niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 62

Rozdział 62.

Tą starszą panią była oczywiście Brunhilda. Weszłam władczym krokiem i obrzuciła mnie pełnym jadu spojrzeniem.
- Germanku! Mówiłam ci, żebyś się jej pozbył! - mówiła jakby nie zauważyła, że stoję obok. Zaraz jednak sobie o mnie przypomniała. - Utyłaś! Ja, sześćdziesiąt lat temu byłam szczupłą, pełną gracji baletnicą, a nie hipopotamicą!
"Chyba jednak wolałam, jak mnie nie dostrzegała." - pomyślałam.
- Miło mi panią znowu widzieć - odrzekłam, skupiając całą siłę woli, aby nie dodać nic złośliwego.
- Zanieś torbę do mojego pokoju! Ale tym razem jej nie upuść! Mam tam rzeczy. Ale w przeciwieństwie do Twoich, moje rzeczy to cenne rzeczy, więc masz uważać! - wycharczała i rzuciła torbę w moją stronę. Na szczęście udało mi się złapać.
Nagle dostrzegłam kontem oka jak Violetta przytula Leona. Oni jeszcze nie wiedzą...
- No idź zanieś! I czemu masz czepek na głowie? German nie wytrzymał i w końcu ci przyłożył? Chyba trochę za słabo, lecz dobre i to... - ostatnie zdanie wysyczała w moją stronę tak jadowicie, że powinnam umrzeć na miejscu. 
Nic takiego się jednak wydarzyło, więc staruszka pogłaskała German po głowie i wkroczyła do salonu. Pan domu wziął ode mnie walizkę i zaniósł ją do pokoju gościnnego, a ja stałam się świadkiem kolejnego ataku tego diabła w tweedowej sukience.
- Co tu się wyprawia? Proszę się odsunąć od mojej Valentinki! Po przebywała trochę z tą łajdaczką i już ją naśladuje! Ha! - krzyknęła, a Leon i Viola odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Dzień dobry, proszę pani. My... To jest przyjęcie z okazji pani przyjazdu! - wykrztusił Federico zachowując trzeźwu umysł.
- Naprawdę? Dziękuję drogie dzieci! Ale wiesz, że wyglądasz jak fretka?!
- Tak mnie wyposażyła natura. Mówi się trudno i świętuje dalej! - zastanawiałam się czy jemu jest coś w stanie zepsuć humor.
- O! Naćpana konica i szczurzyca też przyszły! I ściągnęłaś murzyna! I krasnoluda! I...- jej spojrzenie powinno sparaliżować Leona i Tomasa. - ...Dwóch niedorobionych baranów!
Kolejno wymieniane osoby, z wyjątkiem Leona, wychodziły z sali żegnając się z Violettą i patrząc z nienawiścią na tę podłą istotę. Pewnie nasłuchali się historii o Brunhildzie od obrażonych ostatnio. Niestety tyrada trwała dalej.
 - O, a ty wyglądasz jak Darth Vajder! Czy jak mu tam było. Tylko bez maski! - Braco powiedział coś po rosyjsku i wyszedł a za nim wszyscy pozostali goście, nie czekając na swoją kolej. - No i gdzie oni idą? Nie zrozumiem tej młodzieży! Przecież to moje przyjęcie!
Westchnęłam, bo świadoma, iż skończyły jej się ofiary, wróci do ataku na mnie.
- Ej ty! Zrób coś z tym turbanem i włącz coś normalnego, a nie te okropne dudnienie! No rusz się i włącz Vivaldiego! - miałam rację.
Powlokłam się w stronę wieży i wybrałam jedną z płyt Germana. Salon wypełnił się dźwiękami muzyki klasycznej, a monster robił wykład Violetcie na temat zachowania w towarzystwie i uważania na "niektóre kobiety". Mówiąc to oczywiście spojrzała znacząco na mnie. Westchnęłam i mówiąc ciche "przepraszam", poszłam na górę. Tam, zdesperowana zaczęłam układać alfabetycznie książki na regale. Miałam nadzieję, iż w ten sposób zapomnę o naszym gościu. Poddałam się przy "W". Usiadłam na łóżku i zaczęłam tępo wpatrywać się w sufit. Uratowała mnie kolacja.

Przy stole panowała niemal namacalna cisza. German starał się nie urazić starszej pani, a Viola była wściekła za zniszczenie zabawy. Na szczęście pan domu przyrządził posiłek. Gdybym ja to zrobiła, to monster by chyba wybuchł od nadmiaru szyderstw. 

- Dlaczego, kotku, Ty zrobiłeś kolację, a nie ta twoja... - Brunhilda obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem. - ... szympansica?
- Czy ta jędza kiedykolwiek da mi spokój?! - pomyślałam. Wszyscy spojrzeli na mnie zdumieni. Violetta zaczęła się śmiać, krztusząc się. Czy ja to powiedziałam na głos? 
- Nie, "ta jędza" nie da ci spokoju. Taka sucha karpia jak ty, powinna o tym pamiętać - wysyczała w moją stronę potwora. 
Następnie wbiła widelec w kawałek pomidora z takim wyrazem twarzy jakby wbijała go we mnie. Szybko zakończyłam posiłek i pobiegłam do swojej sypialni. 

"Obraziłam Brunhildę, obraziłam ją..." - Ta myśl powracała jak natrętna mucha. 
- "No hay mejores, ni peores. Solo amor, amor, amor y mil canciones. Oh..." - zaczęłam podśpiewywać, pierwszy raz w życiu wątpiąc w sens swoich słów. 
- Dlaczego ona mnie tak traktuje? Coś ze mną nie tak? - zapytałam swoją poduszkę. 

- Wszystko z tobą w porządku, Angie. Ona wszystkich obraża. - Violetta niepostrzeżenie wsunęła się do pokoju.
Wytarłam ukradkiem łzę, która zaczęła spływać po moim policzku. Dziewczyna ją jednak zauważyła. 
- Szkoda łez! Znasz ją. Za to mogę ci powiedzieć coś, co cię rozbawi! Wiesz, że Ludmiła znaczy "miła ludziom"?
Zachichotałam. Zaraz jednak powróciło przygnębienie. 
- I pamiętaj, iż będzie musiała cię zaakceptować, gdy wyjdziesz za tatę! - Zawołała wychodząc. Dlaczego tak naciska na nasz ślub... A może ona chce mieć rodzeństwo? Chciałabym zostać kiedyś matką, ale... Co na to German? Pewnie się zgodzi... Nie wiadomo kiedy zasnęłam, cały czas siedząc na podłodze koło łóżka i ściskając poduszkę.

                                                                                                                    
Udało się, ale nie obiecuję, że rozdziały będą regularnie. Wiem, że słabe riposty, ale pomysły mi wyparowały. Wszystko przez zacieszanie się z tego, co się dzieje w serialu.
No hay saludos idea. ♥
J & B

4 komentarze:

  1. KOCHAM ♥♥♥♥
    oj ta Bruhlinda ;D
    czekam na next ;***

    zapraszam do mnie tomas-yviola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super...Czekam na NEXT:)
    Zapraszam do mnie:
    http://violainnahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń