poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 50

Rozdział 50. 

Przebudziłam się i uchyliłam oczy. Poczułam, że ktoś bawi się moimi włosami. To German, wstał i już ubrany siedział na brzegu łóżka i przypatrywał mi się, a jego dłoń błądziła po moich lokach.

Uniosłam się lekko i ziewnęłam przyjmując pozycję siedzącą. Mężczyzna wykorzystał moje zaspanie, jedną ręką chwycił mnie w talii, drugą zaś ujął mój podbródek i zbliżył swoją twarz do mojej, a nasze usta napotkały się. Odrobinę zaskoczona tym powitaniem przymknęłam oczy, oparłam dłoń na jego ramieniu i odwzajemniłam pocałunek. Uwielbiałam to. To było takie przyjemne uczucie, którego nie chciałam przerywać. Po chwili jednak oderwaliśmy się od siebie i wymieniliśmy uśmiechy.
- Lubię gdy jesteś szczęśliwa, kochanie - wyszeptał głaszcząc mnie po policzku, po czym odprowadził mnie do mojego pokoju. 
Ubierając się nawiedziło mnie wspomnienie mojego snu... Sceny przypominały mi się jedna po drugiej... W tym śnie miałam urodziny... Zerknęłam w stronę kalendarza.
"Nie... Do moich urodzin jeszcze daleko" - pomyślałam.
Szybko wyrzuciłam z głowy ponure myśli i zeszłam na śniadanie. Poranek minął jak zwykle, chociaż dzisiaj bułeczki były jakby bardziej puszyste, a kawa delikatniejsza. Czyżby Olga i Ramallo się pogodzili? Spojrzałam w ich stronę. Siedzieli obok siebie i trzymając się za ręce delektowali się sałatką owocową. Uśmiechnęłam się i przeniosłam spojrzenie na moją siostrzenicę. Była jakaś... smutna, zamyślona. Zastanawiałam się co mogło być przyczyną jej podłego nastroju.
Moje podejrzenia potwierdziły się w drodze do studia. Violetta była markotna, niezbyt chętna do rozmowy. Nie chciała powiedzieć mi jednak, co ją gryzie.
Gdy dotarłyśmy na miejsce powędrowała do swoich przyjaciółek, a ja jak codzień ruszyłam do pokoju nauczycielskiego. Zastałam w nim codzienną wrzawę, nerwową wymianę zdań. Gregorio i Pablo jak zwykle o coś się spierali, a Beto bezradnie próbował ostudzić ich zapał. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Ąszi, Anżi! Ty też masz do mnie jakieś pretensje? Co knujecie? Jak zawsze wszyscy przeciwko mnie! - podenerwowany mężczyzna obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia trzaskając przy tym głośno drzwiami.
- Ten Gregorio zaczyna mnie doprowadzać do szału. Wszędzie widzi spisek przeciwko niemu - westchnął Pablo.
- Nie przejmuj się - uspokoiłam przyjaciela.
- Tak, nie martw się nim. On nie dorasta Ci do pięt - z wnętrza pokoju nauczycielskiego wyłoniła się Jackie. - Napijesz się kawy, Pablo?
Pablo pokiwał twierdząco głową i opadł na krzesło. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i zabrała się za przygotowywanie napoju.
- Ja już pójdę. Nie będę wam przeszkadzać - wycedziłam i lekko podenerwowana wyszłam z pokoju nauczycielskiego. Poczułam takie dziwne ukłucie na wspomnienie Jackie proponującej Pablo kawę. Czy to zazdrość?
