sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 64

Rozdział 64.

Weszłam do mojego pokoju i zabarykadowałam się w środku. Usiadłam na łóżku. Towarzyszyło mi tylko jedno uczucie - żałosna bezsilność. 

"Ja wiem, że ona ma 87 lat, ale to nie znaczy, że może mnie w kółko obrażać." - myślałam. Czułam się sponiewierana, nic nie warta... - "Nie. Nie ma mowy. Nie pozwolę jej zniszczyć naszych świąt. Ale co ja mogę zrobić w tej sytuacji? Nie mogę jej odwarknąć, a znoszenie tego w milczeniu jest jeszcze gorsze..."
W końcu postanowiłam, że postaram się być twarda. Opadłam na poduszki i chwyciłam z szafki nocnej jakąś książkę. Zaczęłam ją wertować, jednak ciężko było mi się skupić. Ponure myśli wciąż powracały. W dodatku wciąż czułam dziwne kłucie w plecach, w miejscu gdzie Brunhilda wbiła mi swój chudy palec.
W pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że czytam jedną linijkę trzeci raz. Dałam za wygraną. Odłożyłam książkę na miejsce i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam drzwi prowadzące na niewielki balkon. Rozejrzałam się. Słońce dość nieudolnie próbowało przebić się przez chmury. Z tej wysokości widziałam również znajdujący się niedaleko plac zabaw. Uśmiechnęłam się widząc roześmiane dzieci. Opuściłam wzrok, spoglądając na podwórze domu Castillo. Widok, który zobaczyłam sprawił, że wreszcie się uśmiechnęłam. German wysiadł właśnie z samochodu i ciągnął za sobą spore drzewko iglaste. Obserwowałam go w milczeniu. Dopiero po chwili straciłam go z oczu. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. 
Znów ucieszył mnie widok rozgrywającej się tam sceny. German i Violetta stali nad choinką, szczelnie otuloną plastikową siatką. Córka pana domu bezskutecznie próbowała przebić opakowanie paznokciami. Uśmiechnęłam się do siebie, pomknęłam do mojego pokoju, aby po chwili wrócić z parą czerwonych nożyczek. 
Odsunęłam siostrzenicę od drzewka i delikatnie rozcięłam siateczkę. Mój narzeczony ustawił choinkę w pozycji pionowej, po czym czule ucałował mój rumiany policzek. Violetta zachichotała i oznajmiła, że pójdzie po ozdoby świąteczne - tylko ona wiedziała, co gdzie znajduje się w tym domu. Tym samym zostawiła mnie samą z narzeczonym. 
Mężczyzna uchwycił moją dłoń i przysunął się. Nasze usta połączyły się w geście namiętnego pocałunku. 
"Si crees que sí no puedes fallar, será tu sueño hecho realidad..."
Zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Oddałam mu pocałunek z taką czułością, na jaką tylko było mnie stać. Jedną ręką wciąż trzymał moją dłoń, drugą zaś błądził między moimi niesfornymi lokami. Czułam go całą sobą...
Z letargu po raz kolejny wyrwało nas chrząknięcie. Obawiałam się najmniej odpowiedniej osoby. Szybko odkleiłam się od Germana i spojrzałam w tamtą stronę. Z ulgą stwierdziłam, że to tylko Violetta, która swoją drogą genialnie naśladowała wyniosłe chrząknięcia Brunhildy. 
- Dosyć już tego - zaśmiała się, trzymając w rękach trzy spore pudełka, ustawione jedno na drugim. - Bierzemy się do pracy - zarządziła.
Po odpowiednim za instruowaniu nas, co i jak zabraliśmy się do strojenia drzewka. Ozdoby były naprawdę imponujące. W jednym pudełku znajdowały się różnokolorowe bombki, w drugim zaś lampki, natomiast trzecie wypełnione było błyszczącymi łańcuchami i wstążeczkami. 
Gdy obwiesiliśmy lampkami choinkę przyglądaliśmy się z zadowoleniem efektowi naszej pracy.
- Nie, nie, nie. Wszystko jest źle - usłyszeliśmy wyniosły jazgot za naszymi plecami. - Ubraliście to biedne drzewko tak, że wygląda na grubsze niż Angie - ciągnęła, jakby nie wiedziała, że wszystko słyszę. 
Zdenerwowałam się, ale milczałam. Nagle poczułam, jak czyjeś palce delikatnie chwytają moją dłoń. To był German. Złość się ze mnie ulotniła, a słowa jego babci poszły w zapomnienie.
 - Babciu! Nie możesz obrażać Angie! Wkrótce Boże Narodzenie, więc spróbujcie się pojednać, podać sobie dłoń, przerwać... - podniosłą przemowę Germana przerwał śmiech Brunhildy.
Śmiała się w odpowiedni dla siebie, cyniczny i diaboliczny sposób. Najdziwniejsze jednak było to, że ten śmiech był ładny. Nie mogłam uwierzyć, iż z tych sarkastycznie wykrzywionych warg spływa ten dźwięk.
 - Czy ty naprawdę myślisz, że dla mnie ma znaczenie czy są akurat święta, czy nie, Germanku? - w oczach znienawidzonej kobiety pojawiły się ogniki, ale nie wiedziałam co one oznaczają. - Mam zresztą powody, aby nienawidzić tej... komarzycy!
Po tych słowach odwróciła się i wyszła, obrzucając choinkę spojrzeniem typu "A ty nie jesteś lepsza!". Zniechęceni zaczęliśmy wieszać bombki. Niektóre były ręcznie wykonane przez Marię. Na pomarańczowej wykaligrafowała "Angie", na zielonej "German", a na różowej "Violetta". Nagle, na dnie pudełka dostrzegłam czarną bombkę z nabazgranym napisem "Brunhilda". Chyba moja siostra też jej nie lubiła. Ale o co jej chodziło, gdy mówiła, że ma powód, by mnie nienawidzić? Podzieliłam się spostrzeżeniami z narzeczonym. Odszepnął, że z nią porozmawia. 
Wtem drzwi otworzyły się z hukiem. Stali w nich Olga z mężem. Mężczyzna miał minę spokojną, ale radosną. Kobieta zaś rzuciła się żeby nas uściskać.
- Byliśmy... wspaniale... Ramallo... Ja gotuję... hotel... - wyłapywałam pojedyncze wyrazy z potoku słów, którym zalała nas Olga. 
Wysłuchaliśmy jej historii w całości, rzucając tylko Ramallo błagające spojrzenie. 
- Kochanie, może chodźmy odpocząć i pozwólmy im udekorować to piękne drzewko - powiedział, a my parsknęliśmy śmiechem, słysząc ton jakim powiedział "kochanie". 
- Dobrze, Ramusiu! Chodźmy! - zawołała gosposia i wyszli, a nasza trójka dalej śmiała się w najlepsze.
- Tatuleńku, udekorujmy to piękne drzewko - Violetta uśmiechnęła się do mnie łobuzersko.
- O tak! Germaneczku, wracajmy do pracy! - podjęłam grę. 
Mężczyzna spojrzał na nas i parskając znowu śmiechem upuścił bombkę w kolorze akwamaryny. 
- I kto to teraz posprząta? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź zaczęłam zbierać resztki ozdoby. 
Po kilku minutach podłoga była czysta, a ja miałam plaster na palcu wskazującym. 
"Najpierw głowa, teraz palec. Ja to mam szczęście!" - pomyślałam, wieszając malachitową ozdobę, w kształcie sań. 
Po kilku minutach choinka uginała się już pod ciężarem mnóstwa różnokolorowych ozdób. Violetta gdzieś się ulotniła. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem. German patrzył mi w oczy i delikatnie się uśmiechał. Uniosłam lekko kąciki ust i zaczęłam tonąć w głębi jego czekoladowych oczach...
- Em... Przepraszam bardzo, że państwu przeszkadzam. Ale... 
Zadrżałam lekko, ale szybko się opanowałam. Odwróciłam się w stronę głosu. Stała tam Olga, a obok niej uśmiechnięta od ucha do ucha Violetta.
- Tak. Em... Panie German, chciałam zapytać czy moi siostrzeńcy mogliby nas odwiedzić? - spytała gosposia. - Mają po 8 lat.
Pan domu spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się i bez zastanowienia pokiwałam twierdząco głową. Miło było wiedzieć, że liczy się z moim zdaniem.
- Oczywiście, Olgo - powiedział w końcu mój narzeczony.
- Uwielbiam dzieci - zaśmiałam się.
- Ooo, no tak. Oczywiście. Ja wiem, że oboje z tatą uwielbiacie dzieci... - odezwała się Viola.
Wyczułam w jej głosie słabo skrywaną aluzję. Wybuchnęłam śmiechem w tym samym momencie co mój narzeczony.
________________________________________
Jak Wam się podobało? :>
Czy rzeczywiście ma swoje "powody" aby nienawidzić Angie?
Jak wrażenia po wczorajszej rzeźni w serialu? (German wywalający Angie z domu...).
Abrazos calidos. ♥
J & B

PS. Zapraszam na nowe opowiadanie. Link :)

