruszający i piękny..
    Czekam na kolejny ; )

    Kaa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny ♥♥♥
    Viola najlepsza ;)
    czekam na next ;***

    zapraszam do mnie tomas-y-viola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super !
    Nie mogę się doczekać nexta !

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział piękny <3
    Końcówka śliczna i wzruszająca naprawdę. Mi też łza spłynęła po policzku :(
    Angie tak tęskni za siostrą...
    Ale dane jest jej być z Germanem. Oby pozbyła się wyrzutów sumienia i tych koszmarów.

    A teraz pytanie do was.
    Dlaczego piszecie Angie Saramego ? Przecież ona ma na nazwisko Carrara i nawet jest to potwierdzone........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      No oby! :3

      Mimo wszystko wolimy zostać przy Saramego. :)

      Usuń