"Nie, nie. Pablo jest tylko moim przyjacielem" - pomyślałam natychmiast.
- Najpierw ten sen, a teraz to... Zaczynam wariować - stwierdziłam i poszłam na lekcje.
Otworzyłam drzwi klasy. W środku zastałam czekających na rozpoczęcie zajęć uczniów.
Lekcja przebiegała jak zawsze. Po kilkunastominutowej rozgrzewce strun głosowych wywoływałam na środek pary, w których uczniowie mieli śpiewać duety. Jako pierwszy wystąpił Tomas, a wraz z nim Ludmiła, która domagała się gromkich braw po swoim wystąpieniu. Następnie zaśpiewało jeszcze kilka par aż przyszedł wreszcie czas na Violettę i Leona. Wykonali "Voy por ti". Wyszło im to dość ładnie i czysto, jednak nie czuć było między nimi takiego porozumienia, jak zazwyczaj. Nie patrzyli na siebie, wręcz unikali swoich spojrzeń. Mimo wszystko pozostali nagrodzeni szczerymi brawami.
- Buuu! - krzyczała Ludmiła. - Mi się totalnie nie podobało!
- Ludmiła, nie psuj naszego występu, bo jesteś zazdrosna! - wykrzyczała w jej stronę moja siostrzenica.
- Violetta, nie przesadzaj - jej chłopak próbował ją uspokoić, ona jednak źle zinterpretowała jego intencje.
- Jak możesz stawać po jej stronie, Leon? - w oczach dziewczyny zaczęły pojawiać się łzy.
- Nie stoję po jej stronie. Ja po prostu...
- Wiesz co, nic już nie mów - zawołała Viola i wybiegła z klasy.
Na próżno za nią wołałam. Oznajmiłam pozostałym, że lekcja dobiegła końca i ruszyłam w pogoń za siostrzenicą. Dogoniłam ją dopiero przed drzwiami domu.
- Violu, zaczekaj! Violu! - dziewczyna nie reagowała jednak.
Ignorując także pozostałych domowników pobiegła na górę i zamknęła się w swoim pokoju. Pozwoliłam jej przez kilka minut pobyć samej, a następnie zapukałam do drzwi.
- Violu mogę wejść? - spytałam.
Nie doczekałam się odpowiedzi, więc uchyliłam drzwi. Moja siostrzenica leżała na łóżku. Twarz miała ukrytą w poduszce i cicho szlochała. 
- Nie płacz, Violu, proszę - szeptałam jej do ucha głaskając ją delikatnie po głowie.
Dziewczyna uniosła się i rzuciła mi w objęcia. Przytuliłam ją i starałam się uspokoić. Gdy szloch trochę ucichł zaczęła wyrzucać swoje żale.
- Och, Angie! Jest mi tak smutno z powodu Leona - łkała. - Pokłóciliśmy się, a teraz... teraz on stanął po stronie Lu-Ludmiły - wykrztusiła i znów zaniosła się płaczem.
- Violu, proszę nie płacz. Posłuchaj, nie martw się z Leonem na pewno niedługo dojdziecie do porozumienia. A dzisiaj... wydaje mi się, że Leon po prostu nie chciał, żebyś zaogniała sprzeczkę. Przecież wiesz jaka jest Ludmiła. Posłuchaj, Leon bardzo Cię kocha. Nie martw się niedługo znów będziecie taką piękną parą jak dawniej.
- N-naprawdę? - spytała patrząc na mnie. Robiło mi się tak smutno, gdy widziałam jej zapłakane oczy. Podtrzymywał mnie jednak na duchu dostrzegalny w nich błysk nadziei.
- Oczywiście - cmoknęłam ją w czoło. - Na pewno niedługo się pogodzicie. I nie płacz już. Gdybyś czegoś potrzebowała to mnie zawołaj.
Wyszłam z pokoju uśmiechając się do niej porozumiewawczo.
Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni po szklankę wody. Napiłam się i w tym momencie usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi. Pomknęłam w ich kierunku i otworzyłam. Zobaczyłam Leona z bukietem białych chryzantem. Ten widok odrobinę mnie zdziwił. Te kwiaty raczej nadawały się na cmentarz...
- Dzień dobry, Angie - przywitał się młodzieniec. - Czy zastałem Violę? Pokłóciliśmy się i chciałem ją przeprosić. 
- Dzień dobry, Leonie. Tak, Viola jest u siebie w pokoju. Wejdź, proszę.
Chłopak wszedł do środka pewnym krokiem. Zauważyłam, jak z gabinetu wychyla się German. Spojrzałam na niego i wywróciłam oczami.
- Angie, co myślisz o tych kwiatach? - spytał Leon wskazując na chryzantemy.
- Em... Są... No wiesz... Ładne... Ale jakby... - wykrztusiłam siląc się na uprzejmy ton.
- Tak, wiem, że są do bani. Ale nie było innych w kwiaciarni, a ja muszę przeprosić Violę...
- Nie martw się, na pewno doceni ten miły gest - stwierdziłam uśmiechając się lekko. - Pędź do niej.
Chłopak poszedł za moją radą i po chwili zniknął już gdzieś na górze. Westchnęłam. Nagle poczułam, jak czyjeś ręce chwytają mnie w talii. To już nie pierwszy raz, ale po raz kolejny się zaniepokoiłam. Z ulgą stwierdziłam, że to tylko German. Cmoknął mnie w policzek, ale sprawiał wrażenie lekko podenerwowanego.
- Coś się stało? - spytałam, mimo iż domyślałam się, o co chodzi.
- No wiesz... Do Violetty przyszedł ten cały Leon.
- Myślałam, że go lubisz. 
- No niby tak, ale...
- Daj spokój - szepnęłam mu do ucha cmoknęłam go kilka razy w policzek, na co on uśmiechnął się do mnie promiennie. - Może pójdziemy na spacer?
- Z Tobą bardzo chętnie, ale myślisz, że możemy zostawić ich samych?
- Spokojnie, Leon to dobry chłopak. Nie przejmuj się.
- W takim razie nie mam nic przeciwko. Chodźmy.
Narzeczony chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z domu. Szliśmy rozmawiając, śmiejąc się i nie oglądając za siebie. Po jakimś czasie dotarliśmy na dziecięcy plac zabaw. Usiedliśmy na ławce chwilę patrząc na roześmiane dzieci. 
- Zobacz, jedna huśtawka jest wolna - szepnął mi German do ucha.
- Chyba żartujesz.
Ale mężczyzna wstał już z ławki i pociągnął mnie w stronę huśtawki. Była mała, jednoosobowa, dziecięca huśtawka. German zajął na niej miejsce z trudem się mieszcząc. Poprosił, abym usiadła mu na kolanach. Uniosłam brwi i zaczęłam się śmiać. Jednak uległam w końcu jego namowom. Po chwili huśtaliśmy się razem, chociaż robiliśmy to z pewnym trudem. W dodatku huśtawka zaczęła niebezpiecznie piszczeć. Zrezygnowaliśmy więc z tej zabawy. Zwolniły się natomiast miejsca na innej huśtawce. Była to dwuosobowa waga. Zajęłam miejsce po jednej stronie, a mój ukochany po drugiej. Z trudem odpychaliśmy się od ziemi. German był ode mnie znacznie cięższy, więc jego strona przeważała. Przez większość czasu ja znajdywałam się w powietrzu. Wiatr rozwiewał mi włosy. Śmiałam się czując jakbym znów miałam 10 lat. W tej chwili byłam wolnym, beztroskim dzieckiem.
Nagle usłyszałam głośne chrząknięcie. Otworzyłam oczy, które do tej pory pozostawały przymknięte. Zobaczyłam podążających ku nam dwóch funkcjonariuszy policji. 
- Patrz, stary, a jednak to prawda... - zaczął niższy przyglądając się nam z zaciekawieniem, jednak jego towarzysz uciszył go jednym ruchem ręki.
Uśmiech w jednej chwili znikł z mojej twarzy. Z trudem zsunęłam się z huśtawki. 
- Czy mogą mi państwo wytłumaczyć, co właśnie państwo robili? - zwrócił się do nas wyższy mężczyzna.
- No my właśnie... - zaczęłam, ale nie pozwolił mi dokończyć.
- Dlaczego straszą państwo dzieci?
- Przecież my wcale... - tym razem odezwał się German, ale jemu również przerwano.
- To jest plac zabaw DLA DZIECI, więc proszę nie robić tego więcej, bo będą mieć państwo poważne kłopoty. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno - zakończył agresywnym tonem i odszedł zostawiając nas w osłupieniu.
- Stary, to jakieś świry. Żeby dorosły facet bujał się z żonką na huśtawce dla dzieci. A swoją drogą była całkiem niezła... - dotarł nas jeszcze głos jednego z funkcjonariuszy.
Mój narzeczony już chciał ich dogonić, ale przytrzymałam go za rękę gasząc jego wojowniczy temperament.
- Daj spokój - szepnęłam. - Nie warto. Chodźmy stąd.
Mężczyzna westchnął, ale objął mnie i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Szliśmy powoli jedną z parkowych alejek. Nagle, na jednej z ławek zobaczyliśmy Violettę i Leona całujących się namiętnie. 
"Dlaczego zmienili ubrania...?" - pomyślałam. 
W tym momencie spostrzegłam, że German biegnie w stronę pary rozwścieczony. 
- CO WY SOBIE WYOBRAŻACIE?! KTO WAM POZWOLIŁ WYJŚĆ Z DOMU?! - krzyczał ściągając na siebie zdumione spojrzenia przechodniów. 
- To nie najlepszy... - bezskutecznie starałam się go powstrzymać. 
Doskoczył do zakochanych i oderwał ich od siebie. Mężczyzna z ławki wstał. Był o wiele wyższy od Leona i miał zupełnie inną twarz.
- Możemy wiedzieć o co panu chodzi?! - zawołał. 
W międzyczasie kobieta, która okazała się być przynajmniej 10 lat starsza od mojej siostrzenicy, minęła nas i ruszyła w stronę placu zabaw. 
- Ja... Bardzo przepraszam... Bo córka... Chłopak... - jąkał się German.
- Co mnie obchodzi pańska córka?! Co pan sobie wyobraża?! - oponent mojego ukochanego zrobił się czerwony.
Odwróciłam się i jęknęłam. Kobieta wracała z poznanymi przed chwilą policjantami. 
- To oni, panie władzo! - wołała, wymachując ręką w naszym kierunku.
- Znowu oni! Taka podstawa jest nie do przyjęcia! Pójdą państwo z nami - niższy funkcjonariusz przyglądał się nam groźnie spod krzaczastych brwi.
- Nigdzie z nikim nie idę! - twarz mojego ukochanego dorównywała kolorowi twarzy nieznajomego.
Wyższy policjant bezceremonialnie założył mu kajdanki, a niższy popchnął mnie w stronę radiowozu. 
- Proszę delikatniej z moją narzeczoną! - wtrącił się German wyrywając się.

Pół godziny później byliśmy już na posterunku. 
- Mamy prawo do telefonu... - zaczęłam.
- Taaak, aaale teeeraz kooomisariat jeeest nieeeczynny. Zaaadzwonicie raaano - powiedział policjant, nieznośnie przeciągając każdy wyraz. Następnie zamknął nas w celi numer 52.
- Nie chce mi się wierzyć, jak ten bałwan mógł nas tu zamknąć.
German był bardzo rozeźlony. Chodził w kółko po celi i mruczał coś pod nosem. Ja natomiast siedziałam na podłodze z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie chciało mi się wierzyć, że trafiliśmy do aresztu za taką głupotę.
_________________________________________
Jak wam się podobało? ;)
Germangie w pudle i Leon z chryzantemami. :D
Dulces besitos. ♥
J & B
PS. Dziś już 50 rozdział! Jesteśmy szczęśliwe z tego, że od 50 rozdziałów mamy wspaniałych czytelników. Dziękujemy za wszystkie komentarze i... do jutra :D Dziękujemy również za 20 tysięcy wyświetleń. :)
PS2. Nie udało wam się rozszyfrywać drugiego parringu. Otóż Jorganna to połączenie Jorge Blanco i Evanny Lynch. :)

28 komentarzy:

  1. Hahaha Germangie w więzieniu... Już sobie ich wyobrażam hahaha!
    Rozdział super! Oby Leonetta się pogodziła i wyciągnęła naszą Angie i Germiego z pudła! XD
    Gratuluje już 50 rozdziału oraz 20k wyświetleń! Zasłużyłyście. Życzę Wam jeszcze raz tylu odwiedzających i weny do dalszego pisania. :-)

    ~Ans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Leonettą się nie przejmuj, nie mamy powodu, aby ich długo kłócić, gdyż u nas ich wątek jest jedynie wątkiem epizodycznym. ;P

      Usuń
    2. Wiem, wiem liczy się tylko Geeermangie! <3 Hahaha niech ich ktoś wyciągnie z tego pudła. XD

      ~Ans

      Usuń
    3. Wszystko wyjaśni się jutro. :)

      Usuń
  2. Hah! No zarąbiście! Nie ma mnie tu tylko na trzy dni, a już muszą mnie cucić. Tata wykupił mi neta na pobyt więc jestem, ale rozdziałów nie będę dodawać. Brak weny...
    Germangie w pudle, może być ciekawie...
    Czekam na jutro i weny życzę.
    No i mam nadzieję, że Leonetta się pogodzą :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      O, no to miło, że będziesz miała możliwość czytania rozdziałów. :)
      Wena się przyda, oj przyda. ^^
      Jak mówiłam, Leonettą się nie przejmuj.

      Usuń
  3. I kolejny cudowny rozdział. Gratuluję, to już 50-ty a wy wciąż dodajecie sumiennie po jednym dziennie, jesteście wspaniałe. I gratulacje 20tyś wyświetleń zasłużyłyście.
    Hahah Germangie w pierdlu. :D No ciekawa jestem co to będzie z tego mam nadzieję że szybko wyjdą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha ! Ja się ze śmiechu popłakałam !
    Ekstra rozdział !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ♥
      Cieszymy się, że rozdział wywołał pozytywne emocje. :)

      Usuń
  5. Hahaha xD LOL xD Germangie siedzi xD Biedna Leonetta ;// Oby się pogodzili ;)) Czekam na next *.*

    Dream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Pogodzą się, pogodzą. Spokojnie. :)
      Kolejny już jutro. ^^

      Usuń
  6. aaaa cudowniusie <3
    haha Germangie na placu zabaw i w pudle :D
    German w tym rozdziale mnie po prostu rozwala ;D jego troska o Violę i podejrzenia co do Leona oraz szaleństwa na placu zabaw, potem w parku i skończyli za kratkami :D
    Germangie oczywiście słodkie i romantyczne
    Angie usiadła mu na kolanach awrrr !! ^ ^
    chcę już kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Cieszymy się, że się podobało. :)

      Usuń
  7. Haha rozwalił mnie ten rozdział :D Chryzantemy Leona nie no i ci policjanci najlepsi xd Mogłabym ten rozdział nazwać komedią romantyczną ;) Czekam next :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. ♥
      Tak, to miała być właśnie komedia romantyczna. :)

      Usuń
  8. Rozdział jak zawsze super. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś władny wyciągnąć z więzienia Germangie, nim w nim zgniją.
    Oby Violetta przyjęła zacne chryzantemy Leona, pogodzili się i zjednując swoje siły wyciągnęli parkę pierwszoplanową z aresztu.
    Soo cute :P

    ~ Rosie

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział super tylko się dziwie,że ta huśtawka się pod nimi nie załamała :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział
    czekam na nexta :****

    OdpowiedzUsuń
  11. super ♥♥♥
    German i Angie w więzieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział!
    Trudno mi było wytrzymać bez Waszego bloga.. :(
    Jestem ciekawa 52 rozdziału,a raczej tych wielkich "emocji".
    No nic,trzeba czekać.. : )

    Kaa.

    OdpowiedzUsuń