31 komentarzy:

  1. Angie i German ♥
    czekam na next :)

    zapraszam do mnie
    http://magicznaprzyjazniludmiivioli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super jak zawsze <33
    eh ta Brunia :/
    no ciekawa jestem czys ię wygada jaki ma powód do nienawiści
    dodajcie szybko next :D
    lecę czytać opowiadanie na twoim drugim blogu, Julia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Leć, miłego czytania. :>
      Następny rozdział już wkrótce. :)

      Usuń
  3. Rozdział jest genialny, z resztą jak każdy wasz. :)
    Hehe Olga i Ramallo wracający z podróży poślubnej. I Brunhilda. Co za kobieta. Ale oczywiście także Germangie. Mam nadzieję, szybko dodacie kolejny.
    W Violettcie dobrze powiedziane - "rzeźnia". Ryczałam jak bóbr gdy German mówił "nie wiedziałem w kim się zakochuje" albo "w końcowym rachunku to niczego nie zmienia". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Cieszymy się, że się podobał. Muszę przyznać, że też płakałam. :x Cóż.

      Usuń
  4. Ja na miejscu Angie bym zrównała Brunie z ziemią. xD Tak mi łatwo puszczają nerwy. Opłacało się czekać ! Rozdział genialny jak zawsze !
    Co do wczorajszego odcinka. Ryczałam jak bóbr...
    PS. Kiedy ruszycie "pełną parą" ?
    Zapraszam do nas ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Zobaczymy, na razie jest ciężko. W dalszym ciągu nie mam Federica (tj. mojego laptopa), B. również ma problemy techniczne, so... :x

      Usuń
  5. super ciekawe czy ma te powody co angie jej zrobiła ??

    czekam z niecierpliwością na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem strasznie ciekawa jakie powody ma Bruhilda aby nienawidzić Angie.
    Z niecierpliwością czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny,genialny,rewelacyjny!
    Mimo Brunhildy i jej kąśliwych uwag,na prawdę ciepły i przyjemny..
    Kompletne przeciwieństwo wczorajszego odcinka "Violetty".Muszę przyznać,że oglądając go,pociekły łzy..Te spojrzenia Angie i Germana..Jego słowa..Jejku..No,ale spróbujmy go zrozumieć-zakochał się pierwszy raz od ponad 10 lat,uczucie rozkwita,a tu nagle,dowiaduje się,że ukochana osoba jest z jego rodziny..Nie!Jednak nie!Ostatecznie nic go nie usprawiedliwia..
    Tak,czy tak,rozdział bardzo fajny.Teraz będziecie już dodawać posty regularnie?
    Zapraszam na swojego drugiego bloga,gdzie rozkminiam Germiego..Ta..Po wczorajszym,chciałam go zabić,ale wtedy musiałabym skończyć pisać..Och,przepraszam za zanudzanie. ;) http://oczamigermancastillo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Z dodawaniem postów nic nie jest jeszcze pewne. Problemy techniczne. :x Od przyszłego tygodnia może coś się zmieni.
      No niestety odcinek mega smutny. :<
      Czytałam rozdział "u Germana" super :D

      Usuń
  8. Zapraszam do siebie na bloga www.forget-forever-the-destiny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super.. Moje wrażenie, po wczorajszym odcinku rozpacz.. Było to przykre.. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. genialny ;***
    możliwe, że Bruhlinda ma powody ;)
    śmiałam się w tym samych momentach co oni ;)
    czekam na next <333

    co do odcinka smutam ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Może i ma. :D Fajnie, że się podobało. :)

      Usuń
  11. Świetnie piszesz, najlepsza końcówka kiedy stali przytulenii.... Wspaniałe. Czekam z niecierpliwością na następną ;-) Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Czemu ma mieć swoje powody? Ma jakieś? Żadne nie przychodzą mi do głowy :(
    Genialny rozdział! Świetne opisy <3
    chcecie być informowane o nowych rozdziałach na moim blogu? Zapiszcie się do zakładki "informowani"! :)
    Zapraszam na 51 rozdział na moim blogu:
    http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      A może jednak ma, hue hue. :D
      Wszystko niedługo się wyjaśni. :>
      Zaraz lecę czytać Twój rozdział. ^^

      Usuń
  13. Jestem bardzo ciekawa tych powodów ;>
    Jakoś w serialu Germangie nie przypadli mi do gustu ale w waszym opowiadaniu ich uwielbiam ;)
    Świetny rozdział ;) Czekam na następny ;)
    Piszecie naprawde wspaniale ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do mnie http://violetta-superdziewczyna.blogspot.com/
    P.s super blog!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń